Rozdział 11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Płacz, złość i smutek. Te emocje towarzyszyły Evie przez najbliższy tydzień, który minął odkąd Flitwick zawołał dziewczynę do siebie. Pamiętała tą rozmowę i ciągle grała ona jej w uszach. Chciała odpocząć, a co chwilę jakąś osoba przychodziła z różnymi słowami skierowanymi do niej przykro mi lub mogę Ci jakoś pomóc?, ale było też dobrze Ci tak szlamo, ale pomimo wszystko najbardziej denerwowali ją Ci, którzy chcieli jej pomóc. Nigdy w życiu się nią nie interesowali, a teraz nagle gdy coś się wydarzyło to chcieli jej pomóc, ale ona nie chciała ich pomocy. Jedyne czego chciała to być przy swojej babci, lecz już nawet tego nie mogła mieć, bo babcia została zabita przez wiernych wysłanników Voldemorta. Miała być pogróżką dla szlam i osób podobnych o czym świadczył liścik przy niej. To znaczyło, że ktoś ją śledził, wiedział kim jest i to przez nią jej babcia nie żyje, bo ona dała się śledzić, nie zauważyła nikogo w pobliżu.

- Evie? - zapytała Pandora swoim cichym delikatnym głosem.

- Tak? - odpowiedziała delikatnie podnosząc głowę ukazując zapłakaną twarz. W tych okropnych chwilach jedynymi promykami, była Pandora i Eveline. Jako jedyne zdawały się ją rozumieć i wspierały ją oraz pocieszały tak jak nikt nie potrafił.

- Co byś zjadła? - zapytała melodyjnym głosem, a Harris spojrzała na nią i pokręciła głową.

- Nie jestem głodna - odpowiedziała, ale Monte zdawała się tym w ogóle nie przejąć.

- Co byś zjadła? - zapytała tym samym monotonnym głosem, a Evie głośno westchnęła.

- Nie wiem - przyznała po chwili. Wiedziała, że Pandora jest uparta i jej nie odpuści nawet jak próbowałaby się z nią kłócić. Nie chciała z nią się kłócić, bo wiedziała, że mogłaby się na niej po prostu wyżyć, gdyż niestety krzyki w poduszkę nie były tym samym, co krzyczenie na inną osobę. Najchętniej by pozabijała każdego kto chociażby w małej części zgadzał się z Voldemortem, a później by zabiła samą siebie za to, że nikogo w pobliżu nie zauważyła.

- Pójdź może ze mną do Wielkiej Sali i sama sobie weźmiesz co byś tylko chciała - zaproponowała z uśmiechem Pandora.

- Pannie nie wiem sama czy chcę kogokolwiek widzieć - westchnęła dziewczyna, a Pandora z uśmiechem podeszła do niej i ją przytuliła.

- Jeśli chcesz, to Alex chętnie podrzuci jakąś łajnobombe komuś kto będzie chciał Ci dokuczyć - powiedziała Pandora, a krukonka głośno westchnęła. Nie licząc Linh nie odzywała się do Taylorów i teraz miała sobie to za złe. Oni nic nie zrobili aby ona miała się na nich denerwować, czy do nich nie odzywać.

- Dobrze, pójdę - powiedziała Evie, mając ochotę na rozmowę z Taylorami i chciała przeprosić ich za swoje zachowanie, no i oczywiście aby coś zjeść.

- To chodź - powiedziała dziewczyna i pociągnęła Harris za rękę, oraz chciała już wyjść, ale Evie stanęła.

- Najpierw muszę wyglądać ludzko - powiedziała twardo dosyć Evie. Nie miała zamiaru dać więcej powodów niektórym ślizgonom do dręczęnia jej. Pandora uśmiechnęła się i usiadła na swoim łóżku.

- Poczekam na ciebie - stwierdziła, a Evie odpowiedziała minimalnym uśmiechem, który zaraz zszedł z jej twarzy. Skierowała się do łazienki, zakryła wory pod oczami oraz czerwone policzki, przeczesała rzęsy, uczesała włosy, założyła jakieś pierwsze lepsze dresy i wyszła z nadzieją, że wygląda chociaż trochę ludzko.

- Chodźmy już - mruknęła Evie, a Pandora wstała i skierowała się do wyjścia, a ona wraz z nią. Sama się nie odzywając wysłuchiwała słów Pandory, która z uśmiechem ciągle mówiła i mówiła, opowiadając jej najróżniejsze rzeczy, a Harris tylko głupio kiwała głową, gdyż nie potrafiła się skupić na słuchaniu dziewczyny i jednocześnie na tym aby się nie rozpłakać.

- Hej - powiedziała Alex dołączając się do nich wraz z rodzeństwem, a Evie wróciła do rzeczywistości i spojrzała na Taylorów stając, na co wszyscy również stanęły.

- Bardzo, ale to bardzo przepraszam - powiedziała Evie wpatrując się w Taylorów jeden po drugim.

- Ale za co? - zapytała zaskoczona ślizgonka, a krukonka delikatnie zmarszczyła brwi.

- Za to, że was zlewałam i ignorowałam przez cały czas od kiedy dowiedziałam się o... - urwała czując, że zaraz się rozpłacze, a ślizgonka delikatnie przytuliła krukonka, która mocno oddała przytulasa, a zaraz i Lina też przytuliła dziewczyny. Chłopaki po chwili również się dołączyli przytulając dziewczyny i wciągnęli do tego jeszcze Pandore aby nie stała tam bezczynnie.

- Nic nie szkodzi. To nie twoja wina - powiedział spokojnie Caleb.

- Grunt, że jesteśmy już razem - powiedział Chase i się odsunął, a wraz z nim każdy zaczął się odsuwać oraz skierowali się do Wielkiej Sali do stołu Ravenclaw.

- Kofam jescz - powiedział Chase zjadając kanapkę, a chwilę później się nią udławił, a Caleb zaczął go odklepywać, aby się nie udusił, na co on wypluł resztki kanapki na talerz.

- JESTEŚ OBRZYDLIWY! - krzyknął Caleb, a Chase machnął niedbale ręką opychając się jakimiś kąskami. Evie zaśmiała się i do stołu podszedł jakiś młody krukon.

- Evie Harris? - zapytał niepewnie krukon, a zaskoczona dziewczyna wstała od stołu i podeszła do chłopaka klękając na kolanie aby być mniej więcej jego wzrostu.

- Tak? - zapytała zmuszając się do uśmiechu, a chłopak delikatnie go odwzajemniając wręczył jej kawałek pergaminu. - Dziękuję, a od kogo to? - zapytała i powoli już zaczęła się denerwować.

- Nie pamiętam - powiedział nerwowo chłopczyk, ale raczej zestresował się nie prowadzony strachem, a wstydem, że o czymś takim zapomniał, lecz dziewczyna nie miała mu tego za złe a komuś innemu.

- Nic nie szkodzi - powiedziała dziewczyna. - Idź zjeść - dodała nie mając już siły się uśmiechać i usiadła obok znajomych dalej rozmawiając, aż nie skończyła się uczta wtem poszła do dormitorium.

- Co to za pergamin? - zapytała Pandora, a Evie westchnęła głośno.

- Nie ważne - powiedziała dziewczyna. - Nie mam zamiaru tego czytać - powiedziała, a Pandora westchnęła i wzruszyła ramionami.

- Szkoda - powiedziała Monte po czym skierowała się do łazienki, a Evie otworzyła pergamin, rozglądając się czy nigdzie nie ma żadnej współlokatorki, lecz one miały raczej swoje zajęcia.

Spotkamy się tam gdzie zawsze
o 20:30.
R.A.B

Gdy tylko Evie to przeczytała zaczęło w niej się gotować i szybkim krokiem skierowała się w wyznaczone miejsce, gdyż za piętnaście minut miała wyjść mu na spotkanie. Nie miała wcześniej osoby na której mogłaby się wyżyć, bo nie byli w ogóle powiązani ze śmierciożercami, ale z Blackiem było inaczej. Była prawie pewna, że miał w planach przyjąć mroczny znak i że jego rodzina zapewne ma również ów znak.

Dotarła do pokoju życzeń o wiele szybciej niż chciała bo do spotkania zostało jeszcze dziesięć minut, a dziewczyna weszła do dziwnego pomieszczenia. Dzisiaj były tam dwa fotele, mała kanapa, szafka i podłoga była jakby z gumy. Przyglądała się wnętrzu całego pomieszczenia, a w tym czasie wszedł do pomieszczenia Black. Krukonka szybko podeszła do Regulusa, który pomimo wszystko był trochę zdezorientowany.

- A tobie co? - zapytał twardym i suchym tonem, gdy widział jak wściekła brunetka idzie na niego. Popchnęła go mocno, że wpadł na ścianę za nim, która też była wręcz gumowa, a zaraz Evie podeszła do niego i mocno uderzyła dłonią w policzek.

- Jesteś bezczelny! - wrzasnęła dziewczyna, a chłopak już kompletnie nic nie rozumia, ale zdenerwowało go, że brunetka uderzyła go w policzek.

- Co Ci odwala co? Czemu jestem bezczelny? - zapytał chłopak który miał dużą ochotę jej oddać, ale najpierw musiał wiedzieć za co oberwał.

- Jesteś bezczelny, bo śmierciożercy zabili mi babcie Black, a ty jeszcze śmiesz mnie tu zapraszać będąc po ich stronie! - krzyknęła usiłując chociaż trochę zapanować nad złością, a Regulus milczał. Chciał się jej odgryźć, ale w tej chwili to ona pomimo wszystko miała przewagę. Przywarła go do ściany i nie miał jak się od niej odsunąć. Niby mógł ją złapać, bo był silniejszy, ale wtedy oberwałby jeszcze bardziej. - Nie masz nic do powiedzenia? Nic? - zapytała nie wierząc wręcz, że chłopak milczy i po chwili zaczęła bić go z całej siły po brzuchu, a chłopak zaczął się odsuwać na podłogę.

- POWALIŁO CIĘ?! - krzyknął chłopak kuląc się na podłodze, a jego koszula zaczęła się robić powoli czerwona.

Jeśli sama byś czegoś nie chciała, nie rób tego drugiej osobie, nie ważne co by Ci zrobiła, a tym bardziej jeśli nie zrobiła, głos babci zaczął grać w jej głowie, a dziewczyna poczuła bardzo dziwne wyrzuty sumienia.

- Cholera - mruknął Black, gdy poczuł krew na swoich palcach, ale sam nie mógł wstać, a napewno nie miał zamiaru prosić jej o pomoc.

Brunetka w tym czasie pobiegła szybko rozłożyła kanapę, położyła poduszkę i znów podbiegła do Regulusa, który pomimo wszystko był osłabiony nagłym atakiem.

- Nie dotykaj mnie - wyburczał, gdy dziewczyna chciała podnieść chłopaka i po chwili to zrobiła, a ten nie miał nic do gadania, bo gdy go podniosła cały brzuch zaczął go boleć i nie skupił się na tym aby się jej sprzeciwić.

- Nienawidzę Cię - powiedział Black przez zaciśnięte zęby, a dziewczyna delikatnie położyła go na kanapie i zaczęła przeszukiwać kieszenie szafkę z której wyjęła bandaż i jakieś maści, a z kieszeni swojego dresu wyjęła eliksir. Usiadła na krańcu kanapy i zaczęła delikatnie rozpinać guziki koszuli Regulusa, który zaczął się wiercić.

- Nie ruszaj się - powiedziała dziewczyna, której w ogóle nie pomagało zachowanie Regulusa.

- Nie dotykaj mnie - wysyczał Black, a dziewczyna zaczęła dalej rozpinać guziki jego koszuli, zaczynając się czerwienić na twarzy.

- Uspokój się.

- Jak mam się niby uspokoić jak przed chwilą dosłownie z nikąd zaczęłaś mnie bić! - krzyknął, a dziewczyna westchnęła.

- A teraz próbuje naprawić swój błąd - powiedziała i delikatnie posadziła Regulusa, zdjęła do końca koszule. Przeczyściła ranę, posmarowała maścią, aby się lepiej goiło, wysmarowała każde bolące go miejsce owinęła chłopaka ranę bandażem, delikatnie położyła, dała mu eliksir wzmacniający i posmarowała mu policzek maścią po uderzeniu oraz podała mu nową, czystą koszulę.

- Nienawidzę Cię - powiedział ponownie chłopak, ale nie śmiał drgnąć, nawet na nią nie spojrzał.

- Przepraszam - powiedziała dziewczyna. Zrozumiała, że nawet jak pobije kogoś jego pokroju, nie da jej to ulgi.

- Nie wybaczam - powiedział chłopak ciężko dysząc, a dziewczyna cicho westchnęła.

- Czego ode mnie chciałeś? - zapytała dziewczyna chłopaka i wtedy zaszczycił ją wściekłym spojrzeniem badającym całe jej ciało, na co jeszcze bardziej się zaczerwieniła.

- Chciałem zobaczyć jak się trzymasz - powiedział Regulus, nawet nie myśląc o tym co mówi.

- Po co Ci to było wiedzieć? - zapytała zaskoczona.

- Nie mam pojęcia, ale teraz żałuję, że w ogóle chciałem się zapytać, bo chciałem raz kurwa dobrze, a zostałem pobity - powiedział, nawet nie myśląc nad tym co mówi, a dziewczyna była już cała czerwona na twarzy.

- Przepraszam - powiedziała, ale chłopak nie odpowiedział. - Już nigdy więcej tak nie zrobię, obiecuje.

- No ja mam nadzieję - powiedział Black delikatnie układając się wygodnie do spania, gdy obok pojawiły się dwa jednoosobowe łóżka, a zaraz dziewczyna przeniosła na jedno z nich chłopaka, delikatnie go przykrywając i głaszcząc po włosach, ignorując skierowane w jej stronę pogróżki, że ma jej nie dotykać, aż chłopak zasnął, a dziewczyna chwilę później sama zajęła drugie łóżko układając się do snu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro