28. Wyjdziesz za niego? [4/5]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


[Klemens]

Przez Cene przekazałem informację, żeby nie budzić Alicji i właściwie odciąłem się od tej sprawy. Pomogłem jej, bo czemu miałbym tego nie zrobić? Nie mogłem jej tam zostawić mdlejącej z bólu, niezależnie od wszystkiego.

A to, że akurat ja się tam znalazłem, to już inna sprawa.

Im bardziej chcemy się od siebie oddalić, tym gorzej nam to wychodzi. Może dobrze, że już za tydzień kończy się sezon, ona kończy współpracę ze skoczkami i będzie wieść swoje szczęśliwe życie w Słowenii, daleko ode mnie.

A ja będę mógł skupić się na mojej rodzinie i nic już nie będzie mnie rozpraszać.

To bez sensu zwalać wszystko na ślepy los, ale czy jest jakieś inne wytłumaczenie tego wszystkiego? Żadne z nas tego nie chce, a na pewno nie ja. Jej również o to nie podejrzewam.

A jednak to się dzieje. Naprawdę chcę, żeby to się już skończyło. Żebym mógł zapomnieć.

To głównie z mojej winy wciąż wracaliśmy na tę zgubną ścieżkę. To ja wciąż potrzebowałem jej uwagi, jej rad, jej obecności i pomocy. To ja zawracałem ją z drogi, to ja nie pozwalałem jej odejść, choć chciała. Próbowała.

Choć i jej zdarzały się chwile słabości. Żadne z nas nie było doskonałe. Oboje popełnialiśmy błędy, tak często, że ciężko wskazać ten jeden, kluczowy. Ten pierwszy, poważny błąd. Czy to było wtedy, gdy wróciła? Gdy nie zdecydowała się odejść po naszej pierwszej zimie? A może gdy zdecydowała się do nas dołączyć.

Może wtedy, gdy nawiązała znajomość z moją żoną.

Gdzie i kiedy ma swój początek ta spirala?

Oboje jesteśmy słabi. Ale również oboje mamy dla kogo być silni.

Dlatego tak bardzo dziwi mnie SMS, który budzi mnie o drugiej w nocy. Czytam go dwa razy, choć jego treść jest bardzo krótka. Waham się tylko przez moment, nim wychodzę cicho z łóżka, by nie budzić Dawida.

- Dlaczego? - pytam, gdy tylko wchodzę do jej pokoju. Siedzi skulona na łóżku i przykłada zimny kompres do policzka. - Dlaczego nie napisałaś do Petera?

- Bo śpi - odpowiada Alicja.

- A ja nie? Ja też mam jutro konkurs. Właściwie to dziś - uświadamiam jej. - To akurat słaba wymówka.

Mimo to, siadam obok niej i mocno ją obejmuję, bo wiem, że właśnie tego potrzebuje. Może właśnie dlatego to do mnie napisała, gdy tabletka przestała działać i obudził ją potworny ból. Bo znam ją lepiej niż ktokolwiek.

- Muszę się na czymś skupić. I to mocno.

- A nic nie rozprasza cię tak bardzo, jak ja? - dodaję domyślnie, a Alicja kiwa głową.

- To głupie - wzdycha. - Nie powinnam do ciebie pisać, to była... chwila słabości. Nie myślę jasno w takim stanie. Może powinieneś...

- ...iść? Może - odpowiadam. - Ale czy to ci jakoś pomoże?

- Nie. To nie w porządku wobec Petera. - Alicja siąka nosem. - Ciągle mam wrażenie, że go ranię, a przecież tego nie chcę. Wręcz przeciwnie. Ale może... nie potrafię tego powstrzymać?

- Alicja - mówię łagodnie. - Nie myśl tak o tym. Nie myśl, że jesteś niewystarczająco dobra, przez to, co było między nami. Popełniamy błędy. Wszyscy. Jeżeli on to akceptuje...

- Ale ja tego nie akceptuję, Klemens. - Alicja podnosi na mnie wzrok. - To wisi między nami i przeszkadza mi to. Nawet jeżeli jemu nie, ja nie potrafię się z tym pogodzić. I nie wiem, co mam robić, żeby było dobrze. Być może nigdy nie będzie dobrze - szepcze.

- To przez ten ból? - pytam domyślnie. - Stąd to czarnowidztwo?

- Pewnie tak - wzdycha. - Nie słuchaj mnie, to głupoty. Sama muszę sobie radzić z problemami.

- Alicja. - Marszczę brwi, bo przypomina mi się jedna sprawa. - Czy ty... Czy ty za niego wyjdziesz?

- Co? - Spogląda na mnie zaskoczona.

- Prevc. Jeżeli ci się oświadczy, to czy się zgodzisz? Wyjdziesz za niego? - Patrzę na nią z napięciem. To głupie, ale chcę wiedzieć, czy jest gotowa. Wiem, że mnie powie prawdę. I to prędzej niż jemu.

Bo jego nie będzie chciała zranić.

- Alicja...? - powtarzam, gdy nie odpowiada.

- Nie wiem... Nie wiem, Klemens - odpowiada z wahaniem. - Jeżeli by mnie teraz o to zapytał, nie wiedziałabym, co odpowiedzieć. Powinnam się zgodzić, chcę się zgodzić, ale... jednocześnie w jakiś sposób czuję, że nie mogłabym. Nie czuję się gotowa. Nie mam tej pewności, że...

- Że go kochasz?

- Że kocham go wystarczająco mocno - poprawia mnie. - A jak było z tobą i Agnieszką?

- W naszym przypadku wyglądało to nieco inaczej, jeżeli wiesz, o co mi chodzi - zwracam jej uwagę. - W tamtej chwili to była raczej oczywistość.

- A teraz? - pyta cicho Alicja. - Teraz też byś się z nią ożenił?

Patrzę na nią dłuższą chwilę i obracam w głowie jej pytanie. Wyobrażam sobie tę sytuację, moment, w którym moglibyśmy wszystko zrobić inaczej. Ale nie widzę nas w tej sytuacji. Nikogo z nas - ani siebie, ani Alicji, ani Agnieszki, ani nawet Petera.

- Tak, bez wątpienia.

- To dobrze - odpowiada Alicja. - Wiesz, czego się najbardziej boję? Boję się, że on później zrozumie, że nigdy nie będę kochać go tak, jakbym chciała. I będzie żałował. A ja nie chcę, żeby żałował. Chcę, żeby wiedział, co robi. A teraz jeszcze tego nie wie, choć myśli, że tak jest.

- Więc powiedz mu.

- Mówię, ale on nie słucha - wzdycha Alicja. - Albo nie chce do siebie dopuścić tej myśli.

- Może ja powinienem z nim porozmawiać? Wyjaśnić? - sugeruję. To paradoksalnie może być dobry pomysł.

- Nie wiem, Klemens. Muszę odpocząć, zdystansować się od tego wszystkiego.

- Zdystansować się ode mnie - poprawiam, ją, a ona kiwa głową. - Nie powinnaś się zgadzać, póki nie będziesz gotowa. Bo jeżeli go zranisz, to to zrani ciebie.

Ale Alicja już śpi i nie słyszy moich słów. Przykrywam ją kocem i wychodzę z pokoju. Lecz gdy otwieram drzwi natykam się na ostatnią osobę, która powinna mnie tu widzieć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro