ROZDZIAŁ 25

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Specjalna dedykacja dla new652 <3


               Znacie to uczucie, kiedy nie wiecie, co macie robić? Ja niestety tak, właśnie jestem w takiej sytuacji. Obok mnie siedzi Derek Hale, mój były chłopak, do którego możliwe, że jeszcze coś czuję. Wypala w moim ciele dziurę, przez co czuję się cholernie niezręcznie. Jak mam teraz z tego wyjść?

- Nina? - jego szept odbija się w mojej głowie, a ja mam ochotę zapaść się pod ziemie. - Porozmawiaj ze mną.

- Dobrze – kiwnęłam głowa.

- Czujesz coś jeszcze do mnie? Tylko nie kłam.

- Wiesz, ostatnio dużo myślałam – zaczęłam, w głowie układając sobie plan. - Postanowiłam zrobić mały remont w domu. No wiesz, odświeżyć ściany i kupić nowe meble.

- Nina – warknął na mnie.

- Przyda się trochę nowości w tym domu. Od dawna nie zmieniałam w nim nic, więc to by wyszło mi na dobre. Może jakieś zdjęcia powieszę na ścianach?

- Nina – ponowne warknięcie, chyba zamienia się w psa.

- Tak, zdjęcia to bardzo dobry pomysł. Obkleję sobie całą ścianę, będzie wyglądać cudownie.

- Nina! - jego ręka znalazła się na moich ustach, przez co głośno przełknęłam ślinę, to no po mnie. - Wiesz, że nie o tym chcę porozmawiać? - pokręciłam głową na nie. - Jesteś strasznie uparta.

- Nauczyłam się tego od kogoś – powiedziałam, gdy zdjął dłoń z moich ust.

- Ciekawe od kogo.

- Jak to od kogo? - oburzyłam się i spojrzałam na niego. - Oczywiście, że od Ciebie.

- Ode mnie? - zaśmiał się. - Że niby ja jestem uparty?

- A nie? Przecież to zawsze Ty byłeś tym nieugiętym, złym facetem, któremu nie dało się nic przetłumaczyć.

- Mylisz mnie ze Scott'em, skarbie – moje serduszko mocniej zabiło, serio.

- Wcale nie – zaprzeczyłam, tylko komu? - Już nie pamiętasz akcji z Alfami?

- Pamiętam – przytaknął. - Byłaś strasznie uparta.

- Ja? - zaśmiałam się. - To Ty nie chciałeś mojej pomocy.

- A Ty byłaś nieugięta i za wszelką cenę chciałaś mi pomóc.

- No i jak wyszło? Bo moim zdaniem wyszło zajebiście.

- Dobra, przyznaję Ci rację.

- No ba, beze mnie nie dałbyś rady.

- Serio? - był rozbawiony, ja również. - Za wysoko się cenisz, Fortem.

- Nie wyżej od Ciebie, Hale – wystawiłam mu język.

- A pamiętasz jak się poznaliśmy?

- Chodzi Ci o tą akcje w lesie z Kanimą? - kiwnął mi głową. - Wiedziałam, że będzie z Tobą ubaw.

- Serio? Ja wiedziałem, że będą z Tobą problemy. Co o mnie wtedy pomyślałaś?

- Że jesteś aroganckim Alfą, z którym będę się często kłócić – zaśmiałam się. - A Ty?

- Że jesteś wredna, arogancka i sukowata. Wiedziałem, że się nie dogadamy.

- A widzisz, jednak się dogadaliśmy.

- Ale początki były ciężkie. Nawet nie wiem jakim cudem się nie pozabijaliśmy.

- Ja Cie nie zabiłam ze względu na Scott'a. Byłeś jego Alfą, nie mogłam mu tego zrobić.

- I to był jedyny powód? - uniósł brwi, przyglądając mi się.

- Dobra, nie jedyny, ale główny – zaśmiałam się. - Miałam swój mały cel.

- Jaki? - spojrzał na mnie zdziwiony.

- Chciałam Cie poznać – wzruszyłam ramionami. - Wiedziałam, że tylko grasz takiego dupka, a w rzeczywistości jestem całkiem inny. Nie wiedziałam wtedy, dlaczego tak się zachowujesz.

- I co udało Ci się wywnioskować?

- Że jesteś dupkiem – wystawiłam mu ponownie język. - A tak serio to jesteś zranionym facetem, który zbyt wiele cierpiał w swoim życiu. Nie pozwalałeś się nikomu do siebie zbliżyć, bo bałeś się utraty tej osoby. Nie angażowałeś się w nic, sprawiałeś wrażenie zimnego gnojka. Traktowałeś swoje Bety z dystansem, jednak gdzieś tam w środku martwiłeś się o nich. Starałeś się ich jak najlepiej wyszkolić, aby w dalszym życiu dali rade.

- Wow, Nina Fortem mnie pochwaliła – strzeliłam go w ramie. - A teraz bije, świetna zmiana.

- Ty nie byłeś lepszy – zaśmiałam się. - Najpierw chciałeś ze mną walczyć, a później się o mnie martwiłeś.

- Wcale nie – odparł oburzony.

- Nie? A kto mi zabronił spotykać się z Jackson'em?

- Martwiłem się o ... Scott'a. Tak, o niego. Nie chciałem, aby Cie stracił.

- Wiesz, że wtedy powiedziałeś mi dokładnie to samo?

- Wiem – uśmiechnął się lekko. - Jednak Ty i tak mnie nie posłuchałaś.

- Ej, ja nie słucham nikogo, nie dziw się.

- Tyle to i ja zdążyłem zauważyć.

                   To dziwne, siedzimy tu razem nie próbujemy się pozabijać. Dobra, to ja nie próbuję zabić jego. Miło jest tak usiąść i powspominać stare czasy, wspomnienia są ważne. Wiele razem przeżyliśmy, pamiętam każdy moment naszego wspólnego życia. Czy to musi się tak skończyć?

- A pamiętasz, jak wparowałaś mi do domu po zabiciu kilku Alf? - zaśmiał się.

- Nie przypominaj mi. Byłam wtedy na was okropnie zła.

- Na nas? - zapytał zdziwiony.

- Tak, żadne z was do mnie nie zadzwoniło. Musiała to zrobić Melissa, która wystraszyła się i nie mogła dodzwonić się do was. A Ty wtedy powinieneś dostać po głowie.

- Chciałem sam to załatwić, dobrze o tym wiesz.

- Wiem również, że mogłeś sobie nie poradzić z Alfami. Oboje wiemy, że Deucalion to silny przeciwnik, z którym ciężko się walczy.

- Teraz to wiem – westchnął. - Dobrze, że nas wtedy nie zostawiłaś.

- Nie mogłabym, nawet Ciebie. Każdy z was był dla mnie ważny, a ja musiałam wam pomóc. Czułam wewnętrzną potrzebę chronienia was.

- Walka z Alfami nie była łatwa, ale z Tobą u boku wszystko jest prostsze.

- Podlizujesz się – zaśmiałam się.

- Wcale nie - podniósł dłonie do góry. - A pamiętasz docinki Cory?

- Oj tak – ponownie się zaśmialiśmy. - Jej gadanie o dzieciach i wspólnym spaniu było niezłe.

- Niezłe? Kobieto, ja chciałem zabić własną siostrę.

- Nie było tak źle. Nawet byś na nią ręki nie podniósł. Znam Cię.

- A ja znam Ciebie – odparł spokojnie.

- Tak, znasz mnie – przytaknęłam. - Najlepiej chyba ze wszystkich. Wyjątkiem może być Scott, jednak on czasami zapomina o tym, co o mnie wie.

- Ja nigdy nie zapomniałem. Pamiętam wszystko związane z Tobą. Każdą kłótnie, każdy uśmiech, każdą akcje, każdą groźbę. Wszystko, co związane z Tobą jest w mojej głowie. Próbowałem to wyrzucić, jednak się nie dało.

- Chciałeś o mnie zapomnieć? - zapytałam spokojnie.

- Próbowałem – przytaknął i spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. - Jednak zagnieździłaś się tak głęboko, że za cholerę nie chcesz wyjść.

- Przepraszam – spojrzałam mu w oczy.

                  Derek w dalszym ciągu jest dla mnie ważny, teraz to wiem. Wiem również, że byłabym w stanie odbudować z nim to, co zostało zniszczone. Jednak czy wystarczy mi siły do walki? Jego twarz zaczęła przybliżać się do mojej, jego oddech muskał moją skórę. Był coraz bliżej, jego usta chciały dotknąć moich. Czy ja również tego chciałam? Tak, chciałam go pocałować, jednak nie było na to dane.

- Teraz? - warknął zły Derek słysząc warknięcie Liam'a.

                Nie zdążyłam nic powiedzieć, ponieważ chłopak rozerwał łańcuchy i podniósł się z ziemi. Również poderwałam się do góry chcąc go złapać. Ten zaczął biec w moją stronę i popchnął mnie mocno na ziemię. Złapałam go za nogę i pociągnęłam w swoją stronę, przez co również wylądował w pozycji leżącej. Szarpał się z nami przez kilka minut, co było okropnie męczące. Liam był silny, więc nie miał problemu z ponownym rzuceniem mnie o ścianę. Rzucił się do ucieczki, kierując się do lasu.

- No to mamy problem – mruknęłam pod nosem.



* Perspektywa Kol'a *

               Od wyjazdu Niny minęło ... ileś tam dni, może nawet tygodni. Nie wiem, przestałem liczyć po dwóch dniach. Jestem na nią wściekły, zgadza się. Nie doceniła tego, co miała tutaj. Wolała jechać do tego cholernego miasta, w którym znajdują się sami zakłamani ludzie. Co niby takiego mają oni, czego nie mamy my? Tu mogła być sobą, nikt jej nie ograniczał, imprezowała od świtu do nocy, piła krew prosto z żył. Jej życie w Nowym Orleanie to była istna bajka, a tam? Same kontrole, gniew przyjaciół, niezrozumienie z ich strony, a do tego ogromny ból.

               Gdy Nina, Allison i Klaus przyjechali do nas ponad cztery miesiące temu, byłem wściekły na wampirzycę. Nie wiem, jak głupia musiała być, aby wpaść na tak durny pomysł z przebiciem serca. Byłem okropnie wściekły i sam miałem ochotę wyrwać jej serce. Potem dowiedziałem się o tym, co zrobili jej pseudo przyjaciele, wtedy byłem na granicy. Miałem ochotę spakować się i pojechać tam, aby ich wszystkich zabić. Nie chciałem słuchać o tym, że ktoś z nich nie myślał o niej źle, zabiłbym każdego, kto w jakikolwiek sposób ją zranił.

                Najgorszy jednak z nich wszystkich był ten cholerny Derek Hale. Facet działa mi na nerwy, chociaż nawet osobiście go nie znam. Gdy usłyszałem, że Nina jest z nim w związku, wpadłem w szał. Nikt nie mógł mnie uspokoić, a ja sam nie miałem takiego zamiaru. Cholernie zabolała mnie informacja, że kobieta może być szczęśliwa w ramionach innego. Po ich rozstaniu byłem za to najszczęśliwszym facetem na świecie. Miałem nadzieję, że między nami może się wydarzyć coś więcej, niż do tej pory.

                Przyjazd Niny do Nowego Orleanu był dla mnie jak zbawienie. Miałem przy sobie kobietę, która wiele dla mnie znaczyła. Czy ją kochałem? Myślę, że tak. Pewności nie mam , ponieważ w swoim długim życiu byłem tylko raz w związku, reszta to były zwykłe zabawki. Nina jednak odmieniła mój pogląd na świat. Pokazała mi, że życie wcale nie musi być takie złe. Potrafiła pocieszyć każdego, była dla nas ogromnym wsparciem. Chciałem ułożyć sobie z nią życie, chciałem powodować uśmiech na jej twarzy każdego dnia.

               Nina Fortem to osoba o silnym charakterze. Odkąd ją poznałem była inna. Różniła się od kobiet, które poznałem do tej pory. Nieważne, co by się działo w jej życiu, ona potrafiła unieść wysoko głowę i iść dalej. Każdego wroga pokonywała bez większego problemu, chroniąc swoich bliskich. Imponowała mi tym, że była w stanie poświęcić się nie tylko dla rodziny, lecz również dla obcych osób. Podczas walki z naszą matką stanęła przed nami i wzięła wszystko na siebie. Obroniła Elijah i Klaus'a, co było zrozumiałe, w końcu się znali. A ja? Byłem dla niej obcą osobą, z którą niejednokrotnie toczyła wojny. Jednak stanęła w mojej obronie, obrywając za mnie.

                Teraz cholernie wkurzają mnie jej cechy. Nie powinna rzucać wszystkiego i ponownie jechać do Beacon Hills, chronić swoich przyjaciół. Może jej na nich zależy, ale im na jej już nie. Zranili ją, a ta głupia poleciała ich ratować. Cholerna Fortem, zajmuje moje wszystkie myśli. Muszę wyjść ponownie na miasto i odreagować, zabijając po drodze kogoś dla zabawy. Tak, to jest moje nowe zajęcie od jej wyjazdu. A to wszystko wina Niny Fortem.

- Gdzie się znowu wybierasz? - ostry ton kobiecego głosu przeciął powietrze.

- A to chyba nie jest Twoja sprawa, Freya – spojrzałem na nią kpiąco.

- Znowu będziesz biegał po mieście i zabijał niewinnych?

- A co? Chcesz mi potowarzyszyć?

- Przeginasz, Kol. Nie możesz tak po prostu biegać i zabijać, bo masz taki kaprys.

- A kto mi niby zabroni? Ty?

- Sam powinieneś sobie zabronić – westchnęła i pokręciła głową. - Po co to robisz, co? Myślisz, że w ten sposób sprowadzisz Nine do miasta? Zapomnij, ona do Ciebie nie wróci. Jej życie jest tam, nie tu. Jesteśmy jej rodziną, jednak to w Beacon Hills czuje się jak w domu, nie tu. Pogódź się z tym, że ona nie chce z Tobą być.

- Gówno wiesz, siostrzyczko – wkurzyła mnie, durna baba. - Nie robię tego przez Ninę – skłamałem – robię to, bo lubię zabijać. Zawsze taki byłem.

- Jednak przy Ninie się hamowałeś, nie zabijałeś kilkunastu osób dziennie.

- Czas przeszły, Freya. Jestem sobą, przy niej musiałem udawać. Teraz jej nie ma, a ja jestem wolny. Wam nic do mojego życia, więc się kulturalnie odpierdol.

- Nie pozwolę Ci zabić kolejnych osób – podniosła dłoń do góry, więc szybko doskoczyłem do niej.

- Nie radzę – rzuciłem nią o stolik, a sam wybiegłem z domu.

                 Mam dość swojej durnej rodzinki. Każdy z nich powtarza to, że się zmieniłem. Może jest w tym prawda, jednak teraz jestem prawdziwym sobą. Nie mam zamiaru być grzeczny, bo oni tego chcą. Nie jestem Niną, która zmienia się dla innych, bo inni tego od niej oczekują. Zauważyłem grupkę młodzieży i skierowałem się w ich stronę. Stanąłem obok, patrząc na każdego z nich z kpiącym uśmieszkiem.

- Szukasz tu czegoś? - zapytał jeden chłopak.

- Zabawy – odpowiedziałem z uśmiechem.

- To tu nie znajdziesz – odparła dziewczyna.

- Doprawdy? - zaśmiałem się i doskoczyłem do niej, zatapiając w jej szyi kły.

                 Krzyki ludzi roznosiły się dookoła, a ja cieszyłem się kolejną zabawa. Nie interesowało mnie to, że ktoś mógł to zobaczyć. Nie miałem zamiaru również się nimi wszystkimi karmić, chciałem tylko ich zabić. Oderwałem się od dziewczyny i skręciłem jej kark, ruszyłem do kolejnej osoby, której wyrwałem serce z uśmiechem na twarzy. Grupka osób licząca jakieś dziewięć osób po chwili leżała martwa na ziemi. Ich oczy były otwarte, nie miałem zamiaru ich zamykać.

                  Wzruszyłem ramionami i skierowałem się do baru, który znajdował się za rogiem. Wszedłem do środka z hukiem, przez co kilka osób spojrzało na mnie, jednak szybko odwrócili wzrok. Usiadłem przy jednym ze stolików, a chwile później podbiegł do mnie kelner z butelką wódki w ręku. Jestem stałym klientem i on doskonale wie, co chcę zamówić. Zrezygnowałem z każdego alkoholu, została tylko wódka. Ona jest moją najlepszą przyjaciółką, która doskonale mnie rozumie. Nie chce z niej zrezygnować i nie zamierzam tego zmienić w najbliższym czasie.

- Co kobiety robią z ludźmi – odezwał się damski głos, siadając naprzeciwko mnie.

- Szukasz kogoś, kto pozbawi Cię życia? Dobrze trafiłaś – warknąłem w jej stronę.

- Przyszłam Cie pocieszyć – spojrzała na mnie niebieskimi oczami otoczonymi czarnymi, długimi rzęsami.

- Nie szukam dziwki, znajdź innego sponsora.

- A ja myślę, że jednak chciałbyś ze mną porozmawiać – powiedziała pewnym głosem, a ja zaczynałem się denerwować.

- Niby o czym miałbym z Tobą porozmawiać?

- Brunetka z pięknymi oczami, szczupła, wysoka, arogancka, gotowa do poświęceń. Nazywa się Nina Fortem. Zainteresowany?

- Bardzo – odpowiedziałem od razu, przywołując kelnera do stolika.

- To będzie długa rozmowa, skarbie – powiedziała z uśmiechem.

- Mam czas – uśmiechnąłem się.



**************************

Hej, Kochani :*

Nina i Derek wspominają stare czasy. Jest szansa na naprawienie ich relacji? Jak myślicie, zbliżą się do siebie? :)

Kol rozmawia z nieznaną kobietą o niebieskich oczach. Jak myślicie, kim jest nieznajoma i czemu chce rozmawiać na temat Niny? 

Jest kolejna dedykacja, ktoś chce otrzymać taka w następnym rozdziale? Pisać śmiało :D

Miłej nocki <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro