ROZDZIAŁ 14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

               Zastanawiam się nad swoją głupotą, która nie zna chyba granic. Zawsze najpierw robię, a dopiero później myślę, przez co ponoszę konsekwencje swoich czynów. Po raz kolejny zastanawiam się, jakim cudem ponownie zapisałam się do tej cholernej szkoły. Przecież nie jest mi to potrzebne, a jednak tu jestem. Dlaczego? Chcę chronić swoich bliskich. Może jestem zła, ale nie na tyle, aby pozwolić im zginać. Każdy w swoim życiu popełnia błędy, nie każdy się na nich uczy. Niektórzy pokazują to, że czegoś strasznie żałują, inni natomiast nie widzą swoich wad i myślą, że są idealni.

               Lekcje były dla mnie istnym horrorem. Zdecydowanie wolę walczyć z wrogami i zabijać innych, niż tu siedzieć. Wszystko jest dla mnie cholernie nudne, nic mnie nie zainteresowało. Dzięki temu jednak mogłam na spokojnie pomyśleć o tym, co się wokół mnie dzieje i co mam dalej robić. Sytuacja, w której się znalazłam jest dziwna, to pewne. Niepewna za to jestem ja. Nie mam pojęcia, jak mam się zachowywać względem innych.

               Stiles, Lydia oraz Isaac wyraźnie dają mi do zrozumienia, że żałują wszystkiego, co zrobili. Nie mam im oczywiście za złe tego, co się stało. Nie są niczemu winni, starają się jednak wszystko naprawić. Scott natomiast nie okazuje swoich uczuć, jednak coś go dręczy, wiem to. W sumie sama nie zachowałam się dobrze wobec niego. Jest Alfą, więc to normalne, że myśli o tym, aby zapewnić innym ochronę. Zrobił ze mnie żywą tarcze, ale może właśnie tak zachowuje się Alfa? Zranił mnie i nic tego nie zmieni, jednak może był w tym ukryty jakiś cel? Może to ja powinnam inaczej na to spojrzeć i spróbować go zrozumieć?

                Zajęcia lekcyjne minęły, z czego naprawdę się cieszyłam. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu i cieszyć spokojem, który zapewne nie będzie mi dany. W Beacon Hills działam na podwójnych obrotach, do tego zdążyłam się przyzwyczaić. Nie jest wcale tak łatwo ochronić siebie, przyjaciół, ludzi oraz jednocześnie zwalczać wroga. W takich chwilach trzeba mieć oczy szeroko otwarte, czysty umysł i szybki refleks. Ciężko jest kontrolować wszystko, co dzieje się wokół nas.

               Zamiast zmierzać na parking i pojechać do domu, właśnie kieruję się na dwór, na boisko szkolne. Dzisiaj odbywa się trening Lacrosse, na który zostałam zaproszona. Poprawka, zostałam zmuszona do pójścia na niego. Nie potrafiłam jednak odmówić Liam'owi, który bardzo chce wstąpić do drużyny. Chcę go wspierać, w końcu jest w tym wszystkim nowy. Nie ważne, jaką wielką sukę chciałabym zgrywać, jakieś uczucia we mnie zostały i wychodzą na zewnątrz zawsze wtedy, gdy chcę je głęboko ukryć. Nie potrafię jednak nad tym zapanować, dobro innych zawsze było najważniejsze.

                Usiadłam na trybunach i zaczęłam obserwować boisko. Chciałam wychwycić każdy szczegół, który mógł wydawać się być podejrzany. W tej szkole zawsze działy się dziwne rzeczy, może teraz też się coś wydarzy? Biorę wszystko pod uwagę, szczególnie teraz, gdy po mieście biegają Łowcy próbujący powybijać istoty nadprzyrodzone. Na boisku znajdował się już Scott wraz ze Stiles'em, którzy o czymś rozmawiali. Na początku chciałam podsłuchać, lecz szybko z tego zrezygnowałam. Każdy powinien mieć prywatność, a ja nie muszę wiedzieć wszystkiego.

- Hej, można? - Mason uśmiechnął się do mnie lekko.

- Pewnie, siadajcie – oddałam uśmiech.

- Jak szkoła? - Malia zajęła miejsce po mojej prawej, Kira usiadła obok niej, a Mason zajął miejsce po mojej lewej stronie.

- Nudna – jęknęłam. - Nigdy nie lubiłam chodzić do szkoły, a teraz robię to, bo muszę. To straszne.

- Tak właściwie to dlaczego wróciłaś ? - Mason spojrzał na mnie zaciekawiony.

- Do miasta czy do szkoły?

- Najpierw do miasta – uśmiechnął się.

- Cóż, tak szczerze to nawet nie chciałam tu wracać, za dużo wspomnień – westchnęłam.

- Opowiesz o tym, tak od początku?

- Od mojego pierwszego przyjazdu?

- Tak, ja chętnie posłucham – Malia spojrzała na mnie zaciekawiona.

- Skoro chcecie – oboje pokiwali głowami, a ja się zaśmiałam. - Za pierwszym razem przyjechałam tu na prośbę Scott'a. Zadzwonił do mnie i poprosił o pomoc w walce z Kanimą. Wiecie co to?

- Nie bardzo – jęknął Mason. - Ja jeszcze mało wiem.

- Chętnie Ci wszystko wytłumaczę, możesz śmiało pytać – uśmiechnęłam się do niego. - Więc Kanima to taka wielka jaszczurka, najprościej mówiąc. Jej jad paraliżuje ofiarę, przez co ciężko ją pokonać. Boi się swojego odbicia, ponieważ nie wie jak wygląda. Ma swojego Pana, który nią steruje. Jest nazywana istotą zemsty, zabije każdego, kogo wskaże jej Pan. Tak naprawdę to człowiek, który zamienia się w bestię bez swojej świadomości. Jackson, były chłopak Lydii, był właśnie Kanimą.

- Zabiliście go? - Mason był coraz bardziej ciekawy, jeśli to w ogóle możliwe.

- Nie do końca. W sumie Derek i Peter go zabili, jednak później obudził się jako wilkołak, co było dziwne. Po tych wydarzeniach wyjechał z miasta, chyba do Londynu, dokładnie nie pamiętam.

- A później Ty też wyjechałaś?

- Tak, nie zostałam tu. Dzielę swoje życie miedzy Nowym Orleanem, a Beacon Hills. Wtedy potrzebowali mnie Pierwotni, więc po załatwieniu sprawy tu, pojechałam tam.

- Jak znalazłaś się tu ponownie? - tym razem Malia zadała pytanie.

- Pewnego dnia zadzwoniła do mnie Melissa, mama Scott'a, i poprosiła o pomoc. W mieście pojawiło się stado Alf z Deucalion'em na czele. Ten za wszelką cenę chciał mieć w swoim stadzie Scott'a i Dereka. Na mnie polował od kilku lat, ale jakoś nie udało mu się to. Za każdym razem wychodziłam z tego cało, czego nie można powiedzieć o wszystkich. To właśnie on wraz ze swoim stadem zabili moją rodzinę oraz Stefana. Przez niego przebiłam serce swojej mamy i stałam się wampirem.

- To musiało być straszne – mruknął Mason.

- I było – przytaknęłam. - Ale zawsze miałam przy sobie przyjaciół, którzy mnie wspierali. Pomogli mi utrzymywać kontrolę i nie atakować ludzi. Stefan nauczył mnie pić krew z woreczka, dzięki czemu nie miałam ochoty na krew prosto z żył.

- Ale teraz taką pijesz przecież.

- Ludzie się zmieniają, Mason. Wcześniej jej nie piłam, teraz piję. W Nowym Orleanie ostatnio stoczyliśmy wiele walk, przez co mój organizm domagał się większej ilości krwi. Ta prosto z żył jest o wiele lepsza, niż z woreczka.

- Jak trafiłaś tu ostatnio?

- Byłam tu przez cały czas. Zaczęłam z Derekiem tworzyć parę, przez co zostałam w mieście. Gdy wszystko się zaczęło, od razu wzięliśmy się do pracy. Jednak wtedy dużo osób ucierpiało, wiele ludzi zginęło. To nie było łatwe dla żadnego z nas. Każdy się bardzo poświęcił w walce, wiele straciliśmy. Nogitsune skutecznie mącił nam w głowach, przez co często się kłóciliśmy. To nie był dobry dla nas czas.

- Wyjechałaś z miasta, bo miałaś ich dość? - Malia spojrzała na mnie lekko smutna.

- Nie, oczywiście, że nie – pokręciłam głowa. - Od początku chciałam wyjechać, zgadza się. Jednak chciałam zrobić sobie krótkie wakacje, aby wypocząć po walce. Nie miałam zamiaru opuszczać miasta na dłużej.

- To dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego nie zostałaś?

- Ze względu na Allison – westchnęłam. - Przemieniłam ją, więc wzięłam za to odpowiedzialność. Takie są zasady panujące w świecie wampirów, jednak nie każdy się do nich dostosowuje. Jeśli wampir kogoś przemieni, to ma obowiązek nauczyć tą osobę kontroli oraz pilnować jej. Ja sama nie dałabym rady, dlatego właśnie zabrałam ją do Nowego Orleanu, gdzie Elijah nauczył ją kontrolować swoją rządzę krwi.

- Dlaczego Ty nie mogłaś tego zrobić? - Mason coraz bardziej przypomina mi Stiles'a. Może to jego brat bliźniak?

- Ponieważ jestem zbyt nerwowa, a do tego jest potrzebna cierpliwość. Sama miałam problem ze sobą, nie dałabym rady jej niczego dobrego nauczyć.

- Dalej masz ze sobą problem – mruknęła Kira.

- A było tak cudownie – mruknęłam pod nosem i westchnęłam. - Czy Ty choć raz możesz się zamknąć i do mnie nie odzywać?

- Nie, nie mogę. Twój głos doprowadza mnie do szału.

- Zawsze możesz się przesiąść – powiedział Mason, patrząc na nią zły. Mówiłam już, że go uwielbiam? - Nikt nie każe Ci być w towarzystwie Niny.

- To niech wyjedzie – stwierdziła zła dziewczyna. - Nikt jej tu nie zapraszał. Nikt nie zmusił jej do przyjazdu tu. Sama zresztą nie chcesz tu być. Co więc dalej robisz w mieście? Możesz iść się pakować i więcej tu nie wracać.

- Szkoda, że Scott nie może Cię teraz uratować.

- Co? - spojrzała na mnie zdziwiona.

- Wkurzasz mnie – popatrzyłam na nią i skupiłam się na jej bólu. - Jesteś taka słaba – dziewczyna zaczęła łapać się za głowę z grymasem bólu na twarzy. - Nie masz ze mną żadnych szans, skarbie.

- Przestań, to boli – powiedziała z ledwością przez zaciśnięte zęby.

- Ze mną się nie zadziera, słonko.



* Perspektywa Derek'a *

               Od wczoraj jestem wściekły. Nie do końca potrafię powiedzieć, dlaczego. Zobaczenie Niny po tak długim czasie było dla mnie niemałym zaskoczeniem, oczywiście pozytywnym. Z całych sił starałem się nie podbiec do niej i nie przytulić mocno do siebie. Jednak zdziwiłem się jej zachowaniem. Ona strasznie się zmieniła, widać to na pierwszy rzut oka. Tak po prostu powiedziała o swoim piciu krwi prosto z żył i nie miała żadnych wyrzutów sumienia.

               Od dawna zastanawiałem się, jak będzie wyglądać nasze spotkanie. Nie liczyłem oczywiście na to, że Nina rzuci się na mnie i powie, że bardzo mocno mnie kocha. Wiem, jaka ona jest. Pomimo tego, że ciągle zaprzecza, znam ją. Wiem, kiedy kłamie, kiedy ma coś na sumieniu, kiedy jest szczęśliwa, kiedy jest zła. Nawet jeśli jej wyraz twarzy jest obojętny, oczy od zawsze ją zdradzały. Potrafię odkryć jej uczucia nawet po zachowaniu i gestykulacji. Wiem, że skłamała w lesie, ale nie do końca wiem, w którym momencie. Gdy patrzyła na mnie, poczułem błogi spokój. Tak, jakby wróciło coś, co zostało mi zabrane. Poczułem , że przy niej jest moje miejsce. Jednak ona chyba myślała inaczej.

               Nieważne, jak bardzo starałbym się o niej zapomnieć, to jest niewykonalne. Nie potrafię usunąć z pamięci jej twarzy, oczu, uśmiechu. Jej głos był dla mnie kojący, potrafiła mnie uspokoić. Po jej wyjeździe zatraciłem się w swoim gniewie, nie dopuszczając zbyt dużej ilości osób do siebie. Wiem, że to jest po części moja wina, przyznaję się. Nie mam zamiaru udawać, że zrobiłem to nieświadomie. Może miało to związek z Nogitsune i jego wpływem na nas wszystkich, jednak to ja ją zraniłem i biorę za to odpowiedzialność.

                Jestem cholernie wściekły i mam ochotę coś rozwalić. Chodzę po Lofcie, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. A może Nina już kogoś sobie znalazła? Może ona wcale mnie nie kocha? Chociaż jej oczy mówią coś innego, widziałem tą iskrę w jej spojrzeniu. Widziałem przez chwile radość w jej oczach, gdy spojrzała na mnie. A może mi  się tylko wydawało? Nie chcę, aby taka była. Chciałbym, aby stara Nina powróciła. Nawet ta, która tak bardzo pragnęła mojej śmierci. Nie zniosę jednak jej obojętności w stosunku do mnie. Już zdecydowanie wolę, gdy mnie nienawidziła.

- Jeszcze trochę, a zrobisz dziurę w podłodze – usłyszałem wesoły głos Petera, więc odwróciłem się w jego stronę.

- Zawsze mogę zrobić dziurę w Twojej głowie – wywarczałem zły. - Co Ty tu robisz? - spojrzałem na Braeden, która właśnie wchodziła do Loftu.

- Przyszłam w odwiedziny – wzruszyła ramionami. - Wszystko gra?

- Jak najbardziej – odpowiedział za mnie Peter. - Właśnie do miasta wróciła jego była dziewczyna, która już go nie chce. To musi być straszne, prawda? Może teraz ja spróbuję z nią pobajerować? W sumie ona to lubi. Co o tym myślisz, Derek?

- Dobrze Ci radzę, wypierdalaj stąd póki mam cierpliwość.

- Ale o co Ci chodzi? Nina jest wolna i ma prawo spotykać się z każdym. Może uda mi się ją poderwać?

- Zabiję Cię – byłem gotowy skoczyć na niego, jednak ciemnoskóra kobieta stanęła między nami.

- Uspokójcie się – powiedziała spokojnie i spojrzała na Petera. - Miałeś coś jeszcze załatwić.

- Owszem, miałem – przytaknął. - W takim razie spadam, a wy się dobrze bawcie. Może spotkam po drodze Nine?

                Warknąłem na niego, ponownie próbując się rzucić. Jednak Braeden mnie powstrzymała, co chyba było nawet dobrym pomysłem. Ostatnio tracę swoje moce, nie jestem już tak silny jak kiedyś. Nie mam pojęcia, co zrobiła mi Kate, ale zapłaci za to. Zabiję ją przy najbliższym spotkaniu.

- Usiądź – odezwała się Braeden.

- Nie mam zamiaru – mruknąłem zły.

- Wiem, że mnie nie lubisz, ale ja chcę Ci tylko pomóc.

- Ona też tak zawsze mówiła – wyszeptałem. - Zawsze chciała mi pomóc, nawet gdy ja tego nie chciałem.

- Chodzi Ci o Nine, prawda?

- Tak – przytaknąłem bez namysłu.

- Co się między wami wydarzyło?

- Chyba nie myślisz, że będę Ci się zwierzał – warknąłem.

- Nie musisz – wzruszyła ramionami. - Ja chcę Ci tylko pomóc, Derek. Może mnie nie lubisz i masz ochotę mnie zabić, ale naprawdę chcę Ci pomóc.

- Dlaczego? - spojrzałem na nią zdziwiony.

- Widzę, że Ci na niej zależy. Dostajesz szału, gdy ktoś o niej wspomni. Widziałam wyraz Twojej twarzy, gdy opisywałam ją po ataku w lesie. Widziałam Twój wzrok w lesie, gdy nagle stanęła przed Tobą. Słyszałam Twoją kłótnię z przyjaciółmi, której ona była tematem. Nie jestem ślepa ani głupia.

- Chyba jednak nie mam zamiaru Ci się spowiadać.

- Nie musisz. Jednak czasami rozmowa pomaga.

- Nina jest dla mnie ważna – zacząłem. - Nasza znajomość zaczęła się dość burzliwie, ona chciała mnie zabić – zaśmiałem się na samo wspomnienie. - Na każdym kroku pokazywała mi, jak bardzo ją wkurzam, a mi się to podobało. Uwielbiałem ją wkurzać, ale jednocześnie się o nią martwiłem. Chciałem ją chronić, nawet nie wiem dlaczego. Niby byliśmy wrogami, jednak już wtedy skoczyłbym za nią w ogień. Gdy wyjechała, poczułem ogromną pustkę. Bez niej było inaczej, tak smutno. Wniosła wiele radości do miasta.

- To dziwne, mi wydała się być wredną osobą – mruknęła Braeden.

- Bo taka jest – zaśmiałem się. - To najbardziej wredna, arogancka i pyskata osoba, jaką poznałem. Jednak ma w sobie coś, co przyciąga do niej ludzi. Niby jej nienawidzisz, a jednak masz ochotę spędzać czas w jej towarzystwie. Po bliższym poznaniu wiele zyskuje. Nigdy nie pozwoli skrzywdzić swoich bliskich, broni każdego, kto nie potrafi obronić się sam.

- Ale wampiry takie nie są – kobieta spojrzała na mnie zdziwiona.

- I to ją właśnie czyni wyjątkową. Nina jest inna od reszty wampirów. Odkąd przyjechała po raz pierwszy do miasta, ani razu nie karmiła się ludzką krwią prosto z żył. Nawet starała się przy nas nie pić krwi. Zrobiłem wiele złego, a ona i tak za każdym razem była gotowa mnie uratować. Gdy przyjechała ponownie, było jeszcze gorzej. Jako Alfa chciałem pozałatwiać wszystko sam, na co ona mi skutecznie nie pozwalała. Często się kłóciliśmy i widziałem, jak traci przeze mnie kontrole. Nie chciałem jej pomocy. Bałem się, że ktoś może zrobić jej krzywdę, że może przeze mnie zginąć. Martwiłem się o nią.

- Już wtedy Ci na niej zależało – bardziej stwierdziła, niż zapytała.

- Nie przyznawałem się do tego, ale tak. Nina w sumie od początku była dla mnie ważna, chociaż w żaden sposób tego nie okazywałem. Zależało mi na jej bezpieczeństwie, chociaż to ona częściej ratowała mnie – zaśmiałem się ponownie. Samo jej wspomnienie wywołuje uśmiech na mojej twarzy. - Ona ma po prostu w sobie to coś. Nigdy wcześniej nie czułem się przy nikim tak, jak przy niej. Z nią każda przeszkoda wydawała się być prosta, każdy wróg słaby, każdy dzień piękniejszy. Miałem ochotę wykrzyczeć całemu światu, że ta kobieta jest moja i że ją kocham. Dawała mi siłę do walki i nadzieje na lepsze jutro, a ja to spieprzyłem.

- Co zrobiłeś? - głos Braeden był spokojny.

- Powiedziałem jej wiele złych słów, których nigdy w życiu bym normalnie nie powiedział. Gdy byłem w Mystic Falls, dowiedziałem się o niej wiele. Nawet nie dałem jej się wytłumaczyć, od razu rzuciłem w nią oskarżenia. Nie panowałem na tym, Nogitsune nas wtedy wszystkich w jakiś sposób kontrolował. Nie zmienia to jednak faktu, że okropnie ją zraniłem.

- Mam dla Ciebie radę, jeśli mogę.

- Dajesz – spojrzałem na nią.

- Jeśli Ci zależy, to walcz. Ona też coś do Ciebie czuje. Widać to było po niej, gdy patrzyła na Ciebie. Może sama przed sobą się do tego nie przyzna, ale w dalszym ciągu jesteś dla niej ważny. Postaraj się ją odzyskać, bo później możesz żałować, że nie spróbowałeś.

- Dziękuję.

                  Tylko tyle byłem w stanie jej powiedzieć. Chcę walczyć o Ninę, ale nie wiedziałem, czy warto. Myślałem, że lepiej ją zostawić w spokoju i pozwolić jej żyć. Jednak gdy to wszystko powiedziałem na głos, zdałem sobie sprawę, że nie mogę tak łatwo odpuścić. Muszę chociaż spróbować ją odzyskać, nawet jeśli to będzie ostatnia rzecz, jaką uczynię w swoim życiu.




*****************************

Hej, Kochani :*

To jest najdłuższy rozdział, jaki do tej pory dodałam ( oczywiście tylko w tej książce ) <3

Pierwszy atak na Kire zaliczony, kto czeka na więcej? :D

Wolicie, gdy jest perspektywa samej Niny, czy jak jest też innych? Jeśli innych, to kogo najbardziej? Chcecie jakiś rozdział z perspektywą kogoś, kogo jeszcze nie było lub już był? Piszcie śmiało, wszystko biorę pod uwagę :)

Bardzo wam dziękuję za wszystkie odsłony, komentarze i gwiazdki, jesteście wspaniali. Nie mam pojęcia, jak mogę się wam odwdzięczyć za to, może dedykacje? Jeśli macie jakiś pomysł, piszcie <3

Miłej nocki :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro