ROZDZIAŁ 32

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

                Impreza była naprawdę świetna, jednak niestety tylko do czasu. Lydia zaniepokoiła mnie informacją o tym, że poczuła czyjąś śmierć. Od razu wytrzeźwiałam i razem z dziewczyną postanowiłyśmy sprawdzić jej przeczucia, które niestety okazały się być trafne. Nie chciałam, aby Lydia zobaczyła ten okropny widok, więc szybko złapałam ją za ramiona i odciągnęłam na bok. Ona zdecydowanie nie powinna mieć takich widoków przed oczami.

                Za samochodem stojącym naprzeciwko domku Lydii leżał martwy wilkołak, ktoś odciął mu głowę. To okropna śmierć, nikt nie powinien zginąć w taki sposób. Nikt w ogóle nie powinien umierać przez to, że komuś zależy na kasie. Byłam wręcz pewna, że to zrobił któryś z Łowców, aby dostać pieniądze za jego śmierć. Wychodzi na to, że ten ktoś jest na imprezie, przecież nie jechałby specjalnie tyle kilometrów za tym wilkołakiem.

,, Jest martwy wilkołak, jesteśmy z Lydią przed domem '' przekazałam tą wiadomość Derekowi i Scott'owi.

                 Lydia była roztrzęsiona samą wiadomością o śmierci kolejnej istoty, dlatego tak bardzo nie chciałam, aby go zobaczyła. Ta dziewczyna naprawdę ma przejebane, za każdym razem wyczuwa czyjąś śmierć, przez co nieźle może jej się poprzestawiać w głowie. Chciałabym ją jakoś od tego wszystkiego odciąć, jednak nie jestem w stanie tego zrobić. Nie potrafię zablokować tego, kim jest. Każdy ma swoją naturę, z którą nie da się tak po prostu rozstać.

- Nina? Lydia? - głos Scott'a sprowadził mnie na ziemie, popatrzyłam w jego kierunku. - Nic wam nie jest?

- Nie – pokręciłam głową i spojrzałam na Lydię, która była przestraszona. - Lydia? Wróć może do środka, co?

- Zostaję – powiedziała twardo. - Ale nie chcę na to patrzeć.

- Dobrze – przytaknęłam jej i spojrzałam na chłopaków. -Chodźcie.

                  Odwróciłam się i usłyszałam za sobą kroki. Skierowałam się ponownie do miejsca, w którym leżało ciało wilkołaka, nieopodal leżała głowa. Nie był to zbyt przyjemny widok, nawet jak dla mnie. Niby śmierć jest dla mnie czymś naturalnym, wiele razy zabiłam kogoś w swoim życiu, jednak śmierć niewinnych zawsze będzie mnie boleć, to akurat się nigdy nie zmieni. Jest wiele sposobów na zdobycie pieniędzy, ale to akurat jest jeden z najgorszych. Z wielką chęcią sama bym tym wszystkim Łowcą pokazała, jak to jest umierać.

- Wiemy, kto to jest? - zapytał Scott, stając obok mnie.

- Dorosły mężczyzna, przywiózł tu piwo, nazywa się Demarco – zbliżyłam się do ciała i wskazałam na naszywkę, która znajdowała się na jego kurtce. - Był wilkołakiem Betą.

- Jest ze stada Satomi – wtrącił Derek.

- Znasz go? - spojrzałam na Hale'a, ten uparcie wpatrywał się jednak w ciało.

- Kiedyś go widziałem, tylko raz. Długo należał do stada Satomi, był dosyć miłym wilkołakiem, chociaż nie zawsze nad sobą panował.

- Ktoś przebił mu opony – stwierdził Scott, patrząc na samochód.

- Myślicie, że to ktoś z imprezy? - Lydia spojrzała na nas uważnie, w jej oczach widziałam strach.

- Ja jestem prawie pewna, że to ktoś z imprezy – stwierdziłam pewnie. - Nikt inny nie przyjeżdżałby tu specjalnie po to, aby zabić go za kasę.

- Może to był przypadek? - zapytał Scott, patrząc na mnie.

- Zbyt długo żyję w tym świecie, aby wierzyć w przypadki, Scott. Zresztą koleś przywiózł piwo, którego nie zamawialiśmy.

- Myślisz, że ktoś to zrobił specjalnie, aby go tu ściągnąć? - Derek spojrzał na mnie zdziwiony.

- Tak – odparłam od razu. - To dziwny zbieg okoliczności. Demarco przyjeżdża tu i przywozi beczkę piwa, której nikt nie zamawiał, a chwilę później odnajdujemy go martwego, z odciętą głową. To na bank Łowcy.

- Był na liście – mruknęła Lydia smutno. - Był wart dwieście pięćdziesiąt tysięcy, jeśli dobrze pamiętam.

- Czyli jakieś małolaty bawią się w Łowców – powiedziałam zła. - Trzeba to sprawdzić – wstałam na równe nogi i skierowałam się do wejścia, jednak dłoń Dereka mnie zatrzymała.

- W jaki sposób chcesz to zrobić?

- Normalny – wzruszyłam ramionami. - Wejdę do głowy każdego z nich i sprawdzę ich myśli.

- Przecież ich jest tam za dużo – powiedziała zła Lydia. - Nie dasz rady ich wszystkich sprawdzić.

- Nie muszę wszystkich – pokręciłam lekko głową i spojrzałam na nią. - Nasza paczka jest czysta, więc na was nie muszę tracić energii. A z resztą jakoś sobie poradzę.

- Jesteś zmęczona wczorajszą walką, Nina. Nie powinnaś się przemęczać – powiedział z troską Scott.

- Dam radę, aż tyle mnie to nie kosztuję. Zresztą mam ich tylko sprawdzić, a nie od razu z nimi walczyć. Dam wam znać, jeśli coś znajdę.

- Jesteś pewna? Zawsze możemy znaleźć inne rozwiązanie.

- Dam radę, Scott – spojrzałam mu w oczy. - Wy postarajcie się o to, aby nikt nie opuścił domu w tym czasie.

- Zgoda – przytaknął mi. - Uważaj na siebie i informuj nas o wszystkim.

- Obiecuję – uśmiechnęłam się do niego lekko i skierowałam się w stronę domu.

                  Szybkim krokiem weszłam do domu i spojrzałam na tłum nastolatków zebranych w różnych częściach domu. Dobra, to jednak nie będzie takie łatwe zadanie, jak mi się na początku wydawało. Westchnęłam ciężko i zaczęłam swoją wędrówkę wśród ludzi, dotykając każdego i wchodząc do głowy. Kilka osób dziwnie na mnie patrzyło, jednak w tym momencie nie zwracałam na to większej uwagi. Moim celem było odnalezienie tych cholernych Łowców, a nie zwracanie uwagi na dziwne spojrzenia innych.

                  Po kilku minutach sprawdzania ludzi zaczęłam się lekko denerwować. Nie znalazłam na razie nikogo, kto miałby jakiekolwiek pojęcie o świecie nadprzyrodzonym. Miałam nadzieję, że ten ktoś nie opuścił już budynku i że będę miała okazję go złapać. Z każdą kolejną osoba byłam słabsza, jednak nie chciałam przerywać zadania. Później zapewne zgubiłabym się i zapomniała, kogo już sprawdzałam. Wtedy to dopiero byłoby zamieszanie. Najlepiej by było, gdyby wszyscy stanęli w szeregu i wtedy bym mogła ich spokojnie sprawdzić, jednak nie mam jak ich do tego zmusić.

                  Nagle zobaczyłam ciemnowłosą dziewczynę, która oglądała się dookoła i skierowała się na górę. Jeśli się nie mylę to ta sama osoba,z którą przytulał się Garret. Samego chłopaka nigdzie nie widziałam, jednak miałam okazję sprawdzić jego dziewczynę. Jeśli on ma coś z tym wspólnego, to ona z pewnością będzie po tym wiedzieć, w końcu są blisko.

                  Nie zastanawiając się dłużej nad tym wszystkim, skierowałam się na górę w ślad za dziewczyną. Dokładnie wsłuchiwałam się w każdy dźwięk, który mógłby mi zdradzić jej miejsce pobytu. Na korytarzu jej nie było, więc musiała wejść do jakiegoś pomieszczenia, a to już było dla mnie podejrzane. Przystawiałam głowę do każdych drzwi i nasłuchiwałam dźwięków dochodzących z wewnątrz pomieszczeń. W końcu przystanęłam przy drzwiach, słysząc bijące serce zza drzwi. Westchnęłam i pociągnęłam za klamkę, wchodząc do środka i rozglądając się. Pewnie, nie miała czyjego pokoju wybrać, musiał być to akurat pokój Dereka Hale'a. No jasna cholera, nawet oni są po jego stronie?

                   Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie widziałam nigdzie dziewczyny, jednak wyraźnie ją słyszałam. W pomieszczeniu było ciemno, okna zostały zasłonięcie. Wyostrzyłam wzrok i zauważyłam sylwetkę stojącą koło szafy. Chciałam się odezwać, jednak nagle poczułam ostry ból w karku, a później była już tylko ciemność.



* Perspektywa Dereka *

                     Cała ta impreza od samego początku mi się nie podobała. Było tu zbyt wiele obcych osób, a ja osobiście wolę jednak towarzystwo znajomych. Do tego szlak mnie trafiał za każdym razem, gdy Nina z kimś rozmawiała. Nie powiem, w tej sukience wyglądała tak seksownie, że miałem ochotę zabrać ją stąd do pokoju i rozerwać jej ubiór na strzępy, a następnie nie wypuścić z łóżka przez całą noc. Wiedziałem jednak, że wampirzyca mogłaby mnie za to zabić, więc wolałem się trzymać z daleka od niej.

                   Miałem oko na każdą osobę znajdującą się w budynku, byłem gotowy w razie czego zareagować w każdej sytuacji. Nie chciałem nikomu niszczyć zabawy, chociaż sam nie byłem co do niej przekonany. Najbardziej na oku miałem trzy osoby : Liam'a, Malie i oczywiście Ninę. Co prawda ta ostatnia doskonale poradziłaby sobie ze wszystkim sama, jednak po wczorajszych wydarzeniach na pewno była jeszcze osłabiona, więc wolałem dmuchać na zimne. A tak serio to po prostu chciałem na nią popatrzeć i mieć wymówkę w razie czego. Tak, przyznaję się do tego bez bicia.

                   Gdy otrzymałem wiadomość od Niny, serio się wystraszyłem. Od razu odszukałem wzrokiem Scott'a i oboje wyszliśmy na dwór do dziewczyn. Widok martwego wilkołaka z odciętą głową mnie wkurwił jak mało jaki. Ktoś, kto to zrobił, musi zapłacić za swój grzech. To, co Łowcy robią z istotami nadprzyrodzonymi, jest kompletnym szaleństwem. Wszystko, co wokół nas się dzieje teraz, jest szalone. Najpierw moje porwanie przez Kate Argent, później kradzież pieniędzy ze skarbca Hale, lista śmierci, jakiś Dobroczyńca i Ci cholerni Łowcy czający się na nasze życie. To wszystko jest popierdolone.

                  Nina chciała wszystko załatwić po swojemu, co ani trochę mnie nie zdziwiło. Ona zawsze stara się rozwiązywać problemy tak, aby żadne z nas się w to nie plątało. Czasami strasznie denerwuje mnie jej zachowanie, jednak całkowicie ją rozumiem. Sam wielokrotnie tak robiłem, więc nie mogę jej mieć tego za złe. Stara się chronić swoich bliskich na swój sposób, nie patrząc na siebie. To chyba jest u niej jednocześnie najlepsza jak i najgorsza cecha, jednak nikt nie potrafi tego zmienić.

                    Stałem obok ściany i patrzyłem w tłum ludzi. Chciałem mieć Nine na oku, aby mogła wskazać winnego, jednak straciłem ją z oczu jakąś chwile temu. Nie zauważyłem nawet, w którą stronę podążyła. Nie moja wina, że ona czasami zachowuje się jak duch, pojawia się i znika tak nagle, że nikt nie jest w stanie tego zauważyć. Ruszyłem z miejsca i postanowiłem poszukać jej na własną rękę. W tłumie zobaczyłem Scott'a, Stiles'a oraz Lydie, reszta pewnie również gdzieś tu się znajduje, jednak teraz ktoś inny był dla mnie najważniejszy.

                     Po kilku minutach chodzenia wokół ludzi zacząłem się denerwować. Nigdzie nie mogłem odnaleźć wampirzycy i to zaniepokoiło mnie najbardziej. A co jeśli ktoś ją dorwał i teraz leży gdzieś ranna lub martwa? Naprawdę się o nią boję, pomimo jej siły. Stanąłem jak najdalej od tłumu się dało i zaciągnąłem się powietrzem, próbując wyłapać jej zapach. Nie było to łatwe zadanie, ponieważ było tu sporo osób, a moje moce wilkołaka jakimś cudem się osłabiają. Nikt nie zna przyczyny, jednak ja zdaję sobie sprawę z tego, że to ta przeklęta Argent mieszała w tym palce.

                  W końcu udało mi się wyłapać zapach Niny, który był dosyć słaby, jednak dalej wyczuwalny. Musiała opuścić salon, jednak dalej znajdowała się w budynku. Skierowałem się za jej tropem, chcąc ją jak najszybciej znaleźć i sprawdzić, czy nic jej nie jest. Zapach prowadził mnie na górę, co mnie nieźle zdziwiło. Po jaką cholerę ona szłaby na górę, skoro wszyscy są na dole? Wzruszyłem ramionami i skierowałem się na schody, a następnie wspiąłem się po nich.

                Na górze zapach wampirzycy był o wiele silniejszy, więc bez problemu domyśliłem się, w którym miejscu się znajduje. Najlepsze w tym wszystkim było to, że jej zapach dochodził z mojego pokoju. Może chciała mi zrobić niespodziankę i dlatego tam weszła? Nie, to niemożliwe. Nina w życiu z własnej woli nie przyszłaby do mnie. Pociągnąłem za klamkę i otworzyłem drzwi, spotykając się z ciemnością. Z tego co pamiętam, okno było odsłonięte, nie zasłaniałem go. Zmarszczyłem brwi i dłonią odnalazłem włącznik światła, a następnie rozejrzałem się po pomieszczeniu.

                    Wszystko wyglądało normalnie, oprócz jednego szczegółu. Obok łóżka, z lewej strony, zauważyłem but należący do Niny. Doskonale pamiętam go, ponieważ przez pół imprezy patrzyłem na nią oczarowany i znam każdy szczegół jej dzisiejszego wyglądu. Podszedłem szybkim krokiem w tamtą stronę i zamarłem, moje serce chwilowo przestało bić. Na ziemi leżała Nina, która była martwa. Klęknąłem przy niej i na wszelki wypadek sprawdziłem jej puls, który był niewyczuwalny. Ktoś skręcił jej kark, tylko kto i jaki cudem ona dała się tak podejść?

                      Złapałem jej ciało i delikatnie ułożyłem na swoim łóżku. Nie chciałem zrobić jej żadnej krzywdy, chociaż i tak nie byłem w stanie tego zrobić. Ułożyłem ją wygodnie, zakrywając pościelą. Spojrzałem na jej twarz, która wydawała się być spokojna. Jej usta były lekko rozchylone, a ja miałem ochotę ją pocałować. Wiem jednak, że gdyby się o tym dowiedziała, to zapewne skończyłbym martwy gdzieś pośród krzaków. Schyliłem się do niej i pocałowałem w czoło, przynajmniej za to mnie nie zabije. Ostatni raz spojrzałem na nią i opuściłem pomieszczenie.

                    Byłem cholernie wściekły na tego, kto zrobił jej krzywdę. Byłem wściekły na każdą osobę znajdująca się w tym budynku, chciałem wszystkich zamordować. Gdyby nie fakt, że później to ja bym stracił życie z ręki Niny, to zapewne bym to zrobił. Jednak dla niej jestem w stanie się powstrzymać i nie zrobić nikomu krzywdy. Może odkryła Łowce i ten skręcił jej kark? Już sam nie wiem, co o tym myśleć. Nina jest przecież silna i bystra, nie mogła dać się tak po prostu zaskoczyć. Zszedłem na dół i stanąłem pośrodku salonu, patrząc dookoła.

- Koniec imprezy! Wszyscy wyjść! - ryknąłem głośno, a ludzie spojrzeli na mnie zdziwieni.

                     Zrobiłem groźna minę, która od razu podziałała. Wszyscy zaczęli zbierać się do wyjścia i opuszczać nas. Naprawdę ciężko było powstrzymać mi się przed popełnieniem masowego morderstwa na przynajmniej połowie tych gówniarzy. Nie mogłem jednak skrzywdzić kogoś, kto jest niewinny. Przyjaciele szybko do mnie podeszli, patrząc na mnie zdziwieni. Odczekałem, aż wszyscy opuścili dom Lydii i spojrzałem na nich.

- Ktoś skręcił Ninie kark, leży u mnie w pokoju.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro