Retrospekcja

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Luty, 1998 rok

               Krążyłam wokół mojego żywiciela razem z innymi poddemonami. To było dość charakterystyczne dla nekromagów. Kiedy otwierali portal do piekieł, aby przywiązać do siebie jakiegoś demona, nieświadomie ściągali na siebie chmarę pomniejszych pomiotów, które dość długo nie potrafiły się uwolnić. Towarzyszyłam mu już od kilkunastu lat.
               Mój właściciel aktualnie znajdował się w szpitalu psychiatrycznym, to kolejna przypadłość typowa dla nekromantów, i nie chodziło nawet o to, że parali się magią niezrozumiałą dla społeczeństwa. Stosowanie tego typu zaklęć często prowadziło do uszkodzenia psychiki. Mężczyzna miał akurat wyjątkowego pecha i dorobił się paranoi oraz sporych problemów z agresją.
               Do jego izolatki weszła młoda pielęgniarka, miała tylko 29 lat. Nazywała się Alicja Sosnowiecka. Kobieta miała ze sobą papierowy talerzyk z kanapkami. Jej pacjent, znany na oddziale jako NN, od trzech dni nie chciał nic jeść.
               – Niech pan coś zje – poprosiła. – W przeciwnym razie będziemy musieli podłączyć panu kroplówkę.
               – Wynoś się! – wrzasnął nekromag.
               – Zostawię panu te kanapki – odparła zrezygnowana, po czym odstawiła talerz na jego szafkę nocną. – Ostrzegam, że robi pan bardzo głupio.
               – Zniszczę cię kobieto – wycedził przez zaciśnięte zęby.
               Spojrzał na sanitariuszkę z nienawiścią, ale ona cały czas ciepło się uśmiechała. Nie miała powodu zachowywać się inaczej. Uwielbiała swoje życie i pracę, a za drzwiami w razie czego czekał ochroniarz, który czuwał nad jej bezpieczeństwem. Mag spostrzegł, że pracownica jest w czwartym tygodniu ciąży, chodź ona sama jeszcze o tym nie wiedziała.
               – Chciałam dobrze – szepnęła, po czym opuściła salę.

               Wróciła kilka godzin później, spojrzała na pacjenta skulonego w kącie, a potem na nietknięte, wyschnięte już kanapki i westchnęła z rezygnacją.
               – Przykro mi – szepnęła, po czym wzięła jedzenie i wyszła z sali.
               Po niecałym kwadransie do izolatki wparowało dwóch ochroniarzy, którzy chwycili mężczyznę i przygwoździli do łóżka. Nekromag dostał ataku histerii, szarpał się gdy zapinali go w pasy, jednak nie dał rady się uwolnić, jego magia w tym momencie go zawiodła. Do parania się tym rodzajem czarów potrzebny był przytomny umysł.
               Po chwili powróciła pani Alicja, miała ze sobą przygotowana wcześniej kroplówkę. Pacjent zdążył się uspokoić. Bez problemu wkuła mu się w żyłę. Mężczyzna cały swój wewnętrzny gniew skierował właśnie na kobietę.
               – Zniszczę cię – warknął.
               Sanitariuszka niezbyt przejęła się tą groźbą, wiele razy słyszała podobne słowa od innych szaleńców. Czuła się zupełnie bezpieczna. Nawet nie wiedziała, jak bardzo się myli...

               Alicja Sosnowiecka następnego dnia również miała dyżur. Wraz z pracownikiem ochrony udała się uwolnić zapiętego w pasy pacjenta. Gdy wyciągała wenflon, ochroniarz odpinał kolejne klamry. Poszło im dość sprawnie. Kobieta postanowiła zostać i porozmawiać z chorym.
               – Potrzebuje pan czegoś? – spytała.
               Mężczyzna nie odpowiedział, tylko patrzył na nią z nienawiścią, po chwili zaczął splatać zaklęcie. Robił to pod wpływem emocji, ale udało mu się włożyć w nie całą swoją energię. Kobieta poczuła, że ogarnia ją dziwny chłód. Światło w sali zaczęło mrugać, nekromag rozpoczął słowa klątwy, były po łacinie, jednak zaniepokojona pielęgniarka wszystko rozumiała.
               Poczułam, jak więź z nekromantą słabnie, a całe moje jestestwo wplata się w czar. Mag przeklął nienarodzoną jeszcze córkę kobiety, od tej pory to ona była moim żywicielem. Dziecko miało stać się demonem, a urok został połączony z klątwą marnego żywota. Zaklęcie mimo okoliczności było dość potężne, po kilku dniach nie da się go już odczynić w żaden sposób. Dziewczynkę czekało bardzo ciężkie życie.
               Do izolatki wparował ochroniarz zaalarmowany zdławionym krzykiem koleżanki, to co zastał zupełnie go zaskoczyło. Czuł, że w pomieszczeniu panowała jakaś dziwna aura, na łóżku leżał pół przytomny pacjent, a pielęgniarka, z przerażeniem wymalowanym na twarzy, zesztywniała opierała się o ścianę. Natychmiast wyprowadził ją z sali i zabrał do dyżurki.
              Posadził ją na krześle i dał szklankę wody. Kobieta nie chciała mówić o tym, co się właśnie stało. Momentalnie doszła do siebie, a cała ta sprawa wydała jej się absurdalna. Stwierdziła, że po prostu była przemęczona. W końcu jak mogła przestraszyć się słów takiego szaleńca? To zimno przenikające ją do kości musiało być tylko złudzeniem. A migające światła? Przecież nie pierwszy raz mieli problemy z elektrycznością. To wszystko wydawało się jej tak oczywiste...

              Kilka dni później Alicja Sosnowiecka przekazała koleżankom z pracy radosną nowinę. Była w piątym tygodniu ciąży. Przyjaciółki zaczęły jej gratulować. Ona sama również się cieszyła. Od tak dawna starali się z mężem o dziecko, że zaczęli już tracić nadzieję. Tylko jedno nie dawało jej spokoju.
               Bezimiennemu pacjentowi dwa dni temu udało się popełnić samobójstwo, wcześniej unikała go za wszelką cenę, mimo to, w jej głowie cały czas rozbrzmiewały słowa klątwy. Jako pielęgniarka uczyła się łaciny, ale nie była w niej na tyle biegła, aby móc zrozumieć zawiłe słowa zaklęcia, jednak z powodu magii doskonale znała jego treść.
               Jej córka miała zostać demonem i wieść marny żywot. Skąd ten szaleniec wiedział, że jest w ciąży, skoro ona sama nie była tego jeszcze świadoma? Nie mogła przestać o tym myśleć. Zawsze marzyła o uroczej córeczce, którą by rozpieszczała i kochała nad życie. Oczywiście nie znała jeszcze płci dziecka, jednak mimo wszystko czuła, że to będzie dziewczynka.
               Kobieta po raz setny skarciła się w myślach za te głupie rozważania. Wkrótce miała zostać matką, musiała myśleć rozsądnie, a wiara w klątwy byłaby tego kompletnym zaprzeczeniem...

Narrator nadwszechwiedzący ma to do siebie, że chce się podzielić absolutnie wszystkim. Mamy więc pierwszą i zdecydowanie nie ostatnią retrospekcję. Takie elementy bardzo pomagają, gdy chcę się zakamuflować za duży przeskok w czasie.Mam nadzieję, że moje wytłumaczenie tego, skąd się wzięła klątwa wyszło logicznie, o dziwo poszło mi łatwo i to wydaje mi się podejrzane. Na szczęście puki co nie cierpię na brak weny, jedynie na brak sprawnego komputera, do tego mam napisane kilkanaście rozdziałów, więc te puki co powinny pojawiać się dość często.I mam nadzieję, że ludzie wreszcie zaczną to czytać i komentować, bo trochę mi smutno i zaczynam czuć się beznadziejna:/

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro