43.
70 gwiazdek = nowy rozdział!
Spóźnieni wbiegliśmy do studia. Tak, ja i Joseph mamy mocno przerąbane.
-Rozumiem, Ella to amatorka i często takim zdarza się spóźniać, ale do cholery jasnej Morgan jest profesjonalistą! Gdzie on do chuja pana jest? - wrzeszczał Daniel rzucając papierami w każdą osobę, która tylko była w jego pobliżu.
-Mamy przerąbane...- szepnęłam do blodnyna, a ten wzdychając, skinął głową.
-Pewnie ma ochotę nas rozstrzelać. - podsumował. Ramię w ramię podeszliśmy do Daniela. Na twarzy mojej jak i Joseph widniały wymuszone uśmiechy.
-Jestem. - mruknął aktor stający obok mnie. Reżyser momentalnie odwrócił się na pięcie i spojrzał na nas z mordem w oczach. Pozabija nas. Udusi, utopi, poćwiartuje i spali. Na sto procent...
Nic nie mówiąc zwinął w rulon dziesiątki kartek i podszedł do nas, aby z całej siły zdzielić Josepha w łeb. Ale hukło...
-Ał. - mruknął masując obolałe miejsce - Za co? Bo się spóźniłem kilka minut? - jęknął.
-Godzin. Spóźniłeś się dwie godziny! - wysyczał - Ile Ty masz lat? Raz w życiu potraktuj rolę w filmie naprawdę poważnie! - wstrząsnął. Coś czuję, że zaraz przyjdzie kolej na mnie... - Ty. - warknął patrząc na mnie. Wiedziałam. Mówcie mi wróżbita Maciej.
-Tak? - uśmiechnęłam się niewinnie.
-Słucham czemu się spóźniłaś. - skrzyżował ręce na piersi. Okey...
Mam mu powiedzieć prawdę? Nocowałam u Josepha i choć wstaliśmy wystarczająco wcześnie, żeby zdąrzyć to lepiej spożytkowaliśmy ten czas w jego sypialni.
Czy może lepiej skłamać? Wybacz mama trafiła do szpitala lub coś w ten deseń...
- Nie każ jej odpowiadać. - obok Daniela, pojawiła się jego narzeczona - Chyba, że masz ochotę wysłuchać historii o tym jaki Joseph jest w łóżku. - westchnęła. Moje policzki pokrył wściekły róż. Mogła sobie odpuścić... Ale z drugiej strony to Phoebe, nie byłaby sobą gdyby tego nie powiedziała.
-Powiedzcie, że ona żartuję... - mruknął zażenowany sztyn. Joseph starał się zrobić poważną minę, choć nie do końca udało mu się ukryć uśmiech.
-W sensie? - mruknął Morgan. Poważny ton jego głosu sprawiał, że miałam ochotę wybuchnąć śmiechem.
-Jesteś zwierzęciem, że nie umiesza nad sobą panować? - westchnął skonfundowany. Phoebe nie wytrzymała i wybuchła śmiechem, mi jakoś udało się opanować. Jednak twarz Josepha też rozjaśnił szeroki uśmiech.
-Jestem tylko mężczyzną. - bronił się.
-Osioł ma silniejszą wolę niż Ty. - skwitował Daniel - Oboje do garderoby się przygotować. I to w podskokach! - syknął - A jedyny powód dla którego Cię nie wyrzucam - spojrzał na mnie - To taki, że nie mamy czasu, aby powtarzać z kimś innym wasze sceny. - westchnął.
- To nieprawda. - wtrąciła szatynka - Po prostu zwolniłeś za dużo osób z obsady i nie mamy nikogo kto mógłby ją zastąpić. Prawdę mówiąc to nawet brakuje nam kilku aktorów i...
-Wystarczy. - przerwał jej ośmieszony. Joseph skrzyżował ręce na piersi. - A Ty dalej tu jesteś? Do garderoby! - wrzasnął. Oboje od razu ruszyliśmy we wskazane przez niego miejsce.
-No proszę i oboje żyjemy. - zaśmiał się.
-Tylko dlatego, że zwolnił za dużo osób i nie ma nikogo kto mógłby nas zastąpić. - stwierdziłam śmiejąc się. Pokiwał głową.
-W sumie racja. - poczułam uścisk na ramieniu i już po chwili znajdowałam się w jakimś pomieszczeniu z Phoebe i Claire.
-Gadaj. - syknęła blodnynka.
-Wszystko i ze szczegółami. - dodała szatynka mierząc mnie wzrokiem. Czuję się jak na przesłuchaniu...
-Miałam się przegotować, dziś gram ostatnią scenę i...
-Grasz za ponad godzinę, bo zanim pan gwiazda się wyszykuje i pomarudzi to pół godziny lekko. - mruknęła Phoebe - Więc, jak było? Dobry jest? - wyszczerzyła się, a ja głośno westchnęłam. To będzie długa rozmowa...
******
Co tam u was, miśki? Bo u mnie beznadzieja, leżę chora w łóżku i nie mam siły dosłownie na nic... 🙃
Xoxo Emilia Mikaelson
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro