ROZDZIAŁ 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

* Perspektywa Scott'a *

               Przez pół nocy nie mogłem spać. To prawda, ta cała sytuacja jest dosyć trudna. Nie wiem, jak mam sobie z tym wszystkim poradzić. Nina jest mi cholernie potrzebna, ale w życiu się do tego nie przyznam. Prawda jest taka, że ponad miesiąc temu pokłóciliśmy się. I tak, przyznaję się, to moja wina. Poniosło mnie trochę, gdy po raz kolejny odebrała telefon pod wpływem alkoholu. Byłem wtedy zły na nią za to, że nie opiekuje się Allison.

               Zdaję sobie sprawę z tego, że tak naprawdę to nasza wina, a w szczególności moja. Nie traktowałem Niny zbyt dobrze ostatnio. Była dla mnie tylko ochroną. Zapomniałem o tym, co nas łączy, pamiętałem tylko o jej zadaniu. Powiedziała mi, że to moja wina. Stara się ułożyć swoje życie na nowo i zapomnieć o tym, co ją tu spotkało. O tym, jak martwiliśmy się o siebie, a nie płakaliśmy po jej śmierci z powodu naszej miłości do niej. To jest główny powód, dla którego nie chciałem po nią dzwonić. Chciałem dać jej swobodę, a nie ciągłe poczucie, że musi nas chronić. To nie jest jej obowiązek.

               Wczoraj wszyscy postanowiliśmy, że przeniesiemy rozmowę na dzisiaj. Trochę pospałem, ponieważ słyszę głosy dochodzące z dołu. Wychodzi na to, że weszli do mnie jak do siebie i już zdążyli się całkowicie zadomowić. Pamiętam, jak zawsze robiliśmy tak u Niny. Czuliśmy się jak u siebie, nie zwracając na nic uwagi. Cholernie mi jej brakuje, tęsknię za nią. Praktycznie każda moja myśl schodzi do wspomnień o niej.

               Ubrałem się szybko, wykonałem poranne czynności w łazience i wyszedłem z pokoju. Słyszałem głosy przyjaciół i uchwyciłem kawałek rozmowy. Mówili o Ninie i o jej dziwnym zachowaniu. Każdy zastanawiał się, co tak naprawdę się wydarzyło w jej życiu. No tak, nikt nie zna prawdy, oprócz mnie. Zastanawiam się, czy mam im o tym powiedzieć? Poniosło mnie wtedy i w nerwach powiedziałem coś, o czym wolałbym zapomnieć, ale czasu przecież nie cofnę.

               Zszedłem powoli po schodach i udałem się do salonu. Wszyscy byli już na miejscu i zawzięcie rozmawiali, nie zwracając na mnie uwagi. Może to i dobrze? Może dowiem się czegoś ciekawego? W sumie powinienem być z nimi szczery, w końcu jesteśmy stadem. Jestem Alfą i powinienem stanąć na wysokości zadania, zaczynając od wyznania im prawdy, kończąc na przeproszeniu Niny.

- Cześć wam – powiedziałem i wszedłem do salonu.

- Jak noc? - Stiles spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko.

- Nie mogłem spać – odparłem szczerze, patrząc na każdego z nich.

- Coś się stało? - Lydia wstała z kanapy podeszła do mnie.

- Nie, po prostu myślałem o tym wszystkim.

- I do jakiego wniosku doszedłeś? - Dobre pytanie, Isaac.

- Do tego, że muszę wam wyznać prawdę – westchnąłem.

- Jaką prawdę? - Malia zmarszczyła brwi i spojrzała na mnie.

- Usiądźcie – zarządziłem i spojrzałem na wszystkich. Każdy w skupieniu wpatrywał się we mnie. Liam jedynie był wystraszony, ale wcale mu się nie dziwię, jest nowy. Mason za to był zaciekawiony, co również wcale mnie nie dziwi. Ten chłopak momentami przypomina mi Stiles'a, wszystko chce wiedzieć.

- O co chodzi? - Lydia spojrzała na mnie uważnie.

- Chodzi o Ninę – zacząłem spokojnie. - Zastanawialiście się, czemu nie chcę jej tu ściągać. Otóż ponad miesiąc temu rozmawiałem z nią przez telefon i nie skończyło się to zbyt miło. Pokłóciliśmy się, a raczej ja na nią nakrzyczałem. Była pijana, a we mnie się zagotowało. Powiedziałem jej wiele przykrych słów, których wolałbym teraz nie powtarzać. W każdym razie ona jest na mnie zła, a ja jej się wcale nie dziwię. Ostatnio nie zachowałem się jak jej przyjaciel. Możecie być na nią źli, ale powinniście o czymś wiedzieć. Po jej rzekomej śmierci, gdy Klaus ją przebił, ona weszła do naszych umysłów i sprawdziła nasze odczucia. Większość z nas nie bała się o to, że ona nie żyje, bo nam na niej zależy. Większość pomyślała o tym, jak pokonamy innych wrogów bez niej. To ją okropnie zraniło. Dlatego teraz się tak zachowuje.

               Nastała cisza. Każdy patrzył na każdego, nikt jednak nie zabrał głosu. Czułem ich narastający strach, chociaż nie wiem dlaczego. Nina nasza to nie zabije, jednak może nam tego nigdy nie wybaczyć. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ona nadal nas kocha. I pomimo bólu, jaki jej sprawiliśmy, Nina w dalszym ciągu była gotowa się dla nas poświęcić i być dla nas oparciem. To chyba boli mnie najbardziej.

- Powiedziała Ci to? - Ciszę przerwał Isaac, patrząc na mnie uważnie.

- Tak, była pijana i wiele mi powiedziała – odparłem i westchnąłem. - Dlatego właśnie nie chciałem jej tu ściągać. Chcę, aby odpoczęła i mogła żyć własnym życiem.

- O to nie musimy się martwić – mruknęła smutno Lydia. - Nina powiedziała, że dopiero jak wytrzeźwieje to przyjedzie. A że pije codziennie, to szybko to nie nastąpi.

- Powiem tak – zaczął Mason , a wszyscy spojrzeli na niego. - Jesteście do dupy. Nie znam tej całej Niny, ale jakoś jej się chyba nie dziwię. Poświęciła dla was tak wiele, a wy nic nie daliście jej w zamian.

- Do tego ładnie pachniała – wtrąciła Malia. A ta tylko o jednym.

- Malia! - Stiles spojrzał zły na dziewczynę, a ona tylko wzruszyła ramionami. - Jedno jest pewne, Ninie należą się ogromne przeprosiny. Mnie osobiście zabolała jej śmierć ze względu na to, że ją kocham, ale i tak mam zamiar ją przeprosić. Przeze mnie wiele wycierpiała i jestem w stanie się przyznać do błędu.

- Stiles ma rację – poparła do Lydia. - Nina to nasza przyjaciółka, musimy jej pomóc. Ona nie może tak cały czas pić, musimy ją przeprosić.

               Każdy z nich miał rację, Ninie należą się przeprosiny, ode mnie w szczególności. Tylko jak ja mam to zrobić. Wątpię, aby odebrała ode mnie telefon po ostatniej rozmowie. A może warto zadzwonić do Allison? W sumie ona chyba ma dostęp do telefonu, może tak mi się uda złapać kontakt z przyjaciółką?



* Perspektywa Allison *

               W moim życiu zawszy wielkie zmiany. Na początku byłam zwykłą nastolatką, która co chwile zmieniała miejsce zamieszkania oraz szkołę. Następnie dowiedziałam się, że pochodzę z rodziny Łowców polujących na wilkołaki, a mój chłopak jest jednym z nich. Teraz sytuacja się całkowicie zmieniła. Jestem wampirem, bo ktoś próbował mi uratować życie. To zmienia wiele.

               Od czterech miesięcy jestem w Nowym Orleanie u rodziny Pierwotnych. Każdy z nich starał się mi pomóc po swojemu. Nina oczywiście odganiała wszystkich ode mnie, zostawiając tylko Elijah. On jako jedyny jest tym rozważnym z rodziny. Na początku było mi ciężko. Miałam chwilami załamania, w których chciałam wbić sobie nóż prosto w serce. Jednak szybko się otrząsałam. Dostałam od życia drugą szansę, więc warto ją wykorzystać. Nigdy nie chciałam być istotą nadprzyrodzoną, ale teraz w sumie nie żałuję. Jako wampir mam o wiele więcej możliwości, niż dotychczas. Jestem silniejsza, więc łatwiej jest mi się bronić. Teraz byłabym w stanie stanąć w obronie swoich bliskich i walczyć z każdym, kto nam zagrozi.

               Tęsknie za przyjaciółmi, ale wytrwale siedzę tutaj, w mieście wampirów. Wiem, że za niedługo będę mogła ich wszystkich ponownie zobaczyć, ale na to potrzeba czasu. Niby nie mam już ochoty rozrywać każdego człowieka, który znajdzie się w moim zasięgu, ale jednak wolę nie ryzykować. Jeszcze nie jest na to czas. Nina od początku bardzo mnie wspierała, siedziała ze mną po nocach i uspokajała, poprawiała nastrój. Często również opowiadała mi własne historie z jej życia, gdy zmieniła się w wampira. Jednak tylko to z niej zostało, z naszej starej Niny.

               Od dłuższego czasu nie zachowuje się tak, jak kiedyś. Zaczęła ostro imprezować, pije krew prosto z żył, awanturuje się. Przez dłuższy czas nie chciała mi zdradzić powodu swojej zmiany. Po setnym razie dopiero opowiedziała mi wszystko, co wydarzyło się po mojej śmierci. Nie rozumiałam zachowania przyjaciół, którzy nie martwili się o nią, a o siebie. Byłam okropnie zła, przez co musieli skręcić mi kark. Teraz przynajmniej wiem, przez co przechodziła Nina i dlaczego tak bardzo nie chciała być chwilowo martwa. To, co dzieje się z wampirami w takich chwilach, jest okropne. Ona poświęcała się dla nas od samego początku, a niektórzy ją tak potraktowali.

               Nina zachowuje się okropnie w stosunku do każdego, oprócz nas. Mnie stara się wspierać w dalszym ciągu i spędzać ze mną czas. Może to nie to samo, co na początku, ale nie mam jej tego za złe. Przecież nie może do końca swojego istnienia być przy mnie przez cały czas. Zawdzięczam jej życie, bo choć nie musiała tego robić, złamała swoją zasadę tylko po to, aby mnie ocalić. Zawsze będę jej wdzięczna za to, że dała mi szansę na nowe życie.

- Nina? - Popatrzyłam na przyjaciółkę, która wydawała się być zamyślona.

- Tak? - Poprawiła się na kanapie i spojrzała na mnie. - Coś się stało?

- Nie – pokręciłam głową. - Co zrobisz? Pojedziesz tam?

- Sama wiesz jak wygląda sytuacja, Allison. To nie jest takie proste – pokręciła głową i spojrzała na swoje nogi. - Nie wiem, czy dam radę się opanować.

- Dasz radę – złapałam ją za rękę. - Od zawsze dawałaś sobie radę, jesteś silna – zapewniłam ją. - Ja w Ciebie wierzę.

- Szkoda, że oni tak nie wierzyli – wyrwała mi rękę i wstała z kanapy. - Ja nie jestem już tą samą Niną, Allison. Nie jestem cholernym pieskiem, który na każde zawołanie przyleci i uratuje ich zapchlone tyłki.

- Nina ...

- Nie – przerwała mi natychmiastowo. - Nie jestem starą Niną, oni mnie nie zechcą.



* Perspektywa Niny *

               Bolała mnie ta cała sytuacja. Nigdy nie miałam problemu z tym, że inni mnie źle oceniali. Ale jeśli w ten sposób oceniają Cię przyjaciele, to cholernie boli. Wiem, że Allison chciałaby, abym im pomogła, ale to wcale nie jest takie proste. Nie piję krwi co trzeci dzień z woreczka, pożywiam się codziennie na ludziach. Oni nigdy tego nie zrozumieją i nie zaakceptują. W szczególności Scott, który nie toleruje ranienia innych, nawet gdy masz dobry powód do tego.

- Nina, uspokój się – odezwała się dziewczyna, podczas gdy ja chodziłam w kółko po salonie. - Oni Cię będą chcieć, przecież Cię kochają.

- Szkoda, że jakoś ostatnio tego nie okazali – mruknęłam zła. - Ludzie się zmieniają, Allison. Nie jestem starą Niną.

- Wiem! - Dziewczyna zerwała się z miejsca i spojrzała w moje oczy. - Powtarzasz to cały czas, zrozumiałam za pierwszym. Zmieniłaś się, to prawda. Każdy z nas się zmienił, Nina. Ja też nie jestem tą samą osobą, którą byłam pół roku temu.

- Ty nic nie rozumiesz – pokręciłam głową. - Myślisz, że Scott zaakceptuje nową mnie? Pozwoli mi atakować ludzi i pić ich krew? Spodoba mu się to, że zabijam innych bez wahania? Nie, nie spodoba mu się to. Za wszelką cenę będzie chciał mnie zmienić. Nigdy nie zrozumie tego, że jestem wampirem i taka jest nasza natura.

- Masz rację, ja też tego nie rozumiałam. Dopiero po przemianie doświadczyłam tego, czego Ty doświadczałaś przy nas każdego dnia. Jest mi cholernie źle, że Cię tak ocenialiśmy. Ale pomyśl o tych dobrych chwilach.

- Allison ... - nie mogłam tego słuchać. Wiedziałam, że przez jej słowa się złamię i pojadę tam.

- Nie, Nina. Daj mi dokończyć – kiwnęłam lekko głową i westchnęłam. - Nie traktowaliśmy Cię dobrze, to fakt. Żadne z nas nie wiedziało co Ty tak naprawdę przechodzisz po każdym skręceniu karku. O przebiciu serca nie mówię, bo tego doświadczę tylko raz – zaśmiała się lekko, ale natychmiast spoważniała. - Od zawsze byliśmy dla Ciebie ważni. Cokolwiek się działo, Ty stawałaś przed nami i broniłaś własnym ciałem. Co się stanie, jeśli teraz odpuścisz? Może sobie poradzą. Ale jak będziesz się czuła ze świadomością, że ktoś z nich stracił życie, a Ty nie mogłaś go uratować? Kochasz nas, tak jak my Ciebie. Ty łatwiej to okazujesz niż my. Nie ważne, jaką decyzję podejmiesz, ja będę przy Tobie. Zawsze i wszędzie, Nina.

               No i mnie złamała. Ta dziewczyna chyba wraz z przemianą posiadła jakąś dziwną zdolność do zmieniania zdania innych. Ale ma cholerną rację. Nie przeżyłabym ze świadomością, że ktoś z moich bliskich umarł, a ja nie zrobiłam nic, aby go obronić. Może i zranili mnie okropnie, ale przecież nie mogę ich zostawić w potrzebie przez jeden błąd. Nie mam zamiaru oczywiście zmienić się przez to, że im może nie pasować moje nowe zachowanie. Ewentualnie zacznę się trochę ograniczać.

- Nienawidzę Cię – wysyczałam w stronę Allison i wyciągnęłam telefon z kieszeni. Wybrałam numer i czekałam na odebranie połączenia. Po chwili usłyszałam dobrze znany mi głos, a ja miałam tylko jedno do powiedzenia. - Szykujcie imprezę, Nina Fortem powraca.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro