010. Nauki przedmałżeńskie [Oreusz] (+18)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Akcja w oneshocie dzieje się w roku 2016.

Sory, że wyszło tak sztywniacko.

Miłego czytania :)

____________________

Kiedy nauki przedmałżeńskie dobiegły końca, wszyscy wyszli z kościoła. Wszyscy, z wyjątkiem przygnębionego Możejki siedzącego w pierwszej ławce.

Jego ślub z Darią miał się odbyć równo za dwa tygodnie. Nie był z tego powodu zadowolony, gdyż od pewnego czasu przestał darzyć swoją partnerkę jakimikolwiek uczuciami. Dodatkowo irytował go fakt, że wiecznie nie było jej w domu, gdyż non stop wyjeżdżała z Polski, przez co nawet nie uczestniczyła w naukach.

Związek na odległość coraz bardziej go męczył. Rozważał zakończenie tej dziwnej relacji, jednak bał się, że Daria odbierze mu Dominika, który był dla niego całym światem.

- Panie inspektorze, wszystko w porządku?

Srebrnowłosy otrząsnął się w momencie, gdy usłyszał nad sobą delikatny, dobrze mu znany męski głos. Podniósł głowę i spojrzał na stojącego nad nim księdza Mateusza.

- Tak, wszystko w porządku... Ja już idę do domu...

- Panie inspektorze, może chce pan porozmawiać? Podczas nauk przedmałżeńskich wyglądał pan na smutnego. Co się dzieje? - spytał troskliwie.

- No dobrze, możemy porozmawiać, ale poza kościołem...

***

Mężczyźni wybrali się na spacer do parku, gdyż było to jedno ze spokojniejszych miejsc w Sandomierzu. Przez pierwsze paręnaście minut spacerowali w niezręcznej ciszy. Obaj odrobinę wstydzili się ją przerwać, jednak wiedzieli, że jest to nieuniknione.

- Powie mi pan, dlaczego był pan smutny?

Możejko zatrzymał się w miejscu i spuścił głowę w dół, ciężko przełykając przy tym ślinę. Mati stanął przed przyjacielem i spojrzał na niego ze współczuciem.

- Ja już mam tego wszystkiego dosyć! Robię z siebie idiotę na naukach przedmałżeńskich, staję na głowie, żeby wszystko było w porządku, a ona... Ona tak po prostu sobie wyjeżdża z kraju i ma wszystko gdzieś! Ja nie chcę być w związku na odległość. Dominik potrzebuje matki a ja kogoś, kto będzie mnie kochał i będzie przy mnie...

Po tym wyznaniu inspektor ukrył twarz w dłonie. Nie chciał, by jego rozmówca pomyślał sobie, że jest płaczkiem i mięczakiem. Strasznie nie lubił pokazywać ludziom, że ma miękkie serce. Wstydził się płakać nawet w samotności przed samym sobą.

- Nie musi pan przy mnie udawać twardziela, posiadanie uczuć jest zupełnie normalne. Ale wracając do tematu... Nie próbował pan porozmawiać z panią Darią o tym, co pan czuje? - jęknął blondwłosy.

- Rozmawiałem z nią o tym już nie raz. Wiele razy obiecywała, że nie wyjedzie, ale zawsze kończyło się tym, że jednak wyjeżdżała, bo praca jest przecież ważniejsza od rodziny, prawda? Jak ksiądz by się czuł na moim miejscu? - spytał starszy, spoglądając na Mateusza ze łzami w oczach.

- Nie wiem jak czułbym się na pana miejscu, ale jeśli się państwo kochacie, to powinniście iść na kompromis. - odpowiedział Żmigrodzki.

- Ja nawet nie wiem, czy jeszcze ją kocham. Te ciągłe podróże odsuwają nas od siebie. Daria prawie wcale nie odbiera telefonu i rzadko kiedy odpisuje na smsy. Nie pyta nawet co z Dominikiem...

Niebieskooki położył dłonie na ramionach policjanta i spojrzał na niego. Było mu bardzo szkoda siwowłosego i miał ochotę uściskać go na pocieszenie, jednak powstrzymał się. Nie wiedział jak inspektor na to zareaguje.

Starszy natomiast się nie zawahał i po prostu wtulił się w wyższego. Bardzo potrzebował się do kogoś przytulić, a od duchownego biła przyjazna i spokojna aura, która przyciągała Oresta. Do zszokowanego blondyna dopiero po chwili dotarło to, co się właśnie stało. Niepewnie odwzajemnił uścisk, lecz dosłownie sekundę później Możejko oderwał się od niego.

- Przepraszam, mam nadzieję, że nie jest ksiądz o to zły... - westchnął niższy.

- Nie, skądże. Po prostu mnie pan zaskoczył. Nigdy wcześniej mnie pan nie przytulał.

Ciemnooki od jakiegoś czasu czuł coś do Mateusza. Uświadomił to sobie podczas jednych z nauk przedmałżeńskich, na których oczywiście był bez Darii. Od tamtego czasu często gapił się z zachwytem na proboszcza i podziwiał jego urok osobisty. Duchowny przestał być mu obojętny. Coraz częściej myślał o nim w sposób romantyczny, a raz zdarzyło mu się nawet wyobrazić siebie z Mateuszem w łóżku...

- Wygląda pan na zamyślonego. Czy jest jeszcze coś, o czym chce mi pan powiedzieć? - zapytał Żmigrodzki.

- Yhh... Nie... Nie mogę księdzu o tym powiedzieć, to trochę krępujące. Może kiedyś. - odparł komendant.

- Rozumiem.

***

Mężczyźni jeszcze przez jakiś czas ze sobą rozmawiali, aż w końcu obaj uznali, że najwyższy czas się rozejść. Żmigrodzki udał się na plebanię, natomiast Orest powrócił do siebie. Od razu po przekroczeniu progu domu przywitał go Dominik, ściskając go z całej siły.

- Tęskniłem za tobą, tato. - mruknął dziesięciolatek.

- Ja za tobą też... Tak bardzo cię kocham, nawet nie masz pojęcia jak mocno...

Siwowłosy uklęknął. Bardzo mocno przytulił syna i zaczął płakać. Strumienie łez wypływały mu z oczu, a on sam nie wiedział co ze sobą zrobić.

- Tatusiu, dlaczego płaczesz? Czy to przeze mnie?

Chłopczyk odkleił się od ojca i otarł mu łzy spod oczu. Orest nie wiedział nawet co ma powiedzieć Dominikowi, bo w końcu powodem, przez który się popłakał była Daria.

- Nie synku, to nie przez ciebie. Nie układa mi się trochę z twoją mamą... Zresztą, to nie jest ważne. Pościeliłeś sobie łóżko?

Mini Możejko twierdząco pokiwał głową, patrząc Oreścikowi w oczy. Mężczyzna ucałował synka w głowę, po czym spojrzał na niego z rodzicielską miłością. Chłopiec był bardzo samodzielny jak na swój wiek, z czego starszy był bardzo dumny.

Dominik był dla mężczyzny całym światem. Nie wyobrażał sobie życia bez niego. Z tego właśnie powodu bał się rozstać z Darią. Nie zniósłby rozstania z ukochanym synem i prędzej skoczyłby z mostu, niż pozwolił odebrać sobie dziecko.

***

Następnego dnia ledwo żywy inspektor przyczołgał się do pracy w beznadziejnym humorze. Od razu po wkroczeniu na teren komendy podszedł do automatu, by zrobić sobie kawę. Kiedy jego napój był już gotowy, udał się do swojego biura i zasiadł przy swoim stanowisku. Korzystając z chwili samotności zaczął rozmyślać nad sensem swojego życia.

Zastanawiał się jak wybrnąć z gównianej sytuacji, w której się znalazł. Za dwa tygodnie miał się odbyć jego ślub, a zamiast wzdychać do panny młodej, myślał o rozstaniu z nią. Jego myśli zaprzątał również proboszcz, który coraz bardziej mu się podobał. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie powinien nic do niego czuć, bo w końcu to KSIĄDZ, którego obowiązywał celibat i który był całkowicie zależny od swego przełożonego. Dodatkową przeszkodą było to, że Kościół katolicki nie akceptował osób homoseksualnych, więc był przekonany, że i sam Mateusz gardzi takimi osobami.

Serce Oresta było w rozsypce. Zdawał sobie sprawę z tego, że nawet jeden mały ruch może wszystko spierdolić. Bał się wyznać duchownemu miłość. Bał się stracić ukochanego syna. Bał się ślubu. I przede wszystkim, bał się samotności.

Do biura inspektora, zupełnie bez pukania wszedł zmartwiony Nocul, który spojrzał na starszego mężczyznę ze współczuciem. Ciemnooki nawet nie zauważył, że jego przyjaciel znajduje się w pomieszczeniu.

- Orest, co się z tobą dzieje?

Siwowłosy lekko podskoczył ze strachu i skierował oczy na apiranta. Nie miał najmniejszej ochoty zwierzać mu się ze swoich problemów. Ani jemu, ani nikomu innemu.

- Wszystko w porządku. Wracaj do swoich obowiązków. - odburknął.

- My wszyscy się o ciebie martwimy. Za dwa tygodnie się żenisz, a ty zamiast się cieszyć, to jesteś przygnębiony. Co jest? - zapytał pulchniejszy.

- NIC! Po prostu dajcie mi wszyscy święty spokój i nie właźcie mi tu bez pozwolenia! Won! - wrzasnął Oreścik, uderzając przy tym pięścią w stół.

Zszokowany Mieczysław przełknął ciężko ślinę, po czym opuścił gabinet komendanta. Zaraz po tym, jak trzasnął drzwiami, Orest ukrył twarz w dłonie i wybuchnął płaczem. Czuł się, jakby ktoś zrównał go z błotem. Miał wrażenie, że wszyscy przejmują się tylko ślubem, a nie jego uczuciami. Nikt z nich nie miał pojęcia co tak naprawdę czuł.

***

Czekoladowooki wrócił do domu dopiero około godziny dwudziestej drugiej. Jedyne o czym marzył, to o położeniu się w cieplutkim łóżku i wtuleniu się w poduszkę. Gdy przekroczył próg salonu, dostrzegł siedzącą na kanapie Darię patrzącą w jego kierunku.

- D... Daria? Co ty tu robisz? - wyjąkał.

Kobieta bez słowa wstała z sofy i stanęła naprzeciw mężczyzny, uśmiechając się. Srebrnowłosy był mocno zaskoczony szybkim powrotem narzeczonej. Miał cichą nadzieję, że wróci do kraju dopiero kilka dni przed ślubem.

- Wróciłam do was, stęskniłam się za wami. Czekałam na ciebie i nawet dzwoniłam kilka razy, ale nie odbierałeś. - powiedziała ze spokojem.

- Wybacz, ale miałem dzisiaj zbyt dużo obowiązków i nawet nie miałem czasu spojrzeć w telefon. Miło cię widzieć, fajnie że wróciłaś...

Wcale nie cieszył się z jej powrotu. Najchętniej uciekłby od niej i padł w ramiona Mateuszowi. To właśnie przy nim czuł się swobodnie. Wiedział doskonale, że ta miłość nie miała żadnych szans, ale uczucie do blondyna stawało się coraz silniejsze.

- Może... Opowiesz mi jak tam w pracy? Ile jeszcze będziesz wyjeżdżać z kraju? - zapytał zmieszany srebrnowłosy.

- Porozmawiamy, ale... Może dopiero jutro? Widzisz, Dominik śpi... Może spędzimy razem czas, tylko ty i ja?

Daria przybliżyła się do narzeczonego. Objęła jego szyję i przysunęła swoją twarz do jego. Oreścik stał jak wryty i nie był w stanie się nawet poruszyć. Ocknął się dopiero w momencie, w którym usta kobiety prawie dotknęły jego. Wtedy odepchnął ją od siebie i ukrył twarz w dłonie.

- Orest, co jest? Zachowujesz się dziwnie. Czy wszystko w porządku? - pisnęła zaskoczona blondynka.

- Nie, nic nie jest w porządku! Zostaw mnie, chcę dzisiaj spać na kanapie...

Możejko pobiegł do łazienki, w której się zamknął. Jedynymi emocjami, które wtedy odczuwał były strach, poczucie winy i tęsknota. Strach przed bliskością z Darią, poczucie winy, że nieświadomie ją krzywdzi oraz tęsknota za Mateuszem, który nie odwzajemnia jego uczuć.

Poczuł się tak bezsilny, że po prostu wybuchnął płaczem. Sam nie wiedział dlaczego ostatnio zrobił się taki wrażliwy. Od zawsze pragnął znaleźć kogoś, kto go pokocha, ale kiedy już ktoś go pokochał, to czuł się nieszczęśliwy.

***

Przez ostatnie dwa tygodnie Orest unikał Darii na wszystkie możliwe sposoby. Kiedy jednak spędzał z nią czas, nie pozwalał jej na dotyk, nie wspominając o czułościach.

Tego dnia obaj stanęli przed ołtarzem z uśmiechem na twarzach. A przynajmniej Daria była szczerze uśmiechnięta. Ciemnooki wymuszał uśmiech i tak naprawdę powstrzymywał się od łez rozpaczy. Najbardziej bolesne dla niego było to, że ślubu udzielał im Mateusz.

Duchowny zakrył stułą dłonie pary młodej i spojrzał na każdego z nich z radością wymalowaną na twarzy. Widział jednak, że coś gryzie inspektora, lecz nie chciał przerywać tak ważnej dla niego uroczystości.

- Ja, Daria, biorę Ciebie Oreście za męża i ślubuję Ci: miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy święci.¹

Po słowach blondynki policjantowi zrobiło się potwornie słabo. Zaczął trząść się ze strachu. Właśnie w tamtym ułamku sekundy dotarło do niego co się dzieje, i że to ostatnia szansa na wycofanie się.

- Przepraszam...

Puścił dłoń byłej ukochanej i co sił w nogach wybiegł z kościoła głównym wejściem. Kiedy znalazł się przed budynkiem, zaczął ryczeć jak nigdy wcześniej. Czuł potworny wstyd, dlatego że ośmieszył nie tylko siebie, ale również Darię.

- Panie inspektorze, dlaczego pan wybiegł?

Możejko obrócił się w stronę męskiego głosu dobiegającego zza jego pleców. Głosu tak dobrze mu znanego i uwielbianego przez niego...

- Niech ksiądz mi nie prawi morałów, że źle zrobiłem! To małżeństwo nie miało prawa się udać!! - wykrzyczał płacząc.

- Dlaczego pan tak twierdzi? - zapytał młodszy.

- Naprawdę chce ksiądz wiedzieć dlaczego stchórzyłem?!

Niedoszły pan młody stanął z Mateuszem twarzą w twarz, a następnie przycisnął go do ściany kościoła. Spojrzał w jego przepiękne niebieskie oczy, które tak uwielbiał, a po chwili namiętnie wbił mu się w usta.

Żmigrodzki był w totalnym szoku, jednak pocałunek sprawił mu sporą przyjemność, dlatego postanowił ulec mężczyźnie i odwzajemnić go z podwojoną siłą.

Obaj czuli się cudownie, kiedy ich języki stykały się ze sobą i przepychały nawzajem. Świat dookoła wtedy przestał dla nich istnieć.

- Jak mogłeś?!

Dopiero wrzask zszokowanej Darii sprawił, że panowie odkleili się od siebie. W momencie, gdy na nią spojrzeli, poczuli potworny wstyd i zażenowanie.

- Już wiem dlaczego nie chciałeś się do mnie przytulać! Po prostu wolisz pieprzyć się z proboszczem! Brzydzę się wami! - wykrzyczała załamana niedoszła panna młoda.

- To nie tak, jak pani myśli...

Niebieskooki przerwał swoją wypowiedź. Wiedział, że nie ważne co powie, to i tak się pogrąży, nawet jeśli będzie to zgodne z prawdą.

- Biskup o wszystkim się dowie! Powiem mu, że pieprzy ksiądz parafian!

***

Orest wrócił do domu o godzinie dwudziestej. Kiedy przekroczył jego próg, zauważył spakowane walizki Darii ustawione w jednym szeregu. Ona sama siedziała na kanapie z kubkiem melisy w dłoniach. Zdawała sobie sprawę z jego obecności, ale nie spojrzała na niego.

- Daria... Ja naprawdę nie wiem co mam ci powiedzieć... - zaczął.

- Może wyjaśnisz mi po prostu, dlaczego nie wycofałeś się wcześniej? Jeśli mnie nie kochałeś, to dlaczego brnąłeś w kłamstwa? Ośmieszyłeś nas obu... - wymruczała kobieta.

Siwowłosy niepewnie usiadł na kanapie obok swojej niedoszłej żony. Dotarło do niego, że zachował się jak świnia bez honoru.

- Brzydzę się tobą, ale nie dlatego, że jesteś gejem, tylko dlatego, że jesteś kłamcą i zdrajcą!

- Nie wiedziałem jak mam ci powiedzieć, że już cię nie kocham... Nie chciałem cię skrzywdzić, ani... Nie chciałem rozstawać się z Dominikiem. Bałem się, że kiedy się rozstaniemy, to zabierzesz mi go... Ja bym tego nie zniósł... - wyznał policjant ze łzami w oczach.

- Nie jestem potworem, Orest. Zanim Dominik położył się spać, powiedział mi, że chce zostać z tobą. Wszystko co powie mój syn jest dla mnie święte, więc nie mam zamiaru rozdzielać go z tobą. Będę go odwiedzać i zabierać do siebie raz na jakiś czas.

Możejce spadł kamień z serca. Poczuł ulgę, że Daria nie odbierze mu syna. Uświadomił sobie również jak mocno ją skrzywdził. Zrobił z niej potwora, którym tak naprawdę wcale nie była. Blondwłosa odłożyła kubek z ciepłym napojem na stół, po czym wstała z kanapy.

- Zatrzymam się na noc w hotelu, a jutro po południu wylatuję do Włoch. Przyjadę pożegnać się z wami. - powiedziała z wymuszonym uśmiechem.

Mężczyzna wstał i przytulił ex narzeczoną. Daria niepewnie odwzajemniła przyjacielski uścisk i trochę się uspokoiła. Obaj wiedzieli, że kłótnia nie miała sensu. Woleli zachować się jak dorośli ludzie, którzy rozstają się w pokoju.

- Nie wiem co mam ci powiedzieć... Po prostu przepraszam... - szepnął załamany policjant.

- Życzę ci, żebyś wreszcie ułożył sobie życie z osobą, którą kochasz, a nie z taką, z którą jesteś z przymusu. Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy w życiu. I nie martw się, nie powiem nic biskupowi...

***

Orest siedział na kanapie zwinięty w koc aż do godziny pierwszej w nocy. Wciąż było mu głupio, że potraktował byłą ukochaną jak śmiecia, ale z drugiej strony odetchnął z ulgą, że nie musi się męczyć w związku, w którym nie było miłości.

Prawie udało mu się zasnąć w salonie, jednak dzwonek do drzwi frontowych postawił go na równe nogi. Pobiegł w ich kierunku, będąc święcie przekonanym, że to Daria zapomniała czegoś zabrać. Myślał tak do momentu, w którym nie otworzył przybyszowi.

Za drzwiami stał elegancko ubrany Mateusz trzymający sporych rozmiarów bukiet pięknych róż w wazonie. Widok ukochanego sprawił, że inspektor stanął jak wryty, a jego serce zaczęło bić szybciej.

- Przepraszam, jeśli pana obudziłem. Jest bardzo późna godzina i powinienem już w zasadzie spać, ale... Chciałem po prostu spytać, czy wszystko w porządku... A ten bukiet miałem wam dać na weselu... - wyjąkał zawstydzony Żmigrodzki czując, jak czerwienią mu się policzki.

- Niech ksiądz wejdzie. - powiedział oczarowany komendant.

Kapłan został wpuszczony do środka przez pana domu. Możejko zaprowadził swojego gościa do salonu, gdzie obaj zasiedli na kanapie. Młodszy z mężczyzn odstawił wazon z różami na stół, a kątem oka spojrzał na zawstydzonego policjanta.

- Chciałbym księdza przeprosić za ten dzisiejszy incydent. Zachowałem się niemoralnie i okropnie. Nie powinienem całować się z księdzem, ani z żadnym innym mężczyzną, bo to obrzydliwe... - wyznał łamliwym głosem.

- Czyli twierdzisz, że nasz pocałunek był obrzydliwy? Myślałem, że my na serio możemy... Zresztą, nieważne. Ja już lepiej sobie pójdę.

Blondyn ciężko przełknął ślinę i wstał z sofy, chcąc pójść w kierunku wyjścia, jednak w ostatniej chwili Orest złapał go w pasie i przyciągnął z powrotem na kanapę.

- Zostań, proszę... Nasz pocałunek wcale nie był obrzydliwy, po prostu myślałem, że nie tolerujesz takich osób jak ja... Zostawiłem Darię dla ciebie, bo podczas nauk przedmałżeńskich poczułem do ciebie coś niesamowitego, coś nie do opisania... Myślałem tylko o tobie, a kiedy zobaczyłem cię przed ołtarzem, zachciało mi się płakać...

Mężczyźni spojrzęli sobie głęboko w oczy. Obaj czerwienili się jak buraki, a ich serca biły coraz szybciej. Po paru sekundach wbili się sobie w usta, łącząc swoje języki w bardzo gorącym i namiętnym pocałunku. Obaj uparcie walczyli o dominację, jednak silniejszym samcem alfa był Mateusz.

***

***** NSFW *****
Ale bez szczegółów. Możesz pominąć, drogi czytelniku, jeśli odstraszają Cię takie sceny. Ja na Waszym miejscu też bym pominęła :)

Po parunastu ostrych minutach przenieśli się do sypialni Możejki, a raczej to duchowny zaniósł go do łóżka, w którym namiętność przeszła na wyższy poziom.

Z każdą chwilą pozbywali się swoich części ubioru, które ostatecznie wylądowały na podłodze.

Na bladej i delikatnej szyi Oresta pojawiło się kilka czerwonych i wyraźnych malinek, które zostały zrobione przez napalonego księdza.

W tamtej chwili poza sobą nie widzieli nic innego, a jedynym źródłem światła była niewielka lampka nocna. Kochali się w jej świetle, nie powstrzymując się od rozkosznych jęków.

Mateusz nie był doświadczony w tych sprawach, ale starał się, żeby jego kochankowi było z nim dobrze. Nic innego się w tamtym momencie nie liczyło.

Obydwaj czuli się cudownie w swoich ramionach. Patrzyli sobie głęboko w oczy, podczas gdy ich ciała stykały się ze sobą. Obaj poczuli w tamtej chwili, że są w sobie zakochani na zabój, i że nie pragną nikogo innego, prócz siebie.

W momencie, gdy obaj osiągnęli spełnienie, opadli zmęczeni na łóżko, wtulając się w siebie, by po chwili zasnąć w swoich ramionach.

_________________

Koniec UwU

¹ Tak, wiem że przysięgę małżeńską w pierwszej kolejności wygłasza raczej pan młody, ale zignorujmy tutaj ten fakt.

I TAK, obiecałam sobie, że nie napiszę pornosa. I nie napisałam, bo gdyby to był pornol, to napisałabym obrzydliwe szczegóły. Nie no, nie napisałabym, bo nie spojrzałabym w swoje odbicie w lustrze ze wstydu.

Nadal czuję się dziwnie po napisaniu tej sceny.

Nie miejcie mi tego za złe. Już więcej nie napiszę takiej sceny, bo to chyba nie dla mnie.

A tak z innej beczki, to przedstawiłam tu Darię w lepszym świetle, bo aż takim tyranem nie jestem. Nie cieszcie się, NADAL JEJ NIE LUBIĘ!

Pozdrawiam :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro