Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z góry przepraszam za arta, ale nie mogłam się powstrzymać. Cudny jest (mam go z Pinteresta jak coś)

Regulus delikatnie otworzył powieki gdy ujrzał Evie która delikatnie trząsła jego ramieniem.

- Co ty odwalasz? - mruknął wszystko inne zlewając chcąc tylko spać.

- Nie chciałam Cię budzić, ale musisz wstać. Dotarliśmy do Hogwartu - odparła dziewczyna na co chłopak tylko delikatnie pokiwał głową nieświadomie się uśmiechając, a dziewczyna odwzajemniła ten gest ciesząc się że chłopak od razu jej nie zwyzywał.

Po chwili chłopak wstał i jego uśmiech momentalnie znikł gdy odzyskał świadomość tego co się dzieje, po czym od razu wyszedł zabierając rzeczy.

- A MOŻE JAKIEŚ DZIĘKUJĘ CO?! - wrzasnęła za nim dziewczyna po czym prychnęła. - No tak... Czego można było się spodziewać po Regulusie Blacku... - wymruczała do siebie po czym zaczęła zabierać się z przedziału nie widząc większych potrzeb, aby zostać w przedziale.

- Witaj Wycievie - powiedział jakiś męski głos na co dziewczyna mocno zacisnęła szczękę.

- Czego Darren? - warknęła Harris dobrze wiedząc czym zazwyczaj kończą się jakiekolwiek rozmowy z chłopakiem.

- A to już nie można się przywitać ze swoją ulubioną szlamą? - zapytał chłopak patrząc na dziewczyna z głupim uśmiechem, na co Evie gwałtownie się odwróciła w jego stronę podchodząc do niego prędko.

- Po co? Po to abyś mnie pobił? Podziękuję - odparła dziewczyna po czym odwróciła się zaczynając się kierować w stronę wyjścia, gdy poczuła że w jednym momencie opada na ziemię. Darren kopnął ją, po czym po prostu przeszedł nad nią depcząc jej przy tym jej rękę, a zaraz za nim cała jego banda depcząc biedną mugolaczkę która leżała zastanawiając sobie czym sobie na to wszystko zasłużyła.

- Zapamiętaj sobie durna szlamo. To ja zawsze wychodzę pierwszy później moi ludzie, a później tacy ludzie jak ty i wszelcy podobni do Ciebie - warknął na nią chłopak po czym odszedł zostawiając leżącą na ziemi dziewczynę. A pomyśleć że to dopiero początek. Dziewczyna powolnie zaczęła wstawać i chciała się odgryźć wiedząc że teraz szybko ucieknie, ale chłopaka już nie było.

- Kurde bele mole - wymruczała do siebie zaczynając pod nosem wyzywać swojego dręczyciela, po czym wytarła z nosa krew gdyż jeden z towarzyszy chłopaka kopnął ją bardzo mocno w nos. - Niech ich diabły wezmą - dodała po czym prędkim krokiem odeszła nie mając zamiaru męczyć się sprzątaniem własnej krwi. Ktoś tam musiał sprzątać i pewnie robić to różdżką więc dziewczyna opuściła pociąg.

- Evie co Ci się stało? - zapytał głos prosto przed nią.

Cholera jasna pomyślała dziewczyna ten to zawsze znajdzie sobie moment do pogawędki dodała jeszcze po czym spojrzała na nauczyciela pełnym szczęścia uśmiechem, czyli jak zwykle.

- Tylko przez przypadek się wywróciłam panie profesorze - odparła ze śmiechem krukonka na co Slughorn również się zaśmiał.

- Te mugolaki chyba mają coś do wywracania się... Panna Alies, panna Hunt, a teraz i panna! - zaśmiał się nauczyciel łapiąc się za brzuch, a dziewczyna mimo że niechętnie również się zaśmiała. Kojarzyła obie dziewczyny i naprawdę się co chwila wywracały, a ona wmawiała to wszystkim nie chcąc dać chłopakowi satysfakcji że nie daje sobie sama rady.

- Wie Pan różnie bywa, niektórzy rodzą się z sieroctwem, a inni z talentem do eliksirów jak profesor. A cóż z pańskim zdrowiem? - zapytała Harris która naprawdę lubiła naprawdę specyficznego nauczyciela.

- Ah! Starość nie radość moja droga, ale jeszcze żyje - powiedział Slughorn na co dziewczyna uśmiechnęła się z niedowierzaniem wsiadając do powozu z nauczycielem.

- A co będziemy robić na kolejnych eliksirach? A co ważniejsze na spotkaniu klubu Ślimaka? - zapytała Evie naprawdę ciekawa tego co tym razem wymyślił nauczyciel.

- Cóż... To ma być niespodzianka... - zaczął Slughorn zmieszany, przerwał swoją wypowiedź nie do końca wiedząc jak się z tego wyplątać.

- Ależ nalegam - powiedziała krukonka, a Horacy westchnął.

- Na tej lekcji mam zamiar pokazać wam ponownie Amortencje i macie spróbować ją uwarzyć, lecz tylko na lekcji, a co do klubu... Chciałbym nauczyć was pewnego tańca w dobranych parach - przyznał po walce z samym sobą nauczyciel, a dziewczyna wytrzeszczyła oczy na mężczyznę.

- A z kim ja mam tańczyć? Niestety ta osoba będzie miała mocno podeptane nogi, gdyż nie umiem tańczyć - oświadczyła od razu dziewczyna z nadzieją że jak tak powie to nie będzie musiała tańczyć. Pomyliła się.

- Cóż... To dostaniesz lepszego partnera - powiedział mężczyzna na co dziewczyna w duchu zaczęła przeklinać jak tylko potrafiła.

- Jak profesor chcę - westchnęła dziewczyna po czym opuściła powóz gdyż się zatrzymał. - Do widzenia! - krzyknęła krukonka po czym odeszła jak najszybciej tylko mogła.

Gdy tylko zgubiła Slughorna jej krok momentalnie stał się wolniejszy i spokojny.

Spojrzała na wielki zamek przez co jej serce zaczęło szybko bić, a buzia delikatnie się otworzyła z zachwytu. Zawsze tak reagowała na cudowny zamek który jako mała dziewczynka zawsze chciała posiadać.

- On jest piękny - westchnęła do siebie po czym przekroczyła próg Hogwartu i skierowała się do swojego stołu w wielkiej sali.

- Cześć - usłyszała głos na co dziewczyna momentalnie się zatrzymała.

- Hej - powiedziała dziewczyna po chwili, ujrzawszy jednego z trojaczków Taylor, nie potrafiąc rozpoznać czy rozmawia z Chuckiem czy Calebem.

- Jestem Caleb Taylor, a ty? - zapytał chłopak wyciągając do niej rękę.

- Evie Harris. Co Cię do mnie sprowadza? - zapytała krukonka nie przyzwyczajona do rozmów ze ślizgonami i fakt że była przez nich dręczona sprawiał że nawet jak chłopak miał dobre intencje dziewczyna miała pewne wątpliwości.

- Zauważyłem, że często przesiadujesz sama, więc postanowiłem się z tobą zakolegować - powiedział ślizgon, a dziewczyna lekko zmarszczyła brwi nie wiedząc czy może mu wierzyć. - Nie ma się czego bać. Moja rodzina nie popiera ani ideologii czystej krwi, ani Voldemorta - dodał chłopak, na co krukonka ponownie pokiwała głową.

- Cieszy mnie że o mnie pomyślałeś, ale nie doskwiera mi samotność - odparła dziewczyna średnio przekonująco, a chłopak tylko pokręcił głową.

- Bez obrazy, ale nie wierzę - powiedział Caleb, nie chcąc jej urazić, ale w żadnym stopniu jej nie wierzył.

- A jak chcesz. Możemy się zakolegować, ale nie obiecuje że nie wiadomo jak będę się starać. Będę normalna i naturalna - zapowiedziała od razu, a chłopak pokiwał głową.

- I bardzo dobrze. Chcę poznać Ciebie, a nie kto wie kogo - powiedział Caleb, przez co dziewczyna uśmiechnęła się do niego ciesząc się że rozumie. - Może wpadniesz po uczcie do mnie i mojego rodzeństwa? Poczekam przed pokojem wspólnym Slytherin'u.

- Musi być Slytherin'u? Krukoni chętnie poznają nowe osoby - powiedziała Evie nie chcąc się pakować w kłopoty, idąc do pokoju osób nietolerujących Mugolaków sama będąc nim.

- Nie ma się co bać. Nic nie zrobią. Grożą, grożą, a skutków żadnych - powiedział chłopak, ale mimo to dziewczyna spojrzała na niego z powątpieniem.

- Zaufam Ci - odparła dziewczyna praktycznie pewna że popełnia błąd, ale Caleb uśmiechnął się do niej.

- Do zobaczenia później - powiedział chłopak machając jej ręką na pożegnanie, a ona mu odmachała.

Może ten rok nie będzie taki zły?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro