005. Skarabeusz i Czarny Crack [OMxMLB]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ten oneshot jest tak głupi, że nie wiem co mam powiedzieć, serio XD

Ryczałam ze śmiechu, kiedy tworzyłam to dziadostwo.

Moje pomysły są chore, ale to już doskonale wiecie.

Ostrzegam przed krindżem i wulgaryzmami w niektórych kwestiach.

Nie inspirujcie się moją głupotą, błagam XD

PS. Przy niektórych kwestiach Mateusza występuje wyraz "zielonooki". Jest tak, dlatego że miraculum czarnego kota zmienia kolor oczu na zielony.

PS2. Musisz mieć przynajmniej minimalną wiedzę na temat Miraculous, żeby się w miarę połapać.

Miłego czytania :)


_________________

Godzina 16:30. Orest wrócił właśnie z pracy, w której dostał solidny wycisk. Morus wkurwiał go każdego dnia swoimi telefonami i niezapowiedzianymi wizytami na komendzie. Wraz z resztą policjantów nieraz obmyślał plan utopienia tej gnidy w rzece, jednak woleli nie ryzykować.

Możejko zasiadł w salonie na kanapie i odpalił wiadomości w TV na JEDYNEJ legitnej stacji telewizyjnej w Polsce. Po chwili jednak zauważył, że na stoliku leży coś, czego nigdy wcześniej nie widział na oczy.

Było to małe, ośmiokątne pudełeczko z jakimiś szatańskimi symbolami na wieczku. Siwowłosy nigdy wcześniej nie widział tego czegoś. Wziął je w swoje ręce i delikatnie je otworzył. Ze środka wyleciało jakieś porażające światło, które na moment oślepiło policjanta.

- O cholera... - mruknął sam do siebie zasłaniając łokciem oczy.

Po chwili jednak podniósł swój wzrok i... zamarł. Przed nim lewitowała mała czerwona kreatura z dużymi ślepiami, która przypominała biedronkę.

- Witaj. Nazywam się Tikki i jestem twoim kwami! - powiedziało stworzonko.

- To jest sen, Orest. Ty wcale nie jesteś naćpany... - majaczył do siebie mężczyzna.

- Nie pierdol, tylko słuchaj. Jestem kwami biedronki, a w tym zasyfionym pudełeczku są kolczyki. Załóż je, a zostaniesz superbohaterem. - mruknęła biedroneczka.

- Ale super, będę bohaterem! - ucieszył się Orest i z podjarką wyjął z pudełeczka kolczyki, a następnie nałożył je.

- A teraz słuchaj, jełopie. Żeby przemienić się w superbohatera, musisz powiedzieć "Tikki, kropkuj". A kiedy już się przemienisz, nie zdradzaj nikomu swojej tożsamości, bo biskup... Znaczy Mistrz Chuj odbierze ci mirakulum. - rzekła Tikki.

- Nie pierdol. Tikki, kropkuj! - krzyknął Możejko.

Po chwili na ciele siwowłosego pojawił się szekszi obcisły lateksowy strój oraz maska zakrywająca ryj. W takim outficie nikt go nie rozpozna, bo ludzie są tępi, tak jak w "Miraculous".

- ŁAŁ!

***

- Michał, może byś mi pomógł? - spytał Mateusz patrząc na swojego byłego podopiecznego.

- Jestem zajęty, oglądam Miraculous. - burknął Wielicki nie zwracając uwagi na duchownego.

- Michał, dorośnij! Masz 27 lat! - mruknął kapłan.

- To, że ksiądz jest nudziarzem i nie ogląda bajek nie oznacza, że ja też mam być takim mrukiem jak ksiądz. - parsknął młodszy.

- Nic się nie zmieniłeś przez ten czas, gdy mieszkałeś w Anglii... - westchnął mężczyzna z lekkim zrezygnowaniem.

Mateusz udał się do swojego biura, a następnie zasiadł we fotelu. Już miał odpalić laptopa, kiedy to nagle zauważył na swoim biurku ośmiokątne pudełeczko ze satanistycznymi bohomazami na wieczku.

- Co to za diabelstwo? - spytał sam siebie, a następnie wysunął drżącą dłoń w kierunku pudełeczka.

Duchowny wziął obiekt do ręki i przyjrzał mu się dokładnie. Czuł lekki strach, ale również ciekawość. Po chwili namysłu otworzył go a następnie doznał chwilowego oślepienia i mocno zacisnął oczy.

- Witaj, wybrańcu! - rzekł lekko piszczący głos.

Mefiu otworzył oczy i prawie dostał zawału. Tuż przed jego twarzą lewitowało małe, czarne, śmierdzące zielonookie stworzonko przypominające kotka.

- AAAAAA!!! DIABEŁ! - krzyknął przerażony ksiądz.

- Uspokój się, najdroższy. Nazywam się Plagg i jestem kwami czarnego kota. A teraz słuchaj...

- NIE! NIE ZGADZAM SIĘ!!! WYNOCHA SPOD MOJEGO KATOLICKIEGO DACHU, SZATANIE! - wrzasnął przerażony duchowny.

- Nie krzycz, tylko mnie posłuchaj! - mruknął Plagg.

- NIE MA MOWY! Jestem księdzem, a poza tym, to pod tym dachem nie praktykuje się satanizmu. Giń, demonie! - syknął Mateusz.

Niebieskooki chwycił szczuropodobną kreaturę w łapę i zatrzasnął ją w ośmiokątnym pudełeczku, a następnie schował je do kieszeni sutanny i wyszedł z biura udając się następnie do salonu.

- A ksiądz czego się darł? Jaki szatan? Jaki diabeł? - zaśmiał się Michał.

- Przez te twoje bajki widzę teraz diabły i maszkary! Koniec z Miraculum! - powiedział stanowczo kapłan, a następnie odłączył telewizor od prądu.

- EJ! Ja oglądałem to! - wrzasnął oburzony Wielicki trzymając w dłoni pilot od telewizora.

- Mam to w DUPIE! Miraculum to okultyzm! - rzekł Mateusz.

***

- Mmmhh... Wyczuwam negatywne emocje. - mruknął ksiądz Jacek.

Siwowłosy wyjął z kieszeni sutanny broszkę, którą przypiął sobie. Po paru sekundach pojawiła się przed nim malutka istotka z dużymi oczkami.

- Nooroo, daj mi mroczne skrzydła! - rzekł pewny siebie klecha, po czym przemienił się we Władcę Ciem.

Jacor od razu wyczuł negatywne emocje pochodzące z plebanii Mateusza. Po cichu liczył na to, że to właśnie Mati zostanie jego ofiarą, jednak to nie był on...

- Hmm... Młody chłopak, który dostał burę od swojego mentora za to, że ogląda okultystyczne bajki. Idealnie! - mruknął siwowłosy.

Do Jacusia przyfrunął biały motylek, który usiadł mu na dłoni. Mężczyzna zainfekował owada, a następnie wypuścił go z uścisku dłoni.

- Leć do niego, moja mała akumo i zawładnij jego rozgoryczonym sercem!

***

- Jestem dorosły i jak będę chciał, to nawet będę mógł nasrać na środku księdza biura! - wrzasnął Michał.

- Nawet byś się nie odważył! Jeszcze nie posmakowałeś mojego gniewu! - odpowiedział ze spokojem Mateusz.

Wtedy przez otwarte okno wleciał czarny jak diabeł motylek, który wstąpił w pilot trzymany przez Wielickiego, a na jego twarzy pojawiła się maska świetlna przypominająca kształtem skrzydła motyla.

- Witaj, Michale! - odezwał się tajemniczy głos.

- Kim ty do cholery jesteś? - syknął chłopak.

- Michał... Z kim ty rozmawiasz? I dlaczego masz na twarzy coś dziwnego? - pisnął zaniepokojony Mateusz.

- Nie słuchaj klechy! Nazywam się Władca Ciem. - rzekł głos.

- Mniem? - zażartował Wielicki.

- Nawet nie próbuj, gówniarzu! Słuchaj no, daję ci moc zamiany ludzi w kamień. Jedynym warunkiem jest...

- Tak, wiem. Mam dać ci mirakulum biedronki i czarnego kota. - przerwał Michał.

- Nie, nie potrzebuję tych obsranych mirakuli! Chcę jedynie duszę Mateusza Żmigrodzkiego! Czy mogę na ciebie liczyć? - spytał Jacor.

- Oczywiście, Władco Ciem.

W tym momencie Michał przemienił się w super-złoczyńcę. Z twarzy wyglądał zupełnie jak Mateusz, jednak był zupełnie blady, a jego oczy nie były niebieskie, lecz czerwone. Dodatkowo zamiast sutanny miał ubraną na sobie szatańską zbroję, a na głowie miał dwa potężne rogi. Żmigrodzki przyglądał się temu z wielkim szokiem i niedowierzaniem.

- Michał, z kim ty rozmawiałeś? - spytał duchowny.

- Nie nazywam się już Michał... Moje nowe imię brzmi "Anty-Mateusz"! - syknął chłopak ze złowieszczym uśmiechem.

Anty-Mateusz chwycił zmutowany przez akumę pilot od telewizora i wycelował nim w bezbronnego kapłana chcąc zamienić go w kamień. Niebieskooki czym prędzej wybiegł z plebanii wciąż trzymając w dłoni satanistyczną mini szkatułkę z czarnym demonem w środku.

Kiedy oddalił się od swojego miejsca zamieszkania, stanął w miejscu i zdecydował się ponownie otworzyć pudełeczko, z którego wyleciała czarna paskuda.

- Wiedziałem, że jeszcze mnie otworzysz! - rzekł Plagg.

- Nie mamy czasu do stracenia! Mojego ex podopiecznego opętał sam diabeł! - zapłakał blondyn.

- Niech zgadnę, pewnie Michałek miał maskę świetlną w kształcie skrzydeł motyla? - spytało stworzonko.

- Skąd wiedziałeś? Zresztą... Po co ja cię pytam? To pewnie przez ciebie, demonie!

- To nie moja wina, tylko Władcy Ciem. To on zakumizował twojego wychowanka w zamian za przysługę. Musisz uwolnić go spod władzy akumy. - mruknął mały kotek.

- Ale czym właściwie jest ta akuma?

- Akumy to małe czarne motylki, które zostały zainfekowane przez Władcę Ciem. Aby uwolnić Michała spod jej władzy, musisz znaleźć zainfekowany przedmiot i go zniszczyć. - oznajmiła kreaturka.

- Tylko co ja mogę zrobić? Nie mam super-mocy! - mruknął Mateusz.

- Normalnie debil jak Adrien... Słuchaj, w tym pudełeczku jest pierścionek, który musisz założyć na palec. Kiedy już to zrobisz, wypowiedz słowa "Plagg, wysuwaj pazury"! - odpowiedziało kwami.

Duchowny wyjął z pudełeczka pierścień i wsunął go na serdeczny palec u prawej dłoni. Biżuteria zmieniła swój wygląd, co zszokowało jej posiadacza. Mefiu wziął kilka głębszych wdechów, po czym krzyknął:

- Plagg, wysuwaj pazury!

W jednej chwili na ciele Mateusza pojawił się czarny lateksowy kostium, a jego twarz kamuflowała maska. Na głowie zaś pojawiły się kocie uszka.

- Halo? Paskudo, gdzie zniknąłeś? - spytał lekko spanikowany kapłan.

Żmigrodzki wyczuł, że ma coś na dupie. Okazało się, że jest to niewielki kijek, który może zmieniać swoją długość.

- Po co mi to? - mruknął.

***

Tymczasem na sandomierskim rynku zebrał się tłum ludzi, który podziwiał szaleńca skaczącego po dachach budynków. Wśród tłumu znalazła się również policja.

- Proszę pana, proszę natychmiast zejść z dachu! - wrzasnął Mietek przez megafon.

- Spierdalaj, Mietek! Jestem superbohaterem! - krzyknął Orest patrząc na wszystkich ludzi zebranych na dole.

- Proszę nie robić niczego głupiego!! Niech pan nie popełnia samobójstwa! - odezwał się ponownie puszysty policjant.

- Zwariowaliście? Życie jest zbyt piękne, by popełniać samobójstwo! - krzyknął radośnie Możejko, a następnie zeskoczył z dachu wysokiego budynku na oczach ludzi.

Wszystkich ogarnął strach i panika w momencie skoku siwowłosego, jednak Orest zaliczył miękkie lądowanie, dzięki swoim super-mocom.

- To niemożliwe... - mruknął Nocul patrząc na ubranego w lateks mężczyznę.

- Nazywam się Biedronek i jestem superbohaterem. Od tej pory dni wszystkich przestępców w Sandomierzu są policzone! - rzekł z dumą.

- Zaraz... Orest, to ty! - ucieszył się Mietek, a następnie uścisnął posiadacza mirakulum.

- Mietek... Skąd wiedziałeś? - spytał siwowłosy dusząc się przez uścisk przyjaciela.

- Naprawdę myślisz, że strój i maska sprawią, że cię nie rozpoznam? - zaśmiał się młodszy.

Orest odepchnął od siebie podwładnego i spojrzał na wszystkich ludzi dookoła, a następnie uciekł jak najdalej od nich skacząc na dach jednego z budynków.

***

- Cholera jasna! Rozpoznali mnie! - wrzasnął Możejko sam do siebie siedząc na dachu swojego własnego domu w stroju biedronki.

- Nie ładnie tak przeklinać, panie inspektorze. - zaśmiał się męski głos za plecami inspektora.

Biedronek wstał na nogi i odwrócił się w kierunku męskiego głosu. Parę metrów przed nim stał niezwykle przystojny mężczyzna w seksownym lateksowym stroju superbohatera.

- P... Przepraszam, a... ale... Kim pan jest? - spytał Orest zalewając się rumieńcami.

- Do prawdy mnie nie poznajesz? Myślałem, że w przeciwieństwie do postaci z Miraculum masz trochę więcej inteligencji, Orestku. - mruknął mężczyzna w stroju kota.

- Zaraz... Skąd znasz moje imię? - spytał siwowłosy.

Zielonooki chwycił dłoń Możejki i delikatnie ją ucałował, a następnie spojrzał na twarz ukochanego lekko się rumieniąc.

- Mateusz... To ty! Jesteś taki przystojny w tym kostiumie... - wyjąkał starszy.

- A co, w sutannie przystojny już nie jestem? - zapytał duchowny.

- Przepraszam, nie chciałem byś tak to odebrał... - zawstydził się inspektor.

- Heh... Ja natomiast muszę przyznać, że w tej masce biedronki wyglądasz tak słodko! - pisnął kapłan.

- Przepraszam, że cię nie poznałem pod tą maską... Swoją drogą, co cię tu sprowadza?

- Mam problem. Michała dopadła akuma, i to z mojego powodu... - wyżalił się młodszy.

- Jak to? Czym są akumy? - spytał zaskoczony siwowłosy.

- Motylki, które opętują ludzi. Zresztą, nie ważne. Jesteś mi potrzebny w każdym bądź razie. Michał sieje rozpierdziel w mieście i musimy go pokonać i uwolnić od przebrzydłego motylka! - powiedział stanowczo blondyn.

- Jasne. Prowadź, Czarny Cracku. - zażartował komendant.

- Jak mnie nazwałeś? - burknął lekko oburzony Matteo.

- Czarnym Crackiem. Normalnie nazwałbym cię Czarnym Kotem, ale to by było łamanie praw autorskich. - zaśmiał się czekoladowooki.

***

- Drżyjcie, robaki! - krzyczał Anty-Mateusz strzelając z pilocika w kierunku ludzi znajdujących się na sandomierskim rynku.

Michał bawił się znakomicie siejąc postrach oraz panikę i zamieniając uciekających ludzi w kamienne posągi. Był pod władzą akumy i nie odczuwał żadnych wyrzutów sumienia. Mateusz wraz z Orestem przyglądali się wszystkiemu z dachu jednego z budynków.

- Czarny Cracku, co teraz robimy? - spytał Orest.

- Po pierwsze, mów do mnie po ludzku, SKARABEUSZU. A po drugie, w Miraculum to zawsze Marinette obmyślała wszystkie plany. - odpowiedział Mefiu.

- Kim do cholery jest Marinette? - zdziwił się starszy.

- Moją kochanką, wiesz? A tak na serio, Marynata jest Biedronką w Miraculum i to ona obmyśla wszystkie plany, deklu. - burknął Matteo.

- Ale ja nie mam planu. Może powinniśmy zejść do niego i rozpocząć walkę? - zaproponował siwowłosy.

- Albo z nim porozmawiajmy. - mruknął zielonooki.

Skarabeusz i Czarny Crack zeskoczyli z dachu i pognali w kierunku Anty-Mateusza. Kiedy tylko super-złoczyńca ich zauważył zaśmiał się psychopatycznie.

- Hahaha! Dwa pedały w lateksowych ciuszkach przeciw mnie? - roześmiał się.

- Po pierwsze, nie jesteśmy pedałami, tylko gejami. A przynajmniej ja jestem, bo Skarabeusz jest bi, ty nietolerancyjna świnio. - zripostował Mateusz.

- A po drugie... SZCZĘŚLIWY TRAF!!! - krzyknął radośnie czekoladowooki.

Na łeb Oresta spadł niewielki czerwony woreczek z czarnymi kropkami. Mężczyzna zajrzał do jego wnętrza i lekko zmarszczył czoło.

- I co? Tym woreczkiem masz zamiar mnie pokonać, owadzie? - zachichotał złoczyńca.

- Nie śmiej się z cudzego wyglądu, Michale. Wyglądasz jak demoniczny Mateusz, ale głos masz jakbyś jeszcze mutacji nie przeszedł. - zakpił sobie Orest.

Wtedy na twarzy Michała pojawiła się maska świetlna w kształcie skrzydeł motyla, taka sama jak przed jego akumizacją.

- Zamień Pchlarza w kamień, Anty-Mateuszu! To ksiądz Mateusz, ale pod maską! Natychmiast przynieś mi jego duszę! - burknął Jaca.

- Stań do walki, mój... Znaczy... Zły bracie bliźniaku księdza Mateusza! - krzyknął Czarny Crack.

- Nie nabiorę się! Poznam cię nawet w stroju szambonurka, księżulku! - warknął Wielicki.

Michał wysunął swój pilocik w kierunku Czarnego Cracka i oddał strzał. Matteo odbił pocisk kicikijem i rozpoczął walkę ze swoim złym sobowtórem.

Skarabeusz przyglądał się zaciętej walce i zastanawiał się co mógłby zrobić z woreczkiem pełnym kulek. W końcu wpadł na bardzo oczywisty pomysł.

Orest po prostu wysypał je pod nogi Anty-Mateusza, a ten poślizgnął się na nich i upadł na chodnik twarzą do ziemi upuszczając przy tym pilocik. Siwowłosy chwycił zakumizowany przedmiot w dłoń.

- Czarny Cracku, teraz twoja kolej.

- KOTAKLIZM! - krzyknął duchowny, a następnie dotknął pilota.

W ten sposób udało mu się zniszczyć zainfekowany przedmiot, z którego wyleciała akuma. Możejko chwycił swoje jo-jo i zaczął nim wymachiwać.

- Koniec twoich rządów, mała akumo. Pora wypędzić złe moce!

Czekoladowooki schwytał w jo-jo akumę, którą oczyścił z czarnej magii księdza Jacka. Na koniec uwolnił motylka i pozwolił mu odlecieć w świat...

- Pa, pa, miły motylku. - rzekł inspektor, a następnie chwycił w dłoń pusty woreczek.

- Spisaliśmy się na medal, kropeczku. - zażartował Matteo.

- Jeszcze tylko pozostała jedna rzecz. NIEZWYKŁY SKARABEUSZ! - krzyknął z entuzjazmem inspektor wyrzucając woreczek do nieba.

Wtedy wszystko wróciło do normy dzięki biedronkowej magii. Wszystkie kamienne posągi zamieniły się w ludzi, natomiast Michał powrócił do swojej dawnej formy.

- Zaliczone! - powiedzieli jednogłośnie przybijając żółwika, a następnie obaj spojrzęli na Wielickiego.

Zielonooki uklęknął obok swojego leżącego podopiecznego i lekko go szturchnął, by mógł się wybudzić.

- Michaś, wstań. Proszę cię. - szepnął z czułością Mateusz.

Chłopak przebudził się i podniósł się do pozycji siedzącej. Zaniemówił, gdy spojrzał na Skarabeusza i Czarnego Cracka.

- Nie wierzę... To jest sen, czy ja naprawdę widzę Biedronkę i Czarnego Kota? - jęknął.

- Dopadła cię akuma. Nie martw się, zadbamy ze Skarabeuszem o to, by Władca Ciem nie skrzywdził już ciebie ani nikogo. - powiedział Mateusz, a następnie wziął Wielickiego na ręce.

W tym momencie wszyscy zaczęli bić parze bohaterów brawa. Zlecieli się nawet dziennikarze, którzy podbiegli do panów. Michał był przerażony i obejmował szyję zielonookiego.

- Jak czujecie się z tym, że uratowaliście Sandomierz przed super-złoczyńcą? - zapytał jeden z dziennikarskich babsztyli kierując mikrofon w kierunku bohaterów.

- Droga pani, ja chętnie udzieliłbym wywiadu, ale najpierw odprowadzę tego chłopaka na plebanię. - mruknął Mateusz, a następnie wskoczył na dach jednego z budynków.

***

- NIEEEEEEEE!!!!!! - krzyczał wściekły ksiądz Jacek tarzając się po podłodze.

Złość jaką wtedy odczuwał była nie do opisania. Już prawie miał Mateusza na widelcu i prawie udało mu się zdobyć jego duszę. PRAWIE.

- NOOROO, MROCZNE SKRZYDŁA PRECZ! - wrzasnął, a następnie przemienił się w cywila.

- Wszystko w porządku, panie? - spytał Nooroo dusząc w sobie śmiech.

- NIE! WYPIERDALAJ JEBANY MOTYLU! JUŻ SIĘ NIE BAWIĘ!! - wrzasnął.

Jacor zdjął broszkę i wyrzucił ją w kąt wciąż tarzając się po podłodze i rycząc. Był tak strasznie wkurwiony, że nawet meliska by mu nie pomogła.

- GÓWNO! JEBANY CHIŃSKI BADZIEW, A NIE ŻADNE MIRAKULUM!

***

Następnego dnia Mateusz został wezwany przez biskupa do kurii. Bardzo się zdziwił, kiedy przed drzwiami biura jego przełożonego stał ksiądz Walery, a obok niego Możejko.

- Szczęść Boże, księże Walery. Dzień dobry, inspektorze. - powiedział niepewnie.

- Szczęść Boże. Zastępuję księdza Jacka, dlatego że ponoć wczoraj dostał załamania nerwowego. Cieszę się, że ksiądz już jest, chociaż jego ekscelencja jest trochę zdenerwowany. - mruknął młody wikary.

- Możemy już wejść? - spytał niebieskooki.

- Oczywiście. Eminencja na was czeka. - rzekł Walery, a następnie wpuścił mężczyzn do biura ekscelencji.

Biskup siedział we fotelu za biurkiem i wbijał swoje złe spojrzenie w Mateusza i Oresta. Wyglądał, jakby chciał ich zajebać.

- MATEUSZU! Jestem rozczarowany! - warknął starszy kapłan.

- Eminencjo, dlaczego mnie też eminencja wezwała? - spytał siwowłosy.

- To JA dałem wam mirakula! Mieliście pozostać anonimowi, a całe miasto wie, że to wy! - burknął puszysty duchowny.

- Ale to nie nasza wina, że zostaliśmy rozpoznani. Zaraz... Jak to ekscelencja nam je dał?! - zdziwił się Mateusz.

- Normalnie. Jestem prastarym strażnikiem szkatułki. Niestety ksiądz Jacek dowiedział się o moim sekrecie i ukradł mirakulum motylka. Oddałem wam dwa najważniejsze mirakula, żeby nie wypowiedział życzenia. - oznajmił biskupek.

- Jakiego życzenia? - mruknął czekoladowooki.

- Jacor chciał zdobyć duszę Mateusza. Na szczęście mu się nie udało, bo wylądował na oddziale zamkniętym po wczorajszym rozpierdolu w Sandomierzu. - rzekł z uśmiechem puszysty.

_____________

Chcecie drugą część? XDDDD

I przepraszam, ale uwielbiam robić szaleńca z księdza Jacka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro