ROZDZIAŁ 74

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

* Perspektywa Stiles'a *

               Świat, który nas otacza, ma w sobie pełno tajemnic. Nic nie jest takie, jakie wydaje się być na pierwszy rzut oka. Tak naprawdę nigdy nie wiadomo, kiedy przyjaciel stanie się wrogiem, a wróg przyjacielem. Nie wiemy, czy ktoś z naszych bliskich nie knuje właśnie za naszymi plecami i próbuje się nas pozbyć. Ten świat jest dziwny, świat istot nadprzyrodzonych jest niebezpieczny.

               Nigdy nie żałowałem tego, że dowiedziałem się o tej całej magii. Podświadomie czułem, że coś istnieje, coś, co jest niewidoczne dla ludzkiego oka. Nie spodziewałbym się jednak, że mój najlepszy przyjaciel stanie się wilkołakiem, bo ugryzł go świrnięty Alfa. Facet, którego postrzegałem jako niebezpiecznego, będzie stał u mego boku i chronił Scott'a. Dziewczyna, która na pierwszy rzut oka wydaje się być cholernie wredna i arogancka, stanie się moją przyjaciółką gotową oddać za mnie życie w każdym momencie. Nasza paczka jest szalona, każdy z nas jest inny, i to właśnie podoba mi się najbardziej. To, że każdego dnia dowiadujemy się osobie nowych rzeczy, to, jak nieprzewidywalny jest nasz los.

               Stado, w którym jestem, jest dość oryginalne. Na świecie nie znajdzie się drugie takie, jak nasze. Każdy z nas jest kimś innym, jednak razem jesteśmy najsilniejsi. Scott jest Prawdziwym Alfą, chociaż nie do końca jeszcze ogarnia. Derek jest byłym Alfą, aktualnie Betą, który traci swoje moce. Od początku był wrogo do nas nastawiony, jednak zdołaliśmy odnaleźć wspólny język. Nina przyjechała do nas niespodziewanie po telefonie Scott'a, miała zostać na chwile, a została na dłużej. Wredna i irytująca brunetka skradła serca każdego z nas, chociaż niektórych bardziej. Isaac, chłopak od szalików, z którym również nie miałem najlepszych kontaktów, okazał się być wspaniałym kompanem do walki. Lydia, dziewczyna, która skradła moje serce w podstawówce, wcale nie jest głupia, za jaką ją wszyscy mieli. Malia, moja chyba jeszcze dziewczyna, od kilku lat żyła w ciele kojota, jednak stara się dostosować do nas i zasad wśród ludzi. Kira, dziewczyna znikąd, zawładnęła sercem Alfy i rozgniewała swoją obecnością naszą wampirzycę. Sam nie przepadam za nią, bo jej zachowanie jest irytujące, jednak toleruję ją ze względu na Scott'a. Allison, była dziewczyna Alfy, która okazała się być Łowczynią. Co prawda nie ma jej teraz z nami, jednak w dalszym ciągu jest jedną z nas. Liam, młody wilkołak ugryziony przez Scott'a, wkurzający na każdym kroku, jednak sympatyczny i chętny do pomocy. Nie mogło zabraknąć również Mason'a, który jest moją młodszą kopią. Każdy uważa, że to mój zaginiony brat bliźniak, nawet ja czasami tak uważam.

               Różnimy się od siebie, każdy ma inne pomysły, inaczej myśli, inaczej się zachowuje, inaczej coś robi. Jednak łączy nas jedno, przyjaźń. Wiem, że jeśli przyjdzie taki czas, w którym wszystko będzie do dupy, oni staną obok i będą mnie wspierać. Niejednokrotnie pokazali mi, na czym to polega. Gdy opętał mnie Nogitsune, oni nie wahali się, aby mi pomóc. Zrobili to od razu, ryzykując własne życie. Zawdzięczam im wiele, więc teraz czas na mnie. Teraz to ja muszę zadbać o jednego z nas, o Scott'a.

               Wraz z Derekiem od kilku minut znajdowaliśmy się w kostnicy. Jak mam być szczery, ani trochę nie podobało mi się to miejsce. Śmierdziało śmiercią na kilometr, nawet ja, jako zwykły człowiek, to czułem. Kiedyś sam prawie straciłem życie, nie było to czymś przyjemnym. Dobra, to nawet nie było tak dawno. Chyba właśnie dlatego patrzenie na ciało Scott'a było dla mnie takie ciężkie. Nie dawał żadnych oznak życia, i chociaż wiedziałem, że jest tylko chwilowo martwy, bałem się o niego. Tak samo było za każdym razem, gdy Nina padała na ziemie bez życia. Pomimo świadomości, że za kilka godzin się obudzi, bałem się, że to był ten ostatni raz, a ona nigdy więcej nie otworzy oczu.

- Jak się czujesz? - przerwałem cisze, która zaczęła mnie powoli dobijać.

- Normalnie – Derek wzruszył ramionami.

- Ta wypowiedź była bardzo rozwinięta – parsknąłem sarkastycznie.

- Jestem osłabiony, moje zmysły nie działają tak, jak trzeba, nie jestem w stanie walczyć, ponieważ nawet człowiek byłby w stanie mnie teraz pokonać. Zadowolony?

- I to jest dobra odpowiedź – odparłem szczęśliwy, jednak z moich ust szybko zniknął uśmiech. - Co teraz zrobisz?

- Nie wiem, pożyjemy, zobaczymy.

- Nie masz zamiaru jakoś tego odkręcić?

- Mam zamiar, ale to nie takie proste. Nawet nie wiem, jak mam się za to zabrać.

- Poproś Nine – wzruszyłem ramionami. - Ona jest w tym dobra.

- Dobra to ona jest w rzucaniu ludźmi po ścianach.

- Oj, no weź, raz Tobą rzuciła, a Ty robisz wielkie halo – parsknąłem śmiechem. - Musiałeś ją czymś urazić.

- Urazić? Chciałem z nią tylko porozmawiać.

- Więc powiedziałeś coś, co ją wkurzyło.

- Ty naprawdę tego nie widzisz? - spojrzał na mnie zdziwiony.

- Ale czego? - również się zdziwiłem. Co niby miałem widzieć?

- Z Niną jest coraz gorzej, przestała nad sobą panować. To, że rzuciła mną o ścianę, wcale nie było wynikiem moich słów czy czynów, ona po prostu nad sobą nie panowała.

- Chcesz powiedzieć, że straciła kontrole? - kiwnął mi głową w odpowiedzi. - To znowu się dzieje.

- Co się dzieje? Ty coś wiesz?

- Nina już kilka razy straciła panowanie, ktoś jej w tym pomógł. Podejrzewa, że to Lily i Kol maczają w tym palce.

- Jak to wygląda?

- Z tego, co mówiła, to nagle traci kontrole nad swoim ciałem. Czasami jest tak, że jej umysł działa, ale ciało się nie słucha, a czasami tak, że kompletnie nad sobą nie panuje.

- Od jak dawna to trwa?

- Tego nie wiem – westchnąłem ciężko. - Nina nie chce nam zdradzać szczegółów. Wyciągnięcie z niej informacji jest trudniejsze, niż można to sobie wyobrazić.

- Trzeba jej jakoś pomóc, może... - urwał nagle, oboje spojrzeliśmy w stronę drzwi. - Słyszałeś?

- Słyszałem – przytaknąłem. - Co to było?

- Nie wiem, ale sprawdzę to. Ty zostać tutaj.

               Posłusznie kiwnąłem mu głową i zostałem w kostnicy. Chociaż sam nie wiem, co jest lepsze. Pójście i sprawdzenie, skąd dochodził huk, czy zostanie w tym okropnym miejscu naznaczonym śmiercią. Chyba żadne rozwiązanie nie jest zbyt dobre, więc najlepiej usiąść na tyłku i nie robić nic, czekając na rozwinięcie się sytuacji. Cholera, zrobiłem się okropnie strachliwy. Chyba czas wrócić do dawnego Stiles'a, ten zaczyna mnie wkurzać.

- Mamy problem – Derek wbiegł do środka, blokując drzwi.

- Jaki znowu problem? Za mało ich mamy?

- Kate jest w szpitalu – powiedział szybko, a ja chyba zbladłem. - Dzwonię po Chris'a.

- To ja zawiadomię Ninę.

               Kiwnął mi głową i wyciągnął swój telefon z kieszeni, zrobiłem to samo. Wybrałem numer wampirzycy i przyłożyłem urządzenie do ucha, jednak włączyła się sekretarka. Zmarszczyłem brwi i spróbowałem jeszcze raz, efekt ten sam. Nina nigdy nie wyłącza telefonu, chyba że ma nas serdecznie dość i chce od nas odpocząć, ale w tym wypadku na pewno tego nie zrobiła. Musiałem powiadomić ją o niebezpieczeństwie, więc wybrałem inny sposób komunikacji z wampirzycą.

,,Kate jest w szpitalu'' przekazałem w myślach.

               Swoją drogą to bardzo przydatne. W takich sytuacjach, ja tak ta, można spokojnie się z nią skontaktować. Albo gdyby ktoś z nas został porwany i nie mógł użyć telefonu, może przesłać wiadomość w myślach Ninie, a ona załatwi całą sprawę. Czasami mam wyrzuty sumienia przez to, jak ją wykorzystujemy. Ona praktycznie przez cały czas nadstawia karku za nas, a my nie dajemy jej nic w zamian. Chyba zafunduję jej te wakacje, o których tak bardzo marzyła. Najwyżej sprzedam nerkę, albo nawet dwie.

- Cześć, chłopcy – powiedziała Kate, wchodząc do kostnicy. Tak, bo zamkniecie drzwi na klucz mogło ją powstrzymać, świetnie. - Tęskniliście?

- Za Tobą? Nigdy – parsknąłem.

- Nie mam czasu na rozmowę z wami – westchnęła. - Chcę tylko ciało Scott'a i już mnie nie ma.

- Chyba sobie żartujesz – spojrzałem na nią zdziwiony. - Nie oddamy Ci Scott'a.

- A niby kto mnie powstrzyma, wy? Człowiek, który nie może mnie zaatakować i wilkołak, który traci siły? A może mój braciszek, który nie potrafiłby mnie zabić?

- A żebyś wiedziała – odezwał się Chris, wchodząc do kostnicy. - Powstrzymam Cie.

- Proszę Cie, nie macie ze mną żadnych szans.

- Nina Cie zabije – powiedziałem pewnie.

- Jeśli nadal jest żywa – zaśmiała się kobieta.

               Macie czasami tak, że wasz świat nagle się zatrzymuje? Przestajecie widzieć, słyszeć i czuć? Ja właśnie w tym momencie tak mam. To nie jest pierwszy raz, gdy słyszę, że Nina jest martwa, jednak reakcja mojego ciała jest taka sama za każdym razem. Boję się, że więcej jej nie zobaczę. Wiem, że jest na tyle silna, aby nawet pokonać śmierć, jednak moje obawy pozostaną we mnie na zawsze. Boję się, że nigdy więcej nie powiem jej, jak wiele dla mnie znaczyła.

- Kłamiesz – odparł Derek. - Nina nie dałaby się tak łatwo zabić.

- Czyżby? A macie z nią jakiś kontakt? - spojrzała na nas zadowolona.

- Przekazałem jej wiadomość w myślach – odparłem pewnie.

- I co? Nie odpowiedziała? - zrobiła smutną minę, patrząc na mnie, po czym zaśmiała się głośno. - Tak mi przykro, że pozbyliśmy się waszej przyjaciółki. Nie miała szans z moim Berserkerem. Nina nie żyje i nigdy... - przerwał jej huk drzwi, które uderzyły o ścianę.

- Ja tak łatwo nie umieram – czyli jednak żyje, wiedziałem.



* Perspektywa Niny *

               Zawsze chciałam dać poczucie bezpieczeństwa swoim bliskim. Chciałam być przy nich w każdym możliwym momencie, starać się ich ochronić przed złem. Przewidywać ruchy wrogów, aby w odpowiednim czasie ich zaatakować i powstrzymać przez atakiem na moich przyjaciół. Po raz kolejny zawiodłam, nie domyśliłam się, że to wszystko może mieć jakiś związek z Kate. Mam ochotę rozszarpać ją na drobne kawałki, jednak obawiam się, że nie będę w stanie nawet jej porządnie uderzyć.

              Szybkim krokiem, jeśli można to nazwać szybkim, ruszyliśmy do schodów. Byłam asekurowana przez Liam'a i Kire, aby w razie potrzeby zdążyli mnie złapać i uchronili od bolesnego upadku. Mój organizm domagał się krwi, jak zawsze po każdej walce, jednak teraz nie mogłam pozwolić sobie na zwiedzanie szpitala i szukania potencjalnej ofiary lub woreczków z krwią. Skoro Kate jest w szpitalu, to zapewne zaraz pojawi się w kostnicy. Ciekawi mnie tylko, po jaką cholerę ona to robi?

               Gdy doszliśmy na odpowiednie piętro, pokazałam moim towarzyszom, że mogą mnie puścić i mają być cicho. Chęć ochrony przyjaciół dodała mi chwilowej siły, która musi wystraszyć mi do ich obrony. Nie chcę mierzyć się z Kate, jednak jeśli zajdzie taka potrzeba, to wyrwę jej serce, choćbym miała później sama paść na ziemie. Podeszliśmy do drzwi i przystanęliśmy na chwilę, wsłuchując się w głosy.

- Nie miała szans z moim Berserkerem – usłyszałam głos Kate, aż się we mnie zagotowało. - Nina nie żyje i nigdy... - czując w sobie gniew, kopnęłam mocno w drzwi, które odbiły się od ścian i uciszyły tą wredną sukę.

- Ja tak łatwo nie umieram – uśmiechnęłam się do niej wrednie.

- Ale jak to? Przecież on miał Cie zabić – spojrzała na mnie zdziwiona.

- Serio? Bo z tego, co mi się wydaje, to on spadł z dachu i prawdopodobnie roztrzaskał się o ziemie. Ale co ja tam wiem – wzruszyłam ramionami.

- Przecież to nie możliwe, musi być coś, co Cie powstrzyma. Coś, co Cie zabije.

- Pewnie coś lub ktoś gdzieś tam jest – ponownie wzruszyłam ramionami. - Ty również powinnaś gryźć piach.

- Peter nie przyłożył się zbytnio do zabicia mnie – uśmiechnęła się dziwnie.

- Szkoda – zmarszczyłam brwi, w moim umyśle zapaliła się czerwona lampka. - Przynajmniej ja zabiję Cie skuteczniej.

- Nie mam zamiaru z wami walczyć – odparła szybko. - Chcę tylko zabrać ciało Alfy.

- Po jaką cholere Ci martwe ciało? Lubisz trzymać zwłoki w domu?

- Potrzebuję go i mam zamiar go wziąć ze sobą, czy Ci się to podoba czy nie.

- Proszę bardzo, bierz go – wzruszyłam ramionami i podeszłam kilka kroków do przodu. - Ale najpierw mnie pokonać, bo bez walki go nie oddam.

- Jak sobie życzysz – ukłoniła się lekko.

- Nawet nie próbuj – odezwał się Chris, przytrzymując broń przy głowie swojej siostry.

- Przecież mnie nie zabijesz – parsknęła śmiechem. - Nie zabijesz własnej rodziny.

- Ty już dawno przestałaś być moją siostrą – warknął zły.

- Nie wyjdę stąd bez ciała Scott'a – Kate jest strasznie uparta, nawet chyba bardziej ode mnie.

- A po jaką cholerę Ci jego ciało, co? Może jesteś Dobroczyńcą?

- Ja? Chyba oszalałeś. Gdybym nim była, to nie zapisałabym swojego imienia na listę śmierci. Pomyśl logicznie, Chris.

- Jesteś zdolna do wszystkiego, więc wcale by mnie nie zdziwiło, gdybyś to Ty była Dobroczyńcą.

- Aż tak głupia nie jestem – warknęła wściekła. - Oddajcie mi ciało Scott'a i już mnie nie ma.

- Masz wybór – odezwałam się i podeszłam do niej. - Zabierasz zwierzaczki, albo umierasz. Jak dla mnie to możesz wybrać drugą opcje, chętnie pozbawię Cie życia.

- Nie masz szans, nie jestem sama.

- Ja też nie – wzruszyłam ramionami. - Dodatkowo to ja posiadam magię, którą mogę pozabijać Twoje zwierzaczki za pomocą jednego ruchu ręki. Twój wybór, Kate.

- Odejdę – westchnęła ciężko. - Ale jeszcze wrócę, tak łatwo się nie poddam.

- A wracaj kiedy chcesz. Ja chętnie na Ciebie poczekam – uśmiechnęłam się złośliwie. - Ale następnym razem nie dam Ci żadnego wyboru, zabiję Cie bez mrugnięcia okiem. 

- To się jeszcze okaże.

              Obie stałyśmy przed sobą i mierzyłyśmy się spojrzeniem. To prawda, Kate jest uparta i nie łatwo rezygnuje z walki. Do tego od zawsze była silnym przeciwnikiem, teraz stała się jeszcze groźniejsza przez swoją przemianę. Wiem, że walka z nią nie będzie należeć do tych łatwych, ale jakoś sobie z nią poradzę. Pokonałam już tyle osób, że kolejna silna istota nie jest w stanie mnie powstrzymać. A już na pewno nie będzie to dawna Łowczyni.

                Kate ominęła mnie, kiwając głową i patrząc na mnie złowrogo, wyszła z kostnicy. Przez te kilka minut z całych sił starałam się stać o własnych siłach, które właśnie mnie opuściły. Zaczęłam kiwać się na nogach, próbując złapać równowagę, co wcale nie było proste. Nagle poczułam silne dłonie łapiące mnie w talii i przytrzymujące w pozycji poziomej. Po chwili zdałam sobie sprawę, że to Derek, jego zapach dotarł do moich nozdrzy. Mężczyzna złapał mnie mocno i pomógł zająć jedno z krzeseł znajdujących się w pomieszczeniu. Posłałam mu słaby uśmiech, dziękując za pomoc.

- Kate Argent jest w szpitalu – wysapał Szeryf, wpadając do kostnicy z Melissą i Noshiko.

- Wiemy – odparł Stiles. - Przed chwilą tu była.

- Co chciała? - zapytała zaniepokojona Melissa.

- Twojego syna – odpowiedział jej Chris. - Ale oczywiście na straży stała Nina, która nie może ustać na nogach.

- Co Ci jest?! - kobieta wystraszona podbiegła do mnie i spojrzała na mnie. - Jesteś blada, masz pełno ran. Z kim walczyłaś? Z tą Kate?

- Z jej zwierzaczkiem – odparłam słabo.

- Chcesz krwi? Oczywiście, że chcesz, głupie pytanie. Idę po woreczki, zaraz wracam, a Ty się stąd nie ruszaj.

- Gdybym miała jeszcze na to siły – mruknęłam.

- Ty to nawet byś umierająca stanęła do walki, więc teraz masz mnie posłuchać i nigdzie się nie ruszać.

- Spokojnie, poczekam grzecznie na Twój powrót.

- A my w tym czasie obudzimy Scott'a – odezwała się Noshiko. - Kończy nam się czas.

- Módlcie się, aby wam się to udało, bo jakoś nie mam siły wchodzić do zaświatów i wyciągać go ze szponów przodków – odezwałam się nieco głośniej.

- Wybudzę go, obiecuję – uśmiechnęła się lekko Kira i podeszła do chłopaka.

              Kiwnęłam jej głową, nic nie mówiąc. Szczerze powiedziawszy miałam nadzieję, że będzie na tyle silna, aby obudzić Alfę. W tym stanie, w którym obecnie się znajduję, nie miałabym siły do walki z przodkami. Zresztą, musiałabym umrzeć i wejść w zaświaty, a tam nie jest zbyt przyjemnie. Dodatkowo potrzebowałabym jakąś silną czarownice, która pomogłaby mi powrócić do żywych, jednocześnie wyciągając Scott'a. Sama mogłabym sobie z tym nie poradzić, wolę być zabezpieczona na wszelkie sposoby.

               Kira stała i raziła prądem Scott'a, a ja siedziałam na krześle w towarzystwie Dereka, który cały czas mi się przyglądał z troską. W międzyczasie do środka weszła Melissa z dwoma woreczkami krwi i podała mi je z lekkim uśmiechem na twarzy. Odwzajemniłam go i zabrałam się za uzupełnianie czerwonego płynu w moim organizmie. Zdecydowanie tego mi trzeba było w tej chwili, moje siły od razu zaczęły wracać na swoje miejsce. Co prawda potrzebowałam również snu, ale to mogło chwilowo zaczekać. Teraz liczyło się to, aby udało się wilczkowi wrócić do nas.

- Udało się – powiedziała nagle Noshiko, patrząc na Scott'a.

- Wróciłem? - usłyszałam słaby głos wilczka, więc od razu wstałam z krzesła i podeszłam do niego, asekurowana przez Dereka.

- Scott? - zapytałam cicho modląc się, aby to nie był sen.

- Udało się? - spojrzał na mnie z nadzieją.

- Nikt nie przyszedł, oprócz Kate. Dobroczyńca się nie pojawił.

- Wszystko na nic – jęknął załamany. - Przecież to był taki prosty plan.

- Najwyraźniej Dobroczyńcy nie zależało na Twojej śmierci tak bardzo, aby pofatygować się i na własne oczy zobaczyć Twoje ciało – odezwał się Chris.

- Nie jest tak źle – wzruszyłam ramionami, wszyscy na mnie spojrzeli zdziwieni. - No co? Jest też dobra strona tego wszystkiego, przynajmniej wszyscy żyją.



****************************

Hej, Kochani :*

Kolejne rozdziały pojawią się: w poniedziałek,  środę,  piątek i niedzielę.

Miłego wieczoru :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro