31.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

60 gwiazdek = nowy rozdział!



Przez resztę dnia nie działo się nic nadzwyczajnego. Choć zauważyłam coś bardzo niepokojącego. Za każdym razem kiedy podczas nagrywania Joseph jest blisko jakiejkolwiek dziewczyny, robię się cholernie zazdrosna... A nie miałam do tego żadnego prawa. To straszne...

Objęłam się ramionami stojąc z boku i obserwując Josepha obściskującego się z jakąś brunetką na planie. Trochę boli, ale jest jak jest.

-Wiesz, że on gra? - obok mnie pojawiła się Phoebe.

-Wiem. - westchnęłam - Ale kto wie czy ze mną też tylko nie gra? - przeniosłam wzrok z blondyna na nią. Wzruszyła ramionami.

- Nie uważam żeby się Tobą bawił... A tak w ogóle, to mam  nadzieję, że nie jesteś na mnie zła za dziś. - mruknęła. Przymknęłam oczy biorąc głęboki wdech.

-Pewnie, że nie. - odparłam - Byłam zażenowana całą tą sytuacją, ale nie zła na Ciebie. - uśmiechnęłam się do niej. Przytuliła mnie pocierając moje plecy.

-Cokolwiek będzie się działo, będzie dobrze. - uśmiechnęła się.

Ma rację. Nie wierzę w to, żeby się mną bawił.

-Lecę. - potarła moje takie i odeszła, a scena dobiegła końca. Joseph oderwał się od brunetki a jego wzrok od razu znalazł się na mnie. Uśmiechnął się co szybko odwzajemniłam. Lubię go. Naprawdę go lubię.

-Wypadł mi ważny wyjazd, więc na dziś koniec! - wrzasnął Daniel i nagle wyszedł ze studia. Wyszedł... On praktycznie z niego wybiegł. Przede mną momentalnie pojawiła się Phoebe rozglądając sie na wszystkie strony.

-Widziałaś Daniela? - zapytała patrząc na mnie.

-Przed chwilą wykrzyczał, że wypadł mu jakiś wyjazd i wyszedł. - mruknęłam zdziwiona. Fuknęła pod nosem i wybiegła za narzeczonym. Co się tutaj dzieje? Chwilę później podbiegła do mnie Claire.

-Widziałaś Daniela? Albo Phoebe? - prawie krzyczała. Zmarszczyłam brwi. To się zaczyna robić chore.

-Przed chwilą oboje wybiegli, nie mam pojęcia gdzie ani dlaczego. - wzruszyłam ramionami, nagle poczułam uderzenie w plecy przez co się zachwiałam i wpadłam na blondynkę. Ponownie złapałam równowagę i odwróciłam się w drugą stronę. Nathaniel.
Zdyszany szatyn patrzył to na mnie to na Claire.

-I co? - zwrócił się do blondynki - Wiesz gdzie są? - mruknął.

-Wyszli! - pisnęła i chwyciła szatyna za nadgarstek ciągnąc do wyjścia. - Charles idziemy! - krzyknęła i już po chwili był obok nich czarnoskóry - Dziękuję Ella! - wydarła się na odchodne.

Jakiś dzień świra czy coś w tym stylu? Co tu się w ogóle stało? I dlaczego?

Uśmiechnięta pokręciłam głową i poszłam do szatni, gdzie zostawiłam torebkę i skórzaną kurtkę. Zabrałam swoje rzeczy i ponownie stanęłam przed planem.

-Wychodzi na to, że los nam sprzyja. - zaśmiał się Joseph, który znikąd pojawił się obok mnie - Mamy więcej czasu na randkę. - odwróciłam się, aby stanąć z nim twarzą w twarz. Szeroko uśmiechnięta skrzyżowałam ręce na piersi i zagryzłam dolną wargę.

- Co proponujesz? - na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech i zaczął kręcić głową.

- Nie powiem, dowiesz się jak będziemy na miejscu. - wyjaśnił. Ja chcę wiedzieć. Nie lubię być niedoinformowana, bardzo tego nie lubię! - Nie patrz tak na mnie! - zaśmiał się - Jestem Joseph Morgan a nie Klaus Mikaelson, nie zabiję cię po drodze, nie mam takich planów. - zakpił. Na mojej twarzy pojawił się grymas, ale skinęłam głową.

-Okey! - uniosłam ręce w górę - Mam nadzieję, że nie będę tego żałować. - zażartowałam - Masz moje zaufanie! Nie zawiedź mnie. - puściłam mu oczko. Wzruszył ramionami.

-Myślę, że Ci się spodoba. - oznajmił - Musisz wrócić wcześnie do domu? - pokręciłam głową.

- Nie. Claire ma klucze, a moja mama raczej nie wróci dziś na noc. - mruknęłam - Więc nie mam żadnego ograniczenia... No może wolałabym nie wyglądać jutro jak wyjęta z trumny, bo Daniel mnie zabije. - prychnęłam.

-Raz już na to zaradziłem, myślę, że dam radę i drugi. - wyszczerzył się.

-Jesteś zbyt pewny siebie. - stwierdziłam uśmiechnięta.

- To w dużej mierze twoja zasługa! - wzruszył ramionami - Dużo się dziś dowiedziałem od Phoebe... - wytrzeszczyłam oczy.

-Zapomnij o wszystkim co mówiła. Bredziła. - mruknęłam zażenowana.

-Jasne. - prychnął kręcąc głową - Wierzę, bo muszę. - wyszczerzył się i wskazał na drzwi.

Kilka minut później siedzieliśmy już w jego samochodzie. Niestety nie było mi dane się dowiedzieć gdzie mnie zabiera.


*****
Gwiazdki i komentarze mile widziane, do następnego rozdziału kochani! 🖤

Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro