017. Trying not to love You only makes me love You more

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"I chociaż dziś chciałbym odkupić winy
Uwierz kochanie, że nie da się
Nie cofnę czasu, więc już nic nie zrobimy
A przecież Ty dla mnie nie zatracisz się

I kiedy zaśnie każde z nas na zawsze
A moje grzechy rozdzielą nas
Ty szybko lecieć do góry zaczniesz
Ja spadać zacznę w dół, na twarz

Przepraszam skarbie, nie do końca znasz mnie
Moja przeszłość sprawi, gdy nadejdzie czas
Że nie spotkamy się już nigdy właśnie
Tam pocałuję Cię ostatni raz"

~Sobota - Przepraszam

To jest chyba najnudniejszy, najbardziej gówniany, monotonny i napisany na odpierdol oneshot.

Inspiracją dla niego była właśnie piosenka, której fragment macie powyżej. Zainspirowałem się także utworem "If I Killed Someone For You" autorstwa Aleca Benjamina. Polecam obydwie piosenki, bo są świetne :)

Oneshot jest nawiązaniem do mojego fanfika, choć nie jest jego częścią w żaden sposób.

PS. Nie piszcie mi o tym, że w prawie polskim niektórych rzeczy nie ma, bo ja znam prawo. Zostało ono jednak odrobinę zmienione na potrzebę oneshota, a także fanfika.

Miłego czytania <3

__________________

"Od trzech dni w całym kraju poszukiwany jest 56-letni ksiądz Mateusz Żmigrodzki, który uciekł policji. Podejrzany jest o zamordowanie oraz zjedzenie sześćdziesięciu siedmiu osób. Mężczyzna od wielu lat praktykował kanibalizm i nawet częstował mieszkańców Sandomierza pasztetem własnej roboty, w którego skład wchodziły ludzkie organy. Szacuje się, że przez całe swoje życie zjadł około czterdziestu kilogramów ludzkiego mięsa."

Załamany Orest wyłączył telewizję i zaczął płakać, jak nigdy dotąd. Nie mógł uwierzyć w to, co się stało. Od trzech dni jedynym tematem w całym kraju był kanibal z Sandomierza. Sprawą żyły nie tylko media z Polski, lecz również z całej Europy, a nawet Ameryki. Mateusza okrzyknięto polskim Jeffreyem Dahmerem, choć nawet zbrodnie Dahmera nie były tak okrutne.

Siwowłosy nie wiedział co ze sobą zrobić. Nie chciał wierzyć w winę Matiego. Przecież spotykał się z nim przez wiele lat i nigdy nie zauważył u niego żadnych niepokojących znaków. Wręcz przeciwnie, zawsze wydawał się być czułym, kochającym i empatycznym mężczyzną oddanym Bogu. Najbardziej niepokojące było to, że nawet nie wiedział gdzie jego ukochany teraz jest. Równie dobrze mógłby być na drugim końcu Polski, albo za granicą...

Wtedy do okna znajdujące się w kuchni rozległo się pukanie. Siwowłosy podniósł głowę i spojrzał w jego kierunku, a następnie podbiegł do niego. Była późna godzina wieczorna, a dodatkowo lał deszcz, przez co widok za oknem był bardzo ciemny i ponury, jednak na zewnątrz dostrzegł zakapturzoną ludzką sylwetkę. Policjant przez chwilę zawahał się, czy otworzyć okno i wpuścić do środka nieznajomego. Mężczyzna stojący w deszczu zrzucił z głowy kaptur i zdjął ciemne okulary z nosa. Wtedy wszystko stało się jasne.

- Mateusz...

Siwowłosy otworzył okno i gestem dłoni zaprosił blondyna do domu. Duchowny był sprawny fizycznie, a wejście do środka przez otwarte okno nie stanowiło dla niego najmniejszego problemu.

Po zatrzaśnięciu przez Oresta okna, mężczyźni utknęli w niezręcznej ciszy. Niższy nawet nie patrzył na Mateusza. Nie był w stanie spojrzeć na niego, ponieważ czuł do niego potworną nienawiść i obrzydzenie.

- Po co tu przyszedłeś?! - syknął ze łzami w oczach.

- Błagam, pozwól mi wytłumaczyć, ja...

- MILCZ, POTWORZE! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego! Nie wyjaśniaj mi nic, bo tu nie ma co wyjaśniać! Jesteś pierdolonyn mordercą!! - wykrzyczał starszy, rozklejając się.

Żmigrodzki chwycił ukochanego za policzek, chcąc otrzeć mu łzę z kącika oczu. Czekoladowooki odepchnął go od siebie i cofnął się o kilka kroków.

- Jak mogłeś tak po prostu przez tyle lat mordować i ćwiartować niewinnych ludzi?! A potem jakby nigdy nic dotykałeś mnie i udawałeś, że nic się nie dzieje! Jak można robić coś takiego i udawać, że nic się nie stało?

- Orest... Ja wiem, że moje wytłumaczenia nic tu nie dadzą, ale po prostu mnie wysłuchaj.

Ksiądz położył dłonie na ramionach drugiego mężczyzny. Bardzo chciał go przytulić i poczuć jego bliskość, jednak nie był pewien, czy powinien to robić. Starszy nienawidził go za to, co zrobił.

- Jaki kit masz zamiar mi wcisnąć? Co, chcesz mi powiedzieć jak bardzo mnie kochasz i że przepraszasz? W dupie mam twoją miłość i twoje nieszczere i gówno warte przeprosiny! Jesteś chory psychicznie! Jak sobie pomyślę, że przytulałeś mnie tymi samymi łapskami, to aż mi się niedobrze robi!

Możejko odepchnął od siebie kanibala i ze strachem w oczach cofnął się aż pod ścianę. Wyższy podszedł do ukochanego i delikatnie przycisnął go do ściany. W jego oczach nie widać było agresji i wściekłości, a jedynie smutek.

- Puść mnie, albo zacznę krzyczeć. - zagroził srebrnowłosy, z oczu którego wciąż wypływały ciężkie łzy.

- Wiem, że moja ucieczka przed policją nie potrwa zbyt długo i prędzej czy później schwytają mnie. Szukają mnie w całym kraju i nie jestem w stanie uciec. Tak na dobrą sprawę, to przyszedłem oficjalnie pożegnać się z tobą, póki jeszcze jestem na wolności.

Zanim policjant cokolwiek zdążył pisnąć, kapłan złożył na jego ustach delikatny i czuły pocałunek. Niższy zawahał się, czy go odwzajemnić, czy odepchnąć od siebie byłego ukochanego, ale rozsądek wygrał z uczuciami i odrzucił od siebie blondyna.

- Myślisz, że jesteś zabawny? Sądzisz, że jeden pocałunek zmieni moje zdanie o tobie? Jak to z tobą było, co? Wyobrażałeś sobie czasami, jak mnie rozpruwasz, kroisz na kawałki i zjadasz? - syknął sześćdziesięciolatek.

- Orest, nie! Proszę, nawet nie mów w ten sposób! Mógłbym to zrobić każdemu innemu, ale na pewno nie tobie i Dominikowi.

- A czym tamci ludzie się różnili ode mnie? Co oni ci takiego zrobili, że ich zabiłeś, poćwiartowałeś i zjadłeś? Czy ty wiesz co muszą przeżywać rodziny tych biednych ofiar?! Zraniłeś setki, a może nawet koło tysiąca niewinnych osób! Odebrałeś im bliskich! Jak ty byś się czuł, gdyby ktoś zabił mnie i Dominika?!

Możejko otarł łzy i ciężko przełknął ślinę, zaciskając przy tym pięści. Gdyby nie był aż taki kruchy, to chwyciłby za nóż kuchenny i zamordowałby księdza. Nie mógł jednak tego zrobić, gdyż jakaś jego część wciąż kochała Mateusza.

- Zapomniałem... Nic byś przecież nie poczuł, bo jesteś psychopatą pozbawionym jakichkolwiek uczuć czy empatii do drugiego człowieka. Nigdy mnie w takim razie nie kochałeś, skoro za moimi plecami robiłeś tak obrzydliwe rzeczy...

W oczach kanibala pojawiły się łzy, które po chwili otarł. Ostrożnie chwycił ukochanego za policzki i spojrzał mu głęboko w oczy.

- Jesteś jedynym światłem w moim mrocznym życiu. Od zawsze byłem złym człowiekiem i nie dbałem o nikogo. Od śmierci taty całkowicie się załamałem i przestałem czuć cokolwiek. Ale czternaście lat temu poznałem ciebie...

Blondwłosy zacisnął oczy, jednak łzy przecisnęły się przez jego zamknięte powieki. Niższy nie wiedział co zrobić, ale ostatecznie otarł je z policzków ukochanego.

- Wiem, że jestem potworem, ale moja miłość do ciebie w każdym momencie była szczera. Nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby cię skrzywdzić. Ja wiem, że nigdy mi tego nie wybaczysz, ale ja wciąż będę cię kochał.

Orest wymiękł i przytulił się do seryjnego mordercy. Wiedział, że nie powinien tego robić. Powinien go nienawidzić z całego serca, ale zamiast tego wciąż go kochał.

- Udowodnię ci moją miłość i oddam się w ręce policji. Obiecaj mi tylko, że przyjdziesz na mój proces.

Starszy z mężczyzn nie wypowiedział ani jednego słowa, tylko po prostu złączył swoje usta z ustami kanibala. Pocałunek trwał jakieś dwie minuty i prawdopodobnie trwałby jeszcze dłużej, gdyby nagle do domu inspektora nie wtargnęli uzbrojeni policjanci. To wydarzyło się tak szybko, że musiała minąć dłuższa chwila, zanim panowie zorientowali się co się właściwie wydarzyło.

- Mateuszu Żmigrodzki, jesteś zatrzymany pod zarzutem zabójstwa 67 osób!

Niebieskooki od razu uklęknął przed mężczyznami z uniesionymi rękoma w górze. Jeden z nich podszedł do niego i skuł go kajdankami od tyłu. Duchowny spojrzał jedynie smutnym wzrokiem na miłość swojego życia.

- Wiem, że na sto procent dostanę krzesło elektryczne, dlatego proszę cię jedynie o to, byś przyszedł na moją egzekucję. Pamiętaj, że kocham cię i nigdy nie przestanę.

- Skończ pierdolić i rusz się, gnoju! - warknął mężczyzna, który skuł kanibala.

- Ja nie rozumiem... Jak wy tak szybko zareagowaliście? Jakim cudem dowiedzieliście się, że Mateusz tu jest, przecież...

- Panie inspektorze, wiedzieliśmy że pan na sto procent by go krył. Mieliśmy też nadzieję na to, że nasz potworek zjawi się u pana z ostatnim pożegnaniem, dlatego w pańskim telefonie został zamontowany podsłuch. - wyjaśnił policjant.

_________________________

Wreszczie coś tu się pojawiło po długiej przerwie. Nie jestem z tego gówna ani trochę zadowolony, bo wyszło beznadziejnie. Moja wena jeszcze nigdy nie była tak beznadziejna.

Postaram się, żeby przyszłe oneshoty nie były związane z morderstwami i kanibalizmem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro