ROZDZIAŁ 47

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

              Świat jest pełen niespodzianek. Tak naprawdę nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć tego, co ma się wydarzyć. Każdy z nas ma w głowie ułożony scenariusz, który i tak w pełni się nie spełni. Nikt nie jest w stanie tego zmienić, nie ważne, jak bardzo byśmy się starali. Zawsze pojawi się coś, co całkowicie nas zaskoczy. I to właśnie wkurza mnie w tym wszystkim najbardziej.

               Księgi mamy naprawdę okazują się być przydatne. Ta kobieta od zawsze wiedziała, co jest najlepsze dla nas wszystkich. Za każdym razem była w stanie rzucić wszystko i biec komuś na pomoc, nie pytająco pochodzenie. Dla niej nie było różnicy między wilkołakami, wampirami, a czarownicami. Ważna była jedynie pomoc, bez względu na rasę. Tego właśnie nauczyłam się od niej, ta bezinteresowna pomoc była dla mnie naprawdę ważna. Mama za każdym razem, gdy wykonała jakieś zaklęcie, pomogła drugiej osobie lub odkryła jakiś nowy gatunek, zapisywała to wszystko w swoich księgach, aby w przyszłości nic jej nie zaskoczyło.

                 Czytanie jej zapisków sprawiało mi dużą radość. W takich chwilach czułam się tak, jakby stała obok mnie i opowiadała o wszystkim, to było zawarte w tych wszystkich tomach. Jej uśmiech na twarzy, gdy ja czegoś nie rozumiałam, a ona ze spokojem tłumaczyła mi to po raz setny. Ta kobieta była cholernie cierpliwa, czego niestety nie odziedziczyłam po niej. Charakter miałam zdecydowanie po ojcu, wybuchowy i kłótliwy. Zawsze, gdy byliśmy gdzieś we dwójkę, trzeba było schodzić nam z drogi, ponieważ my byliśmy zbyt uparci i dumni, aby komuś ustępować.

              Nie miałam pojęcia, że w księgach mamy znajdę coś na swój temat. Byłam pierwszą mieszanką naturalną wampira i czarownicy na świecie, przynajmniej tak wszyscy mówili. Nie spodziewałam się, że mama będzie mieć tak dużo informacji na mój temat, skoro ja i Elizabeth byłyśmy tymi pierwszymi. Z zaciekawieniem czytałam każde zdanie, każde słowo, które było napisane na mój temat. Było tam kilka naprawdę przydatnych informacji i zastanawiałam się, skąd mama o tym wszystkim wiedziała. Może potrafiła przepowiadać przyszłość? W sumie to chyba nic by mnie nie zdziwiło, nasza rodzina nie należała do tych normalnych.

               Moje czytanie, jak i przemyślenia, zostały przerwane przez dźwięk telefonu. Zerwałam się szybko z miejsca i podeszłam do stolika, na którym leżało urządzenie modląc się, aby moi przyjaciele nie wpadli w kłopoty. Zdziwiłam się jednak widząc imię na ekranie. Spodziewałabym się każdego, ale nie jej. Oczywiście cieszę się z tego telefonu, niemniej jednak to wielkie zaskoczenie dla mnie.

- Halo? - odebrałam zaskoczona, marszcząc brwi.

- No witam, Pani Fortem – zaśmiała się. - Co tam słychać? Dawno nie rozmawiałyśmy.

- Dobra, zaskoczyłaś mnie – zaśmiałam się do telefonu. - U mnie jak zawsze wesoło. Wiele się dzieje.

- Wiem, Damon mi powiedział. Między innymi dlatego właśnie dzwonię.

- Co on Ci takiego powiedział? - westchnęłam ciężko.

- Coś o kłopotach, Nowym Orleanie i oczywiście o Tobie.

- Co konkretnie powiedział o mnie? - zapytałam zaciekawiona.

- Że zawsze sprowadzasz na siebie problemy – dziewczyna zaśmiała się dźwięcznie. - A poza tym, że musi jechać do Nowego Orleanu, aby zabić Twoich wrogów, którzy, uwaga cytuję ,, Chcą skrzywdzić piękną i niewinną istotkę ''

- Serio? - parsknęłam śmiechem. - Piękna i niewinna istotka? Chyba dawno po głowie nie dostał.

- Żarty żartami, a teraz się spowiadaj – jej ton natychmiast zmienił się na poważny.

- Nie ma o czym mówić – wzruszyłam ramionami, chociaż ona nie mogła tego zauważyć. - Jak zwykle coś się dzieje w moim życiu, więc problemy również musiały się pojawić.

- Czy Ty możesz mi powiedzieć prawdę? - warknęła, a co przewróciłam oczami.

- Kol szykuje wojnę – westchnęłam ciężko. - Nie pytaj tylko z jakiego powodu, bo tego nie wiem. Zagroził mi ostatnio, tyle wiem. Knuje coś z Lily Salvatore, która chętnie pozbędzie się mnie ze świata żywych.

- Mama Damon'a? - zapytała zdziwiona dziewczyna. - To już przynajmniej wiem, czemu on chodził taki wściekły.

- Jakoś mu się nie dziwię – parsknęłam. - Jego matka potrafi podnieść ciśnienie w zaledwie kilka sekund. Pieprzony rozpruwacz – warknęłam wściekła. - Sama mam ochotę pozbawić ją życia w niezbyt przyjazny sposób.

- Coś o niej słyszałam. Ponoć jest wściekła na Ciebie za śmierć Stefana, była z nim mocno związana.

- I to wiele tłumaczy. Chociaż nie wiem, gdzie ona to silne związanie widzi. Stefan co prawda nie pozwolił Damon'owi zabić matki, jednak wielką miłością do niej nie pałał. Dziwna z niej kobieta, serio.

- Wiesz, może chce zemsty za śmierć jej ukochanego syna.

- Pewnie tak, ale jakoś się tym nie przejmuję. Niech robi, co chce. I tak już przekonała do siebie Kol'a, więc to może być ciekawe.

- Co będzie ciekawe niby? Twoja śmierć z ręki przyjaciela?

- Nie wiem, czy on mnie zabije. Chce tylko wojny, ale śmiercią mi nie groził – westchnęłam. - Mam cichą nadzieję, że mu przejdzie i się opamięta w tym wszystkim.

- Nie walczyłabyś z nim, prawda? - zapytała smutno dziewczyna.

- Nie dałabym rady z nim walczyć. Kol jest dla mnie jak brat, kocham go i nie potrafiłabym go zranić, przynajmniej nie umyślnie.

- Naprawdę nie znasz powodu jego złości?

- Gdybym znała, to pewnie spróbowałabym to jakoś naprawić. Nie mam pojęcia, co go tak wkurzyło. On nie chce z nikim rozmawiać, ode mnie raz odebrał i mi groził. Rozmowa z nim może się nie udać, jest zbyt uparty.

- Pakuję rzeczy i jadę do Ciebie. Ktoś musi chronić Twój tyłek.

- Chyba zwariowałaś – powiedziałam ostrym tonem. - Wystarczy mi już zgraja nastolatków, którzy chcą walczyć z jednym z Pierwotnych. On zmiażdży każdego, kto stanie mu na drodze. Zniszczy każdego, kto przeszkodzi mu w dotarciu do celu. Twój brat by mnie zresztą zabił, gdyby stała Ci się jakaś krzywda.

- Głupia jesteś, jak się uprę to i tak przyjadę – westchnęła. - A właśnie, co u mojego braciszka? Nie odbiera ode mnie.

- Serio, Cora? Pytasz mnie, co słychać u Dereka?

- A to takie dziwne? Byliście parą, więc chyba wiesz co u niego.

- Nie rozmawiam z nim codziennie. Wiem tylko, że Kate go porwała i coś mu zrobiła, żadnych szczegółów.

- Nie pogodziliście się, prawda? - westchnęła smutno.

- To nie takie proste, mała. Chciałabym, ale nie potrafię. Potrzebuję więcej czasu, który on najwyraźniej mi dał.

- To znaczy? - zapytała zainteresowana.

- To znaczy, że chyba sobie mnie odpuścił. Chociaż już sama nie wiem, ma przyjechać za kilka godzin porozmawiać.

- Może przekona Cie do tego, abyś do niego wróciła?

- Mam ważniejsze sprawy na głowie od związku z Twoim bratem. Wmieście biegają Łowcy, mamy listę śmierci, pieprzonego Dobroczyńce i kilka morderstw. Serio, starczy mi wrażeń.

- I tak będziecie razem – odparła wesoło dziewczyna.

- Może w dalekiej przyszłości – powiedziałam, dając nacisk na ,,dalekiej ''. - Ty lepiej opowiadaj, co u Ciebie z facetami.

- Nie jestem w żadnym związku, jeśli o to pytasz.

- A Damon? - zapytałam zdziwiona. - Przecież się spotykaliście.

- Tak, ale oboje doszliśmy do wniosku, że to nie ma sensu. Przyjaźnimy się, tak jest o wiele lepiej.

- Dziwni jesteście – zaśmiałam się.

- Nie bardziej od Ciebie i Dereka. Muszę kończyć, bo Bonnie i Caroline właśnie dobijają mi się do drzwi.

- Babski wieczór się szykuje. Powodzenia, miłej zabawy i ucałuj dziewczyny ode mnie.

- Ucałuję – zaśmiała się. - Dzwoń, gdyby się coś działo. Musimy się w końcu spotkać i porozmawiać.

- Przyjadę do Mystic Falls, gdy tylko zrobi się spokojniej.

- To szybciej ja przyjadę do Beacon Hills – parsknęła śmiechem. - Będziemy w kontakcie, ale tym razem masz się odzywać.

- Masz to jak w banku, mała. Do usłyszenia.

- Pa, Nina. Kocham Cie.

- Ja Ciebie też – uśmiechnęłam się i rozłączyłam.

              Rozmowa z Cora, choć niedługa, jakoś dziwnie podniosła mnie na duchu. Ta dziewczyna ma coś w sobie, co zawsze poprawia mi humor i daje nową energię do walki. Poznałam ją z dziwnych okolicznościach i tak stała się jedną z najbliższych mi osób. Cora Hale potrafi zaskoczyć niejedną osobę, w tym również mnie. Tęsknie za tą małą zadziorą i mam nadzieję, że spotkamy się w najbliższym czasie.

                Odłożyłam telefon na stoliku i wzięłam się za sprzątanie ksiąg. Zaczęłam je układać na kupkę, jednak przerwał mi telefon. Ponownie ktoś chce porozmawiać ze mną? Tak bardzo się wszyscy nudzą? Podeszłam do telefonu i spojrzałam na ekran, widząc imię Pierwotnego. Zaśmiałam się sama do siebie i sięgnęłam po urządzenie, odbierając od razu.

- Stęskniłeś się? - zaśmiałam się dźwięcznie.

- Za Tobą zawsze, mała – Klaus wybuchł śmiechem. - Dzwonię zapytać, jak się czujesz.

- Dobrze? - bardziej zapytałam, niż stwierdziłam. - Czemu pytasz?

- Bo mamy pewne podejrzenia. Nie czułaś się ostatnio jakoś dziwnie?

- To zależy, co rozumiesz przez ,,dziwne'' – mruknęłam cicho. - Czułam się tak, jakby ktoś chciał przejąć nade mną kontrole. Groziłam śmiercią jednemu z nauczycieli przy uczniach. O to Ci chodzi?

- Miałaś kontrolę, czy to coś Ci ją odebrało?

- Resztką sił utrzymywałam się przy zdrowych zmysłach, ale to było trudne.

- Cholera, mamy problem – powiedział lekko zły Klaus.

- Dlaczego mnie to nie dziwi – westchnęłam ciężko.



* Perspektywa Dereka *

               Ostatnio moje życie przewróciło się do góry nogami. Postanawiam coś, czego później nie spełniam. Za cholerę nie potrafię się ogarnąć w tym wszystkim. Wokół nas są same problemy, a ja myślę tylko o jednym. Nie obchodzi mnie Dobroczyńca, Lista Śmierci czy Łowcy. Nie obchodzi mnie mój zły stan, obchodzi mnie tylko ona.

                Nina Fortem nie chce wyjść z mojej głowy, chociaż starałbym się z całych sił ją wyrzucić ze swoich myśli. Chciałem dać jej spokój i odetchnąć przez kilka dni, jednak to jest silniejsze ode mnie. Nie potrafię być wobec niej obojętny, tak się po prostu nie da. Z całych sił starałem się utrzymać ją na dystans, ale dzisiaj coś we mnie pękło. Zadzwoniłem i poprosiłem o spotkanie.

               Aktualnie chodzę po całym Lofcie i staram się wymyślić jakąś wymówkę, po co do niej jadę. Niby co mam jej powiedzieć? ,,Hej, Nina, ja nie chcę dać Ci spokoju, masz mnie kochać dalej i żyć długo i szczęśliwie u mego boku''? Przecież by mnie wyśmiała. Nie potrafię już nawet przeczekać tych kilku godzin, wziąłem do ręki telefon i napisałem jej sms'a, że jadę do niej już teraz. Wiem, że jest w domu, ponieważ Scott mnie o tym poinformował. Jednak nie jestem sam w tej walce o serce brunetki, mam duże wsparcie w jej przyjaciołach.

               Wyszedłem na zewnątrz i wsiadłem do samochodu. Uruchomiłem silnik i wyruszyłem w drogę do domu Niny. Nie znalazłem żadnej konkretnej wymówki, więc to będzie czysta improwizacja. Najwyżej zrobię coś głupiego i ona mnie zabiję. Przynajmniej umrę obok ukochanej osoby, czy może być piękniejsza śmierć? Zawsze chciałem być w ramionach kogo, kogo kocham, gdy będę schodził z tego świata. Śmierć z jej ręki będzie częściowo spełniać moje marzenia, chociaż w dosyć bolesny sposób.

               Zatrzymałem się pod domem Fortem i nagle przyszły mi do głowy ciemne myśli. Co jeśli ona jest z kimś w środku? Przecież nie odpisała na sms'a. Wiem, że tam jest, ale czy sama? Momentalnie poczułem chęć mordu na osobie, która śmiałaby być z nią tam. Wysiadłem zły z samochodu i skierowałem się pod drzwi. Próbowałem wsłuchać się w dźwięki dochodzące ze środka, jednak przez osłabienie nie słyszałem dosłownie nic. Zapukałem dosyć mocno, zaciskając pieści. Myślałem, że serce wyskoczy mi z piersi, czekanie było najgorsze.

               Nagle usłyszałem głos Niny oraz jej kroki. Po chwili kobieta otworzyła drzwi i spojrzała na mnie zdziwiona, trzymając przy uchu telefon. Co ją tak dziwi? Przecież napisałem jej, że przyjadę wcześniej. A może długo z kimś rozmawiała i nie przeczytała mojej wiadomości? Tylko z kim ona rozmawia? Momentalnie ponownie moje ciało ogarnął gniew, patrzyłem na nią z przymrużonymi oczami, jej mina jednak się w dalszym ciągu nie zmieniła.

- Klaus, muszę kończyć – powiedziała zdziwiona do telefonu. - Jasne, zadzwonię później – ponownie chwila ciszy, podczas której wyraźnie wsłuchiwała się w słowa Klaus'a. - Jasne, ale nie wpadajcie w kłopoty. Też Cie kocham, do usłyszenia – rozłączyła się i spojrzała na mnie. - Co Ty tu robisz? Przecież umawialiśmy się na późniejszą godzinę.

- Napisałem Ci, że przyjadę wcześniej.

- Faktycznie – powiedziała, patrząc na ekran.

- Wpuścisz mnie czy postoimy na zewnątrz?

- Jasne, chodź – uchyliła szerzej drzwi. - Chcesz coś do picia?

- Wodę, jeśli można.

- Jasne, rozgość się, zaraz wracam.

               Skierowała swoje kroki do kuchni, ja natomiast poszedłem do salonu. Na ziemi walały się księgi, które należały do jej mamy. W mojej głowie od razu pojawiły się wspomnienia z Niną w roli głównej. Pamiętam, jak razem przeglądaliśmy każdą z ksiąg i sprawdzaliśmy przydatne nam zaklęcia i informacje. Nina wtedy zasnęła z twarzą w otwartej księdze, a ja zrobiłem jej zdjęcie, które do tej pory mam w telefonie. Uśmiechnąłem się sam do siebie na wspomnienia, których nikt mi na całe szczęście nie odbierze, na zawsze pozostaną w moim umyśle.

- Przepraszam za bałagan – odezwała się Nina, podając mi szklankę wody.

- Szukałaś czegoś konkretnego? - spojrzałem na nią uważnie.

- Nie – skłamała, zagryzając wargę. Już miałem zacząć ciągnąć ją za język, jednak nie pozwoliła mi na to. - O czym chciałeś pogadać?

- O Peterze – wypaliłem nagle, w myślach waląc się po głowie.

- O Peterze? - Spojrzała na mnie zdziwiona. - A co znowu takiego zrobił?

- Wydaję mi się, że on coś knuje – musiałem ciągnąć temat wujka, chociaż chętnie porozmawiałbym o czymś innym.

- Co masz na myśli? - zapytała, biorąc do ręki kubek z kawą.

- Cały czas gdzieś znika, o niczym mi nie mówi, dziwnie się zachowuje.

- Czyli normalne zachowanie - wzruszyła ramionami. - Nie rozumiem, co w tym dziwnego.

- Ostatnio rozmawiał z kimś przez telefon. Wyraźnie słyszałem, że powiedział ,,Kate''.

- Może rozmawiał z tą najemniczką? Może miała dla niego jakieś informacje?

- On coś knuje, może nawet jest w zmowie z Kate.

- Dlaczego miałby być? Przecież sam ją zabił.

- Wiesz jaki on jest. Zależy mu na władzy, więc złapie się wszystkiego, aby dotrzeć do celu.

- Nie wydaję mi się, aby miał coś wspólnego z Kate. Jeśli tak, to osobiście pozbawię go życia.

- Jeśli ja nie będę pierwszy. Musisz go sprawdzić, dasz radę?

- Musiałabym go dotknąć. Od dawna nie miałam wgląd do jego umysłu, a mój dostęp nie jest trwały. Zresztą ... - przerwała przez dźwięk telefonu. - Oni dzisiaj wszyscy oszaleli – warknęła złai sięgnęła po telefon. - Jeśli to nie jest coś pilnego, to osobiście zatłukę Cię gołymi rękoma.

- To ważne – powiedział męski głos po drugiej stronie. - Nie jest dobrze.




*****************************

Hej, Kochani :*

Jak widać, nowe osoby pojawiły się w opowiadaniu ( może nie dosłownie ). Kto wie, może będą miały jakiś szczególny powód, dla którego pojawią się u boku naszej Niny? ^^

Pytanie na dziś : Kto dzwonił do Niny, kogo Nina za to chce udusić? :P Dobra odpowiedz = dedykacja w następnym rozdziale ^^ <3

Miłej nocki :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro