Rozdział 16. Plan

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dzień dobry, moi kochani! Rozdział powstał szybciej niż się spodziewałam, ale to może dlatego, że staram się robić wszystko byle nie myśleć o nadchodzącej obronie licencjatu ;-;

W każdym razie, kolejny przejściowy rozdział i trochę krzyków. Zobaczymy co będzie dalej, moje plany do tego opowiadania ciągle się zmieniają i staram się wybierać jak najlepsze wersje.

Jeśli wyłapiecie jakiś błąd, proszę mnie poprawić :D A teraz bez przedłużania, miłego czytania!


***


Świąteczna kolacja minęła w dość napiętej atmosferze. Przy talerzu Harry'ego czekały dwie małe fiolki, zawierające suplementy odżywcze przeznaczone dla osób w ciąży. I młody czarodziej mógł dziękować wybitnym czarownicom, że smakowały owocami. Nie obyło się bez zmartwionego spojrzenia Draco, kiedy przełknął zawartość ostatniej folki. Uśmiechnął się delikatnie, przesyłając mu w myślach uspokajające słowa. Nie kłamał mówiąc, że przyjmuję eliksiry odżywcze. Choć te brał przed snem.

- Bacząc na okoliczności, może zostaniecie tutaj na noc? – zapytała Poppy, przejmując pałeczkę gospodarza domu. Harry zaśmiał się, widząc minę Malfoy'ów. Czarny Pan uniósł lekko kącik ust, co mogło również świadczyć o rozbawieniu. Jednak szybko jego uśmiech schował się za kieliszkiem białego wina. – Łatwiej będzie jutro się zebrać by od razu po śniadaniu przejść do planowania.

- Ja i tak miałem w planach zostać. – uśmiechnął się delikatnie Harry, kiwając głową na znak wdzięczności.

- W takim razie i ja zostanę. Dziękuję. – przytaknął, Dracon.

Gdy kolacja dobiegła końca, zegar wskazywał dwudziestą pierwszą, zero sześć. Pierwszy od stołu wstał Potter, z uśmiechem w oczach życząc wszystkim dobranoc. Nie do końca wiedział co myśleć o swoim małżonku. W końcu mimo zgody z Draco tak naprawdę nie mieli czasu by jakiekolwiek głębsze uczucia zaczęły budzić się w nich by dzielili razem pokój. Nie chciał też niczego wymuszać na Malfoy'ów, gdyż sześć lat wzajemnej nienawiści mogłoby powrócić, a zielonooki nie sądziłby sobie z tym ponownie poradził.

Dlatego też, starając się zachować jakiś minimalny dystans złożył krótkiego całusa na policzku swojego męża. Na twarzy młodego blondyna pojawiło się zaskoczenie, które szybko zniknęło na rzecz radości i troski.

Gdy był już w swojej sypialni, szybko skorzystał z prysznica by następnie przebierać się już w piżamę. Nie oczekiwał takiego zmęczenie po dzisiejszym dniu, jednak jak zwykle los potrafi go zaskakiwać. Gdy po wypiciu ostatnich eliksirów odżywczych położył się na miękkim materacu, od razu odpłynął do krainy Morfeusza.

Jego sen nie trwał jednak długo. Chwilę po drugiej w nocy zerwał się do siadu, łapiąc oddech. Na jego skroni pojawiły się krople potu, powoli spływające w dół twarzy. Do końca nie pamiętał co mu się śniło, jednak zdecydowanie w jego nocnych markach pojawił się Dumbeldore. Zwalił to na stres związany z wydarzeniami sprzed kilku godzin. Miał już się położyć spać, gdy kolacja podeszła mu do gardła. Niewiele myśląc, zerwał się z łóżka i szybkim krokiem udał się do łazienki natychmiast zwracając pyszne jedzenie. No teraz nie wyglądało już tak zachęcająco i raczej nikt nie byłby chętny, aby spożyć to ponownie. Odetchnął ciężko, opierając się o ściankę naprzeciwko sedesu.

- Mógłbyś czasem dać mi trochę spokoju. – szepnął Harry, delikatnie głaszcząc brzuch. – Nie mam pojęcia co Ci nie podeszło w tym posiłku. Był bardzo smaczny, mój drogi. Mam tylko nadzieję, że nie będziesz taki wybredny, kiedy już się ode mnie uwo... Cholera.

Po raz drugi dzisiejszej nocy zawisł nad kiblem. – Twój tata chciałby chociaż raz nacieszyć się pełnym posiłkiem, wiesz? Nie samymi słodyczami żyje człowiek.

Podniósł się, spłukując wodę w toalecie. Podszedł do umywaliby przepłukać usta i umyć zęby. W takich chwilach nie ufał swojej magii by rzucić szybkie zaklęcie odświeżające oddech. Poza tym, jednak wolał tradycyjne metody. Sięgał właśnie po swoją szczoteczkę do zębów, gdy zobaczył ruch w odbiciu lustra.

- Na miłość Merlina! – krzyknął, obracając się gwałtownie. – Draco, czyś Ty zwariował?

- Harry... - szepnął przerażony, Malfoy. Jego twarz wydawała się blada, a wzrok błądził od jego twarzy, bo brzuch.

- Jak długo tu jesteś? – odparł, Potter.

- Obudził mnie dziwny niepokój. Myślałem, że to Severus, ale...

- Jak długo tu jesteś, Draco? – powtórzył Harry, nieświadomie dotykając swojego brzucha.

- Przyszedłem, jak skończyłeś wymiotować... po raz pierwszy. – odpowiedział, niepewnie. – Harry, jesteś w ciąży.

- Tak. – przytaknął zielonooki, wzdychając.

- Tak? – zapytał zdziwiony arystokrata. – Tak?! Tylko tyle masz mi do powiedzenia?

- Nie rozumiem o co Ci dokładnie chodzi. – wzruszyła ramionami, brunet. – Przecież widziałeś i słyszałeś co mówiłem. Co jeszcze mam Ci powiedzieć? Gratulacje Draco, zostaniesz ojcem?

- Na przykład. – warknął, blondyn. – To byłby dobry początek. Jakim prawem..., dlaczego to przed nami ukryłeś?!

- Jakim prawem... Śmiesz jeszcze pytać jakim prawem ukryłem to przed Tobą i Snape'em, że noszę wasze dziecko?! – wykrzyknął były Gryfon, a wraz z dźwiękiem posiadłość przeszyła fala jego magii. – Jakim prawem ukryłem ciążę przed dwójką ludzi, którzy wyzywali mnie od nieudaczników... którzy wyrzekli się mnie tylko dlatego, że na nazwisko mam Potter?!

- Harry... - zachłysnął się Ślizgon, jednak złość tak szybko z niego nie zeszła. – Zdaję sobie sprawę, że popełniliśmy błąd. Ja i Severus powinniśmy inaczej do tego podejść. Ale gdybyś nam powiedział, że nosisz naszego dziedzic...

- Wynoś się... -szepnął, Harry. Na jego twarzy pojawiły się wściekłe rumieńce, a w oczach zaczęły zbierać się łzy.

Do Malfoy 'a powoli zaczynało docierać co właśnie powiedział. Zaklną w myślach. Nie o to mu chodziło. Jak zwykle nie myślał o konsekwencjach. Już chciał wyjaśnić i przeprosić, gdy do pomieszczenia wpadła szkolna pielęgniarka a za nią z różdżką w ręce wszedł Czarny Pan.

- Draco. Najlepiej będzie, jeśli wyjdziesz. – powiedział chłodno, Voldemort, gdy Poppy zabrała niskiego bruneta w ramiona.

- Ale...

- Po prostu wyjdź, Panie Malfoy. – szepnęła Pomfery, trzymając już nieprzytomnego mężczyznę. – Nie wiem czym go tak zdenerwowałeś, w jego stanie stres i złość nie jest wskazany.

- Wiem o ciąży... Ja źle zareagowałem...

- Będziesz mu tłumaczył to później, aktualnie zasnął.

- Czy on...

- Wszystko dobrze. Za dużo na raz na niego dzisiaj spłynęło. – powiedziała delikatnie Poppy. – Myślę, że i Tobie najlepiej zrobi sen. Na pewno jutro z rana Cię wysłucha.

Nie jestem tego taki pewien, mruknął w myślach Draco. Niemniej jednak skinął głową pielęgniarce i Czarnemu Panowie i poszedł do swojego pokoju.

Następnego ranka, Harry Potter zszedł do jadali jako ostatni. Mimo wzięcia odpowiednich eliksirów zaraz po obudzeniu się, jego głowa nadal pulsowała tępym bólem. Prawdopodobnie to przez stres, mruknął do siebie. Wsunął się na swoje wolne miejsce obok jego przyszywanej matki, które od raz zaczęła nakładać na jego talerz wszystkiego po trochu. Nikły uśmiech pojawił się na jego twarzy, dziękując w podziękowaniu kobiecie. Upił łyk gorącej herbaty nim rozejrzał się po zebranych.

- Chyba wiem, jak możemy wydostać Severus 'a z Hogwartu. – mruknął, patrząc głównie na Voldemort.

- Zamieniam się w słuch, Panie Potter. – odparł, Tom. – Co w takim razie wymyśliłeś?

- Zgredek. – odparł po prostu, zielonooki uśmiechając się delikatnie. – Zgredek wydostanie Severus z Hogwartu. Nadal jest tam zatrudniony. Wątpię by Dumbeldore pomyślał o skrzatach, pracujących w Zamku.

Wszyscy obecni patrzyli na niego w zdumieniu. A gdy nikt się nie odezwał, kontynuował. – Wyślę Sala do Hogwartu, Zgredek zabierze go do pomieszczenia, gdzie przebywa Severus i go zabierze.

- To jest zbyt proste, żeby się udało. – mruknął Lucjusz.

- Niestety wiem. – zgodził się Potter. – Starzec będzie pilnował Snape'a, zwłaszcza teraz kiedy nie pojawiłem się z Remusem w Hogwarcie. Zapewne myśli, że po dowiedzeniu się prawdy ruszę swojemu mężowi na ratunek nie patrząc na konsekwencję. I być może bym to zrobił, jednak teraz odpowiadam nie tylko za siebie.

- Widocznie dobrze to przemyślałeś. – powiedział, Riddle. – Bardzo dobrze. Dumbeldore raczej myśli, że Severus miał spędzić święta w Malfoy Manor. I że właśnie tam ukrywa się Harry.

- Nie możemy jednak wykluczyć, że się domyślił. – zaczęła pewnie, Narcyza. – Jest już stary, ale jego umysł chodzi całkiem sprawie.

- Będzie wiedział, że chcemy użyć wszelkich środków by odbić przyjaciela. – zgodził się, Lucjusz. – Najlepiej będzie za...

- Odwrócić jego uwagę. – dokończył Draco, odzywając się po raz pierwszy dzisiejszego ranka.

- Tylko czym go zajmiemy? – zapytała Poppy. – Voldemort będzie zbyt oczywisty.

- Ministerstwem. – powiedział pewnie Malfoy Senior.

- Nie. To również nie przejdzie. – pokręcił głową, Harry. – Będzie podejrzewał, że maczałeś w tym palce, Lucjuszu. Wykorzystamy Gobliny.

- Gringott nie współpracuje z czarodziejami. – zaoponował, Czarny Pan.

- Oh, zdarzają się wyjątki. – uśmiechnął się, Potter. – Myślę, że i w tym wypadku mogę posłużyć za przynętę.

- Harry, nie!

- Spokojnie, Poppy. Dumbeldore nie zrobi nic przy świadkach, to raz. A dwa, Gobliny mnie ochronią. Starzec będzie udawał mającego na uwadze moje dobro, dziadka. Będzie starał się mnie przekonać do swojej strony i żebym z nim poszedł.

- Nie pójdziesz sam! – wykrzyknął, Draco.

- Owszem, nie pójdę. – zgodził się, były Gryfon. – Pójdzie ze mną Lucjusz. Podczas gdy Ty i Poppy będziecie czekać aż Sal wróci z Severus'em.

- Harry...

- Nie, Poppy. Musisz tu zostać i być w gotowości. Nie wiadomo do czego posunął się Albus.

- Od kiedy jesteś taki rozsądny? – mruknął, Draco bardziej do siebie.

- Oh, drogi Draco! Jeszcze tyle przed Tobą. – zaśmiała się Poppy, a później dołączyła do niej Narcyza, przed którą najbardziej się otworzył młody czarodziej oprócz szkolnej pielęgniarki. – Harry to jedna wielka tajemnica, uwierz mi.

- Dobrze, dobrze. – klasnął w dłonie, Tom. – Harry, proszę po śniadaniu napisz list do Banku Gringott. Dowiedź się czy nam pomogą. Gdy dostaniemy od nich potwierdzenie, zaczniemy realizować dalszą część planu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro