3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

nagle rano widzę to...

30 października, poniedziałek 6.56

Levi Ackerman skomentował twój post.

Levi: Ładnie

Dlaczego on musi mi komentować ughh. Działa mi na nerwy, więc go zablokowałem przed chwilą. Wstałem z łóżka i poszedłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic, umyłem zęby i ogarnąłem włosy. Ubrałem się i zszedłem na dół, w kuchni czekała na mnie Mikasa i mama.
-Hej- powiedziałem jeszcze śpiącym głosem.
-Dzień dobry- odpowiedziały chórem.
Nie pytałem się co na śniadanie, bo widzę przed sobą, są to tosty z serem. Zacząłem zajadać i zapytałem.
-O której wróciłaś? Mikasa- zapytałem, bo wczoraj została dłużej u Sashy niż ja.
-Spałam u niej, przyszłam tu po książki i na śniadanie. A co?- powiedziała na jednym wdechu, a na drugim zapytała.
-nic, po prostu byłem ciekawy- mruknąłem. Zjadłem i popatrzyłem na zegarek, była 7.33, postanowiłem, że przejdę się ma pieszo. Zakładałem buty i nagle przyszła Mikasa.
-Idę z tobą- powiedziała stanowczo
-No okej- dziewczyna też zakładała buty.
Pożegnaliśmy się z mamą i wyszliśmy. Szliśmy w ciszy, czemu ? Nie wiem, ale nie przeszkadza mi to. Lubię ciszę, można się wtedy skupić i pomyśleć nad sprawami, które nas męczą. Mnie męczy jedna sprawa, dlaczego Levi mi tak komentuje posty? Nie wiem i pewnie się nie dowiem. Nawet nie zauważyłem kiedy dotarliśmy do szkoły..

DŁUGI TIME SKIP!

Jest 10 listopada, jest godzina 7.46. Dzień meczu. Mamy się spotkać o 10.00, pod naszą salą treningową. Wstałem wcześniej żeby się ogarnąć i zrobić krótki trening. Jeszcze przez pół godziny przeglądałem media i pisałem z moją drużyną.

Reiner
Stresujcie się?

Jean
Czym? Ba, rozwalimy ich

Bertholtd
Ja się trochę stresuje

                                                         Eren
                                          Ja się nie stresuje

Reiner
Tak trzymaj

Odłożyłem telefon i ruszyłem do łazienki,
wziąłem długi gorący prysznic. Szczerze trochę się stresowałem, bo będzie tam Levi. Może jest dobrym piłkarzem ? Nie wiem, przekonam się. Pod prysznicem byłem około 40 minut, ubrałem się jeszcze w luźne domowe ciuchy. Umyłem zęby i ogarnąłem włosy. Poszedłem na śniadanie, była tam Mikasa, mama i tata, tata wrócił przed wczoraj z delegacji.
-Dzień dobry- mruknąłem zaspany
-Dzień dobry, stresik ?- zapytał mi się ojciec.
-trochę. Co na śniadanie ?- zapytałem
-a co sobie życzysz, synku ?- zapytała się mama. Hmmmm, mam ochotę na owsiankę.
-owsiankę- powiedziałem już nie zaspany
-dobrze- odpowiedziała. Usiadłem przy stole, tata siedział nosem w gazecie, a Mikasa w telefonie. Zrobiłem to co Mikasa, wziąłem telefon i zacząłem przeglądać media. Od czasu zablokowania Levi'a, nie spotkałem go, ani nie pisał nikt podejrzany. Mama właśnie podała mi owsiankę.
-Dziękuje- powiedziałem, a ona się uśmiechnęła. Zjadłem owsiankę i poszedłem na górę. Była godzina 8.56, więc mam jeszcze pół godziny do autobusu. Poszedłem się przebrać i ogarnąć na mecz. Gdy to zrobiłem i spojrzałem na zegarek, była 9.33. Za 5 minut mam autobus, więc szybko pobiegłem na dół założyć buty. Miałem już wyjść, gdy nagle usłyszałem głos rodziców i Mikasy.
-Powodzenia!- krzyknęli wszyscy na raz.
Nie odpowiedziałem, bo się bardzo spieszyłem. Na szczęście zdążyłem, bo kiedy przybiegłem na przystanek, akurat podjechał autobus. Wsiadłem i usiadłem obok jakiejś pani, bo tam tylko było wolne. Włożyłem słuchawki i włączyłem moją ulubioną playlistę. W mgnieniu oka byłem na przystanku docelowym. Wysiadłem i pobiegłem pod salę, bo była 9.58. Zdążyłem, idealnie 10.00. Wszyscy już byli, wsiedliśmy do autobusu. Z Jean'em, Conny'm , Reiner'em i Bertholtd'em zajęliśmy tyły. Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę, ale potem każdy siedział w telefonie. Ja byłem na słuchawkach przeglądając media. Do Stohess było pół godziny drogi.

Gdy byliśmy,przywitaliśmy się z organizatorem meczu i zrobiliśmy upamiętniające zdjęcie. Mieliśmy jeszcze 6 minut do meczu, więc się rozciągaliśmy na boisku, na drugim końcu boiska rozciągała się drużyna SP5, gdzie był Levi. Widziałem go, stał obok niego jakiś wysoki blondyn. Trener nas zwołał, żeby zrobić przemowę. Ustawiliśmy się na boisku. Przez pierwszą połowę było 1:2 dla nas. Na drugiej połowie, szło nam tak samo, jak w pierwszej. Miałem właśnie piłkę i biegłem w stronę bramki, nagle poczułem ogromny ból w łydce. Upadłem i zemdlałem. Obudziłem się dopiero po meczu. Byłem u pielęgniarki, był tez trener mojej drużyny i drużyny przeciwnej. Żwawo o czymś rozmawiali i nawet nie zwrócili uwagi, że się obudziłem. Kiedy zauważyli, spojrzeli wszyscy na mnie. Pielęgniarka powiedziała.
- Na ciągłeś sobie mięsień łydki. To nic takiego, gorzej czułeś ból, bo masz niski próg bólu. Możesz iść.- trener pomógł mi wstać i wyszliśmy. Przed pielęgniarka, czekała na mnie cała moja drużyna i jeden członek drużyny przeciwnej. Oczywiście wszyscy zasypali mnie pytaniami takimi jak: „wszystko Ok?" „Co z nogą?" „Będziesz jeszcze grał ?" Odpowiedziałem, że tylko mam naciągnięty mięsień łydki. Wszyscy spojrzeli na mnie z ulgą.
-Proszę wszyscy, oprócz Eren'a, o pójście już do autobusu. Ja muszę jeszcze chwilę pogadać z pielęgniarką- powiedział nasz trener. Wszyscy, oprócz mnie ruszyli szybkim krokiem do autobusu. Zostałem tylko ja i Levi. Siedzieliśmy od sobie oddaleni o 2 metry. Postanowiłem przerwać tą ciszę.
-Czemu komentujesz moje posty?- spytałem.
-bo mogę- mruknął
-No ale co to znaczy ?- wkurzył mnie tym trochę.
-tch, uważam, że jesteś ciekawą osobą, zadowolony ?- odpowiedział zimnym tonem.
-No już lepsza odpowiedź, a czemu tu siedzisz ?- będę go wkurzać
-bo tak-
-ahaaaa- odpowiedziałem
-chcesz się poznać ?- spytałem z uśmiechem.
-nie-mruknął
-czemu?-
-bo nie-
-No weź-
-tch daj mi spokój, jak ci tak zależy to możemy się poznać.-
-okejjjj, podaj mi swój numer- uśmiechnąłem się.
-ty mi daj swój- podał mi telefon.
Wpisałem tam mój telefon i podpisałem „Eren"
-proszę- podałem mu telefon. Wyszedł nagle trener.
-chodź Eren, idziemy do autobusu- wstałem, trener mnie trzymał, bo trochę kuleje. Pomachałem do levi'a, jednak on nie odmachał. Byliśmy już w autobusie i pomógł mi usiąść. Jechaliśmy dopiero z pare minut.

Przyszło do mnie powiadomienie..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro