ROZDZIAŁ 24

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Specjalna dedykacja dla  xXVampireGirl1Xx <3 Wiesz za co :*


               Życie w stresie zdecydowanie dobrze na mnie nie działa. Od zawsze byłam pewna, że nie ma rzeczy, której mogłabym się bać. Tak strasznie się wtedy myliłam. Dobra, może nie boję się byle jakiej rzeczy, a konkretnie przeraża mnie myśl o spędzeniu weekendu z Derekiem w jednym budynku. Nie mam pojęcia, co ten facet jest w stanie zrobić. To nie tak, że się go boję, po prostu mam dziwne przeczucie, że coś się wydarzy. Czy będzie to dla mnie pozytywne? Nie mam pojęcia.

                 Derek Hale to facet, który mógłby podbić serce niejednej kobiety. Trafił akurat na mnie, a ja zakochałam się w tym dupku. Nie mieliśmy najlepszych kontaktów od samego początku, jednak, jak to mówią, od nienawiści do miłości jest mały krok, czy jakoś tak. W naszym przypadku jak najbardziej się to potwierdziło. Tworzyliśmy naprawdę fajną parę, czułam się przy nim dobrze i swobodnie. Wiedział, kiedy jest mi źle, a kiedy jestem szczęśliwa. Potrafił odczytać wszystko z moich oczu, znał każdy mój najmniejszy gest czy przyzwyczajenie. Uszczęśliwiał mnie każdego dnia coraz bardziej. Dlatego tak bardzo źle mi jest teraz, gdy jest obok. Mam czasami ochotę rzucić wszystko i go pocałować, jednak ostatecznie się hamuję. Nie mogę popełnić tego samego błędu. Co jeśli on ponownie mnie zrani? A może jednak powinnam dać mu szanse i stworzyć od nowa nasz związek? Mam ogromny mętlik w głowie.

                 Teraz nie powinnam przejmować się byłych chłopakiem, ale to dosyć trudne. Jego towarzystwo w niczym mi nie pomaga. Cały czas na mnie zerka, a ja nie wiem, jak mam się zachowywać. Muszę jednak skupić się na tym, co jest teraz. Trzeba ogarnąć dwójkę zmiennokształtnych, aby nie narozrabiali w czasie pełni. Dereka zostawię sobie na później.

                   Każdy z nas zabrał swój bagaż, a następnie skierowaliśmy się do środka domku. Był urządzony bardzo klasycznie, a jednocześnie skromnie. Czuć tu było rodzinną atmosferę, która bardzo mi się spodobała. Zawsze marzyłam o takim miejscu, mogłabym spędzać w nim czas z rodziną, dzieci by miały gdzie się bawić. Tak, moja bujna wyobraźnia zaczyna pracować na pełnych obrotach, ale co poradzę.

- Idźcie na górę i wybierzcie sobie pokoje – powiedziała Lydia.

- Wrócimy to tej rozmowy – usłyszałam szept przy uchu, który spowodował u mnie ciarki.

                    Patrzyłam na znikającą postać Dereka na schodach, w duchu klnąc na swój organizm i na samą siebie. Dlaczego ja w dalszym ciągu tak reaguje na jego zbliżenie? Czy on nie może opuścić mojego życia i pozwolić mi spokojnie żyć? Westchnęłam i udałam się do góry. Były otwarte tylko jedne drzwi, więc to tak się do razu skierowałam. Najwidoczniej ten pokój pozostawili mnie.

                   Wnętrze było ładne i skromne. W środku znajdowało się duże łóżko, które spokojnie pomieściłoby ze trzy osoby, wielka szafa po prawej stronie, po lewej biurko i komoda. Na ścianach wisiały obrazy, w rogu pokoju znajdował się duży fotel. Skromnie, ale przyjemnie. Mam jednak wrażenie, że nie spędzę tu ani jednej nocy, a szkoda. Wzięłam się za rozpakowywanie swoich rzeczy, nucąc pod nosem jakąś melodię usłyszaną w radiu.

                   Wszystko zajęło mi kilka minut, więc mogłam ze spokojem wyjść z pomieszczenia i zejść na dół. Ciekawa jestem, kto zajął pokój obok mojego. Miałam dziwne wrażenie, że ta informacja ani trochę mi się nie spodoba. Na szczęście nie było z nami Kiry, więc przynajmniej ona nie zepsuje nam wyjazdu, przynajmniej mi. Ciekawa jestem, dlaczego Scott jej nie zabrał ze sobą. Może zdążyli się pokłócić i już nie są razem? Może wyjdę teraz na wredną, ale wcale nie byłoby mi szkoda.

                Westchnęłam i z uśmiechem na twarzy wyszłam z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Usłyszałam za to dźwięk otwieranych drzwi od pokoju obok. Spojrzałam zaciekawiona i kogo ujrzałam? Dereka Pieprzonego Dupka Hale'a. Czy tylko ja muszę mieć takie szczęście? Ten uśmiechnął się do mnie i puścił mi oczko. Przeszedł obok mnie, przesuwając ręką po mojej talii, a mną wstrząsnęło. Co za palant! Ja mu pokażę, że ze mną się nie zadziera, jeszcze mnie popamięta. Chce tak grać? Proszę bardzo, zagram w tą jego głupią grę, tylko żeby później nie żałował i nie płakał po nocach.

                 Zła na mężczyznę, który skradł moje serce, zeszłam na dół. W głowie zaczęłam układać sobie plan słodkiej zemsty na nim. Tak go zakręcę, że pożałuje wszystkiego. Nie dam tak łatwo sobą manipulować, co to to nie. Zobaczy, że ja też potrafię nieźle się bawić jego kosztem. Jestem pewna, że ja działam na niego równie silnie, co on na mnie. I właśnie mam zamiar to wykorzystać przeciwko niemu. Zobaczymy, kto się wtedy będzie głupio uśmiechał.

                Każdy siedział już w salonie, więc tam właśnie się udałam. Rozejrzałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu wolnego miejsca. Koło kogo było? Oczywiście, że koło Dereka. Czy wszyscy się na mnie zmówili? Westchnęłam i z dumnie uniesioną głową usiadłam obok niego. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął, a ja miałam go powoli dosyć. Zamorduję każdego, kto maczał w tym palce. Nawet jakbym miała pozabijać wszystkich swoim przyjaciół.

- Możecie mi coś powiedzieć na temat pełni? - odezwał się niepewnie Liam.

- W czasie pełni tracimy nad sobą kontrolę – zaczął Scott. - Nasz morderczy instynkt znacznie wzrasta, przez co chcemy zabić każdego, kto znajduje się w naszym otoczeniu. Można oczywiście nauczyć się to kontrolować, jednak nie jest to zbyt łatwe. Nie można jednak do końca kontrolować pierwszej pełni, dlatego właśnie zabraliśmy Cie tutaj.

- Czyli mogę was pozabijać? - Liam spojrzał na niego przerażony.

- Tak się nie stanie – zapewniłam. - Zrobimy wszystko, abyście przeszli tą pełnię spokojnie – spojrzałam na Liam'a i Malie. - Damy rade was powstrzymać.

                  Liam wyglądał na przerażonego. Nie dziwie mu się, prawie każdy z nas przez to przechodził i czuł się podobnie. Jednak nie każdy miał wsparcie bliskich. Scott, z tego co wiem, musiał poradzić sobie sam, bez Alfy. Jedynie Stiles był wtedy przy nim, jednak w jaki sposób człowiek miałby pomóc wilkołakowi? To wręcz nierealne i cholernie ryzykowne.

- Nie wytrzymam – powiedział nagle Liam przez zaciśnięte zęby.

- Co jest? - zapytałam spokojnie, wstając z miejsca.

- Nie dam rady – odparł, ciężko oddychając.

- Liam, postaraj się uspokoić.

- Nie mów mi, co mam robić! - spojrzał na mnie żółtymi oczami.

                Cholera, to dzieje się za szybko. Przecież jeszcze przed chwilą dobrze się czuł, co tak nagle go wzięło? Niech mi ktoś kiedyś powie, że mam szczęście, a pech omija mnie szerokim łukiem, to strzelę w łeb, obiecuję. Trzeba w jakiś sposób uspokoić Liam'a, który chyba ma zamiar się na kogoś rzucić. Tak, zdecydowanie się chce na kogoś rzucić. Tylko dlaczego patrzy akurat na mnie?

- Liam? - spojrzałam na niego, gotowa w razie czego go złapać. - Uspokój się, przecież nie chcesz nikomu zrobić krzywdy.

- Wkurzasz mnie – wywarczał.

- Liam – tym razem Derek wstał z miejsca i spojrzał na chłopaka. - Postaraj się to kontrolować. Pomyśl o swojej rodzinie, o nas. Chcemy Ci pomóc.

- Gówno prawda!

                 I to by było na tyle ze spokojnej rozmowy. Westchnęłam ciężko i przygotowałam się na atak chłopaka, który nastąpił kilka sekund później. Wbiegł we mnie z całej siły, powalając mnie na ziemie. Dlaczego to zawsze na mnie rzucają się wilkołaki? Wiem, że jestem wampirem, ale przecież stoję po ich stronie. Nie zabijam ich, staram się bronić. Co jest z nimi nie tak?

                 Zrzuciłam z siebie chłopaka, który za wszelką cenę starał się zadrapać moją twarz, i rzuciłam nim o ścianę, krzywiąc się przy tym. Nie chciałam robić mu żadnej krzywdy, przecież jest jednym z nas, jednak nie pozostawił mi wyboru. Trzeba go jakoś złapać i zakneblować, aby nie zrobił już nic głupiego. Liam poderwał się na równe nogi i ponownie rzucił się w moją stronę, odrzucając na bok Isaac'a, który próbował osłonić mnie swoim ciałem. Tym razem byłam przygotowana i nie dałam się tak łatwo rzucić na ziemię. Wystawiłam dłoń i skupiłam się, wywołując ból głowy u chłopaka. Ten natychmiast upał na ziemię, trzymając się za głowę i warcząc na mnie wściekle. Pewnie, ja tu ratuję mu tyłek, a ten jeszcze na mnie warczy.

- Malia? - zaniepokojona Lydia spojrzała na dziewczynę, przez co ja również to zrobiłam.

- Coś się dzieje – odpowiedziała z ledwością dziewczyna.

- Zabierzcie ją na dół – skierowałam się do Scott'a. - My zajmiemy się Liam'em.

- Dacie radę ? - Alfa spojrzał na mnie z troską.

- A wyglądam, jakbym nie dawała? - podniosłam dłonie do góry.

                 Jak to mówią, nie chwal dnia przed zachodem słońca, czy jakoś tak. Przez moją nieuwagę Liam natychmiast wstał z ziemi, pokręcił głową i ponownie ruszył w moją stronę. Byłam skupiona na Scott'cie, przez co nawet go nie zauważyłam i nie zdążyłam zareagować. Ponownie tego dnia spotkałam się ze ścianą, a moją głową wstrząsnął ból. Jak zwykle, po cholerę rzucać mną o coś miękkiego, skoro można celować w ścianę. Czy oni kiedykolwiek się nauczą, że to cholernie boli?

- Teraz wyglądasz, jakbyś nie dawała rady – stwierdził szczerze Isaac.

- Och, zamknij się i zabierajcie Malie – popatrzyłam na niego zła. - A Ty się lepiej uspokój, młody.

- Zabiję Cię ! - pokazał swoje kły, a ja przewróciłam oczami.

- Wiesz ile razy to słyszałam? Mam nad sobą tyle gróźb śmierci, że w życiu ich wszystkich nie zliczę.

                 Wstałam z ziemi, otrzepałam się z pyłu i ruszyłam w jego stronę. Co zrobić, aby wilkołak utracił przytomność, jednocześnie nie robiąc mu zbyt wielkiej krzywdy? Walnąć go mocno w głowę, właśnie to mam zamiar zrobić z Liam'em. Gdyby był wampirem, to zapewne skończyłby ze skręconym karkiem, jednak w tym wypadku nie ma tak dobrze. Podbiegłam do niego, załapałam za ramiona i rzuciłam o ścianę, co spotkało się z krzykiem Lydii. Podeszłam ponownie do chłopaka, który był lekko zamroczony, i uderzyłam jego głową w ścianę. W rezultacie Liam stracił przytomność, nie będąc aż tak bardzo ranny.

- I po robocie – otrzepałam ręce i spojrzałam na resztę. - No co?

- Inaczej się nie dało? - zapytał Scott.

- Mogłam skręcić mu kark lub wyrwać serce. Pasują Ci takie opcje? Bo mi nie.

- To było super, można jeszcze raz? - Mason wyglądał na szczęśliwego, czego ja nie rozumiałam.

- Twój przyjaciel właśnie oberwał i stracił przytomność, a Ty chcesz powtórki? - Lydia spojrzała na niego z niedowierzaniem.

- No tak – wzruszył ramionami i spojrzał na każdego z nas. - To znaczy nie, jednak nie.

- Dziwny z niego chłopak – mruknął Derek.

- Ty nie jesteś lepszy – powiedziałam pod nosem. - Zabierajcie Malie, ja biorę Liam'a.

- Weźcie go do altanki, tam są łańcuchy.

- Dobra, to ja go przypilnuję, a wy zajmijcie się resztą – powiedziałam i odwróciłam się w stronę nieprzytomnego chłopaka.

- Derek pójdzie z Tobą – spojrzałam zdziwiona na Scott'a, obmyślając sposoby na śmierć z jego uczestnictwem. - W razie, gdyby Liam się obudził i chciał Cie ponownie zabić.

- Poradziłam sobie teraz, to poradzę i później.

- Nina, nie kłóć się ze mną – westchnął. - Derek idzie z Tobą, a ja i Isaac zajmiemy się Malią.

- Dobra – burknęłam. - Łapy trzymasz przy sobie – wskazałam na Dereka, który głupio się uśmiechał.

                Lydia parsknęła śmiechem, przez co automatycznie znalazła się na trzecim miejscu osób do zabicia na mojej liście. Pierwszy jest oczywiście Derek, a na drugim jest Scott. Co do reszty to jeszcze pomyślę. Hale wziął nieprzytomnego Liam'a na ręce i wyszedł z nim na zewnątrz, a ja poszłam w jego ślady. Weszliśmy do altanki, która wcale nie była taka mała. W środku było pełno rzeczy, a na środku był słup. Derek położył tam chłopaka i złapał za łańcuchy, które leżały obok. W ciszy skuliśmy chłopaka tak, aby się nie wyrwał, chociaż gdyby chciał to i tak by to zrobił. Miejmy nadzieję, że jednak nie odzyska przytomności.

                 Usiadłam przy ścianie i oparłam się o nią plecami. Przez małe okienko wpadało światło księżyca, atmosfera była miła. Dookoła była cisza i spokój, można było odpocząć od wszystkiego. To właśnie dlatego tak bardzo chciałam mieć taki domek. Można na spokojnie pomyśleć i wpaść na kolejne genialne pomysły, uciec od wszystkiego i wszystkich. Żyć, nie umierać.

- Teraz możemy porozmawiać – podskoczyłam lekko wystraszona nagłos Dereka, kiedy on zdążył podejść?

- No to już po mnie – wyszeptałam.



***********************

Hej, Kochani :*

Dawno nic do was nie pisałam :P Jak podobają się rozdziały? Są dłuższe niż w poprzednich książkach i mam nadzieję, że wam to pasuje :) Jestem w trakcie poprawiania trzeciej części, więc za powiadomienia ( o ile je otrzymujecie ) przepraszam :)

Wojna między Derekiem, a Niną rozpoczęta. Jak myślicie, które z nich wygra? A może oboje są na przegranej pozycji? ^^

Szczerze powiem, że jestem osoba nieprzewidywalną i tak samo uwielbiam was zaskakiwać. Z pewnością będzie coś w przyszłych rozdziałach, ale nie zdradzę, kiedy i co się wydarzy. Może wy macie jakieś teorie? Chętnie posłucham :D

Ten rozdział jej ze specjalna dedykacją :) Jeśli również chcecie mieć dedykacje w kolejnych rozdziałach, śmiało piszcie, chętnie zadedykuję. Nie chce jednak robić nic na siłę, więc decyzja należy do was. Jeden rozdział - jedna dedykacja, dla chętnych  :D 

Miłej nocki :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro