25.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

60 gwiazdek = nowy rozdział!



-Wybacz, że cię w to wmieszałem. - przeprosił - Po tym jak z nią zerwałem, zaczęła mnie nachodzić. Policja nie wiele pomogła, a laska dalej nie daje mi spokoju. - westchnął - Nie jest niebezpieczna. Jest... To będzie wredne, ale jest po prostu głupia. - parsknął - Tak czy inaczej przepraszam i dziękuję, że mnie nie wydałaś. - skinęłam głową.

-Nawet gdybym chciała, nie dałeś mi na to szansy. - prychnęłam. Parsknął śmiechem.

-Wybacz, ale pomyślałem, że skoro i tak już się ze mną całowałaś i jakoś to przeżyłaś to dasz radę jeszcze jeden raz. - wyjaśnił. Wybuchłam śmiechem.

-Świetny argument. - mruknęłam roześmiana - Ale masz wybaczone.

-Ahh to jednak mój urok i zdolność do całowania. - był z siebie taki dumny - I nawet nie zaprzeczaj, wiem, że tak jest. Zresztą jesteś moją przyszłą żoną, nie możesz zaprzeczyć. - zadrwił.

- Po prostu zapomnij o tym cholernym kubku! - mruknęłam wyrzucając ręce w górę - Błagam zapomnij! - jęknęłam. Pokręcił głową.

-Nigdy w życiu. - odparł uśmiechnięty. Zażenowana znów zasłoniłam twarz włosami, aby nie widział rumieńców. Mimo to, jego śmiech być czymś cudownym. - Dobra, na co masz ochotę? Chińszczyzna? Coś włoskiego? A może kuchnia azjatycka? - spojrzał na mnie, wzruszyłam ramionami.

-Sama nie wiem, zdaję się na Ciebie. - mruknęłam.

-A gdzie najczęściej jadasz? - zagryzł dolną wargę i znów skoncentrował całą uwagę na drodze.

-Szczerze mówiąc to w pizzeriach, McDonaldzie lub KFC. Jestem fanką fast foodów i naprawdę rzadko jadam w restauracjach. - wyjaśniłam - Dlatego zdaję się na Ciebie. - westchnął.

-Od kiedy tylko pamiętam, zawsze kochałem włoską restaurację na Baker Street, jest wprost genialna. - rozmarzył się. Byłam w niego wpatrzona jak w obrazek, jeśli jeszcze nie zauważył, że na niego lecę to jest mniej inteligentny niż myślałam.

-Z chęcią spróbuję, nigdy nie jadłam nic włoskiego. - uśmiechnęłam się. Zadowolony skinął głową.

-Zawsze musi być ten pierwszy raz. - skwitował.

Szybko dotarliśmy pod restaurację o której mówił. Nic dziwnego, że nigdy w niej nie byłam. Nie wyglądała na tanią, nie wiem czy mnie stać na kawałek chleba, a co dopiero całe danie... Zaczynam się martwić.

Otworzył drzwi i mnie przepuścił. Weszłam rozglądając się wokół. To miejsce robi wrażenie. Ściany i podłoga były śnieżnobiałe, stoły i krzesła czarne, a obrusy w kolorze flagi Włoch. Miejsce jest piękne, na ścianach była masa obrazów włoskich krajobrazów. Piękne miejsce.

-Chodź. - mruknął i pociągnął mnie do lady - Znajdziemy wolny stolik? - zapytał szatynkę. Kobieta spojrzała na jakąś kartkę i ponownie przeniosła wzrok na Josepha. Jeszcze chwilę i zacznie się ślinić... Głupie babsko. To moja rola!

- Tak. Proszę za mną. - wraz z blondynem ruszyliśmy za kobietą. Zaprowadziła nas na piętro restauracji i wskazała stolik przy oknie. O Boże, jakie widoki! Wychowałam się w Londynie i Big Ben nie był dla mnie niczym nadzwyczajnym. Teraz było ciemno, a światła wokół dodawały uroku temu miastu.

Ten dzień to spełnienie moich marzeń. Panorama Londynu, kolacja w drogiej restauracji i to z Josephem Morganem. Lepiej być nie mogło.

Usiedliśmy a kelnerka podała nam menu.

-I jak pierwsze wrażenie? - zainteresował się patrząc na mnie.

-Jeszcze pytasz? - prychnęłam - Jest cudownie. Cała ta restauracja, widok za oknem... Wszystko! Jest po prostu genialnie. - odparłam. Zobaczył jak się uśmiecha.

- Mówiłem, ale poczekaj aż spróbujesz jedzenia. Dopiero wtedy zrozumiesz dlaczego kocham tę restaurację. - obiecał.

-W takim razie, co polecasz? - zapytałam przeglądając menu. To cholerstwo było po włosku! A wiecie co? Ja nie umiem po włosku! Nie mam bladego pojęcia co tam było napisane...

-Makaron z sosem Alfredo. Za każdym razem kiedy tu jestem go zamawiam. Koniecznie musisz spróbować! - zapowiedział.

-Skoro tak mówisz, to chyba zaryzykuję. - zaśmiałam się.

-I dobrze. Gdzie kelnerka? Jestem głodny. - mruknął. Prychnęłam pod nosem.

-Pan gwiazda zaczyna marudzić. - przygryzłam dolną wargę. Uśmiechnięty pokręcił głową.

-Błagam nie pan gwiazda! - jęknął.

-Błagam zapomnij o moim kubku! - poprosiłam. Pokręcił głową.

-Okey, więc jestem pan gwiazda! - parsknął śmiechem. Kurwa. Miałam nadzieję, że jednak odpuści...


****
Gwiazdki i komentarze mile widziane, do następnego rozdziału kochani! 🖤

Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro