24.
60 gwiazdek = nowy rozdział!
Kilka minut przed dwudziestą wyszłam ze studia i stanęłam przed samochodem Morgana. Wyciągnęłam telefon i zobaczyłam trzy nieodebrane połączenia. Dwa od Riley i jedno od matki. Westchnęłam i szybko wybrałam numer przyjaciółki.
- Co jest? Przestałaś się na mnie gniewać? - zakpiłam. Od ostatniego telefonu nie odezwała się do mnie ani słowem. Teraz nagle przyjaciółka? Bez żartów.
- Po uczelni chodzą plotki, że ktoś Cię zaatakował. To prawda? - zainteresowała się. Przewróciłam oczami, wcale się o mnie nie martwi. Jej chodzi tylko o świeże ploteczki, wcale nie o mnie.
-Pytasz tylko dlatego, że chcesz mieć temat do rozmowy z innymi. - prychnęłam - Wcale się o mnie nie martwisz, ale jeśli już musisz wiedzieć. Tak. To prawda. - mruknęłam.
-Jesteś niewdzięczna! - usłyszłam jej syk - Naprawdę się o Ciebie martwiłam, ale skoro tak świetnie sobie beze mnie radzisz to idź do Josepha i od razu wskocz mu do łóżka. - warknęła.
-Riley, mam prośbę. - mruknęłam.
-Słucham. - ton jej głosu zmienił się diametralnie. Nagle jest milutka i potulna.
- Nie dzwoń do mnie więcej. - warknęłam i się rozłączyłam. Mam dość ludzi, którzy na wszystkie sposoby próbują mnie wykorzystać. Już dość! Wzięłam głęboki wdech i wybrałam numer matki.
- Co tam, mamo? - mruknęłam.
-Kochanie, weszłam do twojego pokoju, aby zostawić pranie, a na twoim biurku było jakieś wezwanie na policję. Ktoś Cię zaatakował? Czemu mi nie powiedziałaś? - słysząc jej zmartwiony ton głosu, zaczęłam mieć wyrzuty sumienia. Mogłam jej powiedzieć.
- Nie martw się, już po sprawie. - wyszeptałam - Policja wszystkim się zajęła. - wyjaśniłam. Zobaczyłam blondyna, który idzie w moją stronę. - Nie gniewaj się, ale muszę kończyć. Pogadamy jutro rano. - rozłączyłam się.
-Wybacz spóźnienie. - posłał mi przepraszające spojrzenie. Boże, jak on seksownie wygląda. Jak mogłabym się na niego gniewać? Przecież to niemożliwe.
-Nic nie szkodzi. - uśmiechnęłam się lekko. Kurwa. Nie dałam kluczy Claire, nie będzie miała jak wejść do domu... - Mógłbyś dać mi jeszcze chwilkę? Mam oba klucze do domu i Claire się nie dostanie. - wymamrotałam.
-Leć, zaczekam. - puścił mi oczko, a ja ruszyłam w stronę wejścia do studia. Mogłabym pobiec, ale gdy to robię, mam wrażenie, że wyglądam jak kulawa kaczka. Zdecydowanie to zły pomysł. Wpadłam przez drzwi i od razu podeszłam do blondynki, wyciągnęłam dłoń z kluczami w jej stronę.
-Yymm? Nie bardzo rozumiem. - mruknęła.
-Wychodzę dziś na kolację z Josephem i będę później w domu. - wyjaśniłam - Bez kluczy nie wejdziesz. - uśmiechnęłam się lekko.
-Mówiłaś, że twoja mama jest dziś w domu... - jęknęła zniechęcona - Nie chcę być z nią sam na sam. Będzie mi głupio.
-Zostawiłam jej kartkę na stole i wie, że ktoś u mnie nocuje. Powiedz jej, że została mi jeszcze jakaś kwestia, kiedy ją nagramy to wrócę. - spojrzałam na nią błagalnie. Niechętnie skinęła głową i wyrwała mi klucze z dłoni.
-Udanej randki. - uśmiechnięta posłała mi całusa w powietrzu. Wariatka...
- To nie randka! - zaoponowałam - Zwykle spotkanie. - przewróciła oczami.
-Leć, bo się spóźnisz. - westchnęłam, ale zrobiłam co kazała. Wyszłam na parking i zobaczyłam Josepha, w którego stronę zmierzała jakaś blondynka. Wyglądała jak laska dziesięć na dziesięć.
Podeszłam do niego lekko się uśmiechając. Byłam przed nią! Ha! Aktor spojrzał mi w oczy i się uśmiechnął, jednak rozejrzał się wokół i uśmiech tak szybko jak się pojawił tak i zniknął.
Poczułam dłonie blondyna na twarzy. Pokonał dzielącą nas odległość i połączył nasze usta w pocałunku. Okey, jestem pewna, że tego w scenariuszu nie było! Mimo to odwzajemniłam pocałunek, jego ręce znalazły się na mojej talii. Usłyszałam czyjś kaszel obok, Joseph oderwał się ode mnie i oboje przenieśliśmy wzrok na blondynkę obok. Uśmiechała się tak sztucznie, że wyszedł jej bardziej grymas niż uśmiech.
-Leah, to Ella. - na jego twarzy pojawił się uśmiech - Moja dziewczyna. - krew odpłynęła mi z twarzy, gdy to usłyszałam. Że co kurwa? Spojrzałam na niego zaskoczona. Co się tutaj dzieje?
-Jestem Leah. - uśmiechnęła się sztucznie - Była dziewczyna Josepha. - syknęła. Ona jest jakaś dziwna... Zaczynam się bać.
-Okey? - mruknęłam - Moje gratulacje. - wzruszyłam ramionami. Co ja niby mam jej powiedzieć? Przykro mi? Współczuję? Przecież ja wewnętrznie przeżywam prywatną imprezę! Czego ona oczekuje?
-Wybacz, ale jesteśmy umówieni. - mruknął całkowicie ignorując obecność swojej ex i otworzył drzwi auta, abym mogła wejść. Skinęłam głową w podzięce i wsiadłam. Chwilę później Joseph siedział już za kierownicą.
-Tak wiem. - spojrzał na mnie - Zaraz Ci się wytłumaczę. - mruknął.
*****
Gwiazdki i komentarze mile widziane, do następnego rozdziału kochani! 🖤
Xoxo Emilia Mikaelson
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro