Rozdział 13. Rozterki dwóch Snape'ów.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Severus Snape był raczej człowiekiem, który jak sobie coś postanowił musiał to zrobić. Tym razem jego zawziętość była skierowana na wspomnienia, które oglądał po raz pierwszy. Wspomnienia związane z pewnym zielonookim młodym mężczyzną, który od paru miesięcy był jego mężem.

Po dokładnym przyjrzeniu się Harry'emu, gdy ten miał jedenaście lat mógł śmiało stwierdzić, że chłopiec nie wyglądał jak arogancka wersja swojego ojca. Wręcz przeciwnie, wyglądał jak każdy normalny pierwszak, który po raz pierwszy miał styczność z magią. Jak długo spierał się z Tiarą Przydziału by w końcu wykrzyknęła nazwę domu Lwa. Gdy niepewny, ale z delikatnym uśmiechem siada wśród Gryfonów i zawiera pierwsze przyjaźnie. Jego czasami na jego twarzy pojawiał się grymas zadowolenia, jakby typowy dla tego stołu hałas przy posiłku nie był wcale tym czego oczekiwał. I ten grymas pojawiał się zawsze, przez kolejne lata, gdy myślał, że nikt nie patrzy. I z biegiem czasu, Snape mógł powiedzieć, że jedyny szczery uśmiech na twarzy tegoż Gryfona był widoczny, gdy latał. Niekoniecznie podczas gry w Quiddicha, co samo bycie w powietrzu wywierała na nim błogość. Tak jakby w końcu był wolny od wszystkiego. Jednak, gdy tylko schodził z miotły, uśmiech znikał z jego młodej twarzy.

Drugi rok przywitał go jeszcze chudszym chłopcem niż był pod koniec roku po walce z Quirrell'em opętanym przez Voldemort'a. Nikt chyba nie zauważył, że chłopiec jeszcze bardziej stroił od dotyku innych osób, uśmiechał się nieśmiało, gdy ktoś do niego mówił. Uśmiech nie obejmował niestety oczu. Mistrz Eliksirów przeklinał siebie za swoją ślepą nienawiść do chłopca. Czy jego przyjaciele, Weasley i Granger to zauważyli? W jego okrojonych wspomnieniach nie było tego widać. Czy już od tego momentu Dumbeldore'a zalecił tej dwójce obserwowanie chłopca? Czy może dopiero po czwartym roku, gdzie odrodził się Czarny Pan. Nie mógł tego na razie stwierdzić. Wspomnienie o Klubie Pojedynków było jedną z poszlak jego dochodzenia. Przeklinał siebie za dobranie Malfoy'a do Potter 'a. Oczywiście, od samego początku wiedział, że nie wyjdzie z tego nic dobrego. Harry ukazał swój ukryty talent, wężomowę. Od tamtego czasu myślał, że dzieciak pławi się w jeszcze większej chwale, mimo negatywnych komentarzy na jego temat. Ale ponownie, gdy przyjrzał mu się dłużej zauważył jeszcze bardziej opadnięte ramiona i jeszcze bardziej zrezygnowany wzrok. Nawet bliskość jego dwójki przyjaciół nic nie zmieniła. Nie wspominając o dalszych jego wspomnieniach na temat Złotego Chłopca.

Nie miał jednak czasu by obejrzeć dalszą część wspomnień, dlatego też wyszedł z myślodsiewni i ze zmęczeniem usiadł na sofie, w salonie. Jego myśli szalały, na ten moment nie potrafił ich poukładać. Przez co czuł się sfrustrowany. Jednak emocje były o wiele gorsze. Czuł wstyd do siebie jak potraktował dziecko, które prawdopodobnie wywodziło się z nieprzyjemnego środowiska. Dobrze wiedział o czym świadczyło zachowanie młodego Potter 'a. Nie raz miał z nim styczność wśród swoich wychowanków z domu Węża. Sam doświadczył przemocy domowej. Dał się ponieść ślepej nienawiści do chłopca. Do syna swojej przyjaciółki, którą do ostatniego momentu uważał za siostrę. Jednak fakt, że był to syn jego wroga i szkolnego oprawcy przechylił szalę i starał się jak najwięcej przenieść swój żal i złość na niewinne dziecko. Nie był wcale lepszy od Huncwotów. A był dorosłym mężczyzną! Choć jak już zdążył zauważyć, dorosłym nie znaczy dojrzałym. Będzie sobie to wypominać do końca życia.

Wezwał skrzata i poprosił o filiżankę herbaty. Gdy ta pojawiła się na stole, sięgną po nią nie zdając sobie sprawy jakie to niosło konsekwencje. Ostatni łyk sprawił, że jego powieki opadły a ostatnim co zaobserwował był wysoka postać podchodząca do jego osoby.

- Do prawdy, Sewerusie. Jako Mistrz Eliksirów powinieneś być bardziej czujny. – westchnęła postać, mierząc w nieprzytomnego mężczyznę różdżką.

*

Harry Potter mógł śmiało powiedzieć, że w końcu czuł się wolny i szczęśliwy. Jego rodzinny dom naprawdę wpływał na niego kojąco, dając doskonałe warunki do donoszenia ciąży i urodzenia dziecka. Skrzaty zapewniały mu odpowiednie posiłki, Poppy przesyłała mu odżywcze eliksiry, a on miał święty spokój i w końcu mógł robił co chciał.

No, nie do końca to co chciał, gdyż jego brzuch robił się coraz większy i nie chciałby przez jego głupotę jego dziecku stała się krzywda. Większość czasu przesiadywał w bibliotece, a dzięki znalezionym tam książkom zdobył odpowiednie informację o przesileniu zimowym, które zbliżało się szybkimi krokami. Właściwie, zostało już tylko kilka dni do świąt. I Harry chodził podekscytowany na samą myśl o wszelkich dekoracjach, pysznych daniach i prezentach.

Na jego prośbę skrzaty już na początku pierwszego tygodnia grudnia przyozdobiły cały dwór, pozostawiając goły świerk w salonie. Zielonooki sam miał ją przyozdobić. W rezydencji roznosił się zapach pierniczków, pomarańczy i cynamonu. I to jeszcze bardziej wciągało go w szał Bożonarodzeniowy. Bo nawet jeśli miał zamiar celebrować przesilenie zimowe, to Boże Narodzenie też miał ochotę świętować.

Prezenty kupił już jakiś czas temu, również swoich mężów. Nie obyło się bez pomocy i fachowej ręki Narcyzy, która codziennie wypisywała do niego listy. A z każdym z nich, Harry był zaskoczony jak bardzo mylił się co to tej kobiety. Była niemal tak samo opiekuńcza względem niego jak Poppy. Kolejną rzeczą, jaka zmieniła jego podejście do różnych spraw, był Sal. Jego feniks okazał się cudowną skarbnicą wiedzy, z którą chciał się podzielić z Harry 'm. Co więcej, mógł mu przekazywać lizuję, dzięki którym były Złoty Chłopiec miał lepszy obraz na różne zaklęcia czy też wydarzenia historyczne.

Tym co go zaskoczyło to listy od Draco. Jego małżonek nadal nie wiedział, gdzie się znajduję. Ale w każdym z listów pytał o jego zdrowie, samopoczucie i czy wszystko z nim dobrze. Nawet raz czy dwa pojawiły się zapytania o jego odżywanie! Jednak na żaden z tych listów, Harry nie odpisał. Jego uczucia były mieszane względem jego mężów. Severus nadal pozostawał pod znakiem zapytania, gdyż jego list nadal leżał na biurku nieotwarty. Gryfon nie miał odwagi przeczytać co też Snape miał mu do przekazania. I starał się o tym nie myśleć, gdy zbliżały się święta. Młody Malfoy to całkiem inna sprawa. Harry bardzo chciał wybaczyć swoim mężom, ale co, gdy ich listy były spowodowane wpływem więzi? On sam czuł wielką pustkę, będąc z dala od swoich towarzyszy. On w przeciwieństwie do nich od razu zaakceptował więź. Dlatego też od samego początku odczuwał skutki ich separacji. A jego nienawiść do dyrektora jeszcze bardziej wzrosła. Za sprawą Banku Gringott planował pozwać Dumbeldore'a, ale postanowił, że najpierw urodzi. Nie chciałby jego i tak już stresujące życie wypłynęło jeszcze bardziej na jego dziecko.

Cieszył się, że spędza dużo czasu w rezydencji, gdyż ta emanowała tak piękną i spokojną magią. A co za tym szło, jego własna magia mogła trochę odetchnąć, jeśli chodzi o rozwój malucha. Dzięki eliksirom odżywczym, które przesłała mu Poppy, Harry mógł stwierdzić, że dziecko rozwija się bardzo dobrze. A miesiąc, który spędził wśród dość agresywnych współlokatorów nie wpłynął znacząco na jego zdrowie. Harry pluł sobie w twarz, gdy jego myśli schodziło na tor samobiczowania. Wiedział, że powinien się kłócić, jeśli chodzi o zakwaterowanie. Powinien był stawić na swoim i zamieszkać z Sewerusem i Draco. Ale było minęło. Uwolnił się od tego piekła, jakim był Hogwart. I dzięki Merlinowi nie musiał już wracać na Privet Drive 4. Jego życie u wujostwa zostawiało wiele do życzenia, jeśli chodzi o jego dzieciństwo. Jednak po głębszym zastanowieniu i dużej pomocy uspokajających pieśni Sal'a, zielonooki starał się odciąć od przeszłości i żyć dalej. Zdał swoje Okropnie Wyczerpujące Testy Magiczne i dostał się na kursy pierwszej pomocy. Nie mógł się już doczekać na dalszy rozwój swojej kariery.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro