19. Poszczuję cię krokodylem! [12/12]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

[Peter]

Zwycięstwa wiążą się niestety z licznymi obowiązkami, dlatego chwilę dla siebie mam dopiero wieczorem, a przecież trzeba się jeszcze spakować przed powrotem do domu. Kiedy jednak otwieram drzwi do pokoju, moim oczom ukazuje się absolutna pustka i jedynie mój plecak leżący na środku dywanu. Podchodzę bliżej i na wierzchu dostrzegam kartkę z logo hotelu.

Wisisz mi piwo, Pero.

Spakowałem nawet twoje gacie.

Ech, czego się nie robi dla kobiety,

Jurij

Uśmiecham się, widząc tę wiadomość, bez problemu łącząc wątki. Zabieram jeszcze kilka osobistych rzeczy i schodzę piętro niżej do pokoju, który Ala dzieli z Katką. Pukam energicznie i słysząc „proszę", naciskam klamkę.

- Jest Katka? - pytam, patrząc jak mocuje się z zapięciem walizki. Kucam obok i pomagam jej ją zapiąć.

- Dzięki. Nie, odprowadziłam ją na autobus do Salzburga – odpowiada.

- Nie chciała jechać z nami do Lubljany? - dziwię się. Cene o niczym innym nie mówił przez ostatnie dni. Konferencja przedolimpijska, która ma się odbyć w tym tygodniu, jest dla niego okazją by poprzebywać jeszcze trochę z Katką, zaskakuje mnie więc informacja uzyskana od Ali.

- Chciała. Cene jej to zaproponował, ale musi wracać do pracy – wyjaśnia. - I tak ukradłam jej kilka dni urlopu...

- A gdzie pracuje? - pytam ciekawie. Kiedy emocje związane z Turniejem opadły, zaczynam dostrzegać więcej z tego, co dzieje się dookoła mnie.

- W laboratorium medycznym – odpowiada Alicja, wchodząc do łazienki, by sprawdzić, czy nic nie zostawiła. - Głównie analizuje próbki krwi i moczu. Ale ostatnio wkręciła się w badania naukowe, więc więcej czasu spędza w laboratorium niż w domu.

- Cieszysz się, że mogłaś spędzić z nią trochę czasu, co? - domyślam się, siadając na skraju pościelonego łóżka.

- Aha, choć Cene kradł mi ją systematycznie – uśmiecha się do mnie i siada tuż obok. - Ale to nie o Kasi chciałeś rozmawiać, prawda? Gdzie zgubiłeś orła?

- Zapakowany już do busa – odpowiadam. - Goran się do niego bardzo przywiązał – uśmiecham się na wspomnienie trenera tulącego moje trofeum do łona. - Mam coś dla ciebie.

- Tak? - patrzy na mnie ciekawie.

Sięgam do kieszeni i wyciągam niewielkie pudełko. Ala otwiera szerzej oczy i rozchyla usta, a kiedy wyjmuję z niego kluczyki do samochodu, na jej twarzy pojawia się coś na kształt ulgi.

- Oprócz orła dostałem też samochód... ale pomyślałem sobie, że tobie bardziej się przyda – mówię po prostu, wkładając jej prezent do ręki.

- Peter, ja... ja nie mogę tego przyjąć – odzywa się po dłuższej chwili. - To twój samochód. Twoja nagroda.

- A ja chcę, żebyś ją wzięła. Przecież ten stary grat, którym jeździsz, zaraz się rozleci – namawiam ją, ona jednak się obrusza.

- To nie jest stary grat, tylko moje kochane autko, które nigdy mnie nie zawiodło! - zaplata ręce na piersi. - Nie ma mowy. Myślałam, że już cię oduczyłam kwiatków, a tu jak nie kwiatki, to samochód. Co następnym razem? Gwiazdka z nieba...? - pyta lekko poirytowana.

- Gdybym tylko potrafił tak wysoko latać... - odpowiadam bez wahania.

Alicja wzdycha ciężko i kręci głową.

- Nie, Peter. Dziękuję ci bardzo, naprawdę doceniam ten gest, ale nie – mówi stanowczo i oddaje mi kluczyki. - Jeśli nie chcesz tego auta, to oddaj je na jakąś aukcję charytatywną.

Kiwam głową, chowając je do pudełka, jednak dręczy mnie jedno pytanie.

- Dlaczego? - pytam prosto.

Alicja zastanawia się chwilę, ale kiedy odpowiada, chyba nie jest ze mną do końca szczera.

- Po prostu nie lubię niemieckich samochodów. Podobnie jak i zbyt drogich prezentów.

- A propos prezentów... - przypominam sobie nagle. - Pragnę ci przypomnieć, że nie dość, że wygrałem dziś konkurs, to na dodatek cały Turniej... Jestem ciekaw co dla mnie przygotowałaś... - uśmiecham się kącikiem ust, ciekaw jej odpowiedzi.

Ala wydyma usta i prycha przez nos.

- Aleś niecierpliwy...! Za Hannawalda też oczekujesz nagrody? Interesowna bestia...! - unosi oczy do nieba. - Ale niech ci będzie. Ujmę to tak: od jutra nie jestem w pracy. Zinterpretuj to sobie jak chcesz.

Przyglądam się jej chwilę z namysłem, zastanawiając się, jak powinienem wykorzystać tę informację, co powinienem zaproponować, nie nadużywając jednocześnie jej zaufania.

- Pamiętasz o konferencji, prawda? - w mojej głowie nagle pojawia się pomysł.

- Owszem, a co to ma do twojej nagrody? - pyta podejrzliwie Alicja.

- A to, że nic nie sprawiłoby mi większej przyjemności niż kilka dni spędzonych w twoim towarzystwie – odpowiadam. - Mam nadzieję, że przyjmiesz moje zaproszenie, zwłaszcza że to sprzed świąt jest nadal aktualne – przypominam jej.

- Ale... ale ja mam mieszkanie w Kranju, naprawdę nie musisz... - próbuje się bronić, kręcę jednak głową.

- Nie wykręcisz się. Przyjeżdżasz do nas i kropka – mówię stanowczo.

Ala sięga niepodziewanie do torebki i grzebie w niej przez dłuższą chwilę, po czym wzdycha zrezygnowana.

- Cholera. Zapomniałam kluczy do mieszkania, więc... i tak będę musiała poprosić o nocleg – mówi pokonana. - To ma być nagroda dla ciebie, naprawdę...? - dziwi się.

- Owszem – kiwam głową poważnie. - Najlepszą nagrodą dla mnie będziesz po prostu ty – dodaję, sam zaskoczony otwartością swoich słów.

Alicja przygląda mi się przez dłuższą chwilę nic nie mówiąc, a ja zdaję sobie nagle sprawę z naszej bliskości. Ostrożnie dotykam jej ramienia, lecz kiedy nasze spojrzenia się spotykają, rozbrzmiewa nagle dźwięk przychodzącej wiadomości. Niechętnie zerkam na telefon i odczytuje ją jednym rzutem oka.

- Jesteś gotowa? - pytam. - Bo czekają już na nas.

Ala kiwa głową, biorę więc jej walizkę i wychodzimy z hotelu. Tuż przed wejściem do busa, zatrzymuję ja jeszcze na chwilę, łapiąc za rękę, bo nachodzi mnie jeszcze jedna myśl.

- Ala?

- No?

- O czym pomyślałaś, kiedy wyciągnąłem z kieszeni to pudełko? - pytam, bo dopiero z perspektywy czasu dostrzegam, jak ta sytuacja mogła wyglądać w jej oczach.

- O niczym – odpowiada po sekundzie wahania. - A czemu pytasz?

- Na pewno? - upewniam się.

- Na pewno – rozciąga usta w lekki uśmiechu. - Chodź lepiej, czekają na nas – pociąga mnie za sobą.

Mnie jednak jeszcze długo dręczy myśl, czy to możliwe, by pomyślała, że wyciągnięte przeze mnie pudełko zawiera coś zupełnie innego.

Oraz co oznacza ulga malująca się na jej twarzy, kiedy zorientowała się, że to tylko kluczyki do samochodu.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro