ROZDZIAŁ 21

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

* Perspektywa Klaus'a *

                Rozmowa z Niną lekko mnie uspokoiła, jednak dalej miałem wątpliwości. Kol zachowuje się jak wariat, a to wszystko zaczęło się od wyjazdu Niny. Od dłuższego czasu zauważyłem, że mój brat darzy ją całkowicie innym uczuciem , niż my. Kocha ją w inny sposób, niż ona myśli. Jednak sam się do tego nie przyznaje, stara się być aroganckim dupkiem, który nie posiada żadnych pozytywnych emocji, jedynie gniew jest u niego w sercu.

                Kol bardzo się zmienił odkąd Nina pojawiła się w naszym życiu. Z początku często skakali sobie do gardeł, zdarzały im się również ataki na siebie, skręcanie karków lub wyrywanie serc. Często nie mogliśmy ich od siebie oderwać, demolowali każde miejsce, w którym znaleźli się razem. Wszystko zmieniło się po akcji z naszą matką w roli głównej. Wtedy Nina okazała się być wspaniałą przyjaciółką, która bez wahania stanęła po naszej stronie i ochroniła nas. Wiele wtedy straciła, wiele poświęciła, jednak jej się udało. Kol wtedy spojrzał na nią całkowicie inaczej.

                Później było już tylko lepiej, ta dwójka zaczęła się ze sobą dogadywać, co wcześniej było nie do pomyślenia. Z dnia na dzień stawali się sobie coraz bliźsi, aż w końcu stali się przyjaciółmi. Spędzali ze sobą naprawdę dużo czasu, świetnie bawiąc się w swoim towarzystwie. Pomagali sobie wzajemnie i chronili przed wrogami. Ta dwójka była dla siebie bardzo ważna, wiedziałem to.

                Po jakimś czasie Kol zaczął patrzeć na Ninie inaczej, z większą miłością. Przestała być dla niego siostrą, jednak skutecznie to ukrywał. Ja sam przez większość czasu nie widziałem tego, co on do niej czuje. Jednak jego wzrok na jej osobę, jego słowa, gesty mówiły same za siebie. Może sobie zaprzeczać ile chce, jednak ja wiem swoje. Szkoda tylko, że on sam nie potrafi się przyznać do swoich uczuć.

               Do tej pory pamiętam jego reakcję na to, że Nina jest z Derekiem. Wpadł w istny szał, zaczął wszystko rozwalać. Nie mogliśmy go uspokoić i tylko skręcenie karku pomogło. Gdy się obudził stwierdził, że stracił kontrolę przez coś całkowicie innego. To wtedy pierwszy raz pomyślałem o tym, że on może kochać naszego małego wampirka. Oczywiście nie przyznał się. Nigdy nie potrafi schować dumy w kieszeń i przyznać się do tego, że kocha kogoś inaczej, niż nas. To jest cały Kol Mikaelson.

- Nie myśl tyle – i o wilku mowa.

- Znowu jesteś pijany – stwierdziłem, patrząc w jego stronę. - Ile tym razem jest ofiar?

- Myślisz, że je liczę? Mam ciekawsze zajęcia – zaśmiał się.

- Kol, zaczynasz przeginać. Co się z Tobą dzieje?

- Nic, a co ma się dziać? Martwisz się czy jak? - zaśmiał się, jakby powiedział najlepszy dowcip świata. - Jeszcze niedawno byłeś taki sam, braciszku. Nie próbuj teraz zgrywać świętego i ustawiać mnie po kątach.

- Nie mam zamiaru, Kol. To Twoje życie, jednak całkiem się zmieniłeś. Co się z Tobą stało? Martwimy się o Ciebie – popatrzyłem na niego poważnie.

- Tak, wiem, wszyscy się martwicie, ale nic mi nie jest. Przecież jestem sobą, zawsze byłem dupkiem.

- Nina się o Ciebie martwi, kretynie. Jest wystraszona Twoim zachowaniem i Twoją zmianą. Nie ma pojęcia, co się z Tobą dzieje i odchodzi od zmysłów – dobra, może trochę przesadzam, ale coś musi na niego zadziałać.

- Tak, ona z pewnością się martwi – prychnął zły. - Jakoś nie zadzwoniła do mnie i nie zapytała o moje samopoczucie.

- Nie wiedziała, że coś się z Tobą dzieje nie tak. Zadzwoniłem do niej dzisiaj i jej o wszystkim powiedziałem.

- No i po co to zrobiłeś? Przecież ja jej nie interesuje, ona wcale się o mnie nie martwi.

- Czemu w to nie wierzysz? Czemu nie wierzysz w to, że jej na Tobie zależy?

- A czemu miałbym w to wierzyć? Ona ma swoje życie, ja mam swoje. Zostawiła nas dla swoich ukochanych przyjaciół, olała nas.

- Wiesz, że tak wcale nie było. Pojechała im pomóc.

- Gówno prawda! Nie chciała już z nami tu siedzieć, zostawiła Allison i wyjechała. Chciała wrócić do swojego Dereka, który ją potraktował jak gówno.

- Jesteś na nią zły o to, że Cię zostawiła? - chciałem go jakoś sprowokować, aby w końcu przyznał się do uczuć.

- Tak, jestem kurewsko zły – wysyczał wściekły. - Jak zwykle nas zostawiła, nie tylko mnie. Ja dla niej jestem nikim, nie liczę się dla niej – jego wyraz twarzy momentalnie się zmienił.

- Wcale tak nie jest, zależy jej na Tobie, kocha Cie.

- Gdyby mnie kochała, zostałaby. Nie pojechałaby do tego cholernego Beacon Hills.

                 Nic więcej nie powiedział, tylko szybko się ulotnił. Stałem w miejscu zdziwiony i patrzyłem na jego znikającą sylwetkę. Gdyby był z Niną szczery, to ona z pewnością by go nie zostawiła. Przecież go kocha, niejednokrotnie to powtarzała. Czy to wszystko musi być takie skomplikowane? Z wielką chęcią ściągnąłbym ją tutaj, aby z nim porozmawiała, jednak nie mogę. To mój brat i toja muszę sobie z nim poradzić.



* Perspektywa Niny *

                Dlaczego moje życie nie może być prostsze? Wolałabym czasami zwykłą monotonię, niż ciągłe problemy. W Beacon Hills grasują Łowcy, którzy chcą mi zabić przyjaciół, a w Nowym Orleanie grasuje Kol Mikaelson, który jest moim przyjacielem. Czy nie może być jeszcze gorzej? Owszem, może, a znając moje szczęście to wydarzy się coś, co całkowicie mnie załamie. Chyba naprawdę powinnam strzelić sobie w głowę.

               Nie wiem, dlaczego Kol zachowuje się źle. Nie to, że on wcześniej był milszy, ale bez przesady. Przynajmniej nie zabijał bez opamiętania i starał się zacierać ślady po sobie. Nie zawsze mu to wychodziło, jednak starania były. Przy mnie się zmienił, był trochę lepszą wersją siebie. Każdy w kółko powtarzał mi, że mam na niego świetny wpływ, jednak ja nie byłam taka przekonana co do tego. Może się jednak mylili?

                Postanowiłam skupić się teraz na tym, co się działo na boisku. Moja intuicja ponownie dała o sobie znać. Wydawało mi się, że coś złego może się stać w każdej chwili. Miałam jednak cichą nadzieję, że się mylę. Uważnie skanowałam każdego zawodnika, zatrzymując swój wzrok na Liam'ie. Czułam od niego złość, co nie wróżyło niczego dobrego. Upał nagle na ziemie i zaczął się rozglądać. Moje serce chwilowo się zatrzymało, gdy ujrzałam jego żółte oczy. To był ten czas, gdy powinnam interweniować.

                Wstałam szybko z miejsca i pobiegłam na boisko. Nie zwracałam uwagi na Trenera, który coś krzyczał do mnie i zapewne nieźle zwyzywał. Liczył się teraz Liam i to, jak się zachowuje. Złapałam go szybko za ramiona i pociągnęłam w stronę szkoły. Przez cały czas się szarpał i warczał na mnie, jednak nie zwracałam na to uwagi. Trzeba jak najszybciej doprowadzić go do porządku, inaczej może to się źle na kogoś skończył.

                  Wepchnęłam go siłą do męskiej szatni i otrzymałam od niego wrogie spojrzenie. Warknął na mnie głośno i chyba szykował się do ataku. Nie miałam najmniejszego zamiaru z nim walczyć, przecież mogłabym go zabić jednym ruchem ręki. Musiałam uważać na jego zęby, nie miałam ochoty zostać pogryziona przez wilkołaka. Na całe szczęście z pomocą przybyli mi Stiles wraz ze Scott'em. Spojrzeli najpierw na mnie, a później na Liam'a.

- Prysznic – Scott spojrzał na mnie, a ja od razu zrozumiałam, o co mu chodzi.

                 Oboje rzuciliśmy się w stronę chłopaka i złapaliśmy do za ramiona. Liam był cholernie silny i ciężko było go utrzymać. Złapałam go za gardło, a Stiles złapał za lewe ramie. Liam okropnie się szarpał i patrzył na mnie z mordem w oczach. Wiedziałam, że ciężko będzie go uspokoić, lecz trzeba spróbować. Może zimny prysznic ostudzi jego gniew, o co się szczerze modliłam.

                  Chłopak zaczął się lekko uspokajać, zaczął głęboko oddychać. Rozluźniłam uścisk na jego gardle, co było cholernym błędem. Liam zatopił swoje kły w mojej ręce, a z moich ust wyrwał się jęk bólu. Nie mogłam jednak go całkowicie puścić, bo wtedy byłoby naprawdę źle. Przycisnęłam go z całej siły do kafelek znajdujących się za nim i potrząsnęłam mocno. Wyrywał się, jednak tym razem nie popełnię tego samego błędu.

- Liam! - Scott ryknął na niego głosem Alfy, co najwidoczniej poskutkowało.

                Chłopcy puścili Liam'a, jednak ja w dalszym ciągu go trzymałam. Jego kły się schowały, a oczy przestały się świecić i wróciły do swojego naturalnego koloru. Puściłam go dopiero wtedy, gdy miałam pewność, że wrócił do siebie. Odsunęłam się od niego, trzymając za krwawiącą rękę i syknęłam cicho z bólu. Jad wilkołaka potrafi zabić normalnego wampira, mnie jednak skutecznie otumani, tak jak w przypadku Pierwotnych. Mamy wtedy halucynacje i często nie panujemy nad sobą. To często kończy się jakąś tragedią, której wolałabym uniknąć za wszelką cenę.

- Nina – Liam spojrzał na mnie wystraszony.

- Trzeba ich gdzieś zabrać, najlepiej już teraz – odezwałam się do Scott'a.

- To dobry pomysł – przytaknął mi. - Masz jakiś pomysł?

- Ja mam – odezwał się Stiles. - Lydia ma domek nad jeziorem, możemy ich tam przetrzymać.

- Trzeba z nią pogadać.

- Idę to załatwić – powiedział i od razu wyszedł z szatni.

- Ja dzwonie do Dereka, musi nam pomóc – Scott wyjął telefon i odszedł kawałek.

- Nina – Liam jęknął załamany. - Ja nie chciałem.

- Spokojnie, nic mi nie będzie.

- Ale przecież jad wilkołaka zabija wampiry i odwrotnie.

- To prawda, jednak ja nie jestem zwykłym wampirem, na mnie to działa inaczej.

- Jak? - spojrzał na mnie z nadzieją.

- Tracę kontrolę, jestem osłabiona, mam halucynacje, a na końcu umieram i budzę się za kilka godzin.

- Boże – załamany schował twarz w dłoniach.

- Spokojnie, Liam – uśmiechnęłam się do niego i dotknęłam jego ramienia. - Nie jesteś pierwszym, który mnie ugryzł. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro