ROZDZIAŁ 7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

               Od pół godziny jeżdżę po mieście, motywując się na spotkanie z przyjaciółmi. To nie tak, że specjalnie pojechałam okrężną drogą. Po prostu zapomniałam, którędy jedzie się do domu Scott'a. Dobra, kogo ja chcę oszukać. Tak naprawdę to sama próbowałam to przeciągnąć jak najdłużej się da. Nie za bardzo podoba mi się perspektywa stania tam i wysłuchiwania o tym, jaka to ja jestem zła i jak bardzo się zmieniłam. Boję się, że przez jedno złe słowo mogę stracić kontrolę i pokazać im prawdziwą twarz. Nie żebym nigdy wcześniej tego nie robiła, ale wolę nie kierować złości w ich stronę. Mogłoby to się źle skończyć, w szczególności dla nich.

               Ciekawa jestem ile osób ściągnął Scott do domu. Z pewnością jest tam Stiles i Lydia, on bez tej dwójki jest jak bez rąk. Z tego co wiem, to strasznie się zżyli i każdą wolną chwilę spędzają razem. Z pewnością jest tam również Isaac, przynajmniej mam taką nadzieje. A Kira? Zapewne również siedzi tam z wkurzającą postawą i próbuje każdemu udowodnić, jak bardzo jest im potrzebna. Nie rozumiem jak oni mogą być tak ślepi. Ale to nie moje życie i nie moje wybory, niech robią co chcą. Moja postawa względem jej ani trochę nie uległa zmianie. W dalszym ciągu mam ochotę ją zabić, nie mam zamiaru jej polubić. Coś mi się wydaję, że spotkanie z nią może źle się dla kogoś skończyć.

               Zatrzymałam się pod domem wilczka i spojrzałam na okna. Nie widziałam w nich nikogo, wiedziałam jednak, że są w domu. A może on jest sam? A co jeśli ściągnął również Dereka, który będzie miał ochotę wyrwać mi serce za zaatakowanie jego nowej przyjaciółki czy kimkolwiek ona dla niego jest? Zresztą, czym ja się przejmuję. Jestem Nina Fortem, nie boję się nikogo ani niczego. Z każdym problemem jestem w stanie sobie poradzić, nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych.

               Wyszłam z samochodu, zamknęłam cicho drzwi i westchnęłam. Czas szykować się na wojnę, która może się rozpętać zaraz po przekroczeniu progu domu Scott'a McCall'a. To dziwne uczucie ponownie tu stanąć i patrzeć na miejsce, w którym spędziło się tyle chwil. Nie przypuszczałam nawet, że będę w stanie ponownie tu przyjechać. Podeszłam do drzwi i zastanowiłam się, w jaki sposób mam postąpić. Mam kulturalnie zapukać i czekać na pozwolenie wejścia? A może wejść jak do siebie i niczym się nie przejmować? W sumie od dawna nie należę do kulturalnych osób, więc czemu miałabym teraz taka być? Chyba nie zabiją mnie za wejście do czyjegoś domu bez zgody. Oni tak często robili i jakoś ich nie zamordowałam.

               Wzięłam głęboki oddech i pociągnęłam za klamkę. Drzwi cicho ustąpiły, dając mi tym przewagę. W środku słyszałam kilka głosów, nie wszystkie znałam. Wydaję mi się, że jest tu ktoś nowy. Czyżby nasz wielki Alfa przyjął kolejne osoby do swojego cudownego stada?Jeśli to będzie ktoś podobny do Kiry, to od razu może zacząć sobie kopać dół. Nie mam zamiaru użerać się z kolejnym lisem.

               Zamknęłam za sobą drzwi skierowałam się do salonu. Weszłam odważnie do środka, nie przejmując się wzrokiem dwóch chłopaków, których wcześniej nie widziałam na oczy. Kto by się tym przejmował, że jeden z nich jest wilkołakiem? Już chciałam coś powiedzieć, ale szybko się z tego wycofałam. Scott, Lydia, Isaac i Stiles jak na zawołanie odwrócili się w moją stronę. W oczach Stiles'a pojawiły się łzy, usta były szeroko otwarte. Patrzył na mnie, jakby zobaczył ducha. Lydia uśmiechnęła się również mając łzy w oczach. Isaac wydawał się być szczęśliwy moim przybyciem. A Scott? Patrzył na mnie z mieszanką strachu i radości. Dwa sprzeczne uczucia, a jednak występujące razem. Dziwnie jest tak patrzyć na nich bez słowa. Musiałam przerwać tą grobową ciszę, która nastąpiła.

- Nie przywitacie się? - popatrzyłam na nich i uśmiechnęłam się lekko.

               Długo czekać nie musiałam. Stiles od razu rzucił się w moją stronę, o mało mnie nie przewracając, i przytulił mocno do siebie. Przez chwile nie mogłam złapać oddechu. Był dla mnie bardzo ważny i cholernie za nim tęskniłam. Teraz zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo brakowało mi tego sarkastycznego chłopaka. Martwił się o mnie od zawsze, nawet w chwili mojej śmierci. Przez myśl mu nie przeszło, aby martwić się o to, że nikt ich już nie będzie w stanie ochronić.

- Tak się cieszę – usłyszałam wzruszenie w jego głosie. - Nie opuszczaj mnie więcej, proszę.

- Ej, Stiles. Tylko mi tu nie płacz – lekko odepchnęłam go od siebie i spojrzałam mu w oczy, uśmiechając się. - Chwilowo nigdzie się nie wybieram.

- Nina – zapłakany głos Lydii zmusił mnie na spojrzenie w jej stronę.

               Dziewczyna natychmiast zerwała się z miejsca i rzuciła w moje ramiona, płacząc cicho. Przytuliłam ją mocno do siebie i pogłaskałam po plecach. Jej również mi brakowało. Jej myśli były takie same, jak Stiles'a, martwiła się o mnie. Lydia od początku wydawała mi się być interesującą osobą, do tego bardzo mądrą. Wcześniej nawet próbowała ukryć swoją inteligencję, ale nareszcie zrozumiała, że nie powinna udawać słodkiej idiotki. Mam z nią wiele wspólnego, dzieliłyśmy się swoimi tajemnicami. Ona i Allison były dla mnie ogromnym wsparciem w trudnych chwilach. Brakowało mi jej przemądrzałej mowy i stylu bycia.

- Nie płacz, mała – powiedziałam pocieszająco, przenosząc dłoń na jej włosy. - Jestem tu i zostanę na jakiś czas.

- Nie możesz nam tego robić – oderwała się lekko ode mnie i spojrzała szklanymi oczami. - Nie wystawiaj nas więcej na taką próbę.

- Dokładnie – poparł ja Stiles. - Ja bez Ciebie żyć nie mogę, kobieto.

- Bo pomyślę, że się zakochałeś – parsknęłam śmiechem.

- Bardzo możliwe, że ta teoria jest prawdziwa – mruknął z uśmiechem na twarzy.

- Nina – usłyszałam głos Isaac'a, więc spojrzałam w jego stronę. - To chyba najszczęśliwszy dzień w moim życiu.

               Chłopak również rzucił się w moją stronę, przytulając mocno do siebie. Był jedyną osobą, która podczas mojej śmierci nie myślała nic, dosłownie. W jego umyśle była totalna pustka, co niesamowicie mnie zdziwiło. Jednak nie mam do niego żalu, to zrozumiałe w jego sytuacji. Wolał nie czuć nic, niż czuć za dużo.

- Ciebie też dobrze widzieć, Isaac – powiedziałam z uśmiechem i odsunęłam się lekko od niego.

- Nina – głos Alfy rozbrzmiał po salonie, więc tym razem zwróciłam uwagę na niego.

- Scott – chłopak jednak nie ruszył się z miejsca, nie przywitał się jak Lydia, Isaac czy Stiles, kiwnął mi tylko głową.

- Chyba musimy sobie coś wyjaśnić, nie uważasz?

- Serio, Scott? Nina do nas wróciła po czterech miesiącach, a Ty od razu masz zamiar zrobić jej przesłuchanie? - Stiles wydawał się być lekko zły, więc złapałam go za rękę.

- Spokojnie, to nic takiego – powiedziałam lekko uśmiechnięta. - O czym chciałeś ze mną porozmawiać?

- Jakim cudem jesteś tu tak wcześnie? Mogłaś zadzwonić – wtrąciła się Lydia, patrząc na mnie.

- Nie chciało mi się dłużej jechać samochodem, więc się teleportowałam. Zrobiłam to niedawno, nie miałam kiedy zadzwonić – małe kłamstwo jeszcze nikomu nie zaszkodziło.

- Ale zadzwoniłabyś, prawda?

- Oczywiście , że tak. Przecież bym was nie okłamała – jasne, Nina. Przecież Ty nikogo nie okłamujesz. - Więc o co chodzi? Po co kazałeś mi tak szybko przyjechać?

- Byłaś w lesie? - spojrzał na mnie podejrzliwie.

- Wiele razy w swoim życiu, a co?

- Wiesz, o co mi chodzi. Ktoś zaatakował Braeden. Ona podała Twój opis, to był wampir.

- Czekaj – zamyśliłam się chwilę. - Taka ciemnoskóra kobieta z ciemnymi włosami, ciemne oczy, dosyć wysoka, szczupła i lekko umięśniona, z bliznami na szyi?

- Tak – Scott odpowiedział niepewnie i spojrzał na mnie błagalnie.

- To nie, nie znam takiej – wzruszyłam ramionami.

- Jaja sobie robisz?! - coś mi się wydaję, że wilczek może być troszkę zły. - Opisujesz jej wygląd i twierdzisz, że jej nie znasz?

- Dopiero przyjechałam, a ten już się pieni – westchnęłam i spojrzałam na niego. - O co Ty robisz tyle hałasu? Przecież nie zabiłam jej.

- Ale ją ugryzłaś!

- Od razu ugryzłaś. Sama się wbiła w moje kły.

- Ty jesteś nienormalna! Nina, co się z Tobą stało, co?!

- Niech pomyślę – zmrużyłam oczy i spojrzałam na niego. - Zmieniłam się, Scott. A raczej pokazałam to, kim tak naprawdę jestem – zaczęłam wyjaśniać spokojnie. Po co komu nerwy? - Od zawsze byłam taka, a nie inna. To Ty jesteś ten dobry, a ja ta zła, pamiętasz? Każda brudna robota należała do mnie.

- Wcześniej nie piłaś krwi prosto z żył. Co się z Tobą stało?

- Co? Serio mam Ci to wyjaśnić? Scott, zraniłeś mnie jak mało kto. Od początku byłam gotowa was wszystkich chronić i oddać za was własne życie. Narażałam się na każdym kroku, abyście tylko żyli. Nie wspomnę o tym, ile razy lądowałam ze skręconym karkiem czy przebitym sercem. A Ty? Najpierw olałeś mnie dla jakiejś tam laski – wskazałam na Kire, która mierzyła mnie złowrogim wzrokiem – a następnie olałeś moją śmierć. O czym wtedy pomyślałeś, co? Chętnie Ci przypomnę, bo to akurat pamiętam. ,, Cholera, kto nas teraz uratuje '' , mniej więcej tak brzmiały Twoje myśli. Wiesz, jak mi się zrobiło nieprzyjemnie, słysząc takie słowa w Twojej głowie? Nie wiesz jak się poczułam wtedy.

- Ja nie chciałem ...

- To wszystko mnie zmieniło – przerwałam mu, nie chcąc słuchać jego wymówek. - To otworzyło mi oczy i pozwoliło trzeźwo myśleć. Zrobiłam ogromny błąd, mieszając w to wszystko uczucia. Nie potrafiłam jednak przestać was kochać, a to bolało jeszcze bardziej, Scott. Każdego o to mogłam podejrzewać, ale nie Ciebie. Chłopaka, za którego byłam gotowa skoczyć w ogień. Chłopaka, którego znam najdłużej ze wszystkich. Chłopaka, którego pokochałam jak własnego brata. Chłopaka, za którego oddałabym życie bez wahania. Zraniłeś mnie w najgorszy sposób, jaki był możliwy. Uwierz, że nigdy o tym nie zapomnę.

               Między nami nastała cisza, przerywana oddechami. Stiles i Lydia patrzeli na mnie smutno, ze łzami spływającymi po policzkach, Isaac wydawał się być załamany tą sytuacją. Scott patrzył na mnie z przerażeniem i smutkiem, które mogłam wyczytać z jego twarzy oraz oczu. Kira jak zwykle wszystko miała gdzieś, co wcale mnie nie dziwi. Dziewczyna i dwóch chłopaków siedzących na kanapie patrzeli raz na mnie, raz na Scott'a. Miałam zamiar coś jeszcze powiedzieć Scott'owi, ale się powstrzymałam. Nie mam zamiaru pokazywać, jak bardzo mnie zranił i jak bardzo cierpiałam przez niego. W końcu jestem Fortem, mnie ciężko złamać.

               Przeniosłam swój wzrok na kanapę. Dwóch chłopaków było mi całkowicie obcych. Jestem niemal pewna, że nigdy wcześniej ich nie widziałam, a może widziałam? W sumie to już sama nie wiem. Za to dziewczyna wydawała się być znajoma. Przyjrzałam się jej dokładniej. Chyba wiem, kim ona jest.

- No proszę, Prawdziwy Alfa ugryzł dzieciaka – spojrzałam na Scott'a, a następnie na chłopaka. - Nina Fortem, miło mi.

- Liam Dunbar – odpowiedział lekko wystraszony, a ja miałam ochotę się zaśmiać.

- Nina Fortem – podałam dłoń ciemnoskóremu chłopakowi.

- Mason Hewitt – uśmiechnął się i złapał moją dłoń. - To zaszczyt Cię poznać. Wiele o Tobie słyszałem. O matko, poznałem właśnie wampira, to niesamowite.

- Dokładnie pół wampira i pół czarownicę, kiedyś Ci opowiem – puściłam mu oczko i podeszłam do dziewczyny. - Jeśli mnie pamięć nie myli, to Ty jesteś Malia Tate, zgadza się? Nina Fortem.

- Zgadza się. Miło Cie ponownie zobaczyć – uśmiechnęła się lekko i podała mi dłoń.

               Czyli w stadzie Scott'a pojawiły się trzy nowe osoby. Wilkołak Beta, kojotołak oraz człowiek. Ten cały Mason wydaje się być zabawną osobą, pewnie będzie z nim śmiesznie. Liam jest wystraszony, jakbym co najmniej chciała go ugryźć. A Malia? Wydaje się być fajną dziewczyną, znajdziemy wspólny język. Usiadłam na fotelu, którego wcześniej tu nie było, i spojrzałam na wszystkich. Każdy patrzył na mnie z innym wyrazem twarzy. Nie mam jednak zamiaru zgadywać ich uczuć, mamy ważniejsze sprawy na głowie.

- A teraz opowiadajcie, w co się znowu wpakowaliście?


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro