19.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

50 gwiazdek = nowy rozdział!






Przez całą drogę zdołałam wymruczeć tylko kilka słów. Nie byłam w stanie powiedzieć zbyt wiele. Joseph podwiózł mnie pod sam dom. Odpięłam pas i pociągnęłam za klamkę.

-Dziękuję. - mruknęłam i spojrzałam na niego - Bardzo dziękuję. - wyszeptałam. Pokręcił głową.

-Widzę, że nie masz zamiaru mnie zaprosić. - prychnął - Więc się wproszę. - uśmiechnął się pod nosem i wyszedł z auta. Zrobiłam to samo. - Dziękuję, Ella. - mruknął - Z przyjemnością wpadnę na herbatę. - zaśmiałam się cicho. Wskazałam dłonią na główne drzwi.

-Zapraszam. - wyszeptałam i wyciągnęłam klucz z torebki, aby otworzyć drzwi. Szybko się z tym uporałam i wypuściłam blondyna, po czym sama weszłam do środka i zakluczyłam drzwi. Wolę nie ryzykować. Odetchnęłam głośno i spojrzałam na Morgana, który dokładnie obserwował każdy mój ruch. - Herbaty? - uśmiechnęłam się sztucznie. W dalszym ciągu byłam przerażona i nie umiałam udawać, że jest dobrze...

-Poproszę. - mruknął, skinęłam głową. Szybko wstawiłam wodę na herbatę i uszykowałam dwa kubki. Odwróciłam się i trafiłam prosto na palący wzrok aktor. - Wiesz, że ja nie odpuszczę dopóki nie dowiem się, co tam się stało? - przełknęłam gulę w gardle. A miałam nadzieję, że zapomniał...

Wypuściłam powietrze z płuc i skinęłam głową.

- Okey. Poczekaj aż woda się zagot... - I w tym właśnie momencie woda się zagotowała. Boże, co tak szybko? Szybko zalałam herbatę wrzątkiem i wzięłam oba kubki. - Chodź do salonu. - wskazał mu drogę. Po chwili siedzieliśmy już na sofie w salonie. Postawiłam kubki na szklanym stoliku i usiadłam na kanapie, w odpowiedniej odległości od aktora. Jego bliskość w dalszym ciągu była dla mnie czymś nowym i dość niezręcznym.

-Więc? - ponaglił mnie. Westchnęłam głośno.

-Szczerze mówiąc to samo nie wiem. - mruknęłam i naciągnęłam sweter na dłonie. Robię to zawsze kiedy się denerwuję. Za każdym razem...

-Poczekaj. Najpierw, powiedz mi gdzie masz apteczkę. Opatrzę Ci tę ranę na głowie. - oznajmił. Wstałam i poszłam do łazanki, gdzie od zawsze trzymaliśmy apteczkę. Szybko wróciłam do salonu z małym, białym pudełkiem w ręku. Joseph sprawnie przechwycił apteczkę i ją otworzył. - Chodźmy do kuchni, krzesła są wyższe i będzie mi wygodniej.

-Okey. - mruknęłam jedynie i wraz z blondynem poszłam do jadalni. Szybko wskoczyłam na wysoki stołek i zwróciłam się w stronę aktora.

-Może zapiec. - ostrzegł i przyłożył na ranę gazik nasączony wodą utlenioną. Syknęłam, gdy poczułam ostre pieczenie, ale szybko zagryzłam wargi. Dokładnie oczyścił moją ranę i nakleił mi plaster z gazikiem. - Rana jest mała i płytka, więc za kilka dni nie będzie śladu. Codzienny makijaż też pomoże i myślę, że nie będzie nic widać. - skwitował.

-Dziękuję. - spojrzałam mu w oczy. Stał tak blisko mnie. Sam Joseph Morgan stoi nade mną i bawi się w mojego ratownika. Uśmiechnął się widząc moją minę.

-A teraz odpowiadaj. - rozkazał, gdy ponowanie siedzieliśmy na sofie w salonie. Westchnęłam i przeczesałam dłonią włosy, aby nie zasłaniały mi widoku.

- Po prostu, wyszłam ze studia i jak za każdym razem ruszyłam do domu. Tą samą drogą. Przeszłam już spory kawałek i nagle jakiś facet pociągnął mnie w zaułek i... - głos mi się załamał. Zamrugałam kilkukrotnie, aby odgonić łzy. Przełknęłam ślinę i wzięłam głęboki wdech. - I plecami mocno uderzyłam o drzewo, najwidoczniej głową też, skoro mam na niej ranę, to pewnie przez ten cały szok. - wyjaśniłam i dłonią znów dotknęłam rany, z moich ust uciekł syk. Szczypie... - Miałam przy sobie gaz pieprzowy, tak do samoobrony, nigdy nie wiadomo na kogo można wpaść. - wyjaśniłam, widząc jego zaskoczoną minę - On miał nóż. Rzucił się na mnie, ale udało mi się uciec. Później wybiegłam z tego zaułka i wpadłam na tego faceta, następnie pojawiłeś się Ty. - wyszeptałam. Otarłam łzę, która mimo moich usilnych prób wydostała się na wolność. - Powiedział, że robi to w imieniu Danielle. - dodałam. Te słowa ledwo przeszły mi przez usta. Bałam się, że to nie koniec. Bałam się, że to może się powtórzyć i skończyć tak jak tego chcieli...

-Danielle? - posłał mi pytające spojrzenie. Ponownie wzięłam głęboki wdech i przełknęłam gulę w gardle.

- To dziewczyna, która gra w filmie... - wyszeptałam - Phoebe kazała jej spadać, bo twierdziła, że jedyne czego ta laska chce, to abyś się o niej dowiedział.

-Daniel nie zdążył jej wyrzucić? - zainteresował się.

-Chyba nie. - odparłam.

-Więc jutro przywita ją policja. Pozbędziemy się jej. - uspokoił mnie. Przymknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech. Powoli się pochyliłam i sięgnęłam po kubek z gorącą herbatą. Wzięłam łyk i przyjemne ciepło rozeszło się po moim ciele. Odstawiłam kubek i spojrzałam na Josepha.

-Dziękuję. - wyszeptałam - Nie wiem co bym zrobiła gdyby nie ty... Ja nie wiem co o tym wszystkim myśleć. - mruknęłam patrząc na niego. Uśmiechnął się pod nosem i przysunął bliżej mnie, aby objąć mnie ramieniem. Szybko przyciągnął mnie jeszcze bliżej i jego obie dłonie znalazły się na moich plecach. Wtuliłam się w blondyna, ciepło jego ciała było odurzające. Wzięłam głęboki wdech i poczułam cudowny zapach jaśminu i mięty.

-Będzie dobrze. Nie zostawię Cię z tym samej. - wyszeptał i lekko się odsunął. Jedną ręką wciąż mnie obejmował w talii, a drugą sięgnął po szkło i napił się herbaty.

Nagle jego wzrok padł na mój kubek i z jego ust uciekł chichot. Zdziwiona spojrzałam na szkło. Kurwa. Jestem debilem. Wzięłam mój ulubiony kubek, który dostałam od Riley na osiemnaste urodziny, było na nim napisane "Future wife of Joseph Morgan". Nie wierzę. Zaraz spalę się ze wstydu.

- Jak mogłaś mi nie powiedzieć, że jesteś moją fanką? - krzyknął roześmiany. Poczułam ciepło rozchodzące się po twarzy. Znów się rumienię...

-Ymm...

-Nie zaprzeczysz! I nie ściemniaj, że to kubek twojej matki lub coś w stylu! - ostrzegł - Nie uwierzę. - prychnął. Zagryzłam dolną wargę.

-Jaki wstyd... - wyjąkałam w końcu i ukryłam twarz w poduszce. Zabierzcie mnie stąd. Błagam, zabierzcie. Poczułam jak blondyn chwyta za poduszkę i próbuje mi ją zabrać. Wzmocniłam uścisk na materiale, aby nie był w stanie mi go zabrać.

-Puść. - mruknął śmiejąc się.

- Nie. - prychnęłam. Poczułam dłonie Josepha na talii. Tylko nie to... Mam straszne łaskotki. Gdy tylko zaczął mnie łaskotać, wybuchłam niekontrolowanym śmiechem i puściłam poduszkę, którą sprawnie zabrał mężczyzna. Okey. Teraz jest niezręcznie. Leżę na sofie, a blondyn siedzi na moich udach. Jak w  ogóle do tego doszło?

-Więc? Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś, że jesteś moją przyszłą żoną? - parsknął śmiechem. Zacisnęłam powieki.

-Proszę zmieńmy temat. - wyszeptałam - Zaraz spalę się ze wstydu. - wyjaśniłam. Powoli otworzyłam oczy i spojrzałam na niego.

-Zaskoczę Cię, ale spotykałem się już z gorszymi rzeczami niż kubek z takim napisem. - uśmiechnął się.

- Nie mógłbyś o tym zapomnieć? - zaproponowałam uśmiechając się. Pokręcił głową.

-O nie. Jeśli zawsze masz tak reagować to będę to wykorzystał. - zaśmiał się - Wyglądasz uroczo kiedy się rumienisz. - stwierdził - Ale na serio, czemu po prostu nie poprosiłaś mnie o zdjęcie czy autograf? - zaśmiał się i powoli ze mnie zszedł. Chwycił mnie za dłoń i pociągnął, abym usiadła obok niego.

- Bo jestem strasznym tchórzem. - mruknęłam - Moje pierwsze słowa na castingu to chcę być statystką... Gdy się dowiedziałam, że mam szansę, aby grać z Tobą to chciałam spieprzyć z planu... - wyjaśniłam zażenowana. Dlaczego ja się w ogóle odzywam?

- Nie wierzę. - oznajmił śmiejąc się - Chodź tu. - rozkazał i poklepał miejsce tuż obok siebie. Spojrzałam na niego niepewnie. - Nie gryzę, pamiętasz? - powoli przysunęłam się bliżej niego. Bacznie obserwowałam każdy, nawet najmniejszy, ruch blondyna. Ten schylił się i sięgnął mój telefon ze stolika. Włączył aparat, a ja parsknęłam śmiechem. - No co? Przecież ty byś mnie nigdy o to głupie zdjęcie nie poprosiła. - prychnął kręcąc głową. Niestety miał facet rację. Sama nigdy bym go nie poprosiła.

Objął mnie rękę w talii i przysunął do swojego boku. W drugiej dłoni trzymał telefon. Uśmiechnęłam się do obiektywu, a Joseph pstryknął pierwsze zdjęcie. Na drugim zrobiłam dziubek, a na trzecim wytknęłam język. Nie spodziewałam się jednak tego, że na kolejnym zdjęciu dostanę buziaka w policzek od Morgana. Oczywiście moja twarz od razu poczerwieniała.

-Masz zdjęcie na nowy kubek. - parsknął, nie wytrzymałam i sama wybuchłam głośnym śmiechem. Gdyby tylko wiedział, że ja naprawdę to zrobię...

Odłożył mój telefon i znów zaczęliśmy rozmawiać. Siedziałam tak blisko niego. Czułam jego zapach i ciepło bijące od niego. Właśnie spełniały się moje marzenia z moich najmłodszych lat. I to było piękniejsze niż sobie to wyobrażałam. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że już wpół do drugiej, ale przecież nie wyproszę z domu samego Josepha Morgana... Jeszcze mnie nie pojebało. Najwyżej jutro będę umierać drugi dzień z rzędu.



*****
Gwiazdki i komentarze mile widziane, do następnego rozdziału kochani! 🖤

Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro