ROZDZIAŁ 27

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Specjalna dedykacja dla Agalup6102 <3



                Przez całą drogę trzymałam Liam'a z rękę, chłopak czuł się chyba wtedy pewniej. Co chwile uśmiechał się do mnie lekko i patrzył z troską na moją zadrapaną twarz. Mnie osobiście ona nie obchodziła, ponieważ w swoim życiu nabawiłam się już gorszych ran, więc kilka więcej na moim ciele nie robiło mi zbyt większej różnicy. W sumie to nawet zdążyłam się do tego przyzwyczaić. Walka bez ran to walka stracona, takie moje nowe motto życiowe.

               Przez cała drogę między nami panowała cisza. Chłopcy szli za nami gotowi do ataku w każdej chwili, ja uspokajająco głaskałam lekko Liam'a po dłoni. Cisze przerywał jedynie dźwięk łamanych przez nas gałęzi. Wokół panowała cisza i spokój, świeże powietrze owiało nasze ciała. Podoba mi się perspektywa mieszkania w takim miejscu, z dala od cywilizacji i problemów. Wiem jednak, że zbyt długo bym tu nie wytrzymała. Moje życie to ciągła walka, adrenalina nie jest mi obca, a to jest to, co kocham robić w swoim życiu.

                  Czasami zastanawiam się, jakby ułożyło się moje życie, gdyby Deucalion nie zabił mojej rodziny, a ja nie stałabym się wampirem. Co bym wtedy robiła? Może miałabym już jakiegoś stałego partnera życiowego i zakładała rodzinę? A może w dalszym ciągu bym rozrabiała i przyprawiała rodziców o nowe nerwy? Nie żałuję jednak tego, co wydarzyło się w moim życiu, oczywiście oprócz śmierci moich bliskich. Uwielbiam pomagać innym, a to zaprowadziło mnie do miejsca , w którym aktualnie się znajduję. Bez tych ludzi moje życie byłoby całkowicie inne, takie normalne.

                Doszliśmy do domku, a Liam automatycznie się zatrzymał, przez co również musiałam stanąć. Spojrzałam na niego, a w jego oczach pojawił się strach i smutek. Uśmiechnęłam się do niego i bez żadnych słów pociągnęłam go do środka. Tam czekali na nas Lydia i Mason. Spojrzeli zatroskani na Liam'a, a następnie przenieśli wzrok na mnie. Lydia wyglądała na wystraszoną moim stanem, aż tak strasznie wyglądam? Uśmiechnęłam się do niej, aby się nie martwiła. Przecież w sumie nic takiego się nie stało, to tylko lekkie zadrapania.

- Zaprowadzę Liam'a do pokoju – powiedziałam i skierowałam się z chłopakiem na górę.

- Dziękuje, Nina – uśmiechnął się lekko.

- Nie masz za co, od tego jestem – oddałam uśmiech.

- Bez Ciebie nie dałbym rady się kontrolować.

- Musisz znaleźć coś, co utrzyma Cie przy zdrowych zmysłach, ale o tym pogadamy jutro, dobrze? - kiwnął mi głową i weszliśmy do jego pokoju. - Muszę nałożyć barierę, abyś podczas snu nie wyszedł stąd i nie narozrabiał.

- Mogę to zrobić? - spojrzał na mnie przerażony.

- Pewnie nie, ale trzeba być przygotowanym na wszystko – podeszłam do niego i złapałam za rękę. - Jesteśmy przy Tobie, nie jesteś sam, Liam.

- Wiem, to mnie nawet trochę uspokaja.

- Jestem tu po to, aby Ci pomóc. Z każdym problemem możesz do mnie przyjść i się wygadać. Ponoć jestem dobrym słuchaczem – zaśmialiśmy się. - W każdym razie możesz na mnie liczyć w każdej sytuacji, nie pozwolę Cie skrzywdzić, tak samo jak nie pozwolę nikogo skrzywdzić Tobie.

- Będziesz moim aniołem stróżem?

- Można to tak nazwać – ponownie się zaśmialiśmy. - Dobranoc,Liam.

- Dobranoc, Nina – pocałowałam go w policzek i wyszłam z pokoju.

                Zamknęłam za sobą drzwi i westchnęłam ciężko. Wystawiłam dłonie do przodu i skupiłam się barierze, która miała otaczać cały pokój chłopaka tak, aby nie mógł wyjść z żadnej strony. Rano wszystko zniknie, a ja nie będę musiała jej ściągać. Magia jednak niebyła dobrym pomysłem, przynajmniej nie w tej chwili. Byłam wystarczająco osłabiona walką, jednak wszystko poszło zgodnie z moimi myślami.

               Skierowałam swoje kroki do salonu, w którym była reszta stada. Co prawda byłam wykończona, jednak chciałam choć przez chwile jeszcze z nimi posiedzieć i porozmawiać. Brakowało mi tych spokojnych wieczorów, podczas których zachowywaliśmy się normalnie. Byliśmy zwykłymi ludźmi, którzy nie mieli żadnych problemów ani wrogów. Wiem, że tak nigdy się nie stanie, jednak za marzenia nie karają.

- Jak Liam? - Scott spojrzał na mnie, przez co reszta osób również zwróciła uwagę na moją osobę.

- Poszedł spać, rzuciłam już barierę na jego pokój, więc nie zagraża nam przez całą noc.

- Jak Ty się czujesz? - Lydia spojrzała na mnie z troską.

- Nie jest tak źle – wzruszyłam ramionami. - Co z Malią?

- Zasnęła – wtrącił Isaac wchodząc do salonu.

- Była chociaż grzeczna?

- Próbowała mnie zabić jakieś dziesięć razy, ale jest dobrze – powiedział Stiles, a ja się zaśmiałam.

- To co Ty jej zrobiłeś?

- Był tam – odparł Isaac. - Samą swoją obecnością ją drażnił.

- Wcale nie – oburzył się chłopak. - Przynieść Ci krwi? - spojrzał na mnie z troską.

- Dam radę – uśmiechnęłam się lekko.

- Widać – prychnął. - Zaraz wracam.

                 Spojrzałam na niego zdziwiona, gdy on skierował się na górę i dosłownie przebiegł po schodach. Skąd on wiedział, gdzie trzymam krew i że ją wzięłam ze sobą? Nie ma co, ze Stiles'a będzie świetny detektyw w przyszłości, chłopak zna się na rzeczy. Oczywiście mam zamiar go w tym wspierać, ponieważ takie jest jego marzenie.

- Może chcesz się położyć? - usłyszałam głos Dereka.

- Może za chwile, jeszcze jestem w stanie tu z wami posiedzieć – uśmiechnęłam się.

- Świetna kryjówka, Nina – powiedział Stiles, wchodząc z woreczkiem krwi do salonu. - Pod łóżkiem z pewnością nikt by tego nie znalazł.

- Dziękuję – odparłam ze śmiechem. - To ja wyjdę.

- Zostań – uśmiechnęła się lekko Lydia. - Przecież to normalne, że pijesz krew.

- I cholernie ciekawe – Mason odezwał się pierwszy raz. - Jak to jest?

- Pić krew? - spojrzałam na niego unosząc brwi do góry.

- No, jaki ma smak i jak się z tym czujesz?

- Mason, daj spokój – odparł Scott. - Ona jest wykończona, nie będzie Ci opowiadać o piciu krwi.

- Ma posmak metaliczny, ale wampiry to uwielbiają – odpowiedziałam w skrócie ze śmiechem.

- Zamień mnie – powiedział niemal błagalnym głosem.

- Nie ma takiej opcji – pokręciłam głową. - Musiałbyś być umierający i bez szans na przeżycie, wtedy dopiero podałabym Ci moja krew. Jednak nie wiadomo, czy byś wtedy umarł. Czasami jest tak, że wampirza krew ulecza Cie ze wszystkich ran, a czasami jest za późno podawana. Tak właśnie było w przypadku Allison – powiedziałam, z ledwością kończąc ostatnie zdanie.

- Choć – Derek złapał mnie za rękę. - Tobie już wystarczy przeżyć jak na jeden dzień.

- Dam radę – mruknęłam, lecz to była całkowita nieprawda.

- Widać – prychnął. - Zaprowadzę Cię do pokoju.

- Derek ma racje – odezwał si Scott. - Jesteś zmęczona i ranna, powinnaś odpocząć.

- A wy? - spojrzałam na niego. - Przecież mogę się jeszcze przydać.

- Do czego? - prychnęła Lydia. - Malia śpi, Liam jest zabezpieczony. Nic się już złego nie stanie, możemy iść spać.

- Przydałoby się jeszcze zabezpieczyć Malie. Mogę rzucić na nią barierę, aby...

- Wybij to sobie z głowy – warknął Derek. - Ty ledwo co stoisz na nogach, idziesz spać.

                 Westchnęłam ciężko i, nie spierając się z nimi więcej, udałam się na górę, prowadzona przez Hale'a. Nie chciałam ich zostawiać, jednak nie dałabym rady więcej walczyć, w tym akurat mieli rację. Jestem wykończona, krew z woreczka nie daje mi takiej samej siły, jak krew prosto z żył. Trochę minie, zanim mój organizm przyzwyczai się do zmiany, do tej pory będę lekko osłabiona.

                 Weszliśmy do mojego pokoju, w którym od razu położyłam się do łóżka, nawet się nie przebierając. Na leżąco zrzuciłam tylko buty zaczęłam ściągać spodnie, szło mi to jednak niezbyt dobrze.

- Pomogę Ci – powiedział Derek i złapał za moje ubrania.

- Chyba Cie pogrzało – warknęłam.

- Nie masz nic, co bym już nie widział. Przypominam Ci, że spaliśmy już razem kilkadziesiąt razy.

- Ale bielizna zostaje – zastrzegłam. - W szafce mam koszulkę do spania.

- Zgoda – podszedł do szafki i wyjął moją koszulkę, która tak naprawdę wcale nie należała do mnie. - Śpisz w mojej koszulce ? - zaśmiał się i spojrzał na mnie.

- Była wygodna – wzruszyłam ramionami. - Tylko do spania się nadawała – wystawiłam mu język.

- Jasne – pokręcił rozbawiony głową.

                 Derek pomógł mi pozbyć się spodni, a następnie zdjął ze mnie kurtkę oraz bluzkę, nakładając własną koszulkę, którą sobie przywłaszczyłam. Moje oczy same się zamykały, więc ciężko mu się ze mną współpracowało, tak szczerze to mu współczułam. Śpiąca Nina to zła Nina, ale jakoś dał sobie radę.

- Dobranoc – pocałował mnie w czoło i skierował się do wyjścia.

- Dobranoc, zły wilku.

                   Dalej nic nie pamiętam. Wiem tylko, że na moich ustach pojawił się uśmiech i sen nadszedł bardzo szybko. Byłam zmęczona wydarzeniami tego dnia, co źle wpłynęło na mój organizm, który był wystarczająco osłabiony. Oby jutro było lepiej.



* Perspektywa Klaus'a *

                    Jest piękna, gwieździsta i spokojna noc. Każdy już śpi, oprócz mnie. Nie mogę zasnął, ponieważ myślę cały czas o Kol'u i tej tajemniczej kobiecie. Spróbowałem oczywiście z nim o tym porozmawiać, jednak skończyło się to wielką awanturą, zresztą jak każda nasza ostatnia rozmowa. Nie potrafię złapać z nim żadnego kontaktu, pogorszyły się nasze relacje, których za cholerę nie potrafię naprawić.

                  Gdy wszedłem do baru, chciałem podsłuchać ich rozmowę. Udało mi się tylko usłyszeć imię Niny i to tyle z mojego prywatnego śledztwa. Kol mnie wyczuł i od razu przerwał rozmowę z nieznajomą. Zastanawiałem się nad jej osobą, znałem ją, tylko skąd? Te oczy, te rysy twarzy, ten głos. Kiedyś już ją widziałem i słyszałem, jednak nie potrafiłem sobie przypomnieć, skąd ja ją znam? Muszę zdecydowanie zadzwonić jutro do Niny i o wszystkim jej powiedzieć.

                   Mam pewne obawy związane z moim bratem. Kol nie jest osobą , która szybko odpuszcza. Jeśli coś nie pójdzie po jego myśli, to zazwyczaj się mści. A co jeśli będzie chciał zemsty na Ninie za odrzucenie? Wiem doskonale, że jest do tego zdolny. Tylko w jaki sposób mam go powstrzymać? Nina nie może być w dwóch miejscach jednocześnie, za wiele by ją to kosztowało. Może czas pojechać do niej i tam ją chronić przed chorym bratem? A może jednak nie?

                   Postanowiłem na razie pozostać w Nowym Orleanie i bliżej przyjrzeć się tej całej sprawie. Oczywiście zadzwonię do Niny i jej o wszystkim powiem, aby była przygotowana na ewentualne problemy. Cholernie mi jej szkoda, bo od dłuższego czasu ma pod górkę. Mam zamiar jej we wszystkim pomóc, nawet jeśli musiałbym ponownie zasztyletować własnego brata. Kol pozwala sobie na zbyt wiele, a Nina nie zasługuje na cierpienie. W końcu powinno spotkać ją coś dobrego,zdecydowanie na to zasługuje. A ja zrobię wszystko, aby w końcu tak było. Bo ona jest tego warta.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro