ROZDZIAŁ 89

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

* Perspektywa Dereka *

przed przyjazdem Niny...

               Ostatni czas jest trudny dla nas wszystkich. Wszędzie pełno Łowców, którzy czają się na nasze życie i tylko czekają na moment, w którym będą mogli pozbyć się nas raz na zawsze. Każdy z nas zastanawia się, kiedy to wszystko się zakończy. Każdy ma cichą nadzieje, że życie w Beacon Hills wróci do normy, a my będziemy w końcu szczęśliwi. Jednak to jest tylko nadzieja, która zapewne nigdy się nie spełni. To miasto jest pełne niebezpieczeństw, które czyhają na nas na każdym rogu.

               Martwię się o Ninę, która ostatnio również niezbyt dobrze to wszystko znosi. Jej ciągłe kłótnie z przyjaciółmi nie są zbyt dobre, biorąc pod uwagę fakt, że w każdej chwili może stracić nad sobą kontrolę. To tak, jakby nagle straciła swoją kotwicę, której mogła się zawsze złapać podczas gorszych chwil. Czy to ja nią byłem? Nie mam pojęcia, nigdy nie wyjawiła mi prawdy odnośnie tego, co pomaga jej się kontrolować. Chciałbym być obecny w jej życiu, jednak wiem, że to nierealne. Ona próbuje pozbyć się mnie na wiele sposobów, a ja ciągle do niej wracam.

              Nie wyobrażam sobie życia bez Niny Fortem. Tak, kocham ją, to się nigdy nie zmieni. Jednak wiem, że ona nie wpuści mnie do siebie, nie pozwoli mi być obecnym w jej życiu. Wiem również, z jakiego powodu to robi. Boi się o mnie, nie chce narażać mnie na niebezpieczeństwo. Szkoda tylko, że nie zapytała mnie o zdanie. Chcę być przy niej, nawet jeśli doprowadziłoby mnie to do śmierci. Dla niej jestem w stanie się poświęcić, ponieważ ona jest tego warta.

- Nie myśl tyle – powiedziała spokojnie Braeden, siadając obok mnie. - Znowu Nina?

- Kiedy nie była ona? - prychnąłem. - Ona jest przez cały czas.

- A może musisz się z niej wyleczyć?

- Co? - spojrzałem na nią zszokowany. - Nie chcę się z niej wyleczyć.

- Derek, nie chcę być wścibska czy wredna, ale może to by było lepsze. Sam zobacz, oboje się niszczycie nawzajem. Ty starasz się do niej przybliżyć, ona odsuwa się od Ciebie. Nie chce Cie w swoim życiu, chce byś był bezpieczny, pomimo bólu, jaki się z tym wiąże. Może czas odpuścić?

- To tak, jakbyś kazała mi przestać oddychać. Ona jest moim powietrzem, moim światłem w tunelu. Jest dla mnie wszystkim.

- Jesteś gotowy na nią poczekać? - zapytała spokojnie, patrząc na mnie.

- Nawet sto lat, poczekam na nią.

- To zrób to, bo ona nie dopuści Cie teraz do siebie. Dobrze wiesz, jakie ma podejście do teraźniejszego życia. Walczy o innych, nie o siebie. Boi się poświęcić bliskich, woli poświęcić siebie. Jeśli to prawdziwa miłość, to nawet za sto lat będziecie razem.

- Czyli co? Mam teraz odpuścić i modlić się, aby za kilka lat zmieniła zdanie?

- Masz żyć swoim życiem, Derek. Spróbuj żyć tak, jak jej nie było. A kiedyś przyjdzie ten dzień, w którym znowu staniecie naprzeciw siebie i będziecie mogli być razem.

- A co, jeśli ja nie potrafię? Jeśli nie umiem żyć bez niej?

- Sprawdź to – odparła spokojnie.

- Jak? - spojrzałem na nią zszokowany.

- Wstań – wykonałem jej polecenie. - A teraz mnie pocałuj.

- Co? - nie odpowiedziała, jej usta znalazły się na moich.

                To uczucie, w którym usta innej kobiety są na moich, jest dosyć dziwne. Przy Ninie czułem żar, podniecenie, przyciąganie. Natomiast pocałunek z Braeden był zwykły, bez uczuć, bez emocji. Było to coś, co jest puste. Nie poczułem iskier między nami, cały czas w głowie miałem Nine. Najlepsze jest to, że poczułem się w tej chwili tak, jakbym ją zdradzał. Robił coś, czego nigdy mi nie wybaczy. Musiałem to przerwać, inaczej nie potrafiłbym żyć z myślą, że zdradziłem kobietę, którą kocham.

- Gołąbeczki, koniec wymiany śliny – usłyszałem głos, których ciałem słyszeć na co dzień i szybko odskoczyłem od Braeden. - Sorki, nie chciałam przeszkadzać.

- Nina? - spojrzałem na nią spanikowany. Ona nie mogła tego widzieć.

- Spoko, robiliśmy gorsze rzeczy - puściła mi oczko, co mnie jeszcze bardziej zdziwiło. To oznacza, że już mnie nie kocha? Nie zależy jej? - Z seksu nici, Chris wzywa.

- Nina, pogadajmy – jęknąłem, próbując naprawić jakoś tą głupią sytuacje.

- Nie mamy o czym. A teraz zbierać tyłki, bo mam ochotę powyrywać kilka serduszek z niewinnych ciał. Albo winnych? Nie ważne – machnęła ręką i z uśmiechem na twarzy odwróciła się.

                 Stałem w miejscu zszokowany jej zachowaniem. Dlaczego tak postąpiła? To niemożliwe, aby tak nagle przestała coś czuć do mnie. Przecież każdy wie, że w dalszym ciągu mnie kocha. Ona nawet nie skrzywiła się, mówiła to wszystko z uśmiechem na twarzy, co jest do niej nie podobny. Nawet gdy nie byliśmy razem, reagowała całkowicie inaczej. Na tą sytuacje jest tylko jedna odpowiedź, której wolałbym nie powiedzieć głośno. Muszę to sprawdzić, obym się mylił, błagam.

- Ruszać tyłki! - krzyknęła, wsiadając do samochodu.

- Zrobiłaś to – wyszeptałem, siadając obok niej w samochodzie.

- Świat jest piękny, Hale, ciesz się z tego – puściła mi oczko i odpaliła silnik.

               Czyli to prawda, Nina Fortem wyłączyła uczucia. Ale jak, po co, dlaczego? Przecież sama twierdziła, że nie chce tego robić. Wiem, ile kosztowało ja to poprzednim razem, jak wielkie wyrzuty sumienia miała. A teraz? Zrobiła to tak nagle, jakby to było coś normalnego, prostego. Ona nie mogła tego zrobić bez przyczyny, więc co takiego się stało? Czy to moja wina? Czy to ja przyczyniłem się do wyłączenia jej człowieczeństwa? Jeśli tak, to jestem największym dupkiem na świecie i zrobię wszystko, aby ją odzyskać. Aby ona powróciła do starej siebie, tej z uczuciami. Opuszczę jej życie, nie spotkamy się, ale ona musi włączyć człowieczeństwo. Bez tego jest istną maszyną do zabijania, przez co później nie będzie mogła spać spokojnie. Wyrzuty sumienia nie dadzą jej żyć w spokoju.

                Przez całą drogę do Chris'a obserwowałem ją kątem oka. Wyglądała na szczęśliwą, chociaż doskonale wiedziałem, że to tylko maska. Przy wyłączaniu człowieczeństwa ubrała na twarz swoją maskę, która miała przykryć jej smutek i ból. Wiedziałem, jak to robiła i dlaczego. Kiedyś sama mi się do tego przyznała. Wyjawiła mi swój sekret i to, co czuła poprzednim razem. Byłem świadom tego, co właśnie w tym momencie działo się w jej głowie. Wiedziałem, do czego to wszystko doprowadzi, nie miałem jednak pojęcia, w jaki sposób mam to powstrzymać.

               Przez całą drogę siedziała za kierownicą i śpiewała głośno piosenki lecące z radia. Była taka uśmiechnięta, aż samemu chciałem się uśmiechnąć. Nie mogłem jednak być spokojny z myślą, że wyłączyła człowieczeństwo. To ostatnia rzecz, jaką powinna zrobić. Zaparkowaliśmy pod magazynek Chris'a i wyszliśmy z pojazdu. Nina szła tanecznym krokiem i weszła do środka uśmiechnięta. Słyszałem w oddali inne głosy, jednak interesowałem się tylko nią. Jak mam ją naprawić? Jak mam pomóc?

- Kogo mam zabić? - jej wesoły głos dotarł do moich uszu.

                 Nie byłem pewien, jak zachować się w tej sytuacji. Nina najwyraźniej nie miała problemu z okazywaniem swojej chęci do zabicia Łowców, co zaczęło wpływać na innych. Widziałem strach na twarzach zebranych, każdy wpatrywał się w nią ze zdziwieniem. A ona?Chodziła między nimi zadowolona z siebie i nie zwracała uwagi na złowrogie spojrzenie Scott'a, który chyba chciał ją w tym momencie zabić. Nie chciałem takiej Niny, chciałem moją Ninę. Dlaczego ona to zrobiła?

- Nikogo nie zabijesz – warknął Alfa.

- Z tego, co pamiętam, nie jesteś moim Alfą – zaczęła kobieta, podchodząc do Scott'a. - Oficjalnie nie należę do stada, więc nie możesz mi rozkazywać.

- Przestań gadać głupoty – ponowne warknięcie, na które Nina się zaśmiała.

- Gadać głupoty? Skarbie, ja mówię prawdę. Kilka godzin temu powiedziałam Ci, że nie należę do stada. To, że nie pamiętasz lub nie usłyszałeś moich słów, to tylko i wyłącznie Twój problem.

- Nina – McCall wydawał się być na skraju.

- Scott – podszedłem do niego i złapałem go za rękę. - Nie denerwuj jej.

- Ja jej? To ona odwala jakieś cyrki.

- Chodź – pociągnąłem go i odeszliśmy kawałek od reszty. - Ona nie jest w najlepszym stanie.

- To znaczy? Bo to, że jest psychopatycznym mordercą to już zdarzyłem zauważyć.

- Wyłączyła człowieczeństwo, Scott. Nina w tym momencie jest skorupą, pustą skorupą.



* Perspektywa Niny *

                Świat bez uczuć wydaje się być taki fajny, szczęśliwy. To trochę głupie, bo niby wyłączyłam człowieczeństwo, a moje uczucia zostały na miejscu. Tak, nie muszę blokować wszystkiego, co we mnie siedzi. Mogę wyłączyć to, co chcę. To dosyć trudna sztuka, ale nie ma rzeczy niemożliwych. Kiedyś już zrobiłam coś podobnego, więc włączenie ich z powrotem nie zajęło mi zbyt dużo czasu ani nie było to trudne. Obym tym razem wytrzymała to dłuższą chwile, bo taki świat odpowiada mi najbardziej.

                Chodziłam między ludźmi znajdującymi się w magazynie i podziwiałam ich twarze. Każdy z nich był wystraszony i patrzył na mnie tak, jakbym miała zaraz powyrywać im serca. Nie powiem, to było dosyć kuszące, ale wolałam się wstrzymać. Jednak z każdą kolejną osobą mijaną przeze mnie miałam coraz większe chęci do morderstwa. Uwielbiam być w centrum uwagi, ale bez przesady. Ich wzrok zaczyna mnie palić, a to dosyć nieprzyjemne uczucie. Nie lubię tego, przeszkadza mi to.

- Coś Ty zrobiła? - usłyszałam głos Chris'a po swojej prawej stronie, więc spojrzałam na niego. - Dlaczego?

- Ale co? - udałam zdziwienie, unosząc brwi.

- Dlaczego to wyłączyłaś? Dlaczego się dołączasz od tego?

- Brawo dla tego Pana! - krzyknęłam radośnie i zaklaskałam w dłonie. - Jak na to wpadłeś, Sherlock'u?

- Może zapomniałaś, ale jestem Łowcą. Byłem szkolony do takich sytuacji, Draculo.

- Chyba się pogniewamy – zagroziłam mu palcem. - Dziesięć punktów dla Argent'a, grasz dalej?

- Dlaczego to zrobiłaś? Co Ci to dało?

- Co? - zamyśliłam się na chwile, na moich ustach pojawił się uśmiech. - Zyskałam władze, siłę, opanowanie. Nie boli mnie fakt ,że wy, moi ,,przyjaciele'' – zrobiłam palcami cudzysłów w powietrzu – mówicie o mnie jak o najgorszej osobie na świecie. Nie boli mnie fakt, że mój były facet spotyka się z laską, z której piłam krew. Nie boli mnie wzrok wielkiego Alfy, który chce podporządkować mnie samemu sobie. Mogę robić to, co mi się żywnie podoba. Mogę mieć kontrole nad swoim życiem i cieszyć się tym. Nie posiadać żadnych wyrzutów sumienia, gdy kogoś zabiję. Życie bez człowieczeństwa, nawet wyłączonego tylko w połowie, jest czymś cudownym, polecam.

- I co? Zaproponujesz to samo mojej córce, gdy będzie miała gorszy okres w swoim życiu?

- To jej decyzja, nie moja - wzruszyłam ramionami. - Allison jest dorosła, robi to, co uważa za słuszne.

- Obiecałaś ją chronić, Nina. Zamieniłaś ją w wampira, przewróciłaś świat do góry nogami. Pozwolisz jej zrobić z siebie istną maszynę do zabijania? Pozwolisz, aby przez to narobiła sobie wrogów i umarła, bo ktoś ją w końcu dorwie i zamorduje?

- Wiem, co próbujesz zrobić i lepiej się wycofaj. Nie ma szans, aby mnie to ruszyło.

- No tak, Nina Fortem nie ma wyrzutów sumienia.

- Dokładnie – zaśmiałam się. - Ty też ich nie masz, Panie Łowco. Zabiłeś kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt, istot w swoim życiu, jak Ci z tym się żyje?

- Ja zabiłem tylko tych, którzy na to zasłużyli, a Ty...

- Zabijasz wszystkich – dokończyłam za niego. - Otóż nie, Panie Chris. Nie zabijam wszystkich, ale może czas to zmienić? Skoro cały czas tak twierdzicie, to może zacznę to wprowadzać w życie? W sumie czemu nie, będzie zabawnie. Sam zobacz, pół miasta we krwi, walające się ciała ludzi na ulicach, płaczące dzieci w tle nad ciałami rodziców. To byłoby coś wspaniałego.

- Nie jesteś taka, Nina. Ty jesteś dobra, nawet jeśli zabijasz innych. Nigdy nie zabiłaś niewinnej osoby.

- Zabiłam, a Ty mylisz się w zeznaniach. Raz mówisz jedno, raz drugie, zdecyduj się – ponownie mu przerwałam. - Zabiłam zbyt wiele osób, aby moje sumienie mogło dać mi spokojnie spać. Robiłam okropne rzeczy, Chris. Nie ważne, że przez kilka lat staram się być dobra, moja przeszłość i tak mnie złapie. Po co mam się tym przejmować i zamartwiać, skoro mogę przestać to czuć? To rozwiązanie, droga, którą ja wybrałam. Mój własny wybór, do którego wy nic nie macie.

- Ja dalej wiem, że gdzieś tam, głęboko w Tobie, jest dobro. Nigdy nie mówiłem, że jesteś idealna, ale nikt z nas nie jest. Nina Fortem jest doskonałym przykładem osoby, która uczy się na swoich błędach. Owszem, byłaś kiedyś okropna, ale odkupiłaś swoje winy. Robiłaś wszystko, aby się poprawić. Niejednokrotnie poświęcałaś się dla nas, abyśmy byli cali i zdrowi.

- Chris, przestać – nie mogłam tego słuchać, to mnie ruszało.

- Uratowałaś moją córkę i złamałaś własne zasady, chociaż mogłaś to olać i dać jej umrzeć od razu. Dałaś sobie wyrwać serce, aby zmylić dla nas wroga. Poświęciłaś się niejednokrotnie, otrzymując ciosy skierowane w naszą stronę. Byłaś, jesteś i będziesz dobrą osobą, Nina. Nie pozwolisz nas skrzywdzić, bo nas kochasz, a my kochamy Ciebie. Jesteś naszym światełkiem w tunelu, naszą nadzieją, jesteś...

- Co zrobiła?! - krzyk Scott'a przerwał monolog Chris'a za co byłam mu wdzięczna. - Nina!

- I to by było na tyle – westchnęłam. - Dzięki za próbę, która była niezbyt udana. Nie męcz się, Chris, nie dasz rady mnie zmienić.

                 Puściłam mu oczko i odważnym krokiem skierowałam się w stronę Alfy. Czy słowa Chris'a mną poruszyły? Tak, poruszyły. Gdyby McCall tego nie przerwał, to mogłabym się złamać. Niestety, moje włączanie uczuć może dojść do skutku przez zwykłe słowa czy czyny, które będą w stanie mnie wzruszyć. Argent był na dobrej drodze tego, czego nie chciałam tak bardzo robić. Jeszcze nie teraz, nie mogę sobie na to pozwolić. Jestem pusta, bez złych uczuć. Chcę zabijać, takie jest moje powołanie, a ja je wypełnię.

- Czego się tak drzesz, wielki Alfo?

- Coś Ty narobiła?! Powaliło Cie do reszty?

- Niech zgadnę, wielki Hale pochwalił się już moim wyczynem? - uniosłam brwi i spojrzałam na Dereka. - Mogłeś sobie darować, sama chciałam go oświecić.

- Nina, nie jesteś taka. Przestań to robić – odparł spokojnie Derek, patrząc mi w oczy.

- Ty też będziesz próbował mnie zmieniać? - westchnęłam ciężko. - Podaj sobie z Chris'em dłoń, on też próbował.

- Wiem, że Ty tego nie chcesz. Wiem, że jest wiele rzeczy, które Cie bolą, ale nie pozwól temu zawładnąć Twoim życiem. Przestań chować w sobie ból, który nosisz w sercu.

- Przestań gadać tak, jakbyś nagle zrobił dyplom z psychologii – przerwałam mu. - To jest moje życie, którym to ja będę kierować. Jeśli będę miała ochotę kogoś zabić, to zrobię to. Jeśli będę chciała się na kimś pożywić, zrobię to. Jeśli będę chciała wyrwać wam serca, nic mnie nie powstrzyma. W końcu jestem wampirem, maszyną do zabijania, czyż nie? - spojrzałam na Scott'a, który wyglądał na zdenerwowanego i smutnego jednocześnie. - Co, Alfo, zdziwiony? Myślałeś, że zawsze będę robić to, co chcesz? Jestem od Ciebie starsza, silniejsza i sprytniejsza. Nie masz prawa mieszać w moim życiu i podporządkowywać mnie sobie. Zapamiętaj to, McCall, bo któregoś dnia możesz słono zapłacić za swój błąd.

- Najwyraźniej już to robię – odparł słabym głosem. - Straciłem przyjaciółkę, którą kochałem – nawiązał ze mną kontakt wzrokowy, ja patrzyłam również w jego oczy, które wyrażały smutek. - Straciłem kogoś, kto zawsze był przy mnie. Kogoś, kto był w stanie poświęcić dla mnie własne życie, a ja nigdy nie podziękowałem. Kogoś, kto zawsze mnie bronił, nawet jeśli narobiłem głupot i sam wpakowałem się w kłopoty.

- Kogoś, kogo olałeś dla obcej laski – kontynuowałam jego wypowiedź. - Kogoś, kto rzucał wszystko i przylatywał z pomocą, a Ty to olewałeś. Kogoś, kogo uznałeś za żywą tarcze, bo taki był jej obowiązek. Tak, Scott, to właśnie byłam ja. Taka byłam dla Ciebie, wilczku, ale to przeszłość. Już nie będę Ci służyć, nigdy więcej nie zniżę się do Twojego poziomu.

                Nie miałam ochoty na dłuższą rozmowę z nim, odwróciłam się i pokierowałam do ściany, a następnie się o nią oparłam. Wyłączenie uczuć całkowicie byłoby o wiele lepszą opcją, której nie zrobiłam. Tak, zawsze było mi przykro, gdy Scott traktował mnie jak tarczę. Teraz? Nie chcę tego pamiętać ani czuć tego, co czułam wtedy. Dla mnie ten rozdział jest skończony, tak samo jak moje miejsce w stadzie. Nie będę więcej robić czegoś, na co nie mam ochoty. Chciał być Alfą i pokazać światu, że jest najważniejszy? Proszę bardzo, ja go nie powstrzymuję. Nawet pomogę mu zabijać, nie powstrzymam go. On za to nie powstrzyma mnie, nikt tego nie zrobi.

- To przez mnie, prawda? - zapytał Derek, stając koło mnie.

- Myślisz, że jesteś tak ważny, abym przez Ciebie wyłączyła uczucia?

- Myślę, że boli Cie fakt widzenia mnie z inną kobietą.

- A ja myślę, że z Tobą jest coraz gorzej. Nie interesujesz mnie, Hale, zapamiętaj to sobie.

- Dlaczego kłamiesz? Dlaczego chcesz uciec od tego, co do mnie czujesz?

- Chcesz wiedzieć, co do Ciebie czuję? - spojrzałam mu w oczy, a on kiwnął głową. - Nic, dosłownie nic. Jesteś dla mnie nikim, Hale. Ułóż sobie życie, beze mnie. Życzę Ci szczęścia, bo na to zasłużyłeś.

- Ty jesteś moim szczęściem, Nina. Chcę być z Tobą.

- A ja nie chcę być z Tobą. Może i kiedyś byłeś dla mnie wszystkim, ale to czas przeszły. Teraz nie jesteś dla mnie zbyt ważnym, bardzo mi przykro.

                Hale ewidentnie chciał coś odpowiedzieć, ale przerwał mu w tym dźwięk alarmu, który dotarł do naszych uszu. Oznaczało to jedno, Łowcy właśnie wparowali do magazynu. Ucieszyłam się, ponieważ nareszcie będę mogła pozabijać kilka wrednych osób i rozładować swój gniew. Nie trzeba było długo czekać na ich ruch, już po chwili w pomieszczeniu pojawiły się granaty dymne, które zaczęły przeszkadzać nam w widzeniu. To był dla mnie wyraźny znak do ataku, co mnie ucieszyło.

- Schowajcie się! - krzyknęłam do wszystkich istot, które od razu mnie posłuchały. Czemu to zrobiłam? Nie mam pojęcia, pewnie przez Chris'a, który naruszył moją blokadę. Mogę go zabić? - Teraz zacznie się zabawa – mruknęłam z uśmiechem na twarzy.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro