Rozdział 15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W przeddzień balu oblałam dwa egzaminy. Przez ostatnie dni — a raczej od początku pobytu w akademii — nie mogłam skupić się na nauce. Nie byłam w stanie nawet brać jej na poważnie. Dzisiaj opuściłam dwie środkowe lekcje i wróciłam dopiero na zajęcia z panią Might, bo przynajmniej u niej uczymy się czegoś naprawdę pożytecznego. Z dnia na dzień szło mi coraz lepiej z umiejętnościami. Moje pięści zmieniały się w stal, z których ciskałam małymi ostrzami. Z łyżeczki udawało mi się stworzyć sztylet. Potrafiłam już niemal wszystko, a im częściej używałam zdolności, tym rzadziej musiałam brać leki od pani Carmel. Bóle głowy ustały, nie mdlałam już przed Tristanem.

Skoro o nim mowa... Podczas kolacji nie spuszczał ze mnie wzroku. Przypatrywał mi się z lekko zmrużonymi oczami, z wyrazem głębokiej konsternacji. Jakby coś kombinował, albo zastanawiał się, czy jestem godna jego zaufania. Wyglądał, jakby miał mi coś powiedzieć, ale zrezygnował w ostatniej chwili, odwracając wzrok. Wbił go w swój talerz i już więcej nawet nie zerknął w moją stronę. A ja się gapiłam.

Gapiłam się, bo ciągle myślałam o tym, co powiedział mi Dorian. Zadawałam sobie to jedno, cholernie ważne pytanie: „Co dalej?". Co zrobimy, gdy już aktywujemy kamień? Uciekniemy, żeby odnaleźć księgę? I co z nią poczniemy, skoro nie mamy zielonego pojęcia o tym, jak ją zniszczyć? Przez to wszystko aż próbowałam przypomnieć sobie, dlaczego tak bardzo zależy nam na odnalezieniu hasła. Skoro jedyna osoba, która je znała, nie żyła, może tak powinno zostać. Powinniśmy wyrzucić kamień w głąb oceanu i po problemie, wszystkie nasze zmartwienia znikną. A hasło na zawsze pozostanie niewypowiedziane.

— Halo, halo, haloooo. — Drgnęłam, kiedy czyjś głos zabrzęczał przy moim uchu. Obróciłam głowę w bok, natrafiając spojrzeniem na roześmianą twarz Simona. — Wróć do nas, chica. — Zaśmiał się pod nosem, zarzucając ramię na moje barki.

Wymusiłam luźny uśmiech, aby ukryć kotłujące się w mojej głowie myśli. Simon otworzył usta, ale zamiast coś powiedzieć, zacisnął je na powrót. Przekrzywił lekko głowę, a jasnymi wwiercającymi się w duszę oczami taksował moją twarz. Jego spojrzenie było inne niż zwykle. Trzeźwe, poważne, ta codzienna wesołość spowodowana byciem na haju gdzieś uleciała. Zamiast niej czaiły się tam emocje, których nie potrafiłam rozgryźć.

— Wszystko u ciebie dobrze? — zapytał łagodnym, szczerze zaniepokojonym tonem.

— Tak, jasne, oczywiście, jest bosko — odpowiedziałam od razu, nie mogąc przestać patrzeć w jego oczy, które próbowały mnie odczytać. Wyglądał, jakby coś wiedział, jakby podejrzewał, co czaiło się w mojej głowie, a to mnie martwiło. Bo skoro on dostrzegł, że coś nie grało, to wszyscy inni również. Simon od początku żył w swoim własnym świecie, nie przejmował się niczym, nic go nie martwiło, a skoro zaczął kręcić się wokół mojego niezrównoważonego świata, to znak, że kiepsko maskowałam swoje lęki oraz resztę uczuć. Był Psychikiem, może udało mu się wejść do mojej głowy. Jednego razu powiedział mi jednak, że tego nie potrafi. Czy coś się zmieniło? Czy zobaczył coś w moim umyśle?

— Rozmawiałem z Silver, kazała mi mieć na ciebie oko — wyszeptał, pochylając się w moją stronę. Indira siedząca naprzeciwko zazwyczaj nie zwracała na nas uwagi. Przyzwyczaiła się, że Simon zawsze szeptał mi na ucho jakieś głupoty. Dla pewności jednak zerknęłam w jej stronę, aby się upewnić, czy nas nie słyszała. Pochylała się nad książką, całkowicie zatracona w czytaniu.

— Ostatnio trochę jej odbiło — zbyłam jego słowa lekceważącym tonem.

— Czyli Iwanowie ci nie zagrażają? Nie sprzątną cię nagle, hm? Bo wielkaaa szkoda byłoby cię stracić. — Dobrze znany mi już uśmieszek zagościł na jego ustach, a iskierki radości znów zalśniły mu w oczach. Dał mi pstryczka w nos. Gorący niepokój rozchodzący się po ciele zamaskowałam takim samym uśmiechem co jego.

— Nikt mnie nie sprzątnie, głupku — odparłam, kręcąc na boki głową.

— Świetnie, więc nie idziesz na schadzkę z nimi po balu?

Rozchyliłam z zaskoczenia usta. Skąd on, do cholery, o tym wiedział? Wyczytał to z moich albo ich myśli? Podsłuchał naszą rozmowę w pokoju? A może to Silver nas szpiegowała, dlatego rozmawiała z Simonem?

— Nie idę na żadną schadzkę, zwariowałeś? Nawet się nie lubimy, a po ostatnim... nieważne, po prostu nie mam zamiaru się zadawać z żadnym z nich — odpowiedziałam ze zmarszczonymi brwiami. Miałam nadzieję, że mój szok odbierze jako reakcję na głupie zarzuty, a nie zaskoczenie prawdą. — Dziwnie się zachowujesz — dodałam i tym razem to ja dałam mu pstryczka w nos.

— Ja? To ty od kilku dni nie przestajesz gapić się na Iwanowów. Bujasz w obłokach, chica — odbił pałeczkę, zerkając wymownie na stolik, w który od rana się wpatrywałam. Byłam głupia, sądząc, że nikt nie zauważy. Źle oceniłam Simona. Nie sądziłam, że będzie zwracać uwagę na to, w którą stronę patrzę. Nie mogłam pozwolić, by ktoś węszył wokół mnie. Wystarczyło, że Silver miała na mnie oko.

Westchnęłam ciężko. Musiałam szybko coś wymyślić, by Simon dał mi spokój i przestał podejrzewać, że zamieszałam się w jakieś niecne sprawki.

— Podoba mi się — powiedziałam najciszej, jak potrafiłam, zerkając czy nikt nas nie podsłuchiwał.

— Kto? Ivar? Przecież wiem, ale go tam nie ma — odpowiedział konspiracyjnym szeptem, ponownie spoglądając na stolik Iwanowów. Podążyłam za jego wzrokiem, by spojrzeniem natrafić na Tristana przyglądającego nam się z niewyraźną miną.

— On — odparłam, a kłamstwo z trudem przeszło mi przez gardło. Powstrzymałam dreszcz obrzydzenia, bo nic na świecie nie sprawiłoby, że spodobałby mi się Tristan Iwanow. Ten cholerny, arogancki dupek.

— On?! — wykrzyknął w szoku, unosząc wysoko brwi.

— Kto? Co? O co chodzi? — wtrąciła się nagle zaciekawiona Indira, odrywając wzrok od książki. Skarciłam Simona wzrokiem, a ten zachichotał pod nosem.

— Nic, koteczku, wracaj do czytania.

— Idę na zajęcia, na razie. — Wstałam, zarzucając torbę na ramię.

Z ciężkim westchnięciem, zaciskając mocno zęby, wyszłam ze stołówki. Mogłam wymyślić coś innego, do cholery. Albo po prostu go zbyć, ale nie, ja musiałam wypalić, że podoba mi się ktoś taki jak Tristan. Teraz Simon za nic nie da mi spokoju. Będzie mnie dręczyć dniami i nocami. Lepiej jednak, żeby nabijał się z mojego wyimaginowanego zauroczenia, niż węszył wokół sprawy z kamieniem. Wybrałam mniejsze zło.

***

Chciało mi się płakać. Przez ostatnie dni a nawet tygodnie walczyłam ze łzami, robiłam wszystko, by nie mieć czasu na ich uwolnienie. Ale dzisiaj, siedząc na łóżku z sukienką w rękach — dwie godziny przed balem — wszystkie niewypłakane noce uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą. Tęskniłam za siostrą, tak bardzo, że ściskało mnie w piersi. Tęskniłam również za Artis, bo prawdopodobnie utraciłam ją już na zawsze, moje normalne życie legło w gruzach i musiałam mierzyć się z czymś, co przewyższało najśmielsze oczekiwania. Sprawa z kamieniem mnie przerastała, wplątałam się śmiertelne zagrożenie. Postąpiłam głupio, że drążyłam temat, że postanowiłam wejść w tajemnice czające się w tej akademii. Powinnam odpuścić już na samym początku, pozwolić Iwanowom działać bez mojego udziału. A teraz było już za późno na odwrót. Nie wiem, co by się stało, gdybym się wycofała. Bez hasła kamień był bezużyteczny, ale może Irmina z Albertem znaleźliby inny sposób na aktywowanie go. Nie mogłam dopuścić do tego, by przedmiot trafił w ich łapska. Powinniśmy go zniszczyć, zanim ktokolwiek trafi na jego trop.

— Hee... — Podniosłam głowę, słysząc pełen ekscytacji głos Simona. — Eej — dokończył z kwaśną miną, przekrzywiając nieco głowę. Jego ekscytacja uleciała w ciągu sekundy. Gdybym nie była w tak podłym nastroju, zaśmiałabym się na widok jego miny. — Dziewczyno, co z tobą? Za chwilę impra, gdzie twój wyśmienity humor! — Rzucił się na łóżko Indiry, przytulając do piersi jej poduszkę w kształcie kota. Indira miała obsesję na punkcie tych sierściuchów.

— To nic takiego — zbyłam go machnięciem ręki, ale jego wbity we mnie wzrok wyraźnie mówił, że nie odpuści tak łatwo. Westchnęłam. — Po prostu zaczęłam myśleć o siostrze, o osobach, które zostawiłam w Nowym Jorku i zatęskniłam za dawnym życiem — wyznałam, co faktycznie było prawdą. Zataiłam tylko tę część o kamieniu, tę która spędzała mi sen z powiek.

— Buuu. — Pokazał kciuki w dół. — W tamtym życiu nie znałaś mnie. Nudy.

Nie mogłam powstrzymać cisnącego się na usta uśmiechu. Simon Salzman był nie do podrobienia.

— Dobrze wyglądasz — zmieniłam temat, przyglądając się jego ubiorowi. Miał na sobie śliwkową koszulę z falbankami, czarne proste spodnie z wysokim stanem oraz mnóstwo kolorowej biżuterii. Musiał użyć jakiegoś magicznego produktu do włosów, bo jego loczki nigdy nie były tak idealnie ułożone. Błękit oczu podkreślił jak zwykle czarną kredką, a na policzku namalował równą gwiazdkę.

— Zawsze dobrze wyglądam — stwierdził oczywisty fakt, przewracając oczami. Z kieszeni spodni wyjął e-papierosa. Nie wiem, skąd go wytrzasnął i kiedy zaczął palić, ale poczęstowałam się, gdy wyciągnął go w moją stronę. Zakasłałam, kiedy duszący dym dostał się do gardła. — Ostrożnie, chica.

— Ej! Nie palcie w moim pokoju! — skarciła nas Indira, wyszedłszy z łazienki. Wpatrywałam się w nią oniemiała, ignorując jej niezadowoloną minę. Zniknęła burza kręconych włosów, zamiast tego z jej głowy zwisały dziesiątki przedłużanych warkoczyków, które sięgały aż do połowy pleców. Makijaż miała tak misternie wykonany, że ledwo ją poznałam, a ta sukienka... Bez pleców, z mocno wyciętym dekoltem w kolorze zachodzącego słońca idealnie współgrała z jej czekoladową karnacją. Wyglądała zniewalająco, przebiła nawet Simona.

Salzman wstał gwałtownie, tracąc chwilowo równowagę i zaczął głośno klaskać. Dołączyłam do niego ze śmiechem, nie mogąc oderwać wzroku od przyjaciółki.

— Och, dajcie spokój — machnęła ręką, ale uśmiech błąkał się na jej krwistoczerwonych ustach. — Zbieraj się, Navi, nie mamy tyle czasu. Muszę cię jeszcze pomalować.

Ponad godzinę później stałam na środku pokoju, obracając się wokół własnej osi, jak poleciła mi Indira. Stała ze ściągniętymi brwiami, próbując dopasować biżuterię do mojego stroju. Sukienka w kolorze butelkowej zieleni sięgała aż do ziemi, rozcięcie ciągnęło się już od biodra, a marszczoną górę bez ramiączek zdobiły małe diamenciki. Przyjaciółka wcisnęła na moje stopy srebrne sandałki na obcasie. Włosy związała w misternego koka, a makijaż zrobiła tak niesamowity, że czułam się, jakbym dostała nową twarz. Indira pokiwała powoli głową, a następnie ze szkatułki wyjęła naszyjnik z diamencikami, a do tego okrągłe kolczyki do kompletu.

— Wyjdź za mnie! — krzyknął zachwycony Simon, rzucając się na kolana. W tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi. Ze śmiechem ruszyłam w ich stronę. — Błagam, zostań matką moich dzieci! — wrzeszczał dalej, gdy ja ciągnęłam za klamkę.

Zastygłam w bezruchu, wpatrując się w oniemiałego Ivara. Mierzył mnie tymi swoimi orzechowymi oczami, powodując dreszcze na całym ciele. Co on tu, do cholery, robił? Dopiero co powiedziałam Simonowi, że nie zadawałam się z żadnym z Iwanowów i jeszcze skłamałam, że czuję coś do Tristana. Nie powinien pukać do tych drzwi, ustaliliśmy, że najlepiej dla nas będzie, jak spotkamy się już na miejscu, by nie wzbudzać podejrzeń. Simon teraz na pewno pomyśli, że po balu idę na schadzkę. I z pewnością poleci z tym do Silver.

Wyszłam na korytarz, zamykając za sobą drzwi. Posłałam Ivarowi gniewne spojrzenie.

— Psujesz nasz plan — zbeształam go. — Tristan wie, że tu jesteś?

— Nie odpowiadam przed nim. — Irytacja wkradła się do jego tonu. — Chciałem tylko odprowadzić przyjaciółkę na bal. — Wzruszył ramionami, a usta rozciągnął w czarującym uśmiechu, który niegdyś sprawiał, że się rozpływałam. To wciąż był piękny uśmiech, ale już nie robił na mnie wrażenia. 

— Mieliśmy się spotkać dopiero za dwie godziny. Simon zaczyna węszyć razem z Silver, więc wynoś się stąd i trzymaj się planu — skarciłam go szeptem, przybliżając się nieco.

— Wiesz, gdy tak szepczemy wyglądamy bardziej podejrzanie, niż gdybyśmy szli razem na bal — odpowiedział również ściszając głos, a ja odetchnęłam głęboko, żeby się uspokoić. Może i miał rację, gdyby Silver nagle się pojawiła i zastała nas w takiej sytuacji, pomyślałaby, że coś jest nie tak. Ale, cholera, Simon był za drzwiami (prawdopodobnie podsłuchiwał przyciśnięty do nich policzkiem) więc nie mogłam mówić głośniej.

— Nigdzie z tobą nie idę — zbyłam go i już naciskałam na klamkę, kiedy wpadłam na pomysł. Simon na pewno widział, że to Ivar zapukał do drzwi. Z pewnością też zasypie mnie masą pytań, gdy tylko przekroczę próg. — Przykro mi, że się dowiedziałeś w ten sposób, ale proszę cię, odpuść! — podniosłam głos, spotykając się ze zdezorientowanym wzrokiem Ivara. Posłałam mu wymowne spojrzenie na pokój. Błysk zrozumienia pojawił się w jego oczach.

— Nie potrafię odpuścić! — odpowiedział poruszony, a ja w myślach gratulowałam mu znakomitego aktorstwa.

— Muszę to sobie poukładać. To co czuję do Tristana, jest... skomplikowane. — Prawie wybuchłam śmiechem, widząc szok malujący się na twarzy Ivara. Oczy miał szeroko otwarte, brwi ściągnięte, a usta rozchylone. Z całą pewnością się tego nie spodziewał.

Pociągnęłam za klamkę, a usłyszawszy szybkie, niezdarne kroki i szuranie krzesła, przewróciłam oczami. To było do przewidzenia.

Ivar zrobił kilka kroków do przodu, zostawiając między nami niewiele miejsca. Jego oddech łaskotał mnie w twarz, a od słodkich perfum zakręciło mi się w głowie. Przyglądał mi się poważnym wzrokiem, na ustach nie błąkał się żaden uśmiech, wokół oczu zniknęły zmarszczki rozbawienia.

— Nie odpuszczę — powiedział ze szczerością, jakiej jeszcze nigdy u niego nie słyszałam.

Weszłam do pokoju i zamknęłam mu drzwi przed nosem. Serce zabiło mi mocniej i byłam zła na siebie, że wciąż miał na mnie jakikolwiek wpływ. Chciałam krzyczeć z frustracji, ale zamiast tego przywdziałam na usta luźny uśmiech. Zerknęłam na Simona. Skupione spojrzenie wbijał w książkę, którą trzymał do góry nogami. Kiwał powoli głową, jakby rozumiał cokolwiek z tego, co czytał.

— Myślałem, że już go nie lubimy — przyznał, odrzucając książkę na moje łóżko. Usiadł teraz z nogą założoną na nogę i ze skrzyżowanymi rękami. Śledził mnie uważnym wzrokiem. Nagle poczułam się jak na przesłuchaniu.

— Bo nie lubimy — odpowiedziałam ostrożnie, zerkając na Indirę. Stała oparta o drzwi łazienki, mrużąc powieki.

— Na pewno? — dopytała przyjaciółka. — Wciągnęłaś się w jakiś trójkąt miłosny? Możemy o tym porozmawiać. — Zmartwienie wślizgnęło się na jej oblicze, a ja musiałam westchnąć, by nie zacząć wrzeszczeć. W co ja się wpakowałam? — Musisz wiedzieć, że Tristan nie jest dobrym wyborem... Jest najgorszy z całej trójki. Chyba ci kiedyś wspomniałam...

— Okay, dość! Idziemy się bawić, więc błagam, żadnych rozmów na temat mojego życia miłosnego — warknęłam, odgarniając z twarzy pukiel kręconych włosów.

— Kiedy to jest takie zabawne — zaśmiał się Simon, wstając z krzesła. Idąc w moją stronę, stukał eleganckimi mokasynami o podłogę. Zarzucił ramię na moje barki, puścił Indirę przodem i razem wyszliśmy na korytarz, zmierzając w stronę sali balowej.

Mój plan na wymknięcie się jest prosty — po prostu powiem, że idę do pokoju i tak też zrobię. Odczekam około dwadzieścia minut na wypadek, gdyby ktoś mnie śledził, a następnie wsiądę do windy. Oprócz Silver i Simona nikt nie będzie cokolwiek podejrzewał, wszyscy będą mieli gdzieś moje zniknięcie. Spotkanie z Iwanowami nie powinno zająć zbyt wiele czasu. Nie byłam pewna, czy spróbujemy aktywować kamień, jak się umawialiśmy. Najpierw raz jeszcze chciałam z nimi porozmawiać, co z pewnością zajmie nie więcej niż pół godziny. A potem wrócę na bal, żeby się pobawić. Bułka z masłem.

Sala balowa była ogromna. Cholera, to największe pomieszczenie, jakie w życiu widziałam (pewnie dlatego, że nie odwiedzałam zbyt wielu miejsc). Przy ścianie naprzeciwko wejścia mieściło się podwyższenie, gdzie rozstawiony był sprzęt nagłaśniający z DJ na czele. Po prawej stronie w bezpiecznej odległości znajdował się cały rząd stołów pełen jedzenia oraz alkoholu. Oczywiście Simon od razu poprowadził mnie w tamtym kierunku, niemal podskakując z ekscytacji. Sięgnął po dwie powitalne lampki szampana, jedną wcisnął mi w dłoń, drugą zaś wyzerował. Podążyłam za jego przykładem. Może to sprawi, że nieco się rozluźnię.

Gdy tylko odstawiłam puste naczynie na stół, Simon chwycił mnie za rękę, ciągnąc w stronę parkietu, na którym gromadziła się połowa akademii. Wszyscy wyglądali zjawiskowo.

Ramiona Simona oplotły mnie ciasto w talii, zarzuciłam więc ręce na jego szyję. Znów wpatrywał się we mnie z tym dziwnym, poważnym wyrazem. Badał bardzo skrupulatnie moją twarz, jakby próbował coś z niej wyczytać. Uniosłam do góry brew w niemym pytaniu.

— Wiem o wszystkim moja kochana, nie musisz już mieć przede mną żadnych sekretów — wyznał łagodnie, a w jego oczach rozgościło się ciepło, jakiego wcześniej nie zaznałam. Simon reprezentował sobą wszystko, co dla mnie najlepsze.

I wiedział wszystko. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro