ROZDZIAŁ 42

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

* Perspektywa Dereka *

                 Sytuacja, która miała miejsce kilka minut temu, ani trochę mi się nie podobała. Widok Niny w takim stanie nie był czymś przyjemnym i więcej nie chciałem tego przeżyć. Moje serce łamało się na małe kawałki, gdy widziałem jej ból i brak sił na jakiekolwiek ruchy. Zadziwiła mnie jej reakcja, gdy chciałem jej pomóc. Nie protestowała, wręcz przeciwnie, bez żadnego słowa pozwoliła mi sobie pomóc. Byłem szczęśliwy z takiego obrotu sprawy.

                  Przez cały czas patrzyłem na nią, nie odrywając wzroku nawet na sekundę. Nawet, gdy piła krew z woreczka, patrzyłem wprost na nią. Nie obchodziło mnie w tamtym momencie to, kim jest i jak się zachowuje. To była moja Nina, bez względu na rasę i zachowanie. Miałem ogromną ochotę złapać ją w ramiona i zapewnić, że wszystko będzie dobrze. Nie mogłem jednak tego zrobić, musiałem wcielić swój plan małymi krokami, aby jej nie zdenerwować, a tym bardziej nie wystraszyć.

                  Nina Fortem była dla mnie ważna, nigdy nie zaprzeczę tym słowom. Chciałem być jak najbliżej, aby w każdej chwili móc jej pomóc. Co prawda mnie odpychała, jednak czasami traciła nad sobą kontrolę i pozwalała mi na więcej, niż powinna. Widziałem w jej oczach zmianę, gdy byłem blisko. Pomimo tego, że ona tak usilnie próbowała to ukryć, wiedziałem, że jeszcze coś tam dla niej znaczę. Chciałem jej szczęścia i zrobię wszystko, aby nie musiała cierpieć. Co prawda to będzie trudne zadanie, jednak mam zamiar poświęcić wszystko dla jej dobra.

                 Oczywiście musiało między nami dojść do małej wymiany zdań, inaczej nie bylibyśmy sobą. Nina, nawet w tak strasznym stanie, nie potrafiła utrzymać języka za zębami i musiała powiedzieć coś, co wytrąciło mnie z równowagi. Ta kobieta po prostu miała do tego dar. Ale nawet takie małe kłótnie potrafiły rozbudzić moje serce do szybszej pracy. Każda wymiana zdania z nią była dla mnie okropnie ważna, niczym oddychanie. Potrzebowałem jej w swoim życiu, jak tlenu. Czy ona również potrzebowała tak mocno mnie?

                 Po jej minie widziałem, że nie ma za dobrych wieści. Lydia najwyraźniej nie przekazała jej nic pozytywnego, więc zacząłem się lekko obawiać. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie byłem w stanie podsłuchać ich rozmowy. Mój słuch zaczął się psuć, co było oczywiście sprawką cholernej Kate Argent. Z dnia na dzień było ze mną coraz gorzej, jednak nikomu o tym nie powiedziałem. Może jednak powinienem? Nie chciałem nikomu dokładać kolejnych zmartwień, już mieliśmy ich wystarczająco dużo.

- Koniec odpoczynku, jedziemy na komisariat – stwierdziła Nina i wstała z miejsca.

- Jesteś w stanie kontaktować na trzeźwo? - zapytał głupio Scott, a ja parsknąłem śmiechem.

- Ona nawet podczas umierania byłaby w stanie skopać Ci tyłek – odparłem ze śmiechem.

- Uważaj, Hale, bo wypróbuję to na Tobie – warknęła w moją stronę.

- Nie byłabyś w stanie mnie zranić.

- Skąd takie przypuszczenia? - uniosła brew i podeszła do mnie.

- Nie zrobisz mi krzywdy – nasze twarze dzieliły centymetry, a ja miałem cholerną ochotę ją pocałować.

- Jestem zdolna do wszystkiego, pamiętaj o tym. Ludzie się zmieniają, ja również się zmieniłam – odparła z uśmiechem na twarzy. Wiem, że kłamie, nie byłaby w stanie mnie zaatakować. - Młody może zostać u Ciebie? - te słowa skierowała do Deaton'a.

- Nigdzie nie możecie go zabrać, jest jeszcze za słaby. Niech lepiej zostanie u mnie.

- Później zabiorę go do siebie – odparła wampirzyca, a ja zacisnąłem pięści. - Czyżby ktoś był zazdrosny? - spojrzała na mnie z uśmieszkiem.

- O Ciebie? Nigdy - prychnąłem i skierowałem się do wyjścia.

                Czy byłem zazdrosny o Nine? Jak cholera. Wkurzała mnie świadomość tego, że ktoś inny mógłby ją całować czy dotykać. Gdy wyjechała, miałem ochotę rozerwać każdego na swojej drodze. Wiedziałem, że jest tam ten cały Kol, do którego tam wdzięcznie się kleiła. Mieli się ku sobie i bałem się, że mogłoby dojść między nimi do czegoś więcej. Chcę jej szczęścia, owszem. Nie jestem jednak pewien, czy dałbym radę żyć ze świadomością, że ona jest z kimś innym.

- Jadę z Derekiem - odparł nagle Scott i wpakował mi się do samochodu.

- Jak tam chcesz – Nina wzruszyła ramionami i wsiadła do swojego auta.

- Nieźle – westchnąłem i wsiadłem do samochodu, odpalając silnik. - Czego chcesz?

- Czemu od razu zakładasz, że czegoś chcę? - zapytał głupio Alfa.

- Z własnej woli i bez interesu nie wsiadłbyś do mojego auta.

- Chcę pogadać – westchnął ciężko, gdy ruszyłem z parkingu i wyjechałem na główną drogę, gubiąc Ninę.

- Niby o czym? - prychnąłem.

- O Ninie – odparł pewnie. - Co do niej masz?

- Nie bardzo rozumiem – zmarszczyłem brwi.

- Co do niej czujesz, Derek? Czego od niej chcesz? Dlaczego nie dasz jej spokoju?

- A Ty co? Bawisz się nagle w psychologa?

- Powiem Ci, jak ja to widzę – spojrzałem na niego zdziwiony. - W dalszym ciągu ją kochasz i nie potrafisz sobie jej odpuścić. Ściska Cie w środku na myśl o tym, że mogłaby być z innym facetem. Boisz się, że ktoś zajmie Twoje miejsce w jej sercu. Chcesz ją odzyskać, ale nie masz pojęcia, w jaki sposób to zrobić.

- Nie Twój interes - warknąłem na niego.

- Chcę Ci pomóc, Derek. Pozwól mi na to.

- Dlaczego? - spojrzałem na niego, gdy staliśmy na światłach.

- Bo jej na Tobie zależy, a ja znam ja dłużej, niż Ty. Ukrywa swoje uczucia i tak łatwo nie da się kolejny raz.

- Kocham ją - powiedziałem i ruszyłem na zielonym. - Nina jest wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju. Chcę ją mieć przy sobie i zrobić wszystko, aby była szczęśliwa. Nie potrafię się uspokoić, gdy widzę ją z kim innym. Jestem o nią cholernie zazdrosny i mam ochotę zamknąć ją w piwnicy, aby z nikim się nie spotykała. Zadowolony?

- Bardzo – uśmiechnął się szeroko. - To teraz mnie posłuchaj.

- Zamieniam się w słuch – warknąłem zirytowany.

- Nina Fortem to osoba o silnym charakterze. Jest cholernie uparta i nie łatwo jej do czegokolwiek przekonać. Udaje twardą i złą kobietę, jednak tak naprawdę taka nie jest. Przeszła w swoim życiu wiele i dlatego stara się ukrywać swoje uczucia. Cholernie boi się zranienia i nie bardzo chce ryzykować. Ty ją zraniłeś, Derek.

- Nie musisz mi przypominać tego – zacisnąłem zły dłonie na kierownicy.

- Nie mam zamiaru Ci tego wypominać. Chcę Cie tylko uświadomić, że walka o nią nie będzie łatwa. Nina jest uparta i nie łatwo Ci wybaczy. Dobra, może i wybaczy, ale nie zapomni. Kto jak kto, ale ona ma świetną pamięć – zaśmiał się krótko. - W każdym razie jeśli chcesz ją odzyskać, to musisz być cierpliwy i dać jej wolność. Nie możesz na nią naciskać ani do niczego jej zmuszać. Ona sama musi poczuć to, co do Ciebie czuje. Postaraj się do niej zbliżyć, jednak nie rób nic na siłę. Daj jej żyć i pokaż jej, że może na Ciebie liczyć w każdej sytuacji. Pokaż jej, że jesteś jej przyjacielem, kimś, kto wskoczy za nią w ogień w każdej sytuacji. Ona potrzebuje bezpieczeństwa i uczucia, Derek. Nie zmuszaj jej do ponownego otwarcia się przed Tobą. Daj jej chwilę, usuń się z jej życia na kilka dni, daj jej wolność.

                Nie wiedziałem , że Scott potrafi być mądry, zaskoczył mnie. Jego słowa dotarły do mnie i utknęły w moim umyśle. Wiem, że on ma racje. Zna Nine o wiele dłużej, niż ja. Wie, co ona czuje i czego potrzebuje w danej chwili. Zna jej każdy ruch i każdą myśl, co wcale nie jest takie proste. Może on faktycznie ma racje? Może powinienem dać jej trochę przestrzeni?

- Dam jej żyć – szepnąłem cicho. - Odsunę się od niej.


* Perspektywa Niny *

                 Rozmowa z Damon'em lekko wyprowadziła mnie z równowagi. Nie wierzę, że wpadł na tak głupi pomysł. Kto normalny pakuje się na własne życzenie w paszcze lwa? Dobra, ja to robię dosyć często, ale jato ja. Od zawsze wpadałam na głupie pomysły i to się chyba nigdy nie zmieni. Jednak Damon mógłby się w to nie mieszać i byłby spokój. Martwię się o niego i boję się, że to nie przyniesie nic dobrego. Nie mogę jednak niczego mu zabronić, jest dorosły i w większości, wie, co robi.

                  Telefon od Lydii również mnie nieźle wystraszył. Znalazła klucz do kolejnej części listy, a to nie wróży nic dobrego. Na niej było nazwisko Brett'a, co podniosło mi nieźle ciśnienie. Jednak wspomniała coś o tym, że to nie wszystko. Czyżby pojawiło się tam moje nazwisko? Mało prawdopodobne, ponieważ nikt normalny by go tam nie umieścił. Nie da się mnie tak łatwo zabić, więc to byłoby bez sensu.

                  Zajechałam pod komisariat i zauważyłam samochód Stiles'a. Wiedziałam, że ten chłopak tu się pojawi, on nigdy nie odpuszcza takich akcji. Wysiadłam z auta i zamknęłam je na klucz, kierując się do wejścia, w którym stali już moi przyjaciele. Nie wiem, jakim cudem przyjechali przede mną. Moją wędrówkę przerwał dzwoniący telefon, więc wyjęłam go z kieszeni i spojrzałam na ekran, odbierając od razu.

- Powiedz mi, że on jeszcze nie dotarł i nie masz zamiaru go zabić – jęknęłam błagalnie do słuchawki.

- Spokojnie, jeszcze go nie ma – męski głos się zaśmiał. - Wnioskuję po tym, że już o wszystkim wiesz?

- Damon zadzwonił do mnie kilka minut temu i poinformował mnie o swoich planach.

- A chciałem być pierwszy, jak zwykle nie wyszło.

- Klaus, to nie jest śmieszne. Nie zabij go, dobrze?

- Mogę się postarać – westchnął ciężko.

- Klaus! Nie masz prawa go ruszyć, jasne? On jest nietykalny, a Ty to uszanujesz i nie zrobisz mu krzywdy.

- Przecież wiesz, że nic mu nie zrobię – mogę się założyć, że właśnie przewrócił oczami. - Chcemy razem pokonać wrogów, a nie siebie wzajemnie.

- No nie wiem, wy razem nie wróży nic dobrego.

- Aż tak słabo mnie znasz? Przecież wiesz, że nie zrobię nic, co mogłoby Cie zranić.

- Tak? To co zamierzasz zrobić z Kol'em?

- Jeszcze nie wiem. Mam zamiar go powstrzymać za wszelką cenę, Nina. Nie będę się bawić w żadne środki ostrożności, bo Ty tego chcesz. Jeśli będzie trzeba, to nawet go zasztyletuję.

- Klaus – jęknęłam załamana. - Nie możesz tego zrobić, to Twój brat.

- Który chce Cie zabić, nie wybaczę mu tego.

- Przecież nie powiedział, że mnie zabije. Mówił tylko o zemście.

- Ale Ty jesteś naiwna.

- Nie będę z Tobą o tym rozmawiać - warknęłam zła. - Muszę załatwić ważną sprawę. 

- Zadzwonię do Ciebie, jak tylko Damon przyjedzie.

- Będę wdzięczna – odparłam już spokojnym tonem.

- Uważaj na siebie, mała.

                Westchnęłam ciężko i rozłączyłam się. Nie miałam najmniejszej ochoty na rozmowę z Klaus'em. Bałam się, że z tego spotkania nie wyniknie nic dobrego. On i Damon, oboje mają wybuchowe charaktery. Z tego po prostu nie mogło wyniknąć nic dobrego. Odgoniłam od siebie złe myśli i podeszłam do przyjaciół.

- Możemy iść? - zapytał obojętnym tonem Derek, co mnie trochę zdziwiło.

- Tak – odparłam zdziwiona i podążyłam za nim.

               Scott patrzył na mnie z przepraszającym wzrokiem, jednak nie chciałam pytać o powód tego. Miałam serdecznie dość facetów na najbliższy wiek, więc po prostu sobie odpuściłam. Co by mi to dało? Dosłownie nic, pewnie ponownie musiałabym się wkurzać, a na to nie miałam najmniejszej ochoty, a tym bardziej siły. Faceci są tak cholernie skomplikowani, że czasami mam ochotę ich wszystkich pozabijać z zimną krwią.

                Weszliśmy do środka i skierowaliśmy się od razu do gabinetu Szeryfa. Policjanci patrzyli na nas dziwnym wzrokiem, jednak ja nie miałam ochoty zwracać na nich uwagi. Dosłownie wszystko zaczęło mnie drażnić, więc wolałam po prostu siedzieć cicho. Weszliśmy do gabinetu, w którym zastaliśmy Malie, Lydie, Szeryfa i Stiles'a. Przedstawienie czas zacząć.

- Co macie? - zapytałam do razu, nie patrząc nikomu w oczy.

- Kolejna część listy, sama zobacz.

- Wytłumaczycie mi to? - zapytał Szeryf patrząc na mnie.

- No to się zacznie – westchnęłam i zaczęłam mu wszystko tłumaczyć. To będzie ciężki dzień.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro