ROZDZIAŁ 82

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Specjalna dedykacja dla JULA551Viktoriaa320NinaKaterina <3 Miłego czytania :*



                Czasami coś dzieje się tak szybko, że nie jesteśmy w stanie tego ogarnąć. A czasami jest tak, że wszystko dzieje się powoli, a my to wszystko oglądamy jakby w zwolnionym tempie. Nie ważne, z jaką prędkością oglądamy różne wydarzenia, nie możemy w większości nic zrobić. Musimy stać z boku i przyglądać się temu wszystkiemu, czekając na finał, który nie zawsze jest pozytywny. Możemy również spróbować odwrócić bieg wydarzeń tak, aby jak najmniej osób cierpiało. To właśnie mam zamiar zrobić w tym momencie.

                Nie mam pojęcia, co dzieje się wokół nas, jednak jestem pewna, że to sprawka Łowców. Nie bez przyczyny istoty nadprzyrodzone zaczęły się źle czuć, w tym również ja. Ciężko mi jest utrzymać kontrolę, między innymi przez to, że ktoś w moim pobliżu krwawi. Z całych sił starałam się utrzymać przy zdrowych zmysłach, jednak coraz trudniej mi się powstrzymać przed atakiem. Starałam się nie myśleć o krwi i skupić się na przyjaciołach, którzy teraz nie wyglądają najlepiej. Jedynie dobrze trzyma się Lydia, która jak na razie nie odczuła chyba żadnych nieprzyjemnych skutków tej całej sytuacji.

- Mamy wsparcie – odezwał się Scott podchodząc do nas w towarzystwie trójki mężczyzn. - Co robimy?

- Na początek wbij mi pazury – odparłam przez zaciśnięte zęby, a on spojrzał na mnie zdziwiony. - Kontrola.

               Tyle mu wystarczyło, aby zacząć działać. Natychmiast stanął u mojego boku i wyciągnął pazury. Spojrzał na mnie niepewnie, a ja kiwnęłam mu głową i wystawiłam w jego stronę rękę, podciągając rękaw kurtki do góry. Poczułam lekki ból, który zaczął się nasilać. Musiałam mocno zacisnąć zęby, aby nie wydać z siebie żadnego dźwięku. Po krótkiej chwili nie obchodziło mnie nic, oprócz własnej rany. Chęć zatopienia kłów w niewinnej osobie zostało zastąpione własnym odczuciem bólu, który zdołał mnie na szczęście uspokoić. Odetchnęłam z ulgą i uśmiechnęłam się do Scott'a, dziękując mu niemo za pomoc.

- Ile wypili? - zapytał Isaac, patrząc na resztę.

- Nie dużo, w tym właśnie problem – westchnęłam. - Ja piłam swój alkohol, ale też odczułam dziwne skutki.

- Co to może być? - zapytał Stiles, mierząc każdego z nas wzrokiem.

- On tu jest – jęknęła załamana Malia. - Nie mam zamiaru tu zostać.

                Spojrzałam zdziwiona na dziewczynę, która poderwała się do góry i odwróciła w przeciwną stronę. Jej kroki były niepewne, co chwile się o coś potykała. Rozumiałam ją, ponieważ okłamaliśmy ją w ważnej sprawie, miała prawo być na nas zła, a szczególną nienawiść żywiła do Stiles'a. Był jej chłopakiem, więc powinien powiedzieć jej prawdę. Spojrzałam na Stilinskiego, w którego oczach ujrzałam ból i żal, zapewne do samego siebie. Chciał ją chronić, a wyszło jak zawsze. Uśmiechnęłam się do niego pocieszająco, chcąc jakoś podnieść ją na duchu.

- Chyba powinienem z nią porozmawiać – mruknął zasmucony.

- Nie teraz, ja do niej pójdę - odparłam i odwróciłam się w jej stronę.

               Nie zaszła za daleko przez swój stan, więc odnalezienie jej nie będzie stanowiło dla mnie problemu. Westchnęłam i ruszyłam za nią, w głowie układając sobie mowę na przeprosiny. Prawda była taka, że czułam się winna tej całej sytuacji. Jakby nie patrzeć, to właśnie ja zabroniłam chłopakom mówić Malii prawdy. Nie chciałam jej dołować, a tamta sytuacja nie wyglądała najlepiej. Chciałam skupić się na uratowaniu ich przed przeklętym wirusem, ale nie pomyślałam o konsekwencjach swojej decyzji. Przez to, że kazałam Stiles'owi milczeć, Malia ma do niego ogromny żal. Postanowiłam wyznać jej prawdę, bo to na mnie powinna być zła.

- Malia, stój – zawołałam za nią, jednak ta nawet nie odwróciła się w moją stronę.

- Nie będę z nim rozmawiać.

- Porozmawiaj ze mną – jęknęłam załamana. - Wiesz jak w tych butach się ciężko kogoś goni?

- Następnym razem ubierz normalne – parsknęła śmiechem i odwróciła się w moją stronę. - Nie mogę na niego patrzeć.

- To nie jego wina – westchnęłam ciężko i stanęłam obok niej. - Stiles nic nie zrobił.

- Właśnie, i tu jest problem. Nie miał prawa ukrywać przede mną faktu o tym, kto jest moim biologicznym ojcem.

- Ale on chciał Ci powiedzieć - powiedziałam szybko. - Ale nie mógł.

- Niby dlaczego, co? Co takiego się stało, że nie mógł wyznać mi prawdy?

- Ja – westchnęłam ciężko i odwróciłam od niej wzrok.

- Nie rozumiem – wiedziałam, że w tym momencie na mnie patrzy ze zmarszczonymi brwiami.

- Stiles chciał Ci o tym powiedzieć, ale ja mu na to nie pozwoliłam. Zabroniłam mu to.

- Dlaczego? - szepnęła zdziwiona.

- Gdy o tym się dowiedzieliśmy, działo się zbyt wiele naraz. Nie chciałam dokładać Ci kolejnych zmartwień, ale obiecałam sobie, że wyznamy Ci prawdę najszybciej jak to było możliwe. Jednak nie zdążyliśmy.

- Od kiedy wiecie? - Popatrzyłam na nią, w jej oczach ujrzałam ból.

- Odkąd Lydia odszyfrowała listę. Na początku nie chcieliśmy w to uwierzyć, ale niestety to prawda, Peter Hale jest Twoim ojcem.

- Mogłaś mi powiedzieć, miałaś nie mieć przede mną tajemnic.

- Wiem, Malia, i przepraszam za to. Chciałam Ci powiedzieć, naprawdę, ale wtedy tak wiele się działo. Wtedy, w skarbcu Hale'ów, Stiles i Scott chcieli wyznać Ci prawdę, jednak ja się na to nie zgodziłam. Nie chciałam Cie denerwować, skupiłam się na czymś innym.

- Na ratowaniu nas – westchnęła i lekko się uśmiechnęła. - Dobro innych ponad swoje?

- Coś takiego – wzruszyłam ramionami. - Ale jak widać, słabo mi to wyszło.

- To nie Twoja wina – zaprzeczyła, chociaż ja wiedziałam swoje.

- Posłuchaj, chcieliśmy Cie chronić. Od niedawna żyjesz w naszym świecie, nie panujesz do końca nad swoimi mocami. Nie chciałam, abyś miała dodatkowy stres związany z prawdą. Chciałam, abyś była bezpieczna, abyś uporała się z jednym problemem, a dopiero później zastanawiała się nad następnym. Jak widać, popełniłam błąd.

- Powinnam z nim porozmawiać, prawda?

- Zdecydowanie tak – przytaknęłam. - Jeśli masz być na kogoś zła, to na mnie. To moja wina, że Stiles Ci nic nie powiedział. Wymusiłam na nim milczenie, więc nie mógł się odezwać w tej sprawie.

- Zawsze stawiasz na swoim, co?

- Tylko wtedy, gdy chodzi o wasze dobro. Wiele razy postąpiłam inaczej, niż by chcieli, jednak zawsze chodziło o ich bezpieczeństwo. Kiedyś nawet zamknęłam ich w domu za pomocą magii, a sama ze Scott'em i Derekiem ruszyłam do walki z Deucalion'em i Darach'em.

- Serio? - parsknęła śmiechem i spojrzała na mnie rozbawiona. - Czyli to, co zrobiłaś ze mną, było lepszym rozwiązaniem.

- Nie wydaje mi się, chociaż zamknięcie w domu jest okropne – skrzywiłam się lekko. - W każdym razie nie miej do niego pretensji, bo to ja jestem winna.

- Nie mam do nikogo pretensji, Nina. Chciałaś dobrze, a ja oskarżyłam o wszystko Stiles'a. Dziękuję, że się przyznałaś.

- Zrobiłabym to wcześniej, ale nie miałam możliwości.

- Nie gniewam się – dziewczyna przytuliła się do mnie, co od razu oddałam. - Ale nie miej przede mną więcej tajemnic.

- Tego Ci nie obiecam, ale mogę się postarać.

- Tyle mi wystarczy – uśmiechnęła się. - Wracamy?

- Tak, czas rozwiązać zagadkę naszego dziwnego zachowania.

               Obie uśmiechnęłyśmy się do siebie i ruszyłyśmy w stronę przyjaciół. Rozumiałam Malie i nie miałam do niej o nic pretensje. Byłam również zdziwiona, że nie miała do mnie żalu za ukrywanie prawdy o jej prawdziwym pochodzeniu. Nie mam pojęcia, jak ja bym się zachowała na jej miejscu, zapewne byłabym wściekła. Na całe szczęście Malia nie jest taka sama, jak ja i nie chowa zbyt długo urazy. Poczułam się o wiele lepiej, gdy wyznałam jej prawdę. Nie mogłam pozwolić na to, aby o wszystko obwiniała Stiles'a, ponieważ nie było w tym jego winy. On po prostu zrobił to, o co go poprosiłam, a raczej mu rozkazałam.

                Podeszłyśmy do reszty, Malia lekko uśmiechnęła się do Stiles'a, jednak nie podeszła do niego. Lydia stała nad Liam'em i coś do niego mówiła, ale chłopak słabo kontaktował. Stiles, Scott oraz Derek stali razem i o czym rozmawiali, co chwile zerkając na nas i na nastolatków tańczących niedaleko nas. Sama zaczęłam zastanawiać się, jaki jest powód złego samopoczucia istot nadprzyrodzonych. Ludzie zachowują się w miarę normalnie, o ile po alkoholu jest to możliwe, a nas dopada dziwny ból głowy i szum w uszach. Ciężko było mi znaleźć przyczynę, jednak była ona niezbędna do odkrycia prawdy.

                Spojrzałam na każdego z osobna, aby sprawdzić ich stan. Liam siedział na ławce obok Mason'a, który patrzył na przyjaciela z troską wypisaną na twarzy. Lydia stała nad nim, próbując jakoś do niego dotrzeć, jednak nie wychodziło jej to najlepiej. Nie zauważyłam u niej żadnych niepokojących objawów, co mnie lekko uspokoiło. Następnie spojrzałam na Alfę, który był zajęty rozmową i rozglądaniem się dookoła. Zauważyłam, że co chwile na jego twarzy pojawia się lekki grymas bólu, jednak stara się do ukryć przed innymi. Isaac również nie wykazywał objawów, jednak i na jego twarzy ujrzałam cień bólu. Derek natomiast stał w miejscu i nie wyglądał na kogoś, komu coś by dolegało. Mogło to być spowodowane jego utratą mocy, albo po prostu za krótko tu stoi. Ja natomiast czułam się trochę lepiej, jednak w dalszym ciągu słyszałam szum w uszach, a głowa lekko pulsowała.

                  Przeniosłam swój wzrok na ostatnią osobę i zauważyłam dziwny stan Malii. Dziewczyna miała mgliste spojrzenie, rozglądała się niepewnie dookoła, jakby czegoś szukała. Podparła się jedną ręką oparcia ławki, nagle łapiąc się za głowę. Niewiele myśląc doskoczyłam do niej i złapałam ją za ramiona, pomagając jej usiąść. Co prawda jest w lepszym stanie niż Liam, jednak w dalszym ciągu niepokoi mnie to. Coś wokół nas się dzieje, a żadne z nas nie potrafi odkryć, co to konkretnie jest. Łowcy z pewnością chcieli wykorzystać fakt, że na tej imprezie będą tłumy, więc spokojnie mogą nas omamić czymś i pozabijać.

- Malia? Jak się czujesz? - zapytałam, łapiąc ją na ramie.

- Kręci mi się w głowie, słabo widzę.

- Boli Cie coś? - zapytała z troską Lydia.

- Trochę głowa, słyszę dziwne szumy.

- Ja też – przyznałam. - Jednak u mnie najwyraźniej są one o wiele słabsze, dlatego jeszcze się utrzymuję na nogach.

- Co robimy? - Mason spojrzał na mnie wystraszony.

- Trzeba odnaleźć źródło i wyprowadzić ich jakoś stąd. Nie mogą tu zostać.

- A Ty? - Stiles spojrzał na mnie zdziwiony, podchodząc do nas z chłopakami.

- Ja się jeszcze trzymam, więc mogę zostać i poszukać źródła ich złego samopoczucia.

- To nie dobre – powiedział z ledwością Scott. - Czułaś krew, to złe.

- Co? - spojrzałam na niego zdziwiona. - Dobrze się czujesz?

- Chyba nie bardzo – zachwiał się lekko, łapiąc Dereka i Isaac'a za ramiona i podtrzymując się ich.

- Nie jest dobrze – powiedział Hale, patrząc na mnie. - Musimy ich stąd zabrać.

- Nie damy rady ich wyprowadzić – odezwała się Lydia. - Trzeba znaleźć to, co tak na nich działa.

- Ktoś mógł coś dolać do alkoholu - powiedział Isaac, patrząc na mnie.

- Ale ja nie piłem – odparł Scott. - Nic nie dotknąłem.

- Pili tylko Malia i Liam – powiedziałam. - To musi być coś innego.

- Tak, ale co? - Mason spojrzał na każdego z nas.

- Chwila – odparłam i skupiłam wszystkie zmysły na tym, co dzieje się wokół.

               Zaczęłam rozglądać się dookoła, próbując coś odnaleźć. Nawet do końca nie wiedziałam, czego szukać, ale warto było spróbować. Przyglądałam się każdej osobie, jednak nic nie wskazywało na to, aby ktoś z nich coś robił. Zaciągnęłam się mocno, aby poczuć wszystkie zapachy wokół nas, co nie było dobrym pomysłem. Poczułam ludzki pot wymieszany z perfumami i odór alkoholu unoszący się w powietrzu, nic poza tym. Postanowiłam spróbować coś usłyszeć, chociaż nie miałam pewności, że to coś mi da. Wsłuchałam się we wszystkie dźwięki, próbując rozdzielić muzykę od rozmów. Nie było to łatwe, jednak po chwili, gdy udało mi się wyciszyć główne odgłosy, usłyszałam dziwny dźwięk, który nic szczególnego mi się przypominał.

- Zrań mnie – powiedziałam i podeszłam do Isaac'a.

- Znowu kontrola? - zapytał słabo.

- Nie, tym razem coś innego – nie zapytał o nic więcej, po prostu spełnił moją prośbę. Ponownie wsłuchałam się w ten dziwny dźwięk, który w dalszym ciągu słyszałam. - To musi być to.

- Ale co? - Derek spojrzał na mnie zdziwiony.

- To coś idzie z głośników, trzeba wyłączyć muzykę.

- Czyli nie jest ze mną aż tak źle – odezwał się Scott, a my spojrzeliśmy na niego zdziwieni. - Też to wcześniej słyszałem.

- Zostańcie tu – powiedział twardo Derek. - Zajmę się tym.

- Pójdę z Tobą – odparł Stiles. - Pilnuj ich – zwrócił się do mnie.

- Dwa razy prosić nie musisz.

                  Patrzyłam na odchodzących chłopaków, a następnie przeniosłam wzrok na przyjaciół. Malia i Liam byli okropnie bladzi, za to Lydia trzymała się dobrze. Scott chyba dochodził do siebie, ponieważ jego wzrok był normalny, a on sam z troską przyglądał się reszcie. Isaac co chwile zerkał na oddalających się chłopaków, a następnie przenosił wzrok na nas. Mason wydawał się być wystraszony i zdezorientowany, co wcale mnie nie dziwi. Nie był wtajemniczony we wszystko, co dzieje się wokół niego, więc ciężko ogarnąć ten cały bałagan. Będzie trzeba mu wszystko wyjaśnić, aby był przygotowany na wszystko. Skoro i tak wie o połowie, to nie ma sensu przed nim cokolwiek zatajając.

- Coś słabo im idzie – odparła Lydia, a ja się odwróciłam w stronę DJ'a.

- Co tam się dzieje? - szepnęłam, widząc przepychankę Dereka z ochroną.

- Hale odciąga uwagę, a Stiles bawi się kablami – powiedział spokojnie Scott, a ja spojrzałam zdziwiona na Stilinskiego.

- Mają pomysły – uśmiechnęłam się rozbawiona.

- Nina, ktoś idzie – szepnął wystraszony Mason.

- Co? - odwróciłam się za siebie i to był mój błąd. Poczułam ból głowy, a później była tylko ciemność.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro