ROZDZIAŁ 16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

               Jest wiele rzeczy, które potrafią wyprowadzić mnie z równowagi. To samo tyczy się ludzi, których czasami mam ochotę powybijać. Nie rozumiem rozumowania innych, chociaż czasami jestem do nich podobna. W końcu sama sieję zamieszanie, chaos i śmierć. Jednak nie zabijam niewinnych, a jedynie tych, którzy na to zasługują i nie ma innej szansy dla nich. Nie zabiłam nigdy dla pieniędzy ani dla władzy, nigdy tego nie zrobię. Ci nowi Łowcy jednak nie mają z tym żadnego problemu, zabijają dla zysku.

               Kolejną ofiarą okazało się być dziecko. Nastolatek, który miał przecież przed sobą całe życie. Dobra, był Wendigo, a oni zjadają ludzi. Jednak to nie jest od razu powód do zabicia go. Nawet nie pamiętam ile warta była jego śmierć. Ci cali Łowcy coraz bardziej mnie wkurzają, co może się dla nich źle skończyć. Niby miałam być grzeczna i nie zabijać wszystkich, ale oni sami doprowadzają do swojej zguby. Nie moja wina, że chcą z nami wojny. Nie zdają sobie jednak sprawy z tego, że są na przegranej pozycji. Nigdy nie pozwolę zabić swoich bliskich, a w szczególności nie za pieniądze.

               Stiles chyba zauważył moje zdenerwowanie, bo szybkim krokiem podszedł w moją stronę. Spojrzał na mnie z troską, więc lekko się uśmiechnęłam. Nie chciałam wzbudzać w nim niepotrzebnej paniki, ten chłopak wystarczająco dużo przeżył, aby teraz jeszcze dokładać mu zmartwień. Złapał mnie za dłoń, uśmiechając się. Nie każdemu jednak to się spodobało, ponieważ usłyszałam ciche warknięcie. Spojrzałam na Dereka, który aktualnie mordował Stiles'a wzrokiem. Miałam ochotę się zaśmiać, jednak szybko zrezygnowałam z tego pomysłu. To nie jest najlepszy pomysł na żarty.

- Co myślicie? - cisze przerwał Szeryf, patrząc na każdego z nas.

- Ja myślę, że trzeba jak najszybciej odnaleźć Łowców i się ich pozbyć.

- Nina – jęknął Scott. - Nie zaczynaj znowu.

- Ale przecież ja nic nie robię – odparłam od razu. - Musimy jednak się ich jakoś pozbyć, w innym razie oni w dalszym ciągu będą was zabijać.

- Was? - Szeryf spojrzał na mnie zdziwiony.

- Lista śmierci jest spisem wszystkich istot nadprzyrodzony z Beacon Hills, ale to już wiesz – kiwnął mi głową w odpowiedzi. - Nie jestem stąd, więc nie ma mnie na liście. Isaac jakimś cudem również się na niej nie znalazł.

- Dlaczego? - zdziwienie Szeryfa było wręcz wyczuwalne z kilometra.

- Jeśli chodzi o Isaac'a, to nie mam bladego pojęcia. On cały czas był w mieście, więc nie wiem, skąd to się wzięło.

- A Ty ? - spojrzał na mnie zaciekawiony.

- Ja jestem czymś, czego nie da się łatwo zabić. Dodatkowo nie jestem stąd, więc pewnie dlatego.

- Zapewne nie mieliby takiej kasy, aby zapłacić za Twoją śmierć – parsknął Stiles, a ja się zaśmiałam.

- Skoro Prawdziwy Alfa kosztuje 25 milionów, to cena Twojej śmierci byłaby jeszcze większa – odparła Lydia, patrząc na mnie z uśmiechem.

- Bez przesady, oboje jesteśmy silni – mruknęłam. - Jestem trochę lepsza, ale cena nie byłaby aż tak duża.

- Byłaby – poparł przyjaciół Scott. - Jesteś wyjątkowa i najsilniejsza z nas wszystkich. Zdecydowanie jesteś więcej warta ode mnie.

               Trzymajcie mnie, bo chyba mam zawał. Stałam z otwartymi ustami i patrzyłam na Scott'a z niedowierzaniem. Czy ten chłopak właśnie powiedział coś dobrego na mój temat? Cholera, chyba jest chory albo uderzył się w głowę. Do tego się uśmiechnął. Najlepsze jest to, że patrzy mi prosto w oczy i się uśmiecha, do mnie! Ja mam chyba halucynacje.

- Dobrze się czujesz? - spojrzałam na niego zdziwiona.

- Dobrze, a czemu pytasz? - uśmiechnął się do mnie.

- Właśnie powiedziałeś coś dobrego na mój temat, chyba mogę umierać – zaśmiałam się.

- Później będziecie prawić sobie komplementy – zaśmiał się Szeryf. - Co mamy z nim zrobić? - wskazał na ciało chłopaka.

- Trzeba go zbadać. Może Melissa powie nam, czym dokładnie dostał – odparłam, a reszta mi przytaknęła.

- Co z Łowcami? - zapytał Derek. - Jak ich znajdziemy?

- Wytropimy ich jakoś – odpowiedziałam. - A później się ich pozbędziemy tak, aby nie zrobili nikomu innemu krzywdy.

- Zgadzam się – przytaknął Szeryf.

- Ale ona ma zamiar ich zabić, Szeryfie – powiedział Scott w jego stronę.

- Nina? - mężczyzna spojrzał na mnie. - Co zrobisz z nimi?

- Życie za życie – wzruszyłam ramionami.

- Nie zabijamy – warknął Scott.

- A ten dalej swoje – mruknęłam pod nosem. - To już się robi nudne, Scott. W kółko powtarzasz to samo. Ty nie zabijasz, ja nie jestem Tobą. Nie możesz od wszystkich oczekiwać tego, że będą się zachowywać tak, jak Ty byś tego chciał.

- Mam zamiar powtarzać to tak długo, aż w końcu zrozumiesz. My nie zabijamy, Ty też nie masz prawa. Jesteś tu, a nie w Nowym Orleanie. W tym mieście panują jakieś zasady.

- Tak też – odparłam. - Życie za życie, Scott. Albo jesteś wygranym, albo przegranym.

- Nie zaczynaj znowu. Nie zabijemy ich.

- To oni zabiją nas. To proste, Scott. Oni nie będą chcieli nawet z Tobą rozmawiać. Im zależy tylko na kasie, jaką dostaną za śmierć jednego z was. Myślisz, że dlaczego on zginął? - wskazałam na ciało chłopaka. - Bo był sporo warty. Pewnie pół miasta szykuje się na Ciebie, bo zbyt wiele jesteś wart, aby sobie tak po prostu odpuścili. Staniesz się ich żywym celem, który będą chcieli zabić.

- Nie zabiją mnie, jakoś inaczej to rozwiążemy – powiedział pewnie.

- Jak? Rozmową? - zaśmiałam się. - Ty jesteś naprawdę głupi, Scott. Łowcy nie będą z nami rozmawiać, od razu strzelą Ci prosto w serce. O to im przecież chodzi, oni chcą Twojej śmierci. Albo ich powstrzymasz, albo zginiesz. Wybór jest Twój.

- Nie zabiję nikogo – warknął.

- Mam Cie dość! - no i moje hamulce puściły. - Tobie nic się nie da przetłumaczyć, kretynie. Staram się uratować Twój tyłek, a Ty dalej swoje. Myślisz, że chcę ich wszystkich pozabijać dla zabawy?

- Przecież Ty uwielbiasz zabijać! - jego głos również był głośniejszy niż zwykle.

- Wcale nie! To, że jestem wampirem nie oznacza, że uwielbiam mordować innych. Chcę to rozwiązać inaczej, ale nie zawsze jest jakieś wyjście, oprócz śmierci. Kiedy Ty dorośniesz? Nie żyjemy w pięknej bajce, w której jest szczęśliwe zakończenie. Ktoś musi zginąć, aby inni mogli przeżyć. Jeśli nie zabijesz Łowcy, on zabije Ciebie. Tak ciężko to zrozumieć?

               Scott naprawdę czasami potrafi być irytujący i wkurzający, a do tego jeszcze głupi. Czy on nie rozumie, że chcę go uratować? Jeśli będzie inne wyjście, to wtedy nikogo nie zabiję. Proste? Proste. Dlaczego on nie potrafi zrozumieć tego, że Łowcy nie będą dla niego mili? Nie będą chcieli z nim rozmawiać, od razu go zabiją i będą się cieszyć wielką nagrodą za jego śmierć. Co za kompletny kretyn!

- Chodź – nawet nie wiem, kiedy Derek złapał mnie a rękę i zaczął odciągać od całego towarzystwa.

* Perspektywa Lydii *

               Najgorsze, co może spotkać kogoś w życiu, to kłótnia dwójki przyjaciół. Scott i Nina od przyjazdu dziewczyny skaczą sobie do gardeł. Nie wiem, w jaki sposób mam ich pogodzić. Przecież oni się kochają! Cholera jasna, co mam robić? Nie mogę patrzeć jak dwójka osób próbuje się pozabijać. Na całe szczęście Derek odciągnął Ninę od Scott'a, przynajmniej chwilowo nie będą się kłócić.

- Oszalałeś?! - Stiles chyba był wkurzony.

- O co Ci chodzi? - Scott spojrzał na niego zdziwiony.

- Czy Ty możesz w końcu zaakceptować to, kim jest Nina? Ona nie jest Tobą, Scott.

- I to oznacza, że ma wszystkich pozabijać?!

- Nic takiego nie powiedziała – odezwałam się. - Powiedziała, że to ostateczność.

- A Ty jej wierzysz? - Alfa prychnął zły.

               Czy wierzę Ninie? Tak, nie mam podstaw, aby jej nie wierzyć. Zmieniła się, fakt. Mi też nie do końca odpowiada jej nowe zachowanie, jednak staram się to uszanować. Nina ma swoje życie i jest jaka jest. Nikt z nas nie ma prawa zmieniać jej na siłę. Nie robi w sumie nic złego, nie zabiła przecież nikogo, prawda? Stara się robić to co każdy z nas, broni swoich. Czy to takie złe?

- Tak, wierzę jej – opowiedziałam zła. - Ty też powinieneś, Scott.

- Ona się zmieniła, jest teraz zła – wywarczał.

- Czy Ty siebie słyszysz? - zaśmiał się Stiles. - Ona od zawsze taka była, nic się nie zmieniła. Jedynie starała się zachowywać normalnie przy Tobie, bo Ty zawsze masz jakieś problemy do innych. Nic Ci nie pasuje, wszystko jest źle, bo nie po Twojej myśli. Nie jesteś kimś wyjątkowym, aby każdy się Ciebie słuchał.

- Dość – przerwałam mu. Nie chcę kolejnej kłótni. - Scott, posłuchaj mnie – spojrzałam na Alfę. - Wiem, że przeszkadza Ci jej zachowanie, mi też. Jednak szanuję ją za wszystko, co dla nas zrobiła. Wiele razy ratowała nas z opresji, nigdy nikogo przy tym nie zabiła. No, przynajmniej starała się tego nie zrobić. Poświęciła się dla nas w walce z Alfami, chociaż Deucalion chciał najbardziej właśnie ją. Była w stanie oddać się w jego ręce, aby uratować Ciebie. Przyjechała tu od razu po Twoim telefonie i pomogła nam pokonać Kanimę. Nawet przez chwile nie pomyślała o tym, aby zabić Jackson'a.

- Lydia...

- Nie – przerwałam mu i pokręciłam głowa. - Przy walce z Nogitsune robiła wszystko, abyśmy wyszli z tego cało. Złamała własną zasadę i zamieniła, oczywiście nieumyślnie, Allison w wampira, chociaż mogła nic nie robić. Chciała oddać się w jego ręce, aby uratować Stiles'a. Ona wszystko robiła z myślą o nas, nie o sobie. Pozwól jej w końcu żyć tak, jak ona tego chce. Ona się zmieniła, uszanujmy to.

- Ja chcę to zrobić, ale nie potrafię – jęknął załamany Scott. - Nie potrafię wyobrazić sobie jej pijącej krew z czyjejś żyły. To, jak wbija swoje kły w szyję niewinnej osoby. Chcę, aby powróciła stara Nina. Nie ta, która chce wszystkich zabijać.

- Gdyby chciała, to już dawno by kogoś zabiła. Myślisz, że dlaczego Kira dalej żyje? Nina robi to dla Ciebie, gdyby była taka zła, to dawno pozbawiłaby ją życia. Ja wciąż wierzę, że tam, gdzieś w środku, jest nasza stara Nina, która tylko potrzebuje wsparcia z naszej strony.

- To co mam niby zrobić? Co mam zrobić, aby wróciła stara Nina? Chcę , aby była taka, jak dawniej - widać było po nim, że ta sytuacja zaczyna go przerastać, jeśli już tego nie zrobiła.

- Zrób wszystko, aby tak się stało – odezwał się Szeryf. - Przestań cały czas na nią naskakiwać i daj jej czas. Pokaż jej, że mimo wszystko dalej ją kochasz i pozwól jej być sobą. Pokaż jej, że akceptujesz ją taką, jaka jest. Nie rób jej wyrzutów o to, kim jest i jak się zachowuje. Ona musi się sama odnaleźć w tej całej sytuacji, a Twoje krzyki jej nie pomagają. Pokaż jej, że może na Ciebie liczyć w każdej sytuacji.

               Szeryf mnie zaskoczył. Sam nigdy nie był za krzywdzeniem innych, jednak jak widać nawet on zaakceptował nową Ninę. Jego słowa były mądre, oby tylko trafiły również do Scott'a.

* Perspektywa Dereka *

               Nie rozumiałem, dlaczego Scott i Nina tak skaczą sobie do gardeł. Dobra, wiem, że oboje mają całkiem inne charaktery i inne poglądy na świat. Jednak przecież są przyjaciółmi, znają się najdłużej, kochają się wzajemnie. Po co więc cały czas się kłócą? Musiałem odciągnąć dziewczynę. Bałem się, że może stracić kontrolę i zrobić coś, czego później będzie żałować. Nie mogłem jej na to pozwolić.

- Możesz mnie puścić? - usłyszałem głos zirytowanej brunetki.

- A obiecasz mi, że się na niego nie rzucisz?

- Czyś Ty na głowę upadł, Hale?! Nigdy w życiu bym go nie zaatakowała!

- Zmieniłaś się, skąd mam wiedzieć, co Ci wpadnie do głowy?

- Z pewnością zabicie przyjaciół – odpowiedziała sarkastycznie. - Nigdy bym ich nie zraniła, wolałabym samej sobie wyrwać serce, niż zrobić im krzywdę.

- Nie wiem, co byś zrobiła. Bałem się po prostu o to, że nie wytrzymasz i się rzucisz na niego. Musisz się uspokoić.

- Zacznij się bać o siebie, kretynie! - chyba bardziej wyprowadziłem ją z równowagi. - Za kogo Ty się masz, co? Jakim prawem mnie dotykasz i mówisz mi, co mam robić?

- Nina, uspokój się – wystraszyłem się, gdy zobaczyłem żyłki pod jej oczami.

- Każdy z was traktuje mnie jak potwora i morderce. Później dziwicie się, dlaczego chcę każdego zabić? Nie rozumiecie, że wasze myślenie o mnie w najgorszy sposób ani trochę mi nie pomaga?

- Nikt tak o Tobie nie myśli – powiedziałem spokojnie.

- Nie? Mam wejść do waszych myśli i sama się przekonać? - milczałem, nie wiedziałem co powiedzieć. - Właśnie, sam nie potrafisz przyznać się do tego, że tak o mnie myślisz. Zresztą, już kiedyś to usłyszałam z Twoich ust, więc znam prawdę.

- Nie myślałem wtedy racjonalnie – od razu starałem się obronić. - Kochałem Cie i nadal kocham, Nina. Nie chciałem wtedy tego powiedzieć, ale straciłem kontrolę. Sama dobrze wiesz, w jakiej byliśmy sytuacji.

- W dupie mam Twoją sytuacje! - krzyczała coraz głośniej, musiałem ją jakoś uspokoić. - Każdy z was lepiej wie, co dla mnie najlepsze. Każdy z was traktuje mnie tak, jakbym była tykającą bombą, która zaraz wybuchnie. Może i jestem agresywna i mam ciężki charakter, ale nikogo z was nigdy nie chciałam zabić!

- Mnie chciałaś – zaśmiałem się, chociaż to chyba nie jest najlepszy moment na żarty.

- I teraz też mam tak ją ochotę – warknęła w moją stronę. Chyba mam kłopoty. - Wkurzacie mnie, przez was tracę kontrolę nad swoim ciałem. Mam ochotę pozabijać was wszystkich, z ledwością hamuję złość. Czy kogoś z was to obchodzi? Pewnie, że nie. Najlepiej jest obrzucić mnie błotem i potem mieć pretensje o moje wybuchy. Nikt z was nie wie, jak się czuję. Ale skąd macie wiedzieć, skoro nie rozmawiacie ze mną, tylko w kółko chcecie się kłócić. Ja nie daje rady, Derek. Mam was serdecznie dość!

               Wiedziałem, że dłużej nie może mówić. Nie to, że jej głos mnie denerwował, wręcz przeciwnie. Mógłbym go słuchać godzinami, lecz nie teraz. Ona coraz bardziej traciła nad sobą kontrolę, a na to nie mogłem pozwolić. Musiałem ją uciszyć, a znałem tylko jeden sposób. Nie myśląc o konsekwencjach swoich czynów, przybliżyłem się do niej.

- Co Ty ... - nie dałem jej dokończyć. Złapałem za jej policzki i przycisnąłem swoje usta do jej. Niech się dzieje co chce, cholernie marzyłem o tej chwili. Najwyżej mnie później zabije, ale teraz to nie jest ważne.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro