☙Rozdział 5|| Cz.1❧

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Zgodziłaś się?! — zapiszczała z zachwytu Thaina, gdy Larille opowiedziała jej, co wydarzyło się poprzedniego dnia.

— Ciii — Uciszyła przyjaciółkę z odrobiną rozbawienia, ale szybko też zerknęła w stronę drewnianych drzwiczek, które oddzielały je od pozostałej reszty pomieszczeń łaźni. Mimo syku jakie wydobywały rozgrzane kamienie polane wodą przy wytwarzaniu pary, Larille nadal bała się, że lady Trigilis może je usłyszeć. Poza tym mogła wejść tu w każdej chwili, gdyż dziewczęta już jakiś czas temu udały się do tego malutkiego pomieszczenia, jakim była sauna, czym zyskały trochę prywatności przed resztą wścibskich dam dworu, które na pewno z chęcią nadstawiały by uszu, aby dowiedzieć się o zamieszaniu, jakie wywołali następca trony z dziedziczką Gwiazd swoim zniknięciem.

— Jak możesz mnie uciszać? Szczególnie po takich wieściach? — Thaina dalej się emocjonowała, ledwo siedząc wciąż na swoimi miejscu. Spojrzała prosto, a jej turkusowe oczy, dokładnie takie same jak Craldina, błyszczały z podekscytowania i radości. — Rozumiesz co to oznacza? Już niedługo będziemy siostrami Lari!

Larille nie mogła dłużej powstrzymywać się, ani uciszać księżniczki, bo to i tak raczej nic by nie dało i w odpowiedzi posłała jej szeroki uśmiech. Nie mogła mieć za złe Thainie, że tak bardzo się cieszyła. Sama jeszcze do końca nie wierzyła w to co się stało i rano gdy obudziła się, po raz pierwszy od dawna nie dręczył ją koszmar. Wręcz przeciwnie bała się, że to co się wydarzyło poprzedniego dnia było jedynie pięknym snem.

Naprawdę miała zostać żoną Craldina.

To nie była jedyna szalona rzecz jaką zrobili tego wieczoru. Myśląc o tym, nie mogła przestać się uśmiechać. Cóż obwoźnym artystom, którzy za namową księcia pomogli im umknąć przed ostrym spojrzeniem niani oraz strażników, zapewne nie było tak do śmiechu. Po ich zniknięciu wśród odlatującego ptactwa zostali zatrzymani i zaprowadzeni przed oblicze samego Cesarza, któremu oczywiście towarzyszył papa Larille. Pomimo sutej zapłaty, którą dostali od księcia wciąż, chowali urazę za tak ostre potraktowanie i jeszcze tego samego dnia po uwolnieniu spakowali się, po czym opuścili tereny letniej rezydencji, odgrażając się, że ich stopa więcej nie powstanie w Cebiles. Craldin mówił, że szczerze w to wątpił. Artyści słynęli ze swojego dużego ego, które jak zostało urażone, to potrafili jedynie głośno lamentować i wykrzykiwać groźby, które w rzeczywistości nie miały żadnego pokrycia. Według następcy tronu, mieli wrócić na kolejny pobyt dworu w tejże rezydencji lub nawet przybyć do stolicy, na nadchodzące święto Świateł Przodków.

Na tym jednak się nie skończyło. Ciąg niezwykłych wydarzeń wciąż trwał mimo nowego wschodu słońca. Od razu po tym jak, służki Larille zakończyły codzienną rutynę, pod okiem jeszcze bardziej milczącej lady Trigili niż zazwyczaj, do komnat zamiast następcy tronu zapukał posłaniec. Po tym jak nisko skłonił się przed damami, wręczył opiekunce zaproszenie na śniadanie od samego Cesarza. Larille nie wiedziała czego mogła się spodziewać, więc idąc do sali jadalnej władcy Alhalli, jej serce uderzało w żebra niczym zamknięty w klatce ptak. W towarzystwie swoich strażników oraz lady Trigilis zatrzymała się przed ogromnymi drzwiami ozdobionymi złotymi liśćmi oraz dorodnymi owocami. Prowadziły one tylko do jadalni Cesarza, ale Larille miała wrażenie, jakby szła na ścięcie. To odczucie, nie wiedzieć dlaczego, pogłębiło się, kiedy zerknęła na pełniących po obu stronach przejścia żołnierzy. Żaden z nich nie patrzył na nią, lecz doskonale wiedziała, że gdyby była nieproszonym intruzem, jej życiu zagrażałoby niebezpieczeństwo. Każdy zaprzysiężony wojownik Alhalli był gotowy oddać życie za swojego władcę.

Nie mając dłużej czasu na zastanowienie się, Larille podążyła za swoją nianią. Dopiero, gdy zbliżyły się do drzwi, wartownicy poruszyli się ze swoich miejsc i otworzyli je, wpuszczając ich skromny pochód do środka. Lady Trigilis pierwsza ukłoniła się i zapowiedziała swoją podopieczną, a następnie odsunęła się, robiąc miejsce Larille. Wtedy przyszedł czas na Larille, która stanęła z samym Jaśnie Oświeconym Cesarzem twarzą w twarz. Nie było to jej pierwsze spotkanie z władcą, lecz zawsze kiedy do tego dochodziło, zaczynała czuć się nieswojo. Tak jak ją uczono, spuściła głowę, chwytając obiema rękoma swoją suknie, po czym dygnęła, z szacunkiem spuszczając głowę przed swoim władcą.

— Dobrze cię widzieć, moje dziecko — odezwał się Cesarz, wciąż siedząc. Władca nigdy nie wstawał ze swojego miejsca, gdy witał swoich poddanych. To jego mieli darzyć szacunkiem, on nie musiał tego pokazywać. Stał ponad każdym mieszkańcem swojego królestwa. — Cieszę się, że zjemy wspólny posiłek. Wstań i zajmij proszę miejsce obok mojego syna.

Zaskoczona Larille uniosła wzrok na Jaśnie Oświeconego. Turkusowe oczy, takie same jak u Craldina, tylko że te otoczone były siateczką zmarszczek, spoglądały na nią z oczekiwaniem. Nie krył się tam żaden gniew czy oburzenie, a Larille nie byłaby wcale zdziwiona, gdyby tak na nią właśnie patrzył. W końcu razem z jego synem dosyć sporo uczynili zeszłego wieczora. Nie, spojrzenie cesarza było takie jak zawsze. Patrzył na nią ze spokojem, co z jego lekko opaloną skórą i blond włosami, przepasanymi nitkami siwizny, na których spoczywała korona, wywoływało złudzenie, jakby patrzyło się na jakiegoś herosa lub nawet samego boga. Jego twarz była prawie niczym nie zmącona, prawie, gdyż jego jeden kącik ust unosił się w uśmiechu, co oznaczało jedno – on wiedział o tym, co poprzedniego wieczora zaszło między nią i jego synem.

Od razu jak o tym pomyślała miała ochotę uderzyć się dosyć mało elegancko w czoło. Oczywiście, że Jaśnie Oświecony wiedział, w końcu inaczej nie posłałby do jej komnat posłańca i nie zapraszał na wspólny posiłek. Skarciła się w myślach i zapewne jeszcze przez chwilę nie ruszałaby się ze swojego miejsca, gdyby nie delikatne chrząknięcie jakim pospieszył ją władca.

Larille, jeszcze raz dygając, poruszyła się i na miękkich niczym z waty nogach podeszła do pustego miejsca obok Craldina, który uśmiechał się do niej z mieszaniną zmieszania oraz poczucia winy. Zajęła wolne krzesło, kiedy jeden ze służących odsunął je dla niej i od razu prawie spuściła głowę na stojący przed nią zdobiony talerz. Nagle wyrzeźbiona na jego krawędziach scena z polowania wydała jej się szalenie interesująca.

— Mój syn — natomiast cesarz ciągnął dalej i mówiąc to wskazał na Craldina zasiadającego po jego prawicy — pospieszył się ostatniego wieczora, tak samo jak wasza córka. Craldin oświadczył się słodkiej Larille, a to drogie dziecko, tak jak wypadało, przyjęło jego oświadczyny.

Po nieco przedłużającej się walce wewnątrz siebie Larille, w końcu odważyła się odrobinę unieść spojrzenie na siedzących po drugiej stronie swoich rodziców. Na ich twarze wstąpiła bladość, lecz każde z nich okazywało zdenerwowanie w zupełnie inny sposób. Matka przeszywała spojrzeniem córkę, myśląc o tym gdzie popełniła błąd w trakcie zaznaczania jak ważna jest na dworze Alhalli etykieta, która przecież oboje z księciem pogwałcili. Od wzburzenia jej ciasno upięte w gorsecie piersi falowały, przez co dziewczyna miała wrażenie, że albo zaraz ona sama wybuchnie lub wiążący ją materiał.

Natomiast papa... tu sprawa się miała jeszcze gorzej. Larille wiedziała, że matka jakoś to wszystko przeżyje. Ponarzeka, po narzeka i jej przejdzie, gdy usłyszy o nowej plotce, która pojawi się na dworze lub gdy pójdzie na jakiś bal. Jednak sprawa w przypadku lorda Spadających Gwiazd nie była taka kolorowa. Po reakcji papy Larille od razu domyśliła się, że Craldin wcale nie zapytał o błogosławieństwo przed spotkaniem z nią, a ona sama raczej o tym wczoraj nie myślała i właśnie teraz za to oboje płacili. Craldin, nawet jeżeli był następcą tronu, pomijając jej ojca w tak ważnej kwestii wykazał się lekkomyślnością i wielką ignorancją, co bardzo mocno uderzało w godność lorda.

Teraz już Larille nie dziwiła się, dlaczego sam cesarz musiał ingerować w taką sprawę. Gdyby wszystko odbyło się w należytej kolejności ten posiłek mógłby wyglądać zupełnie inaczej. Chociaż zawsze mogło to się wszystko potoczyć o wiele gorzej.

— Młodzi mają to do siebie, że są niecierpliwi, wręcz w gorącej wodzie kąpani i nie winię ich za to, sami też tacy byliśmy. — Cesarz te słowa skierował do ojca Larille, na co ten z powagą skinął głową, słuchając go. — Przez co czasem pogwałcą zasady etykiety naszego dworu i przez wzgląd na szacunek jakim darzę wasz ród, chciałbym, aby doszło do zaręczyn w odpowiedni sposób.

Mówiąc to wskazał na zastawiony daniami stół, a potem skupił wzrok na swoim synu. Nic nie powiedział, nie musiał. Jego spojrzenie wyrażało więcej niż jakiekolwiek słowa. Mimo że Larille od Cesarza oddzielał Craldin, to miała wrażenie, że moc tego spojrzenia i ją dotknęło, wywołując ciarki na jej ciele.

Jednak następca tronu nie pozwolił na to, aby wymowna cisza trwała zbyt długo. Nawet jeżeli poczuł siłę spojrzenia swojego ojca, to nie dał tego po sobie poznać i wstał ze swojego miejsca, przejmując rolę po ojcu. Larille nie mogła oderwać od niego wzroku, kiedy sprawnie podał jej rękę i delikatnym ściśnięciem zmusił do wstania. Nie musiała się nawet wysilać, jej ciało działało instynktownie, tak jakby wiedziało, jaki następny ruch wykona Craldin.

— Mój ojciec, miłościwie panujący nam cesarz, ma rację. Pospieszyłem się. Wykazałem się porywczością, pochopnością i arogancją, która mi nie przystoi, a przez to wykazałem się ignorancją wobec ciebie lordzie Moskarze, za co należą ci się przeprosiny. Nie zamierzam zrzucać winy na moje uczucie, którym darzę waszą córkę, bo miłość chociaż piękna nie powinna nigdy odbierać rozumu.

Lord Spadających Gwiazd słuchał uważnie i na ostatnie słowa aż uniósł brwi, a kiedy Craldin spojrzał na jego córkę zerknął na siedzącą u jego boku żonę, która wciąż jeszcze nie przestała być wzburzona. Jedynie co to już aż tak szybko nie oddychała, gdyż teraz wręcz z zapartym tchem obserwowała swojego przyszłego władcę, który wyznawał swoją miłość do ich córki.

— Miłość nie powinna odbierać rozumu, lecz czasem jest przyczyną szybkich reakcji. Reakcji płynących prosto z serca — wrócił spojrzeniem do lorda Spadających Gwiazd i jego małżonki — a ja posłuchałem tych podszeptów, bo kocham Larille. Kocham ją od lat i nie chciałem dłużej czekać. Nie mogłem czekać aż do urodzinowego balu. Dlatego teraz padam na kolana — Craldin uklęknął przed stołem, za którym zasiadał Moskar i nie odwracając wzroku na jednym tchu wypowiedział kolejne słowa — i proszę o wybaczenie za swoje nieroztropne zachowanie, ignorancję, jaką się wykazałem, ale proszę was panie i pani o błogosławieństwo dla nas, bo innej żony i cesarzowej u swojego boku nigdy sobie nie wyobrażałem. To zawsze była wasza córka. To zawsze była i będzie Larille z rodu Spadających Gwiazd.

Larille poczuła jak wszystkie nerwy z niej uchodzą i wiedziona dziwnym impulsem uklęknęła obok mężczyzny, w którym była tak silnie zauroczona. Ich palce splotły się ze sobą, co dodało jej jeszcze więcej odwagi i tym razem to ona uniosła wzrok na swoich rodziców, posyłając im szeroki uśmiech.

Po tym nadszedł czas wybaczenia, zgód i zachwytów, które wydawały się Larille nie mieć końca. Zostały wymienione odpowiednie formuły, a potem oficjalna zgoda na zaręczyny, która została przypieczętowana podarunkiem ze strony Craldina. Na jego znak, służący wnieśli specjalnie na tą okazję wykuty miecz, który książę kazał sprowadzić aż ze stolicy od najlepszego w królestwie kowala, u którego złożył zamówienie.

Larille nie znała się aż tak na orężu, lecz po reakcji papy mogła wiedzieć, że to ostrze musiało być niesamowite. Sama już pochwa i pas były wykonane przepięknie z purpurowego materiału, który zdobiły srebrne spadające gwiazdy. Natomiast głownię i rękojeść łączyła ponoć największa z nich. Craldin też zachwalał samo ostrze, które kazał wykuć z najlepszego stopu metali oraz zahartować w świętych wodach sprowadzonych specjalnie ze Źródeł Pierwszych Rodziców.

Przed lady Alosą służacy postawili szkatułę, która kryła najrzadsze kamienie kontynentu. Siedem ametryów spoczywało na materiale łącząc się w misternie wykonaną kolię, która wywołała zachwyt u matki Larille w tak dużym stopniu, że ta aż zaniemówiła z wrażenia, co niezmiernie rzadko się zdarzało.

Ostatni prezent przeznaczony był dla samej Larille. Craldin przejął pudełko obszyte miłym w dotyku materiałem i z uśmiechem odwrócił się do swojej ukochanej. Znowu opadł na jedno kolano, otwierając przy tym puzderko, a oczom dziewczyny ukazał się piękny prezent. Na karmazynowych poduszeczkach spoczywała tiara godna samej cesarzowej. Była piękna, elegancka i sprawiała wrażenie bardzo delikatnej. Została wykonana z białego złota i miała przypominać ogon spadających gwiazd i tak też było. Larille patrząc na cienkie linie, które się przeplatały i tworzyły całość miała wrażenie, jakby ktoś porwał z nieba gwiezdny pył i w jakiś magiczny sposób zaklął go w tę cudowną rzecz.

Obawiając się, aby podarunek nie został zniszczony, Larille zamknęła pudełko i przekazała je lady Trigilis, która cały czas obserwowała wydarzenia z charakterystycznym dla siebie milczeniem, lecz podając jej prezent dziewczyna, zauważyła kręcące się w jej dojrzałych oczach łzy szczęścia i wzruszenia. Larille uśmiechnęła się do swojej opiekunki, bez słów dziękując jej za wszystko. Wiedziała, że kobieta cieszy się jej szczęściem i jak mało kto zajmie się tak drogim jej sercu prezentem. Tak, więc ze spokojem mogła powrócić do swojej rodziny, ukochanego i samego cesarza.

Dziękuję za przeczytanie!

Będzie mi miło jeżeli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza lub gwiazdeczki ;)

Od autorki: Kochani! Specjalnie postanowiłam trochę przeczekać z tą częścią rozdziału, aby złożyć Wam serdeczne życzenia z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Niech te święta będą spokojne, spędzone w gronie rodzinnego ciepła, ze smacznymi potrawami, górą prezentów pod pięknie przystrojonym drzewkiem oraz aby wam zdrowie i szczęście dopisywało na każdym korku ;) 

Z okazji świąt chciałabym Wam też zrobić prezent i jak mi tylko czas pozwoli być może dostaniecie ode mnie jeszcze z dwa rozdziały w trakcie kolejnych dni :)

A na grafice wygenerowanej przez Al widnieje Miłościwie Panujący Cesarz Alhallii :)

Jakie zrobił na Was wrażenie? :D 

Wasza Alpha (Camille O'Naill)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro