20.
50 gwiazdek = nowy rozdział!
Usłyszłam pierwsze słowa One Last Time Ariany Grande. Skoro budzik nie dzwonił, znaczy, że jest przed szóstą. Kto normalny dobija się tak wcześnie rano? Mruknęłam i mocniej wtuliłam się w gorącą poduszkę. Pierdolę to, nie odbieram. Poczułam ręce na talii, które mocno mnie obejmują. Chwila, chwila. Ręce?! Szybko oprzytomniałam, otworzyłam oczy rozglądając się wokół. O kurwa. Spałam na Josephie Morganie... Jak to się stało? I dlaczego ten cholerny telefon wciąż dzwoni?
Usłyszłam ciche westchnienie.
-Która godzina? - wymruczał i powoli uchylił powieki, patrząc na mnie. Zażenowana wbiłam wzrok w jego klatkę piersiową, aby tylko nie patrzeć mu w oczy. Powoli się podniosłam, Joseph szybko to wykorzystał i usiadł przeciągając się. Na pewno ścierpł śpiąć z ciężarem na klacie. Sięgnęłam po telefon.
-Siódma pięćdziesiąt. - mruknęłam i też się przeciągnęłam. - Kurwa. - pisnęłam podrywając się na nogi - Budzik powinien zadzwonić o szóstej. - warknęłam i weszłam w alarm w telefonie. Niemożliwe... Budzik był wyłączony. Jestem pewna, że go nie wyłączałam. - Daniel mnie wyleje... - prychnęłam i opadłam na kanapę.
-Naściemniam mu i jakoś damy radę. - wzruszył ramionami - Poranna kawa? - popatrzyłam na niego jak na debila.
-Powinniśmy być na planie pięćdziesiąt minut temu! - pisnęłam. Przewrócił oczami.
- Co za różnica czy spóźnimy się godzinę czy półtorej? - wzruszył ramionami.
- Ja nie rozumiem... - wyszeptałam - Przecież nie wyłączałam budzika. Dałabym sobie rękę uciąć, że jest włączony. - wymamrotałam zagubiona.
- Bo był. - mruknął i wstał, aby rozprostować nogi - Zadzwonił o szóstej, ale byłem zmęczony, więc go wyłączyłem. - podsumował. Byłam w szoku. Przecież ja mogę przez niego stracić tę rolę... Granie naprawdę zaczęło mi się podobać, a teraz mogę to stracić.
-Jeśli stracę rolę to... - przerwał mi telefon. Phoebe.
- Co jest, Phoebs? - mruknęłam wciąż zaspana. Przetarłam dłonią twarz, a blondyn ruszył do mojej kuchni i zaczął przeglądać szafki
- Czego szukasz? - zwróciłam się do aktora.
-Kawy. - odparł. Westchnęłam. On jest niemożliwy...
-Szafka pod ekspresem. - skinął głową, gdy znalazł to czego szukał.
- Ella do kurwy nędzy! Z kim i gdzie jesteś? I dlaczego nie na planie? - syknęła wściekła.
- Ja... - Joseph wyrwał mi telefon z dłoni. Spojrzałam na niego zaskoczona.
-Phoebe, bądź tak miła i daj mi Daniela do telefonu. Dzięki. - mruknął - Daniel, to moja wina, że Elli nie ma na planie. Jest ze mną na komisariacie. - oznajmił. Zmarszczyłam brwi. Co on znowu wymyślił? - Danielle zaplanowała atak na Elle, wczoraj udało jej się uciec. Nie pozwól, aby ta szmata zniknęła z planu. Policja mówi, że jeszcze z czterdzieści minut i jesteśmy wolni. - dodał - No cześć. - patrzyłam na niego jak na jakiegoś Boga. Żart? Ten facet nie zawahał się ani razu.
- Nie musisz dziękować. - puścił mi oczko i znów poszedł do kuchni.
- Ja nic nie rozumiem... - jęknęłam i podreptałam za nim - Dlaczego wyłączyłeś budzik? Dlaczego ja na tobie spałam? I dlaczego ze mną zostałeś? Nie żebym miała pretensje. Jestem Ci wdzięczna, bo nie byłam sama i się nie bałam, ale dlaczego? - nurtowało mnie to. Chciałam znać prawdę. Westchnął i znów zaczął przeglądać moje szafki, w końcu na jego twarzy zawitał uśmiech i wyciągnął dwa kubki. Dopiero wtedy na mnie spojrzał.
-Wyłaczyłem budzik, bo rozmawialiśmy do w pół do czwartej, a po wczorajszych wydarzeniach potrzebowałaś snu. Zostałem z dwóch powodów, po pierwsze: zasnęłaś na moim ramieniu i nie miałem serca Cię budzić. Po drugie: nawet gdyby udało mi się Cię nie obudzić, nie mógłbym zamknąć drzwi, więc to bez sensu. Zostałem też dlatego, że wolałem mieć pewność, że wszystko z Tobą w porządku. - wyjaśnił.
-Dziękuję. - mruknęłam. Skinął głową.
- To co, szybka kawa o poranku a później na posterunek? - zaproponował. Wstrzymałam oddech. Muszę to zgłosić... Muszę. Kiwnęłam głową.
-Ale nie lubię kawy. Wolę herbatę. - uśmiechnęłam się lekko.
-Powiedz mi, gdzie masz herbatę. - parsknął śmiechem.
-W tej samej szafce co kawę. - wyjaśniłam. Szybko wziął co potrzebne i zalał wrzątkiem herbatę dla mnie i kawę dla niego, po czym podał mi jeden z kubków. Usiedliśmy na kanapie w salonie.
-Lepiej się czujesz? - spojrzał na mnie kątem oka.
-Zdecydowanie. - wzruszyłam ramionami - Wczoraj byłam kłębkiem nerwów, dziś myślę trochę bardziej racjonalnie. - stwierdziłam.
-To dobrze. Pamiętaj tylko, żeby na komendzie powiedzieć wszystko. Najmniejszy szczegół może mieć znaczenie. - poradził. Ma rację, muszę się skupić i powiedzieć o wszystkim co się stało.
- Co jeśli nie będzie na nią dowodów? - zmartwiłam się - To będzie słowo przeciwko słowu. Mogą mi nie uwierzyć... - mruknęłam.
-Będzie dobrze. - przysunął się bliżej i potarł moje plecy, aby dodać mi otuchy. Moje ciało było napięte jak struna. Jakim cudem ja przy nim zasnęłam? Musiałam być bardzo zmęczona...
Szybko dopiliśmy nasze napoje i wyszliśmy. Matko... Ponad dwadzieścia cztery godziny bez prysznica. Czuję się źle sama ze sobą. Porażka.
Joseph odjechał spod mojego domu z piskiem opon. Kierunek komisariat...
****
Gwiazdki i komentarze mile widziane, do następnego rozdziału kochani!
Xoxo Emilia Mikaelson
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro