ROZDZIAŁ 71

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

* Perspektywa Dereka *

               Ostatni czas był dla mnie ciężki, nie ukrywam. Odsunąłem się od stada, całkowicie skupiłem się na sobie i pewnej brunetce, którą wcale nie była Nina. Starałem się zapomnieć o pięknej wampirzycy, co było okropnie trudne. Obiecałem sobie, że dam jej spokój. Chciałem, aby w końcu zaczęła własne życie, beze mnie u swojego boku. Czy mi się to udało? Oczywiście, że nie, głupie pytanie. Z każdym dniem pragnąłem jej coraz bardziej, to zaczynało mnie zabijać.

               Braeden, wbrew pozorom i moim początkowym myśleniem, okazała się być naprawdę fajną osobą. Przestała mnie wkurzać na każdym kroku, chociaż już kilka razy miałem ochotę odstrzelić jej głowę. Miała swój własny styl, nikogo się nie słuchała, w tym właśnie przypominała mi Ninę. Różniły się tym, że wampirzyca była bardziej wytrwała. Nie było dla niej rzeczy niemożliwej do zrobienia, brała wszystko, jak szło. Braeden starała się nie pakować w kłopoty, wykonywała tylko rozkazy, Nina nie miała z tym problemu, robiła wszystko, aby innym żyło się lepiej. W każdym słowie, geście czy ruchu szukałem oznak wampirzycy, jednak nigdzie nie potrafiłem jej dostrzec. Chciałem zapomnieć, jednak czy można łatwo zapomnieć o kimś, kogo się kocha?

               Miałem przez ten czas kontakt ze Scott'em, który najprawdopodobniej nie poinformował o tym całej reszty. Sam stwierdził, że powinienem odsunąć się do wszystkiego, abym nie ucierpiał. Moje wilkołacze moce zaczęły zanikać, więc walka z innymi byłaby dla mnie ciężka. Alfa nie chciał mnie narażać i dał chwile dla siebie, abym w spokoju mógł dojść do siebie, co wcale nie przynosiło mi pozytywnych skutków.

               Z każdą godziną czy minutą bałem się coraz bardziej. Czułem, że z Niną coś się dzieje. Nie powinienem nic robić, jednak często ją śledziłem. Musiałem upewnić się, że z nią wszystko dobrze. Nie myliłem się, wampirzyca miała jakiś problem, o którym nikomu nie powiedziała. Widziałem ją, gdy traciła kontrolę, gdy rozmawiała z kimś przez telefon i była później wystraszona. Chciałem za wszelką cenę dowiedzieć się, jakie informacje otrzymała. Zrobiłem to, co uważałem za słuszne, zadzwoniłem do Alfy.

               Scott początkowo nie chciał mi nic powiedzieć. Stwierdził, że to tajemnice Niny i on nie jest upoważniony do udostępniania ich. Po dłuższej kłótni nareszcie się otworzył i wyznał, że Nina ma problem z Kol'em. Nie wiedziałem, że między nimi jest aż tak źle. Myślałem, że mają ze sobą dobry kontakt, zawsze powtarzała, że Kol jest dla niej jak brat. Przestraszyłem się, gdy usłyszałem, że Pierwotny ma zamiar z nią walczyć. Byłem wściekły, chciałem nawet jechać do Nowego Orleanu i walczyć o miłość mojego życia, oddać za nią wszystko, co mam, jednak Scott mi zabronił. Powiedział, że nie mam najmniejszych szans w walce z Kol'em, i niestety miał racje.

               Przez chwile miałem zamiar rzucić wszystko i wrócić do życia wampirzycy. Nie mogłem znieść myśli, że z nią jest coś nie tak. Gdy Scott opowiadał mi wszystkie wydarzenia, nie chciałem w to początkowo wierzyć. Nie mogło być przecież z nią aż tak źle, prawda? Jednak ani trochę się nie mylił. Gdy rozmawiałem z nią dzisiaj, widziałem, że nie jest w najlepszym stanie psychicznym. Nigdy nie podejrzewałbym, że będzie w stanie się na mnie rzucić. A ona? Rzuciła mną o ścianę, straciła nad sobą panowanie. Widziałem strach w jej oczach, gdy uświadomiła sobie, co zrobiła.

               Chciałem za nią biec, jednak wiedziałem, że nie zdziałam tym zbyt wiele. Mogłem jedynie pogorszyć jej stan, a tego nie chciałem. Nie mogłem jednak stać bezczynnie i patrzyć, jak ona się wyniszcza. Coś było nie tak, a ja postanowiłem odkryć, co to jest. Podejrzewam, że nawet Scott nie zdaje sobie z tego sprawy, co wcale by mnie nie zdziwiło. Nina od zawsze wolała załatwiać swoje problemy sama, bez niczyjej pomocy. Nie zawsze jednak wychodziło jej to na dobre. Ciężko jednak było ją przekonać do przyjęcia pomocy, najwyraźniej to dalej się nie zmieniło.

                Uświadomiłem sobie, że nie mogę w dalszym ciągu ich unikać. Musiałem wziąć się w garść i im pomóc. Nie ważne, w jakim obecnie znajduję się stanie, oni mnie potrzebują. Co prawda miałem odwieźć Braeden do domu i się nią zaopiekować, ale ona to zrozumie, wiem to. Pomimo złego początku między nią, a Niną, kobieta kibicowała nam. Wielokrotnie namawiała mnie do porzucenia głupiego pomysłu i pojechania do wampirzycy, jednak nigdy jej nie posłuchałem.

               Skierowałem swoje kroki w stronę sali, w której powinna być Braeden. Mam okropne wyrzuty sumienia po tym, co się stało. Nie powinienem zapominać o tym, co jest dla mnie ważne. Powinienem trwać przy swoich, pomimo tego, co dzieje się w moim prywatnym życiu. Nie powinienem ich porzucać tylko dlatego, że duma nie pozwalała mi na przyjęcie pomocy. Zrobiłem głupio, czas zmienić bieg wydarzeń. Choćbym miał zginąć, pomogę im, bo na to zasługują. Nie zostawia się swoich na polu walki.

- Gotowy? - zapytała Braeden i odwróciła się do mnie przodem. - Boże, co Ci się stało?

- Miałem bliskie spotkanie ze ścianą – skrzywiłem się.

- Wywaliłeś się? - zapytała zdziwiona.

- Raczej ktoś mi w tym pomógł.

- Kto? - spojrzała na mnie uważnie, a po chwili jej wyraz twarzy zmienił się na zdziwiony. - To ona, prawda?

- Tak – westchnąłem ciężko. - Coś jest nie tak.

- Mówiłam Ci, żebyś wcześniej do niej pojechał, to nie. Jak to się stało?

- Była zła, bo odmówiłem jej pomocy.

- Co zrobiłeś?! Czyś Ty do reszty zwariował?

- Doskonale wiesz, że chciałem się od niej odciąć. Nie potrafiłem żyć przy niej i nie móc jej dotknąć.

- I jak to się dla Ciebie skończyło? - westchnęła i podeszła do mnie. - Derek, nie rań się. Nie powinieneś odsuwać się od wszystkich, bo przez to oni cierpią.

- To co mam robić? Udawać, że wszystko jest dobrze?

- Najpierw dokładnie opowiedz mi, co tam się wydarzyło. Później dam Ci odpowiedź.

- Nina rozmawiała z Melissą o durnym planie Scott'a i reszty. Kira spowolniła jego bicie serca, aby wyglądał na martwego. Dobroczyńca ma niby przyjść i na własne oczy zobaczyć jego ciało.

- Przecież to głupie, on nie przyjdzie, nie będzie ryzykował.

- Nina sądzi tak samo. Później, gdy wyjaśniła cały plan, Melissa poszła do siebie. Nina została i nad czymś się mocno zastanawiała. Nagle wyszeptała coś w stylu ,, Życie za życie''. Zapytałem, o co chodzi i od tego się zaczęło.

- Co się zaczęło?

- Nie mogliśmy się dogadać. Zeszliśmy na Twój temat, a ona kazała mi się wynieść z jej życia. Nie chciałem się z nią kłócić, więc zmieniłem temat i zapytałem o Kol'a. Wtedy się wkurzyła na mnie i powiedziała, że mam się tym nie interesować. Złapałem ją za rękę, a ona kazała mi puścić, jeśli nie chcę stracić ręki. Powiedziałem, że mnie nie skrzywdzi, bo jej na mnie zależy. I to chyba był zapalnik, po tym rzuciła mną o ścianę.

- Ja pierdole, Ty to masz historie – parsknęła. - Może po prostu miała Cie dość?

- To nie to – pokręciłem głową. - Jej wyraz twarzy był straszny, jej oczy wyrażały pustkę. Nie było w niej żadnych uczuć, jakby nagle się wyłączyła. To nie była ona.

- Ktoś ją kontroluje? Jak to możliwe?

- Nie mam pojęcia, ale podobnie było z Nogitsune. Później okazało się, że to jednak nie on miał nad nią kontrolę.

- Więc kto? - zapytała zdziwiona. - Skoro nie demon, to kto jej kazał to wszystko robić? Dlaczego was atakowała?

- Nie mam pojęcia – westchnąłem ciężko. - Wydaję mi się, że ona jednak to wie. Zna odpowiedź na to pytanie.

- Musisz z nią porozmawiać, Derek. Ona nie może zostać z tym sama.

- Jak mam to zrobić? Przecież ona w tym momencie ma ochotę mnie zabić, a ja mam tak po prostu do niej podejść?

- Zależy Ci na niej? - kiwnąłem głową w odpowiedzi. - Chcesz, aby była cała i zdrowa?

- Głupie pytanie – parsknąłem.

- To walcz o nią, dla niej, za nią. Nie odpuszczaj, bo macie ciężki okres. Nie musisz jej ponownie w sobie rozkochać, ale bądź przy niej. Nawet jeśli nie mielibyście do siebie wrócić, musisz ją wspierać. Każdy powtarza, że dzięki Tobie się zmieniła, pomóż jej również teraz. Ona Cie potrzebuje.

- Co mam więc zrobić?

- Idź do niej, bądź przy niej, nawet jeśli ona tego nie będzie chcieć.

- Teraz? - spojrzałem na nią zdziwiony. - A co z Tobą?

- Jestem duża, dam sobie radę. Mną się nie przejmuj, Nina jest ważniejsza.

- Jesteś pewna?

- Tak, jestem. Idź i pomóż swoim, ja zajmę się reszta. Walcz, bo warto. Nie poddawaj się, Hale.

- Dziękuje, Braeden – puściłem jej oczko.

               Ona miała racje, nie powinienem się poddawać, źle zrobiłem wcześniej. Każda decyzja ma swoje konsekwencje, ja odczułem je kilka minut wcześniej. Może gdybym nie zachował się jak tchórz, Nina nie rzuciłaby mną o ścianę. Wzruszyłem ramionami i wyszedłem z sali, słysząc ciche ,,powodzenia'' od Braeden. Ona naprawdę potrafi pomóc, nie jest wcale taka zła. Oby i tym razem miała racje, oby Fortem nie chciała mnie zabić zaraz po zobaczeniu.



* Perspektywa Niny *

               Czasami zastanawiamy się nad sensem własnego życia. Po co się starać, skoro każdego z nas czeka ten sam los? Nie ważne, czy będziesz dobrym człowiekiem, czy będziesz robił same złe rzeczy. Zawsze kończysz tak samo, dwa metry pod ziemią. Więc skoro znam swoją przyszłość, dlaczego tak bardzo się jej boję? Dlaczego nie potrafię przyjąć do wiadomości własną śmierć?

               Wcześniej nie miałam z tym problemu. Wiedziałam, że w końcu przyjdzie dzień, w którym będę musiała pożegnać się z życiem. Któregoś dnia mnie zabraknie, a ktoś inny zajmie moje miejsce. Któregoś dnia zniknę z powierzchni ziemi i nikt za mną nie zapłacze. Bo po kim miałby płakać? Po osobie, która jest zła do szpiku kości? Po wampirzycy, która zabiła w swoim życiu wiele osób? Po czarownicy, która poprzez czary torturowała innych? Po istocie, przez którą zginęło wiele niewinnym osób? Po kimś takim, jak ja, nie można płakać. Powinno się cieszyć, a nie smucić.

               Uświadomiłam sobie jednak, że to wszystko jest kłamstwem. Zawsze wmawiałam sobie, że śmierć będzie moim najpiękniejszym wspomnieniem, że wtedy nic nie poczuję. Myliłam się, wiem to. Poczuję i to wiele. Nie chodzi mi o ból fizyczny, jednak o psychikę. Będę miała świadomość tego, że zostawiam tu ludzi, na których mi cholernie zależy. Wiem również, że jeśli zginę dla nich, to będzie najlepsza śmierć, jaka mogła mnie spotkać. Dla nich jestem wstanie zrobić wszystko, nawet umrzeć.

- Napisaliśmy do Dobroczyńcy – odezwał się Szeryf, wchodząc do kostnicy.

- I co? - zapytała zaciekawiona Melissa.

- Chce zdjęcie – westchnął Chris. - Napisaliśmy, że zostało czterdzieści minut do przyjazdu policji i musi się pospieszyć. 

- Ten plan jest durny – odezwałam się nagle. - Myślicie, że Dobroczyńca będzie na tyle głupi, aby tu przyjść?

- A dlaczego miałby nie przyjść? Scott jest najwięcej wart – odezwała się zdziwiona Kira.

- Pewnie dlatego, że to on płaci za waszą śmierć, a nie inni płacą mu za to. Jeśli Scott by umarł, on by tylko odhaczył kolejną ofiarę na swojej liście, nic by nie stracił na tym, jeśli nie dostanie dowodu.

- Czyli to wszystko jest bez sensu? - zapytała zła Melissa. - Mój syn leży martwy na darmo?

- Tego nie wiemy, może Dobroczyńca się zjawi.

- Pomogę wam – odezwał się Derek, wchodząc do środka.

               Jeszcze jego mi tu brakowało. Nie czuję się dobrze w jego towarzystwie, w szczególności nie po tym, co mu zrobiłam. Jak mogłam stracić przy nim kontrole? Przecież to nigdy nie powinno się wydarzyć. Nie sprowokował mnie w żaden sposób, a ja go zaatakowałam. Nie jestem w stanie nawet na niego spojrzeć, jest mi po prostu głupio i wstyd.To nigdy nie powinno się wydarzyć.

- Czy Ty nas słuchasz? - szturchnął mnie Stiles.

- Mam być szczera czy miła? - zapytałam, głupio na niego patrząc. - O czym mówicie?

- Musimy się rozdzielić – odpowiedział Szeryf. - Pójdziemy dwójkami, każdy będzie wspierał każdego.

- Noshiko i Melissa pójdą przed szpital – powiedział Chris, patrząc na kobiety. - Schowajcie się, nawet do samochodu. Nikt nie może was zobaczyć. Jeśli zobaczycie kogoś, kto będzie podejrzany, to od razu dajecie znać.

- Zgoda – przytaknęła Melissa.

- Dalej – Szeryf spojrzał na nas. - Liam, Stiles i Kira, wy pójdziecie do kantorka, w którym są laptopy – to tu jest Liam?Jakoś go przeoczyłam. - Będziecie zerkać na kamery i dajecie od razu znać, jeśli kogoś zobaczycie.

- Jasne – kiwnął mu Stiles.

- Derek? Jesteś pewny, że dasz radę?

- Tak, pomogę wam – odpowiedział mężczyzna, a ja w duchu modliłam się, abym nie musiała być z nim.

- W takim razie Ty i Nina obserwujecie drzwi kostnicy. Jesteście najlepiej wyszkoleni, więc w razie problemu interweniujecie.

- Co? - jęknęłam załamana. - Nie mogę zamienić się miejscami ze Scott'em?

- Nina – Stiles mocniej ścisnął moją dłoń. - Dasz radę.

- Jak zawsze – burknęłam zła. - A wy?

- My obserwujemy z Chris'em korytarz. Każdy z nas ma telefon, ustawcie sobie czas, aby być tu w razie potrzeby przed zakończeniem wyznaczonego czasu. Kira, Ty pilnuj się najbardziej.

- Spokojnie, dam radę – odparła, lekko się uśmiechając.

- Obyś dała radę, bo nie uśmiecha mi się spotkanie z przodkami i rozmowa z nimi na temat mojej śmierci za Scott'a – burknęłam. - W razie potrzeby możecie skontaktować się ze mną w myślach, a ja przekaże je dalej.

- Dokładnie – przytaknął mi Chris. - Jakieś pytania? - każdy z nas pokręcił głową.

- Postaraj się nim nie rzucać więcej o ścianę – wyszeptał Stiles, a ja miałam ochotę go strzelić po głowie.

- Oby wasz plan wypalił, inaczej rzucę o ścianę każdego z was – warknęłam i ruszyłam przed siebie. Czas zacząć działać.



***********************

Hej, Kochani :*

Dziwnie jest tak nie wrzucać rozdziałów codziennie, muszę się jakoś przyzwyczaić xD

Kolejne rozdziały pojawią się we wtorek, w czwartek i w  sobotę. 

Jeśli chodzi o maraton, to od razu uprzedzam, ze nie potrafię podać wam konkretnej daty. Muszę mieć więcej czasu, aby go przygotować, a niestety akurat tego mi ostatnio brakuje. Jeśli będzie miał się pojawić, to na pewno dam wam o tym znać.

Przypominam o pytaniach do bohaterów klub do mnie. Jeśli jakieś macie, to zadawajcie je śmiało pod rozdziałem lub na priv ;)

Miłej nocki :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro