ROZDZIAŁ 48

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Niestety, nikt nie odpowiedział poprawnie na pytanie :( Jednak za dobre chęci i odpowiedzi dedykuję ten rozdział AwesiaJULA551SylwiaWilk6 <3



- Co nie jest dobrze? Mógłbyś się wyrażać jaśniej?

- Liam zniknął – westchnął smutno.

- Jak to, kurwa, zniknął?! Rozpłynął się w powietrzu?

- Biegaliśmy razem, on nagle wystartował do przodu i teraz nie mogę go znaleźć.

- Może po prostu czeka gdzieś dalej na Ciebie?

- Nie, zawróciłby przecież. Wołałem go, ale się nie odzywa.

- Cholera, gdzie dokładnie jesteś?

- Na trasie, którą zawsze biega drużyna Lacrosse.

- Nie ruszaj się z niej, przejdź jeszcze kawałek, a ja za niedługo będę.

- Pospiesz się, zaczynam się bać.

- Nie bój się, Ciebie nie wezmą.

- Cóż za pocieszenie – odparł sarkastycznie.

- Będziemy w kontakcie – rozłączyłam się i westchnęłam.

               Nie podoba mi się ta sytuacja. To nie jest normalne, że Liam tak nagle sobie znika. Słyszałam w głosie Mason'a strach, dlatego muszę mu pomóc znaleźć młodego. Może faktycznie tylko pobiegł gdzieś dalej? W sumie to usłyszałby nawoływania Mason'a, ma przecież super słuch. Z tego wszystkiego zapomniałam nawet, że w moim domu wciąż znajduje się Hale. Odwróciłam się w jego stronę, a on patrzył na mnie uważnie.

- Co się stało?

- Nie słyszałeś? - zmarszczyłam brwi, a on zaprzeczył głową. - Liam zniknął podczas biegania z Mason'em. Trzeba to sprawdzić.

- Masz zamiar tam jechać? Teraz?

- Tak, ktoś musi mu pomóc odnaleźć młodego. Oby to był fałszywy alarm – westchnęłam ciężko. - Co z Brett'em? Totalnie zapomniałam o nim.

- Deaton zabrał go do siebie, chłopak już zdrowieje.

- Trzeba odnaleźć jego stado i zawiadomić o całej sytuacji. Nie może u nas przecież zostać.

- Jak masz zamiar to zrobić? Przecież nie rozdzielisz się.

- Dlatego to Ty pojedziesz do Satomi.

- Jak mam ją niby znaleźć?

- Derek, jesteś wilkołakiem. Możesz użyć węchu albo czegoś tam i ją wytropisz. Przecież to nie pierwsza taka akcja w Twoim wykonaniu.

- No tak – podrapał się zakłopotany po karku.

- Coś nie tak? - zapytałam, marszcząc brwi.

- Nie, wszystko gra. To ruszajmy w drogę.

- Masz rację, trzeba to natychmiast załatwić.

                Złapałam za klucze i oboje wyszliśmy z domu. Miałam złe przeczucia w związku z Liam'em, ale starałam się z całych sił je odgonić. Nie chciałam snuć czarnych myśli, może to tylko nieporozumienie, a chłopak biega dalej po lesie? Przecież takie przypadki już się zdarzały, ja sama tak kiedyś zrobiłam. Trzeba myśleć pozytywnie, nic złego się nie stało. Podeszłam do garażu i wyjechałam swoim samochodem, zatrzymując się koło czarnego Camaro i opuściłam szybę, co również uczynił Hale.

- Uważaj na siebie i daj znać, jak znajdziesz stado.

- Ty też uważaj, Tobie się to bardziej przyda – parsknęłam śmiechem na jego słowa. - Dzwoń w razie czego.

- Ty też – uśmiechnęłam się i zamknęłam szybę.

                Ruszyłam z piskiem opon w swoją stronę, a po chwili ujrzałam samochód Dereka, który również wmieszał się w tłum aut. Uśmiechnęłam się sama do siebie, jednak po chwili posmutniałam. Liam może być w niebezpieczeństwie, a ja się cieszę? Naprawdę z moją głową zdecydowanie jest coś nie tak. Boję się o niego, chociaż wcale tak długo się nie znamy.

                Liam, mimo wszystko, jest naprawdę dobrym chłopakiem. Wiele przeszedł w swoim krótkim życiu i ma kilka wad, jednak jest jednym z nas. Ma problemy z agresją, z którą nie potrafi sobie poradzić. Doskonale go rozumiem, ponieważ przez pewien okres czasu również byłam strasznie agresywna i narwana. Wyleczyłam się jednak z tego, więc i jemu się to uda, oczywiście mu w tym pomogę. Polubiłam młodego i cieszę się, że spotkałam go na swojej drodze.

                  Po kilku minutach znalazłam drogę, po której biega drużyna Lacrosse podczas swoich treningów. Nie mogłam zajechać zbyt daleko, ponieważ nie chciałam zniszczyć samochodu. Zaparkowałam na uboczu, aby nie zasłaniać drogi i wyszłam z pojazdu. Zamknęłam drzwi za pomocą przycisku i ruszyłam przed siebie, próbując wyłapać zapach Mason'a i Liam'a. Tego pierwszego szybko wyczułam i ruszyłam w jego stronę, dokładnie rozglądając się dookoła. Miałam cichą nadzieję, że gdzieś znajdę Liam'a, zanim uda mi się znaleźć Mason'a. Nie czułam jednak zapachu wilkołaka, co skutecznie mnie poddenerwowało.

- Mason! - krzyknęłam, gdy ujrzałam sylwetkę chłopaka.

- Nina, jak dobrze – rzucił się w moje ramiona, tuląc mocno. - Tak strasznie się bałem, dziękuję.

- Spokojnie – pogłaskałam go po plecach. - Nic Ci nie grozi, jestem tu – szepnęłam uspokajającym tonem.

                 Nie powiem, zachowanie Mason'a lekko mnie zdziwiło. Nie miałam oczywiście nic przeciwko temu, że się do mnie przytulił. Szczerze mówiąc, zrobiło mi się dziwnie ciepło w sercu, że to właśnie do mnie się przytulił, gdy się czegoś obawiał. Chciał znaleźć u mnie schronienie, które oczywiście otrzymał. W każdej chwili byłam gotowa stanąć przed nim i chronić własną piersią, aby tylko wyszedł ze wszystkiego cało. Chyba zaczynam się przyzwyczajać do kolejnych osób w moim życiu.

- Dzwoniłeś jeszcze do kogoś? - zapytałam spokojnie, lekko się od niego odrywając.

- Spanikowałem – pisnął, a ja walczyłam ze śmiechem. - Ty byłaś pierwsza, która przyszła mi na myśl. Nie gniewasz się?

- Oczywiście, że nie – uśmiechnęłam się lekko, czując radość w środku. - Cieszę się, że mi ufasz.

- Tobie nie da się nie ufać – uśmiechnął się szeroko. - Znajdziemy go, prawda?

- Tak – pokiwałam głową i ruszyłam przed siebie. - Prowadź.

- Tędy – wskazał ręką i skierował się w tamtą stronę. - Czujesz go chociaż?

- Jego zapach jest dosyć słaby, więc może jest kawałek od nas? - zasugerowałam, chociaż w głowie miałam czarne scenariusze.

- Boję się, że coś mu się stało – mruknął smutno chłopak.

- Ej, znajdziemy go. Nie w takich sytuacjach już byłam, spokojnie.

- Opowiesz mi o czymś? - spojrzał na mnie zainteresowany.

- A co byś chciał usłyszeć? - pomyślałam, że dzięki temu przestanie myśleć o tym i będzie nam łatwiej.

- No nie wiem, jak poznałaś resztę?

- Scott'a znałam jeszcze z dzieciństwa. Razem z rodzicami i moją siostrą przyjeżdżałam tu na wakacje. Kiedyś przypadkowo na siebie wpadliśmy i tak zostaliśmy przyjaciółmi. Stiles'a, Allison, Isaac'a i Lydie poznałam podczas pierwszego przyjazdu do Beacon Hills. Byli jeszcze Erica i Boyd, ale oni niestety nie żyją. Wtedy Alfą był Derek, który zabił swojego wujka. Nie bardzo za sobą przepadaliśmy, kilka razy chciałam go zabić – zaśmiałam się na samo wspomnienie. - Z Isaac'iem, Ericą i Boyd'em nie miałam najlepszych kontaktów, szczególnie z dziewczyną. Miałam ochotę ich pozabijać, jednak zawsze stawałam w ich obronie. Kire poznałam kilka miesięcy temu, przeniosła się do miasta i dołączyła do naszej szkoły. Od początku nie pałałam do niej sympatią, miałam ochotę ją zabić na każdym kroku, jednak Scott mi w tym przeszkadzał. Malie poznałam podczas jej odnalezienia. Przez kilka lat była zamieniona w kojota, a Szeryf chciał ją odnaleźć, zaraz po dowiedzeniu się o naszym świecie. Byli jeszcze bliźniacy, Ethan i Aiden, ten drugi niestety nie żyje. Należeli do stada Deucalion'a, z którym walczyliśmy. I oczywiście Cora, młodsza siostra Dereka. Wspaniała dziewczyna, pełnia energii i pozytywnego nastawienia do życia.

- A Ci cali Pierwotni? - zapytał zaciekawiony, a ja dokładnie sprawdzałam okolice w trakcie opowiadania.

- Rodzina gorzej zwariowana od mojej – zaśmiałam się, a chłopak mi zawtórował. - Ojciec, Mikael, zły i okrutny człowiek, który chciał zabić Klaus'a, Łowca wampirów. Esther, matka rodzeństwa, nie lepsza od męża. Zdradziła go kiedyś i stąd właśnie pojawił się Klaus. Później była Freya, która jest czarownica. Matka oddała ją siostrze za małą przysługę, ale o tym nie będziemy rozmawiać. Następnie był Finn, okropny dupek i zuchwały mężczyzna. Nie za bardzo go lubiłam i jego śmierć mnie ucieszyła. Był wiernym pieskiem swojej matki, wykonywał jej wszystkie rozkazy. Następnie Elijah, najbardziej ogarnięty z całego rodzeństwa. Zawsze pomocny, strasznie oficjalny, raczej sztywny. Pomoże Ci, jeśli o to poprosisz, rodzina zawsze stoi u niego na pierwszym miejscu. Klaus, Pierwotna Hybryda. Zły, mściwy i okrutny człowiek, który nie znał litości. Po tym, jak na świecie pojawiła się jego córeczka, zmienił się strasznie. Teraz również potrafi zabić, jednak stara się hamować. Rebekah, szalona blondynka, która uwielbia się bawić. Jest lojalna i również pomocna, chociaż nie tak jak Elijah. Rodzina zawsze stoi na pierwszym miejscu, jest zdolna oddać za nią życie. I na końcu Kol, którego pewnie już zdążyłeś poznać z opowiadań. Zawsze mieliśmy świetny kontakt, który niestety się zepsuł. Arogancki, mściwy i wredny wampir, który morduje bez opamiętania. Nie ma litości dla nikogo, nawet dla własnej rodziny. Oczywiście zmienił się na lepsze, jednak teraz ponownie stał się tym złym.

- Ich rodzice chyba nie mieli co robić – parsknął śmiechem. - Powiesz mi, jak powstali? Jak to się stało, że są wampirami?

- Chętnie, ale nie teraz – podeszłam skupiona do plamy, która rozlała się na drodze. - Zobacz.

- Co to? - spojrzał mi przez ramie. - Czy to krew?

- Tak – przytaknęłam. - To krew wilkołaka.



* Perspektywa Dereka *

                Granie przed Niną wiele mnie kosztowało. Gdy patrzyła na mnie czułem, jakby przewiercała mnie na wylot. Bałem się, że okryje moją małą tajemnicę. Jak niby mam znaleźć stado Satomi, skoro mój węch jest tak cholernie słaby? Przecież to niewykonalne. Szybko jednak znalazłem sposób, aby rozwiązać to zadanie. Oczywiście Fortem nie mogła się o niczym dowiedzieć, co graniczyło z cudem, serio. Ta kobieta wie prawie wszystko i o wszystkich.

                  Skierowałem się samochodem w stronę szkoły, w której miałem zamiar znaleźć osobę, która mi pomoże w zadaniu od Niny. Zaparkowałem na parkingu i wysiadłem z samochodu, udając się do środka budynku. Stanąłem na schodach i próbowałem wyłapać jakieś dźwięki, jednak szło mi to strasznie słabo. Postanowiłem działać, bo nie miałem czasu do stracenia. Wyszeptałem kilka razy imię ,, Malia'' i czekałem na cud.

                  Dlaczego wybrałem właśnie ją? To proste, była w tym wszystkim nowa, a ja mogłem ją lekko skłamać. Była co prawda bystra, jednak dobre kłamstwo robi swoje. Po chwili usłyszałem trzask drzwi, a następnie usłyszałem kroki. Schowałem się za ścianą i patrzyłem na korytarz, próbując dostrzec sylwetkę osoby, która wyszła z klasy. Po kilku sekundach pojawiła się Malia, która kierowała się do wyjścia ze szkoły.

- Malia – wyszedłem z ukrycia i spojrzałem na dziewczynę.

- Co Ty tu robisz? - spojrzała na mnie zdziwiona.

- Przyszedłem po Ciebie, musisz mi w czymś pomóc.

- Ja? - uniosła brwi do góry. - A niby w czym?

- Muszę odnaleźć stado Satomi i zawiadomić ją o stanie Brett'a.

- I co ja mam z tym wspólnego?

- Znasz ten las doskonale, a właśnie tam gdzieś ukrywa się Satomi. Musisz mi pomóc, tak szybciej do niej dotrzemy.

- A co ja z tego będę miała? - spojrzała na mnie podejrzanie.

- Nauczysz się kilku sztuczek, które mogą Ci się przydać w przyszłości.

- Zgoda – odparła od razu. - Idziemy?

                  Kiwnąłem jej zdziwiony głową i skierowaliśmy się do wyjścia. Jeśli mam być szczery to myślałem, że namawianie jej do pomocy zajmie mi o wiele więcej czasu, jednak się myliłem. Ta dziewczyna naprawdę potrafi zaskakiwać. Musiałem jeszcze wymyślić coś, aby nie powiedziała o niczym Ninie. W sumie to nie robię nic złego, chcę ją czegoś nauczyć, więc wampirzyca chyba nie ma się o co czepiać, prawda? Ale to Nina, ona zawsze znajdzie coś, co może jej się nie spodobać.

- Masz – podałem jej koszulkę Brett'a, gdy wsiedliśmy do samochodu.

- Po cholerę mi to dajesz?

- Musisz złapać jego trop, abyśmy mogli odnaleźć jego stado.

- A Ty nie możesz tego zrobić? - jęknęła załamana.

- Chcesz się czegoś nauczyć? - kiwnęła mi głową w odpowiedzi. - Więc wyłap jego zapach.

- Ale wiesz, że ja nie jestem w tym dobra? Dopiero się uczę.

- Wiem, dlatego chcę Ci pomóc – westchnąłem. - Zaciągnij się zapachem, pomyśl o Brett'cie. Wyobraź sobie go i skup się tylko na tym.

               Dziewczyna kiwnęła mi głową i podłożyła sobie koszulkę pod nos. Uśmiechnąłem się lekko sam do siebie i ruszyłem z parkingu. Na szczęście nie zadawała wielu pytań, była tylko ciekawa swoich mocy. Wygląda na to, że nikt jej tego nie wytłumaczył, albo po prostu chciała poznać moją wersję. Musiałem załatwić jeszcze jedną sprawę, którą nie mogłem przegapić.

- Mogę mieć do Ciebie prośbę? - zapytałem, zerkając na nią.

- Jasne, pomagasz mi, więc zrobię wszystko.

- Nie mów o tym Ninie.

- Dlaczego? - zmarszczyła brwi.

- Niech to będzie nasza mała tajemnica, kiedyś jej o tym powiemy, gdy już wszystkiego się nauczysz. Zgoda?

 -Zgoda – odparła po chwili.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro