015. List do ukochanego [Dodatek do fanfika]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ten list jest bonusikiem do fanfika "Kanibal z Sandomierza". Chyba nie zawiera aż tak wielkich spoilerów.

Autorem listu jest Mateusz siedzący w areszcie oczekując na proces, który odbyć się ma następnego ranka. List skierowany jest do Oresta.

Mam nadzieję, że wam się spodoba :)

Dajcie znać co sądzicie o takich bardzo krótkich oneshotach w formie listów i czy chcecie raz na jakiś czas dostać coś takiego. Zwykłe oneshoty też będą, spokojnie :)

___________________


Cześć Orest.

Wiem, że po tym co się stało pewnie mnie nienawidzisz. Ja to całkowicie rozumiem i nie mam Ci tego za złe.
Nie będę Cię okłamywał mówiąc, że nie chciałem tego zrobić, bo chciałem. Żałuję tego, co się stało. Żałuję tego, że skrzywdziłem mnóstwo osób.

Skrzywdziłem rodziny ofiar, które cierpią z powodu straty swoich bliskich. Skrzywdziłem moich parafian i przyjaciół, którzy mi ufali i cenili ponad wszystko. Skrzywdziłem moją matkę, która może i nie była najlepszą osobą, ale mimo wszystko nie zasłużyła na to, co jej zrobiłem.

I przede wszystkim, skrzywdziłem Ciebie, czego żałuję najbardziej. Odkąd przyjechałem do Sandomierza i Cię ujrzałem, uświadomiłem sobie, że Cię kocham. Od chwili, gdy Cię poznałem, wstrzymywałem się od morderstw przez następne dwa lata. Chciałem się zmienić, poskromić w sobie bestię, którą karmiłem krwią innych.

Wszystko zmieniło się w momencie, gdy do Sandomierza przyjechała Justyna. Odebrała mi Ciebie, co sprawiło, że mój gniew na nowo przejął nade mną kontrolę. Nie mogłem znieść tego, że kochasz ją, zamiast mnie.

Nigdy nie miałem odwagi wyznać Ci tego, co do Ciebie czuję. Bałem się odrzucenia, którego bym za nic w świecie nie zniósł. Wiem, że teraz tym bardziej mnie odrzucisz. Jestem pierdolonym potworem.

Psychiatrzy, którzy mnie badali zastanawiają się czy jestem chory, czy po prostu zły. A może jedno i drugie naraz? Nie wiem. Niby coś udało im się zdiagnozować, ale jeśli mam być z Tobą szczery, to byłem w pełni świadomy każdego swojego czynu. Wiem, że to co zrobiłem było złe, a gdybym był chory, to raczej nie odróżniłbym złych czynów od dobrych.

Najgorsze z tego wszystkiego jest to, że wciąż odczuwam cholerny głód. Za pierwszym razem, kiedy spróbowałem mięsa ludzkiego, czułem się obrzydzony tym, że mi ono smakowało, ale z każdym kolejnym posiłkiem wyrzuty sumienia zanikały, a mój umysł stawał się coraz bardziej spaczony.

Zapewne przeczytałeś artykuł z pierwszych stron gazet o tym, że rzuciłem się na jednego ze strażników i brutalnie wgryzłem mu się w ramię. Nie panowałem wtedy nad swoim chorym apetytem i zachowałem się jak zwierzę. Od tamtego momentu, podczas każdego przesłuchania bądź wywiadu do telewizji noszę na twarzy maskę, podobną do tej, którą posiadał Hannibal Lecter. Nie jest ona za bardzo wygodna, ale przynajmniej nikogo w niej nie skrzywdzę.

Ciągle przychodzi do mnie pielęgniarka, która podaje mi prozac. Dzięki niemu staję się spokojniejszy, a apetyt na ludzkie mięso nie jest aż tak wielki. Nie oznacza to natomiast, że wcale go nie odczuwam.

Słyszałem od strażników, że będziesz uczestniczył w moim procesie jako jedyny z sandomierskiej policji. Nie wiem, czy przyjdziesz tam po to, by mnie bronić, czy po to, by mnie jeszcze bardziej pogrążyć, ale szczerze? Nie interesuje mnie to. Cieszę się, że będę mógł zobaczyć Cię choć na chwilę.

Nie wiem jaki będzie werdykt. Przeczuwam jednak, że na dziewięćdziesiąt procent otrzymam karę śmierci za to, co zrobiłem. Jak myślisz, będą chcieli mnie wysłać na krzesło elektryczne - jak Bundy'ego, czy dadzą mi zastrzyk usypiający, jak Gacy'emu lub Wuornos? Cóż, gdybym to ja miał decydować o mojej egzekucji, to skazałbym się na taki sam los, jaki spotkał większość moich ofiar. Moja śmierć co prawda nie zwróci żadnej z nich życia, ale przynajmniej zemsta byłaby słodka dla ich rodzin.

Chcę jedynie byś wiedział, że kocham Cię ponad wszystko. Nie gniewam się za to, że mnie nienawidzisz, dlatego że ja też od zawsze nienawidziłem samego siebie. Miałem nawet z tego powodu wiele prób samobójczych, ale żadna się niestety nie powiodła.

Pamiętaj, że ty i mój ojciec jesteście jedynymi osobami, które rozświetlały mi życie. Mój tata nie żyje, więc nawet nie mogę mu tego powiedzieć, ale Tobie mogę. Nigdy nie chciałem Twojego nieszczęścia. Zawsze to Ty byłeś na pierwszym miejscu, dlatego pozwoliłem Ci na szczęście z Justyną, Darią i resztą kobiet, z którymi kiedykolwiek Cię coś łączyło.

Mam nadzieję jednak, że kiedyś, w dalekiej przyszłości mi wybaczysz i zaznam dzięki temu spokoju. Będę kochał Cię nawet na łożu śmierci lub na krześle elektrycznym.

~ Mateusz

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro