Rozdział 9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudził mnie ból pleców, prawego policzka, nóg i głowy. Leżałam z zamkniętymi oczami, dając sobie chwilę na zapoznanie się z otoczeniem. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że musiałam zasnąć w bibliotece, przy stoliku wciśniętym w najbardziej oddalony kąt. Zmięta kartka papieru wbijała mi się w policzek i z całą pewnością odbiła mi się na skórze, ręka zdrętwiała mi tak bardzo, że nie byłam w stanie nawet nią poruszyć. Gdy już miałam otworzyć oczy, usłyszałam nad głową czyjeś przyciszone głosy. Znieruchomiałam, udając, że wciąż spałam.

— Mówiłem, że powinniśmy być bardziej ostrożni — warknął Tristan do swojego towarzysza i mogłam sobie rękę uciąć, że obok stał Ivar. Okazało się, że miałam rację, kiedy dobiegł mnie jego krótki śmiech.

— Skąd mieliśmy wiedzieć, że będzie nas szpiegować? — zapytał, a gdybym otworzyła oczy, pewnie dostrzegłabym jego psotny, chłopięcy uśmiech. Miałam wrażenie, że cieszył się z tego, że ich „szpiegowałam", choć w obu przypadkach zrobiłam to zupełnie przypadkowo. Z pewnością schlebiało mu, że poświęcałam im odrobinę uwagi.

Coś obok mnie zaszeleściło. Ledwo powstrzymałam się przed rzuceniem się na notatnik, by schować go przed oczami Iwanowów. Było już jednak na to o wiele za późno. Słyszałam dźwięk przewracanych kartek blisko mojej twarzy, przez co kilka kosmyków włosów zafalowało, łaskocząc mnie w policzek. Miałam ochotę zabrać wszystkie rzeczy, a następnie uciec gdzie pieprz rośnie, ale wolałam udawać, że spałam, aby w końcu sobie poszli. Zapłonęły mi policzki, kiedy zdałam sobie sprawę, jakie pytania zapisałam na jednej z kartek. Poświęciłam Iwanowom całą stronę pytań oraz przemyśleń często niezbyt błyskotliwych. Wpierw wypisałam wszystko, co do tej pory o nich wiedziałam. Wspomniałam o ich rodzicach, o podsłuchanych rozmowach na temat kamienia czy o ich relacjach z Penelopą. Głowiłam się nad tym, jak trafili do akademii oraz co planowali dalej. A na koniec wielkimi literami napisałam: „Dlaczego Tristan jest takim fiutem?".

— Właśnie, Tristan, dlaczego jesteś takim fiutem? — zaśmiał się Ivar, a po tym usłyszałam coś, co zdecydowanie pasowało do uderzenia.

— Lepiej się nią zajmij — wycedził w odpowiedzi i chwilę po tym usłyszałam oddalające się kroki. Nie mogłam dłużej udawać, że spałam, czułam, że Ivar wciąż stał nade mną. Jego obecność jednak była znacznie lepsza, niż jego brata.

Niemal drgnęłam, gdy na policzku poczułam jego długie palce odgarniające mi włosy. Założył niesforny kosmyk za ucho, a ten gest sprawił, że motyle zatrzepotały mi w brzuchu. Uchyliłam powoli powieki. Jego twarz znajdowała się zbyt blisko, kucał przede mną, obserwując mnie z figlarnym uśmieszkiem. Z trudem, bo okropnie łupało mnie w krzyżu, wyprostowałam się, odrywając policzek od kartki.

Ivar odsunął krzesło naprzeciwko, po czym luźno na nie opadł, zarzucając nogi na stolik. Długopis upadł na podłogę, ale nawet nie wysiliłam się, aby go podnieść. Wpatrywałam się w niego, czekając, aż coś powie, ale on tylko przypatrywał mi się ze zmrużonymi oczami, jakby rozmyślał, co ze mną zrobić.

— Wiesz, zamiast bawić się w detektywa, mogłaś po prostu przyjść i zapytać. Co prawda nie potrafię odpowiedzieć na to, dlaczego Tristan jest fiutem, ale reszta pytań jest łatwiejsza — powiedział, wplatając w zdanie żart na temat tego jednego pytania, które zapisałam z frustracji oraz złości.

— Dlaczego miałabym ci ufać? — Wątpiłam, by odpowiedział mi na wszystko szczerze, pewnie wymyśliłby na poczekaniu jakieś kłamstwa, tylko po to, by w ten sposób mnie zadowolić.

— Opowiem ci wszystko, a dopiero potem o tym zdecydujesz. — Zdjął nogi ze stołu, a następnie pochylił się w moją stronę, wbijając we mnie intensywne spojrzenie, jakby próbował wymusić na mnie zgodę. Ale czy miałam inny wybór? Albo mogłam nadal ich szpiegować, albo porozmawiać, a wtedy znałabym już całą prawdę, o ile faktycznie by mnie nie okłamali. — Jest piąta, prześpij się, spotkamy się po śniadaniu.

Jako że była sobota i zajęć nie było, mogliśmy spotkać się o dowolnej godzinie. Wolałam umówić się na wieczór, bym cały dzień mogła spędzić z siostrą, jednak im szybciej załatwię sprawę z Iwanowami tym lepiej. Dlatego przytaknęłam, a następnie bez słowa zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Nadal czułam mrowienie w prawej ręce i bolało mnie całe ciało, więc myśl o miękkim łóżku, sprawiła, że niemal wybiegłam z biblioteki, odprowadzona nieco rozbawionym spojrzeniem Ivara. Chyba świetnie się bawił, widząc moje roztargnienie.

Skrzywiona przemierzałam puste korytarze. Spędziłam cały wczorajsze popołudnie i wieczór ślęcząc nad książkami, które ani trochę nie przybliżyły mnie do prawdy. W żadnej z ksiąg nie było żadnej wzmianki na temat kamienia. Musiał znaczyć coś naprawdę wielkiego, skoro nie został opisany w ani jednej pozycji.

Weszłam do pokoju po cichu. Światło było zgaszone, a Indira cicho pochrapywała w swoim łóżku. Ciekawe, czy zauważyła moją nieobecność. Zastanawiałam się, gdzie była, skoro po piętnastej w bibliotece spotkałam Simona, z którym przecież się spotkała. Pewnie siedziała u kogoś innego, przecież to Indira — miała masę przyjaciół.

Z westchnięciem ulgi ułożyłam się na łóżku. Miałam spięte mięśnie, bolały mnie barki i plecy. Pierwszy raz zdarzyło mi się zasnąć na biurku i miałam nadzieję, że był to ostatni raz. Spanie w pozycji półsiedzącej było cholernie męczące. Nie nastawiałam budzika, bo Faye i tak obudziłaby mnie na śniadanie. Zawsze to robiła, można powiedzieć, że była moim osobistym budzikiem.

Choć przespałam kilka godzin, ogarnęło mnie nużące zmęczenie. Zasnęłam, gdy tylko obróciłam się na drugi bok.

***

Obudziło mnie natarczywe pukanie do drzwi, które w pierwszej chwili zignorowałam, chowając twarz głębiej w poduszkę. Dopiero kiedy nastąpiła druga fala uderzeń, znacznie głośniejsza od poprzedniej, uchyliłam powieki. Zerknęłam na sąsiednie łóżko, ale Indiry w nim nie było. Z jękiem irytacji odrzuciłam kołdrę. Bosymi stopami stanęłam na zimnej podłodze i zaraz zakręciło mi się w głowie. Za długo spałam, czułam to po spuchniętych powiekach oraz obolałych mięśniach.

Z niekontrolowanym grymasem na twarzy pociągnęłam za klamkę, a grymas zwiększył się, gdy zaspanym wzrokiem natrafiłam na gniewne tęczówki Tristana. Ziewnęłam przeciągle, oparłszy czoło o framugę, bo świat wciąż nieco mi wirował przed oczami.

— Czego chcesz? — warknęłam niewyraźnie, przecierając powieki. Która była w ogóle godzina? Miałam wrażenie, że spałam z dziesięć godzin.

— Wystawiłaś mojego brata, nieładnie.

Spojrzałam na niego ze zmarszczonymi brwiami. O co mu chodziło? Mój mózg działał na zwolnionych obrotach, więc dopiero po chwili przypominała mi się akcja w bibliotece. Myślałam, że to wszystko to był tylko nieprzyjemny sen. Wyjęłam z kieszeni telefon, a kiedy zobaczyłam godzinę, musiałam zamrugać kilkukrotnie. Nie dość, że spałam kilka godzin w bibliotece, to jeszcze przespałam drugie tyle w łóżku. Za kilka minut dochodziła jedenasta. W soboty śniadanie było nieco później niż w tygodniu, czyli od dziewiątej do dziesiątej.

— Nie nastawiłam budzika — wyjaśniłam między jednym ziewnięciem a drugim. Miałam ochotę wypić wiadro kawy, aby się rozbudzić, ale na stołówce pewnie wszystko było już sprzątnięte. Może jednak był w kuchni ktoś, kto mógłby mnie poratować.

Byłam na siebie odrobinę zła, bo przecież miałam okazję, by Ivar opowiedział mi o wszystkim, a ja to przespałam, wystawiając go do wiatru. Ciekawe czy na mnie czekał? Siedział przez cały czas na stołówce, obserwując, czy wchodzę przed drzwi? Mam nadzieję, że tak. To byłaby kara za to, że zostawił mnie na poprzednim spotkaniu zamkniętą w pokoju muzealnym.

— Siadaj, wyjaśnię ci kilka spraw — rozkazał niezbyt uprzejmie, wymijając mnie w przejściu i zapalając po drodze światło. Zamknął za sobą drzwi. Patrzył wyczekująco to na mnie, to na niepościelone łóżko. Co za dupek... Rządził się nawet w moim pokoju.

Mimo to usiadłam, zakrywając nogi kołdrą, która wciąż była ciepła od mojego ciała. Potrzebowałam zimnego prysznica, aby dojść do siebie. Nie byłam nawet pewna, czy zrozumiem cokolwiek, co powie Tristan. Już teraz musiałam wysilić mózg, by się skupić na jego obecności.

— Po pierwsze: odpuść — zaczął obojętnym tonem, przeczesując blond włosy.

Spojrzałam na niego, przekrzywiając nieznacznie głowę. Naprawdę? To chciał mi wyjaśnić? Żebym sobie odpuściła?

— Co?

— Mam umowę z twoją siostrą. Muszę z nią porozmawiać, zanim wszystko ci powiem — wyjaśnił, a ja musiałam zamrugać kilkukrotnie, nim jego słowa w pełni do mnie dotarły. Miał umowę z moją Penelopą? I potrzebował jej pozwolenia, aby powiedzieć mi prawdę? Skoro tak, równie dobrze mogłam ją poprosić o wyjaśnienia. Zdecydowanie wolałam rozmowę z nią niż z tym dupkiem.

— Jedyne, co musisz wiedzieć to to, że nie pracujemy dla O.L.P.O ani dla nikogo innego, jasne? — Wydawał się poirytowany faktem, że w ogóle coś takiego przeszło mi przez myśl. Ale czy mogłam mu wierzyć? Może to wszystko to tylko część jego chorej gry, by uśpić moją czujność?

— Moja siostra wam nie ufała. Dlaczego miałaby zawierać z tobą czy twoim rodzeństwem jakąkolwiek umowę? — dopytywałam, bo przecież dobrze wiedziałam, że się nienawidzili. Co mogła zawierać umowa między ludźmi, którzy sobie nie ufali? — Dlaczego ten kamień jest taki ważny?

— Uwielbiasz wtrącać nos w nie swoje sprawy, co? — odpowiedział pytaniem na pytanie, wymigując się od prawdziwego wyjaśnienia.

— Najwidoczniej to jest moja sprawa, skoro podobno znam hasło. — Posłałam mu wyzywające spojrzenie, na które ledwo zauważalnie uniósł kąciki ust. — Powiedz mi wszystko i miejmy to z głowy.

— Powiem ci w swoim czasie. Chciałem się tylko upewnić, że będziesz milczeć.

Miałam wrażenie, że w jego tonie zawsze pobrzmiewała groźba. Potrafił wypowiedzieć zdanie tak, bym zastanawiała się nad tym, co się stanie, jeśli zdecyduję się komuś wygadać. Co by zrobił, gdybym wplątała w to Indirę, Simona czy innych znajomych? Gdybym poszła do któregoś z nauczycieli? Dorian wiedział o kamieniu, ale czy reszta miała o nim pojęcie? Co by się stało, jakbym na forum ogłosiła, że Iwanowie mieli w rękach przedmiot, który mógł doprowadzić do zagłady Odmiennych?

— Pamiętaj, że twoja siostra jest w to zamieszana — przypominał, jakby zobaczył w na mojej twarzy wszystkie myśli, które przeszły mi właśnie przez głowę. — Jeśli nie chcesz, żeby miała kłopoty, trzymaj gębę na kłódkę. Dopiero co wróciła z martwych, naprawdę chcesz znów ją stracić?

— Czy ty mi grozisz? — oburzyłam się, bo trafił w czuły punkt. Miał rację, Penelopa była w to wszystko zamieszana, a to znaczyło, że nie miałam wyboru i musiałam odpuścić. Tristan twierdził, że dowiem się w swoim czasie. Nie pozostało mi więc nic innego, jak cierpliwie czekać.

— To tylko kolejna przyjacielska rada. — Uśmiechnął się krzywo, jak wtedy, kiedy kazał mi trzymać się z daleka od swojego rodzeństwa. Jego przyjacielskie rady były do dupy. — Do zobaczenia, Navinne.

Spadaj, chciałam ochotę odpowiedzieć, ale nie powiedziałam nic. Obserwowałam, jak wychodził z pokoju, a gdy zamknął za sobą drzwi, westchnęłam poirytowana. Ta rozmowa do niczego mnie nie doprowadziła, jedynie zepsuła mi humor. Gdybym nie zaspała, spotkałabym się z Ivarem, a od niego z pewnością dowiedziałabym się więcej. Albo tyle samo, ale w znacie milszy sposób.

Telefon zawibrował mi w kieszeni bluzy. Wyjęłam go, a kiedy zobaczyłam wiadomość, wszystkie zmartwienia zniknęły. Penelopa najwidoczniej dostała od Doriana telefon, bo z jego numeru napisała, że czeka na mnie w gabinecie z kawą oraz ciasteczkami. Jak na zawołanie zaburczało mi w brzuchu. Umierałam z głodu.

Wzięłam szybki prysznic, rozczesałam mokre włosy, które związałam w dwa niechlujne warkocze. Nie umiałam ich zaplatać tak dobrze, jak Pen. Gdy byłyśmy młodsze, to ona zawsze mnie czesała. Później nasze relacje się oziębiły i już nigdy nie dotknęła moich włosów. Specjalnie mnie za nie ciągnęła, gdy podczas robienia fryzury, zaczynałyśmy się kłócić o błahostki.

Pognałam do windy, a kiedy mijałam pojedyncze osoby, te przyglądały mi się z dziwnym wyrazem twarzy. Szeptali między sobą i raz usłyszałam, jak nazwali mnie siostrą tej, która zmartwychwstała. Poczułam nieprzyjemne ukłucie w sercu. Nie byłam już Navinne, znów byłam tylko cieniem Penelopy, tą drugą Chambler.

Kiedy bez pukania weszłam do gabinetu Doriana, od razu w nozdrza uderzył mnie zapach kawy, od którego ścisnęło mnie w żołądku. Byłam głodna i okropnie chciało mi się pić. Podeszłam do siostry, która siedziała na ogromnym fotelu Doriana z kolanami podciągniętymi do piersi. Ucałowałam ją w czubek głowy, przytulając dłużej, niż robiłam to kiedykolwiek wcześniej. Teraz, kiedy ją odzyskałam, żałowałam, że wcześniej nie wykrzesałam z siebie chęci, by naprawić naszą relację, która zmieniła się diametralnie z miesiąca na miesiąc. Ale dostałam szansę, której nie miałam zamiaru zmarnować.

Przysunęłam jeden z foteli, by usiąść obok niej. Ułożyłam się po turecku, wbijając plecy w miękkie oparcie. Sięgnęłam po kruche, czekoladowe ciasteczko, przyglądając się siostrze. Wyglądała znacznie lepiej niż wczoraj. Miała starannie upięte włosy, cienie pod oczami zniknęły, a skóra nabrała nieco koloru. Choć była znacznie szczuplejsza, nie zmieniła się odkąd widziałam ją po raz ostatni.

— Jak się czujesz? — zapytałam, chwytając w dłoń parujący kubek słodkiej kawy.

— Dziwnie — przyznała ze śmiechem. — Ale cieszę się, że znów tutaj jestem. I że cię widzę.

— Też się cieszę, Pen. Nawet nie wiesz jak bardzo... Przepraszam za to, co powiedziałam wtedy w mieszkaniu. Wcale nie uważam, że jesteś szurnięta — wyznałam zduszonym głosem, a oczy zaszły mi łzami. Gdy tylko myślałam o tamtym dniu, plułam sobie w brodę za to, jak okropnie wobec niej się zachowałam.

— Daj spokój. Nie myślmy o przeszłości — odpowiedziała lekkim tonem, sięgając po ciastko. — Trochę wtedy brzmiałam jak szurnięta — zaśmiała się, rozluźniając atmosferę. Zawsze potrafiła to zrobić, dlatego wszyscy ją uwielbiali. Cóż, wszyscy oprócz Iwanowów. — Chcę zacząć od nowa.

Skinęłam na znak zgody. I choć korciło mnie, by zapytać dlaczego nigdy nie powiedziała mi o tym, że wiedziała o rodzicach, nie odezwałam się ani słowem. Dopiero co wróciła, nie powinnam obrzucać ją oskarżeniami. Ja też chciałam zacząć od nowa. Teraz wszystko miało być inne. 

— Co cię łączy z Iwanowami? — zagadnęła z figlarnym uśmieszkiem, z którym wyglądała komicznie. — Dorian mówił, że Ivar zabrał cię do muzeum.

Przewróciłam oczami. Papla z tego Doriana.

— Nic, zupełnie nic — odpowiedziałam szczerze, bo nie sądziłam, by cokolwiek mnie z nimi łączyło. — Spotkałam się raz z Ivarem i to wszystko. Może trochę flirtujemy, ale z Victorią i Tristanem łączy mnie tylko wspólna niechęć.

Penny pokiwała powoli głową, jakby to wszystko miało sens. Miałam wrażenie, że moje relacje z nimi, były bardzo podobne co jej.

— Ja też najbardziej lubiłam Ivara, nie ufałam mu, ale wydawał się najmilszy — przytaknęła, a następnie wypiła kilka łyków kawy. — Mówili ci coś? — przybrała luźny ton, choć widziałam, że się spięła, a jej spojrzenie stało się uważne.

— Tylko tyle, że mieliście jakąś umowę. Chcesz mi o niej opowiedzieć? — zapytałam z nadzieją. Naprawdę chciałam, by tym razem była ze mną szczera. Ukryła już przede mną tyle rzeczy, że tę jedną mogła mi wyjawić.

— Nie chcę cię w to wplątywać — zaprzeczyła, czego się spodziewałam.

Po tych słowach nastała chwilowa cisza. Pen spojrzała na mnie znad swojego kubka skruszonym spojrzeniem, a ja, choć chciałam, nie mogłam się na nią gniewać. Nie mogłam wybuchnąć złością i żądać, by przestała mnie w końcu okłamywać i traktować jak dziecko. Przełknęłam niesprawiedliwość, zapijając ją ciepłą kawą.

— Po prostu chcę, żebyś miała tu normalne życie. — Sięgnęła po moją dłoń, którą delikatnie ścisnęła.

Moje życie przestało być normalne w chwili, w której byłam świadkiem jej śmierci. 

— Trzymaj się od nich z daleka, dobrze? To nie są dobrzy ludzie. Łączą mnie z nimi pewne sprawy, ale je sprostuję i niedługo będzie po wszystkim. Będziemy się uczyć, a jak ukończysz naukę, to wyjedziemy gdzieś daleko. Może wrócimy do Nowego Jorku? — zaproponowała z uśmiechem, a mnie na wzmiankę o rodzinnym mieście, ścisnęło w żołądku. Cholernie tęskniłam za tym miejscem. Życie tam wcale nie było takie złe. Lubiłam to miasto.

— Niech ci będzie — zgodziłam się z westchnięciem. Ani trochę nie podobało mi się, że Penelopa miała załatwiać te sprawy sama. Ale jak powiedziała — to były jej sprawy, nie miałam prawa się wtrącać. Wróciła, więc nie musiałam już węszyć. 

Obiecałamsobie, że naprawdę spróbuję zaznać normalnego życia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro