ROZDZIAŁ 79

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

               Czasami w życiu zdarzają się takie momenty, w których czujemy się kompletnie bezsilni. Chcielibyśmy coś zrobić, jednak nie możemy tak naprawdę zrobić nic. Ktoś z naszych bliskich jest zagrożony, a my w żaden sposób nie możemy go uratować. Jest takie coś jak przeznaczenie, które kiedyś dosięgnie każdego z nas. Nie jesteśmy w stanie z tym walczyć, chociaż zapieralibyśmy się rękami i nogami. To co ma być, to będzie, bez względu na to, jak bardzo tego nie chcemy.

               Derek Hale jest zagrożony, to wie każdy z nas. Jego imię było jednym z haseł do listy śmierci, co już nie wróżyło niczego dobrego. Dodatkowo cholerna Kate Argent coś z nim zrobiła, przez co mężczyzna jest coraz słabszy i z każdym dniem traci swoje wilkołacze moce. Teraz dodatkowo został wykreślony z listy śmierci, co jest kompletnie dziwne i niezrozumiałe. Przynajmniej częściowo, ponieważ osobiście domyślam się, jaki był tego powód. Derek Hale jest już jedną nogą po drugiej stronie, a ja za cholerę nie wiem, w jaki sposób mam to zatrzymać.

               Zawsze myślałam, że jestem w stanie zrobić dosłownie wszystko. Nie było dla mnie rzeczy niemożliwej do zrobienia, aż do teraz. Zawsze myślałam, że jestem ponad wszystko. W końcu nie na co dzień rodzi się osoba taka, jak ja. Pół wampir i pół czarownica, której nie da się zabić zwykłym kołkiem czy złamaniem karku. Dlaczego więc tym razem czuję się cholernie bezsilna i nie wiem, co mam robić? Nie mogę pozwolić, aby Derek umarł, jednak nie znam żadnego rozwiązania. Dlaczego to wszystko musi spotykać ludzi, którzy na to nie zasłużyli? To ja powinnam być zagrożona, to mnie powinna wybrać śmierć, to ja na to zasłużyłam, ale nie on.

               Siedzenie w jednym pomieszczeniu z osobą, która za kilka dni może być martwa, wcale nie było takie łatwe. Dodatkowo nie potrafiłam patrzeć na niego normalnie, szczególnie po tej akcji w szpitalu. Zaatakowałam go, chociaż tak naprawdę nie dał mi żadnego powodu do tego. W tym momencie miałam okropne wyrzuty sumienia, które zaczęły mnie zżerać od środka. Nie potrafiłam pogodzić się zmyślą, że mogłam go zabić. Co, jeśli jego śmierć właśnie będzie spowodowana z mojej ręki? Przecież ja sobie nigdy tego nie wybaczę.

- To może zmienimy temat – mruknęła zdenerwowana Lydia. - Mam pewną informacje do przekazania wam.

- O co chodzi? - spojrzałam uważnie na dziewczynę.

- Byłam w domku babci, to ten, w którym byliśmy podczas pełni – wyjaśniła. - Postanowiłam przeszukać rzeczy, które tam zostały.

- I zgaduje, że znalazłaś coś ciekawego.

- Początkowo nie, wszystko zostało wyczyszczone przez moich rodziców. Podczas przeszukiwania pomieszczeń w domku znalazłam pewną fotografię – odparła niepewnie i wyjęła przedmiot z kieszeni. - Na początku nie chciałam wierzyć w to, co ujrzałam.

- Pokaż – wystawiłam dłoń i przejęłam od niej zdjęcie. - Przecież to Meredith Walker.

- Dokładnie – kiwnęła głową. - To zdjęcie zostało zrobione w jednym z pokoi w domku Lorraine.

- Twojej babci? - upewnił się Isaac.

- Tak miała na imię – przytaknęła. - W tym pomieszczeniu są dźwiękoszczelne ściany i drzwi, nic nie słychać z zewnątrz. Na początku nie byłam pewna, czy to jest to samo miejsce, ale porównałam zdjęcie do wystroju pokoju i wszystko się zgadza.

- Przecież to zdjęcie było dawno zrobione. Równie dobrze to mogło być gdzie indziej – odparł Scott.

- Niby tak, ale nawet na zdjęciu jest ten sam gramofon, który teraz stoi w tamtym pokoju.

- Co nam to daje? - zapytałam zaciekawiona.

- Na razie nic, bo nie wiem, co to wszystko może oznaczać. Ale znalazłam coś jeszcze.

- Zamieniamy się w słuch – odparł Stiles.

- Moja babcia kiedyś zakochała się w pewnej kobiecie o imieniu Maddy, ponoć łączyło je silne uczucie – powiedziała lekko zmieszana. - Mama kiedyś mi o tym opowiadała, ale niewiele z tego zrozumiałam. Ponoć była w związku małżeńskim, ale nie mam na to żadnych dowodów. Najwyraźniej moi rodzice się wszystkiego pozbyli.

- Ja dalej nie rozumiem, jaki to ma związek ze sprawą – odparł Isaac.

- Taki, że Maddy zmarła podczas sztormu, a moja babcia to przewidziała.

- Skąd to wiesz? - zapytałam spokojnie.

- Moja mama mi o tym powiedziała – westchnęła. - Ponoć któregoś dnia, gdy Lorraine była w pracy, zaczęła słyszeć odgłosy burzy, ale na dworze świeciło słońce. Później zaczęła słyszeć odgłos sztormu, dźwięki się nasiliły, aż w końcu głośno krzyknęła. Maddy była wtedy na jachcie, była kapitanem. Moja babcia zadzwoniła do niej i zapytała o pogodę, jednak Maddy odpowiedziała, że jest spokojnie. Później zdarzył się ten wypadek, podczas sztormu jacht się rozbił, a żona mojej babci zmarła. Po czterech dniach dopiero odnaleźli jej ciało.

- Czyli Twoja babcia mogła być Banshee – odparłam.

- Ona podejrzewała, że z nią jest coś nie tak. Zresztą mój ojciec nie chciał jej w nic uwierzyć. Stwierdził, że ona po prostu oszalała i tyle. Babcia nie chciała w to uwierzyć, wiec zgłosiła się do jakichś specjalistów, którzy mieli jej pomóc w odkryciu prawdy.

- Ktoś jej pomógł? - zapytałam.

- Nie do końca – pokręciła głową. - To wszystko doprowadziło do jej śmierci, ale po kolei. Ten pokój, o którym mówiłam, został stworzony na jej potrzeby. Ci ludzie, którzy mieli jej pomóc, podsunęli jej ten pomysł. Stworzyła go, aby dzięki płycie gramofonowej wsłuchiwać się w głosy tych, które do niej przemawiały. Przez kilka lat spędzała tam niemal każdą wolną chwile. Gdy zaczęło się to nasilać, ojciec wysłał ją do Eichen twierdząc, że jest chora umysłowo. Jego zdaniem ona wcale nie słyszała głosów zmarłych, tylko wmawiała sobie to. Po jakimś czasie zmarła w ośrodku i słuch o niej zaginął.

- Twoja babcia była Banshee – odparłam, a Lydia kiwnęła głową. - Co nam to daje?

- Wydaje mi się, że to moja babcia stworzyła listę.

- Nie wydaje mi się – zaprzeczyłam. - Po jaką cholerę miałaby to robić?

- Może po prostu stworzyła listę istot, które umrą w przyszłości, a ktoś to wykorzystał do swoich celów? - zasugerował Stiles.

- Mogło tak być – przytaknął Scott. - Dobroczyńca mógł to wykorzystać i jedynie dopisać kwoty za zabójstwa.

- Albo to moja babcia jest Dobroczyńcą – stwierdziła Lydia.

- To by było dosyć chore – odparłam. - Przecież Twoja babcia nie żyje, tak? Więc jakim cudem miałaby teraz przesyłać pieniądze Łowcom?

- Może miała wspólnika?

- Dla mnie to naciągane – stwierdziłam pewnie. - Twoja babcia może i utworzyła listę, ale nie wydaje mi się, aby chciała zabić wszystkie istoty nadprzyrodzone, w tym swoją własną wnuczkę.

- Wiec jak to wytłumaczysz?

- Nie wiem, Lydia, ale jakieś wytłumaczenie na pewno istnieje.

- Skoro była Banshee, to przewidziała moją śmierć – odezwał się nagle Derek. - Jeśli to prawda, to moja śmierć może nastąpić w niedługim czasie.

- Nawet tak nie mów – warknęłam na niego. - Nie mamy pewności, że umrzesz.

- A jak chcesz wytłumaczyć to, co się ze mną dzieje?

- Tracisz swoje wilkołacze moce, ale to jeszcze nie oznacza, że umrzesz. Znajdziemy na to jakieś rozwiązanie.

- Nie masz za dużo na głowie? Zajmij się ważniejszymi sprawami.

- A Twoja śmierć wcale nie jest ważna, tak? - warknęłam zła. - Mam po prostu stać z boku i patrzeć, jak pewnego dnia się przekręcisz?

- Tylko nie mów, że ci nie zależy na mojej śmierci.

- Gdyby mi zależało, to sama bym Cie zabiła, kretynie.

- W szpitalu nie miałaś problemu z zaatakowaniem mnie.

- To był cios poniżej pasa – syknęłam. - Dobrze wiesz, że nie jestem ostatnio sobą, a Ty wykorzystujesz to przeciwko mnie. Nigdy umyślnie być Cie nie skrzywdziła.

- Dosyć – przerwał nam Scott. - Trzeba o tym pomyśleć na spokojnie. Nikt nie umrze, musimy znaleźć jakieś rozwiązanie.

- Skoro Banshee przewidziała moją śmierć, to ja nie widzę rozwiązania – powiedział spokojnie Derek, a ja miał ochotę strzelić go w głowę.

- Moją też przewidziała, a jakoś żyję – odparłam spokojnie, próbując nie wybuchnąć. - To nie jest koniec, jej wizja nie oznacza Twojej śmierci.

- Umarłaś, chociaż nie do końca. Twoje ciało stworzone z iluzji zostało przebite ostrzem mogącym Cie zabić, to się spełniło.

- Ale ja dalej żyje! - jego głupota nie zna granic. - Może stworzę również Twoją iluzje i wtedy też ona zginie, a nie Ty.

- Mam problem! - wykrzyknął nagle Liam, a wszyscy przenieśliśmy na niego wzrok.

- Jaki problem? - zmarszczyłam brwi i przyjrzałam mu się dokładnie.

- Od walki z Berserkerem na dachu szpitala wszędzie go widzę – przyznał. - Widziałem go nawet w moim pokoju w nocy.

- Może on tam był? - zapytał Isaac, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.

- Nie, z pewnością go tam nie było – odparłam. - Gdyby Kate chciała na kogoś nasłać swojego pieska, to z pewnością nie na Liam'a. Jego śmierć niewiele jej da.

- Dzięki – parsknął chłopak. - W każdym razie wszędzie go widzę, nie potrafię pozbyć się go z pamięci.

- Mogę Cie zahipnotyzować – zaproponowałam. - Wtedy nie będziesz pamiętał o tym, co się wydarzyło na dachu.

- Ktoś z was był już hipnotyzowany?

- Nie – pokręcił głową Scott. - Nina nam to proponowała, ale nikt się nie zgodził.

- To nie jest nic strasznego – powiedziałam spokojnie. - Wymazuję Ci po prostu pewne zdarzenie z umysłu, a Ty całkowicie o tym zapominasz.

               Widziałam na twarzy Liam'a walkę. Wiedziałam, że chłopak wahał się nad odpowiedzią. Hipnoza jest bardzo kusząca, sama czasami wolałabym zgłosić się do Pierwotnych i zapomnieć o kilku niemiłych wydarzeniach z mojego życia, jednak nigdy się do tego nie posunęłam. Zawsze twierdziłam, że jeśli byłam na tyle silna, aby to przeżyć, to dam radę również z tym żyć. Nie każdy jednak daje sobie z tym radę, jak na przykład Stiles, który w dalszym ciągu ma problemy po tym, jak został opętany przez Nogitsune. Chłopak jednak nie chce o tym zapomnieć, ponieważ twierdzi, że te wydarzenia pozwoliły mu być silniejszym.

- Muszę sobie jakoś z tym poradzić – odparł po chwili chłopak. - Skoro wy daliście radę, to ja też dam.

- Liam, to wydarzenie mogło na Ciebie źle wpłynąć – powiedziałam do niego spokojnie. - Nie każdy radzi sobie z takimi przeżyciami, a chęć zapomnienia nie jest czymś złym.

- Ty miałaś takie chwile? Chciałaś o czymś kiedyś zapomnieć?

- Żeby to raz - zaśmiałam się lekko. - Wiele razy wahałam się, czy nie zgłosić się do Pierwotnych z prośbą o hipnozę, jednak się wycofywałam. Wierzyłam, że dam sobie z tym radę sama, ale nie zawsze wychodziło mi to na dobre. Przez to właśnie wyłączyłam człowieczeństwo i stałam się maszyną do zabijania. Jednak wszystkie te wydarzenia doprowadziły mnie do miejsca, w którym jestem.

- Więc ja też sobie dam radę. Jeśli mnie to przerośnie, to wtedy się do Ciebie zgłoszę.

- Zawsze możesz na mnie liczyć – puściłam mu oczko.

- Jaka dobra duszyczka z Ciebie – prychnął Derek.

- Czy Ty możesz przestać się mnie czepiać? Nic Ci dzisiaj nie zrobiłam.

- Mam dobrą pamięć – odparł lekko zły. - Dla wszystkich jesteś taka kochana, a dla niektórych potrafisz być zimną...

- Dzisiaj jest impreza – przerwała mu nagle Lydia, patrząc na mnie przepraszająco.

- Jaka impreza? - zmarszczyłam brwi.

- Jakaś tam związana z naszą drużyną Lacrosse – machnęła ręką. - Powód nie jest ważny, impreza jest ważna. Są chętni?

- My i tak musimy tam być – stwierdził Scott.

- Ja bym nigdy nie przepuścił takiej okazji – przyznał Stiles.

- A ja chętnie zostanę w domu – odparłam, co spotkało się z niezadowoleniem dziewczyny.

- Nina, jest impreza, więc trzeba iść się bawić.

- Przecież Ty uwielbiasz takie klimaty – powiedział z szyderczym uśmiechem Derek.

- Mam imprezować, gdy połowa świata chce mnie zabić? - zapytałam, nie zwracając uwagi na Hale'a.

- Oj weź, przecież nie może być tak źle – odparła Lydia.

- Szybciej by było, gdybym wymieniła wszystkie osoby, które nie chcą mojej śmierci – mruknęłam. - Impreza w moim przypadku nie jest najlepszym pomysłem.

- Każdemu z nas przyda się rozluźnienie – powiedział błagalnie Stiles.

- Moje rozluźnienie to księgi. Przypominam wam, że mam na karku grupę Heretyków, którzy mieszają mi w głowie i muszę znaleźć zaklęcie blokujące.

- Jeden wieczór Cie nie zbawi – odparł Isaac.

- Ale mogą zaatakować mnie w każdej chwili. A jeśli stracę kontrolę na tej imprezie? Przecież mogę niechcący kogoś zabić.

- Będę w pobliżu, najwyżej znowu rzucisz mną o ścianę – odparł spokojnie Derek.

- Zaraz mogę Tobą rzucić, jeśli się nie zamkniesz – warknęłam zła, jego zaczepki ani trochę nie pomagały.

- Nina, to jedna impreza, nic złego się nie stanie – powiedziała Lydia, patrząc na mnie błagalnie.

- Zresztą nie będziesz tam sama, my też tam będziemy i w razie czego zabierzemy Cie stamtąd – odparł zadowolony z siebie Stiles.

- Albo skręcimy kark – dodał Isaac.

               Spojrzałam na ich twarze, które teraz wręcz wymuszały na mnie zgodę. To nie jest dobry pomysł, w szczególności nie teraz. W każdej chwili mogę przestać się kontrolować i zaatakować jakiegoś ucznia. Heretycy mogą spróbować ponownie mnie zaatakować, pomimo tego, że Lily nie jest teraz z nimi. To wielkie ryzyko w tej sytuacji. Dodatkowo powinnam siedzieć i szukać informacji na temat Parrish'a, a nie ganiać po imprezach dla nastolatków. Jeszcze muszę znaleźć zaklęcie, które ochroni mnie przed wrednymi wiedźmo-wampirami.

- Nina, proszę – Lydia jęknęła błagalnie, patrząc na mnie słodkimi oczami.

- Zgoda – westchnęłam zrezygnowana. - Kiedyś powyrywam wam za to serca, zobaczycie.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro