008. Pod Nieobecność Dominika XD

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przepraszam, ten oneshot jest mocno krindżowy. Powstał z nudów. No i jako specjał na moje urodziny, które będą 14.07.

Ostrzegam przed dziwnymi scenami 😏😏😏

Pozdrawiam i życzę miłego czytania.

_____________

Dominik siedział w swoim pokoju i powoli kończył się pakować. Z okazji zakończenia roku szkolnego, jego klasa organizowała noc w szkole. Nastolatek był bardzo podekscytowany tym faktem. W końcu nie codziennie nocuje się w takich miejscach.

W pewnym momencie, do pokoju chłopaka wszedł zaciekawiony Orest, który bardzo cieszył się z tego, że jego syn spędzi nockę poza domem.

- Mam nadzieję, że chociaż raz do mnie zadzwonisz, bo umrę z tęsknoty. Ta cholerna samotność mnie dobija... - westchnął siwowłosy z udawanym smutkiem.

- Zadzwonić oczywiście zadzwonię, ale coś wątpię w to, że spędzisz ten wieczór samotnie. - zaśmiał się młodszy.

- Dobra, nie śmieszkuj, tylko chodź na dół. Zrobiłem ci kanapeczki, takie jakie lubisz. Masz je zjeść przed wyjściem! - rzekł ojciec chłopaka.

***

- A co wy na tej nocce będziecie robić? - zapytał czekoladowooki.

- No raczej nie spać! A tak na poważnie, to po prostu będzie biba na sali gimnastycznej. Będzie żarcie, muzyka, tańce i libacje. - zaśmiał się brązowowłosy.

- Ale jacyś nauczyciele chyba tam będą, prawda? - mruknął Orest.

- Będzie dyrektor i nasza wychowawczyni, ale oni są debilami i nie zauważą, że chlamy.

Starszy Możejko spojrzał z zażenowaniem na syna. Wiedział, że jego syn jest inteligentnym i rozsądnym człowiekiem, i że nie uległby nawet, gdyby alkohol jakimś cudem miał się pojawić na imprezie.

Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Dominik spojrzał na ojca z lenny facem na mordzie. Doskonale wiedział kto stoi za drzwiami wejściowymi. Oreścik oczywiście ciągle wypierał się, że to tylko przyjaciel, jednak chłopak nie był wcale głupi.

- To ja otworzę... - pisnął zmieszany sześćdziesięciolatek wstając od stołu.

- Nie, nie, to ja otworzę. Ty nie przemęczaj swoich kości, staruszku.

Domino wstał od stołu i pobiegł w kierunku drzwi, które otworzył przybyszowi. Jego przypuszczenia okazały się słuszne, gdyż stał za nimi elegancko ubrany Mateusz. Oczywiście pod koloratką, dla zmyłki. Duchowny chował coś za plecami i wyglądał na zestresowanego.

- O, Dominik... A ty jeszcze nie śpisz? - spytał zmieszany mężczyzna udając głupka.

- Szczęść Boże. Myślałem, że ksiądz wie o tym, że nie będzie mnie dzisiaj na noc w domu. To tata się nie pochwalił? - spytał nastolatek podgryzając wargę i unosząc jedną brew do góry.

- Heh, na to wygląda... To... Mógłbym wejść? - poprosił zawstydzony blondyn.

- Oczywiście, zapraszam. - powiedział rozbawiony chłopak, po czym wpuścił księdza do domu.

Panowie udali się do kuchni, gdzie siedział Orest dokańczający kanapeczki po Dominiku. W momencie, gdy siwowłosy ujrzał ukochanego, miał ochotę paść mu w ramiona, jednak nadal wolał ukrywać swój romans przed synem.

- To ja was zostawiam, tato. Idę tylko po moje rzeczy i wychodzę. - mruknął piętnastolatek ze zboczonym uśmieszkiem.

Brązowowłosy pobiegł do swojego pokoju zostawiając kochanków w kuchni. Korzystając z okazji, Matteo wyjął zza pleców bukiet czerwonych róż.

- Nie wiedziałem jakie lubisz... Nie wiedziałem czy w ogóle lubisz, ale...

- Ćśś! Są piękne. - przerwał niższy, a następnie objął szyję duchownego.

- Orest... A Dominik o nas wie? Jakoś tak dziwnie na mnie patrzył... Jakby się domyślał... - wyjąkał niepewnie niebieskooki.

- Nie mówiłem mu o nas, chociaż niewykluczone, że się domyślił. Zresztą, czy to ważne? Prędzej, czy później i tak by się wydało. - szepnął inspektor, po czym wtulił się w kochanka.

Dominik zszedł na dół ze swoją walizą i po drodze zajrzał do kuchni, w której migdalili się panowie. Chłopak lubił podziwiać ten widok. Czuł, że ojciec jest bardzo szczęśliwy w związku z proboszczem, dlatego nie miał nawet najmniejszego zamiaru protestować przeciw tej miłości.

Sam też bardzo lubił i szanował księdza Mateusza, gdyż mężczyzna był bardzo czuły, delikatny, troskliwy i wierny, no i przede wszystkim bardzo kochał Oresta.

- Tato, ja lecę! - krzyknął chłopak, i nie oczekując na odpowiedź wyszedł z domu.

- Dominik wyszedł, a to oznacza, że zostaliśmy sami... - mruknął seksownie starszy Możejko.

- Masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór? - zapytał wyższy, obejmując ukochanego w pasie.

- Może... Napijemy się winka? Wiem, że raczej stronisz od alkoholu, ale może zrobisz dla mnie wyjątek? - spytał siwowłosy.

- Winka nie odmówię i chętnie się z tobą napiję.

***

Panowie przenieśli się do salonu i rozstawili na stole kieliszki do wina oraz butelkę wcześniej wspomnianego rarytasu, którą parę minut wcześniej otworzył młodszy z mężczyzn. Siwowłosy polał sobie oraz swojemu ukochanemu.

- Nasze zdrowie. - mruknął uśmiechnięty policjant chwytając kieliszek w dłoń.

- Zdrówko. - pisnął kapłan.

Mężczyźni tryknęli się kieliszkami i skosztowali pysznego wina. Orest zauważył, że Mateuszowi lekko zahuczało w głowie.

- Ja może usiądę. - zachichotał ksiądz.

Możejko jedynie lekko kiwnął głową podgryzając przy tym wargę. Po chwili dosiadł się obok ukochanego i położył głowę na jego ramieniu.

- Mateuszku, jesteśmy sami... Tylko ty i ja. Może... Porobimy coś ciekawego, coś, co robią zakochani w sobie ludzie? - szepnął seksownie inspektor.

- Yhh... Może obejrzymy jakiś film? - zaproponował zmieszany Mefiu.

- Miałem na myśli coś, co robią dorośli ludzie... No sam wiesz...

- Yyyy... A co takiego? - westchnął lekko przerażony duchowny.

Zażenowany czekoladowooki przybił sobie w myślach facepalma. Czy jego ukochany był na tyle głupi, by nie domyśleć się o co mu chodziło? Blondwłosy delikatnie odsunął się od Możejki i polał sobie i jemu wina.

- Mateusz, jesteśmy przecież dorosłymi ludźmi! Serio nie domyślasz się o co mi chodzi? - oburzył się sześćdziesięciolatek.

- No tak jakby... To znaczy...

Orest chwycił kochanka za mordę i wbił mu się w usta z pocałunkiem. Matteo był w totalnym szoku, jednak po chwili nieudolnie odwzajemnił. Niższy oderwał się od blondwłosego, po czym głęboko spojrzał mu w oczy.

- Jesteśmy w związku półtora roku, a ty chcesz mi powiedzieć, że nadal nie myślałeś o... No wiesz?

- Ja nie wiem o czym ty do mnie mówisz... - wydukał duchowny popijając wino.

- Naprawdę nigdy nie myślałeś o tym, żeby zacząć uprawiać ze mną seks? - spytał wkurzony siwowłosy.

Po tym, jak Możejko wypowiedział te słowa, Mati zachłysnął się trunkiem i zaczął kaszleć. Starszy poklepał go po plecach, a kiedy w miarę się uspokoił, spojrzał z przerażeniem na policjanta.

- A... A... Ale... Ż... Że... Że ty i ja... Ten tego... Seks? - wyjąkał przestraszony mężczyzna.

- Przecież jesteśmy parą, kochamy się, ufamy sobie. Jesteśmy dorosłymi ludźmi i nie rozumiem co cię tak dziwi. Przed seminarium seks uprawiałeś, to ze mną też dasz radę, no nie?

- No właśnie problem w tym, że przed seminarium ja nie... To znaczy... Ja nadal jestem prawiczkiem i ten, no... - wymruczał Żmigrodzki przełykając ślinę.

Oreścik ponownie przybił sobie w myślach facepalma. Przez parę sekund tkwił w milczeniu, ale po chwili spojrzał na ukochanego i objął jego szyję.

- W takim razie dzisiaj staniesz się prawdziwym facetem. Dominika nie ma w domu, więc... Nie będziemy czuli się niezręcznie. - szepnął uwodzicielsko inspektor.

Czekoladowooki usiadł okrakiem na kolanach Mateusza i wbił mu się w usta. Młodszy czuł lekki wstyd połączony z zażenowaniem, ale zdecydował się odwzajemnić pocałunek.

Starszy z kochanków zaczął rozpinać guziki w swojej koszuli, a kiedy odpiął ostatni z nich, zdjął ubranie i wyrzucił je w kąt. Duchowny delikatnie oderwał się od swojego partnera i spojrzał zszokowany na jego klatę.

- Łał... Jesteś gładki jak baba... - wymruczał.

- Czy ty zawsze musisz psuć każdy romantyczny moment? - jęknął lekko oburzony Oreścik.

Starszy z mężczyzn wyjął kapłanowi koloratkę z kołnierza i również wyrzucił ją w przestworza. Matteo czuł się dziwnie, ale pozwolił działać kochankowi. Czuł potężne zażenowanie, kiedy mężczyzna rozpinał mu guziki w koszuli.

- Masz bardzo umięśnioną klatę. Aż mi się nie chce wierzyć, że takie ciacho jest prawiczkiem! - szepnął podjarany siwowłosy.

- A ty masz ładne obojczyki... - wymruczał niepewnie młodszy.

Sześćdziesięciolatek zaczął całować szyję niebieskookiego. Blondwłosy siedział wryty i za bardzo nie wiedział jak zareagować. Nie był jeszcze gotowy na współżycie z Oreścikiem, ale nie chciał mu tego mówić, by go nie zasmucić. Postanowił więc, że zamknie oczy i spróbuje się zrelaksować.

W pewnym momencie kapłan usłyszał coś jakby trzaśnięcie drzwiami. Lekko spanikował, jednak nie dał po sobie tego poznać. Chwilę później usłyszał ciche kroki zmierzające w kierunku salonu.

- Tato, wróci-...

W wejściu do salonu stanął zszokowany Dominik. Orest czym prędzej oderwał się od Mateusza i zszedł z jego kolan.

- Uhh... Dominik... To ty jednak wróciłeś... - wyjąkał zmieszany kapłan.

- Widzę, że wszedłem w nieodpowiednim momencie. - zaśmiał się piętnastolatek.

Mateusz zaczął zapinać guziki w swojej koszuli. Czuł się upokorzony tym, że Dominik nakrył go w dwuznacznej sytuacji z jego ojcem, ale z drugiej strony poczuł ulgę.

- To... Dlaczego wróciłeś wcześniej? Nie miałeś przypadkiem tam nocować? - westchnął starszy Możejko.

- Miałem, aczkolwiek dyro dostał zawału po tym, jak nakrył nas na chlaniu i biba została odwołana. Może to i lepiej, bo przynajmniej spędzę czas z wami. Było już ruchanko? - zaśmiał się piętnastolatek.

- DOMINIK! - krzyknął oburzony policjant.

- Yyy... Może po prostu przemilczmy to i pogadajmy o Bogu. - zaproponował Żmigrodzki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro