ROZDZIAŁ 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

* Perspektywa Dereka *

               Siedziałem w Lofcie i myślałem nad całą tą sytuacją. Nina wróciła do miasta? Niemożliwe, Scott przecież by mnie nie okłamał. A może sam nic nie wiedział? Może wampirzyca postanowiła nam wszystkim zrobić niespodziankę i przyjechać bez zapowiedzi? Chociaż po ostatniej sytuacji wydaję mi się, że wcale tak chętnie by tu nie wróciła. Chyba że po to, aby kogoś z nas pozbawić życia.

               Nie widziałem jej od czterech miesięcy. Każdego dnia zastanawiałem się, czy się zmieniła, czy jest taka sama jak wcześniej. Myślałem o tym, co teraz robi i z kim. Pomimo tego, że się rozstaliśmy, ja nie potrafiłem tak łatwo o niej zapomnieć. Niby nie była moją pierwszą miłością, jednak była bardzo silną. Kochałem Ninę, dalej kocham. Nie wiem, czy ona w dalszym ciągu czuje coś do mnie, czy jej dalej na mnie zależy? Ja nigdy nie będę potrafił pozbyć się jej ze swojego serca. Nie ważne, czy jeszcze kiedyś będzie nam dane bycie razem. Czasami nawet wydawało mi się, że widzę jej twarz w tłumie, co oczywiście było tylko durnym przywidzeniem. Z czasem zacząłem przyzwyczajać się do jej nieobecności w moim życiu, choć wcale tak łatwo nie było.

               Teraz jeszcze ta cała Braeden. Kobieta działa mi na nerwy swoją pewnością i arogancją. Wydaje jej się, że jest wyżej od nas i może robić wszystko, co zechce. Niby ma nam pomóc znaleźć pieniądze, ale to nie upoważnia jej do takiego zachowania. Gdy zobaczyłem ją pierwszy raz, zacząłem porównywać ją z Niną. Różniły się bardzo, chociaż obie są aroganckie. Jednak u Niny ta cecha ani trochę mi nie przeszkadzała, była taka naturalna. Braeden potrafi zdenerwować mnie bardzo szybko, co szczerze bawi Petera. Ten przynajmniej ma ubaw z naszych kłótni. A ja? Staram się jej unikać jak tojadu, serio. Za każdym razem, gdy ona przychodzi spotkać się z Peterem, ja szybko ulatniam się z Loftu, aby być jak najdalej od niej.

               Zastanawiam się, czy warto byłoby zadzwonić do Niny. Może ona sama byłaby w stanie powiedzieć coś na temat tej sprawy z atakiem na Braeden? Tylko czy by ode mnie odebrała telefon. Gdy wyjeżdżała, to zachowywała się wobec mnie normalnie i nie próbowała mnie zabić, ale z nią nigdy nic nie wiadomo. Nina tak naprawdę jest chodzącą zagadką. Nikt nigdy nie wie, co odwali tym razem. Ma milion pomysłów na sekundę, nieprzewidywalność to jedna z jej głównych cech.

               Moje przemyślenia zostały przerwane przez dzwonek. Sięgnąłem po telefon, który znajdował się na stoliku i spojrzałem na ekran. Dzwoniła Braeden, czego ta kobieta mogła ode mnie chcieć? Z wielką chęcią wcale bym nie odebrał tego połączenia, jednak może być to coś związanego z Kate.

- Halo – powiedziałem od razu.

- Hej, Derek. Sprawa jest.

- Jaka? - mimowolnie przewróciłem oczami.

- Jestem w lesie – ta informacja była mi potrzebna do przetrwania, serio. - Znalazłam ciało, to wilkołak. Ktoś go zabił.

- Jesteś pewna?

- Tak, jestem pewna. To może mieć jakieś powiązania z tą waszą listą śmierci.

- Gdzie dokładnie jesteś?

- Jakiś kilometr od drogi, kieruj się w stronę mostku, wyczujesz mnie.

- Dzwonię po Scott'a i już do Ciebie jadę.

               To, co dzieje się teraz w mieście, jest coraz bardziej niepokojące. Coraz więcej istot nadprzyrodzonych jest atakowanych lub nawet zabijanych. Najgorsze jest to, że nie znamy sprawców. Chociaż może Scott znalazł już jakiś trop? Ja oczywiście nie skontaktowałem się z nim w tej sprawie, ani nawet do niego nie pojechałem, co najwyraźniej było błędem. Szybko wykręciłem jego numer i przyłożyłem telefon do ucha. Odebrał po czterech sygnałach, jego szczęście.

- Derek? Stało się coś?

- Stało się. Braeden znalazła w lesie ciało, to wilkołak. Ktoś go zamordował.

- Wyślij mi dokładną lokalizację. Zaraz tam przyjedziemy.

               Natychmiast się rozłączył. Nie zdążyłem zapytać nawet, jakich ,, nas '' miał na myśli. Zapewne był to Stiles, Lydia i Isaac. Od dłuższego czasu są nierozłączni. W sumie nie mam czasu nad tym się zastanawiać, trzeba jechać do lasu. Petera oczywiście nie ma w domu, przez co będę musiał być sam z tą kobietą. Oby Scott i reszta się pospieszyli.



* Perspektywa Niny *

               Czasami coś wydaje się nam tak nierealne, że przestajemy w to wierzyć. Dla mnie tak ją sytuacją było to, że kiedykolwiek będę w stanie siedzieć jeszcze ze Scott'em i Kirą w jednym domu, nie mówiąc już o pomieszczeniu. I co? Właśnie siedzę w salonie McCall'a, wraz z lisicą i resztą stada. Patrzyłam na każdego z nich, nie mogąc się nadziwić, jakie zmiany w nich zaszły. Oczywiście trójki z nich w ogóle nie znałam, ale reszta nie była mi obca.

- Więc? - zaczęłam ponownie. - Powiecie mi coś na temat tej waszej listy?

- A więc tak – zaczęła Lydia. - Za wiele informacji to my nie mamy. W mieście pojawili się Łowcy, którzy polują na istoty nadprzyrodzone. W sumie przez przypadek odkryłam klucz do listy –podała mi tablet, na którym wyświetlono listę. - Gdyby nie Malia, to nawet nie zwróciłabym na to uwagi.

- Malia? - zdziwiona spojrzałam na dziewczynę.

- Wzięłam od Lydii notatki z matematyki, ale one były napisane jakimś dziwnym językiem.

- Wtedy właśnie postanowiłam to rozszyfrować – kontynuowała Ruda. - Hasło było dla mnie zagadką, trochę nad tym siedziałam.

               Spojrzałam na listę, która lekko mnie zaniepokoiła. Były na niej nazwiska, które znałam, oraz te, których nigdy wcześniej nie słyszałam. Cyfry, które znajdowały się obok imion i nazwisk, były pewnie cenami za ich śmierć.

SEAN WALCOTT - 250

DAVID WALCOTT - 250

MICHAEL WALCOTT - 250

CHRISTINA WALCOTT - 250

LYDIA MARTIN - 20

SCOTT MCCALL - 25

DEMARCO MONTANA - 250

DEREK HALE - 15

CARRIE HUDSON - 500

KAYLEEN BETTCHER - 250

KIRA YUKIMURA - 6

ELIAS TOWN - 250

- Nie wygląda to zbyt dobrze – mruknęłam sama do siebie. - Te cyfry oznaczają kwoty?

- Tak – odpowiedział Stiles. - Scott jest warty najwięcej, aż 25 milionów dolarów.

- Cholera, chyba sama go zabiję – zaśmiałam się, chociaż to było dosyć ciężkie. - Co jeszcze wiecie?

- Trójka z rodziny Walcott nie żyje, został tylko ich syn, Sean – odpowiedziała Lydia. - Byli wendigo, zostali zamordowani przez kolesia bez ust.

- Bez ust? - zdziwiłam się. Widziałam wiele, ale nie kolesia bez ust.

- Tak – potwierdził Scott. - Widziałem go osobiście. To właśnie podczas walki z nim ugryzłem Liam'a – kiwnął w stronę chłopaka. - Nie spotkałaś takiego?

- Nie – pokręciłam głową. - Nie żyję aż tak długo na tym świecie. Prędzej Klaus mógłby coś wiedzieć, to on najdłużej chodzi po tym świecie.

- Przepraszam – mruknął Scott i spojrzał na telefon. - To Derek, pójdę odebrać.

- Nic mu o mnie nie mów – w odpowiedzi kiwnął mi głową. - Wiadomo coś o innych ofiarach?

- Jak na razie to nie – powiedziała Lydia. - Najgorsze jest to, że ja nawet nie przeczułam, że ktoś zginie. Dopiero później to do mnie docierało.

- Nic dziwnego, dopiero odkrywasz swoje moce. Nie jestem w stanie powiedzieć Ci, jak działają moce Banshee, bo nigdy się z żadną nie spotkałam.

- A ponoć jesteś najlepsza we wszystkim – powiedziała zaczepnie Kira.

- Najlepsza jestem w zabijaniu – odpowiedziałam jej z uśmiechem. - Chcesz się przekonać?

- Jakoś się Ciebie nie boję – odparła. - Przez ten czas wiele się nauczyłam. Nie jesteś dla mnie teraz zbyt trudnym przeciwnikiem.

- Dobrze Ci radzę, lisico – wysyczałam w jej stronę – zamknij się i nie podnoś mi ciśnienia. Ja też wiele się zmieniłam, moja kontrola jest trudna do utrzymania.

- Jesteś zbyt pewna siebie – zaśmiała się, a ja miałam ochotę ją pozbawić życia. - Sama się przekonałaś, że nikt Cię nie kocha, po co tu przyjechałaś?

- Kira – powiedział ostrzegawczo Stiles.

- No co? A to niby nie prawda? Tak bardzo kochała Scott'a, a ten kompletnie ją olał.

- Gdybyś jeszcze nie zauważyła, to nie jestem tu dla Scott'a – wstałam z fotela i spojrzałam na nią z mordem w oczach. - Po jego telefonie z pewnością nie ruszyłabym się z miejsca. Do przyjazdu tutaj namówiła mnie Allison.

- Dziewczyna, której zniszczyłaś życie – prychnęła.

- Dla Twojej wiadomości, Nina uratowała jej życie – odparł zły Stiles. - Gdyby nie jej krew, Allison byłaby martwa.

- A teraz niby nie jest? - ta dziewczyna coraz bardziej działa mi na nerwy.

- Posłuchaj mnie, idiotko – podeszłam do niej bliżej. - Jesteś ostatnią osobą, która ma prawo wytykać mi błędy. Chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego, z kim chcesz iść na wojnę. Jestem istotą, której nie jesteś w stanie zabić. A Ty? Jesteś nic niewartym lisem, który sam siebie nie potrafi obronić. Za każdym razem ktoś musi nadstawiać za Ciebie karku. Ja jestem wampirem, któremu w naturze leży zabijanie takich, jak Ty. Jeszcze chwila, a pożegnasz się ze swoim marnym życiem.

- Nina – Stiles stanął koło mnie i złapał mnie za rękę. - Nie warto tego robić.

- A to niby dlaczego? - spojrzałam na niego z uniesioną brwią. - Skoro tak bardzo chce się zmierzyć, to proszę bardzo. Nawet tu i teraz. Chcesz? - skierowałam się w stronę Kiry. - Ja mogę walczyć z Tobą o każdej porze dnia i nocy. Za każdym razem przegrasz. Wiesz dlaczego? Bo jesteś nic nie wartym lisem. Myślisz, że Scott jest z Tobą z miłości? Zasmucę Cię, nie jest. Chciał zapomnieć o Allison, a Ty byłaś pod ręka. Nikt nie byłby w stanie Cię pokochać, bo jesteś nic nie warta.

               Jestem mistrzem manipulacji i wkurzania innych. Kłamcą również jestem znakomitym, ale tego uczyłam się od najlepszych. Uwielbiam prowokować innych, aby mieć później coś na swoją obronę. Kira najwidoczniej nie wytrzymała moich słów. Natychmiastowo wyjęła swój mieczyk i stała wściekła przede mną, mierząc do mnie. Zaśmiałam się z jej głupoty.

- Serio myślisz, że to coś może mnie zranić?

- Przebiję Ci serce – warknęła w moją stronę.

- A ja obudzę się za parę godzin – wzruszyłam ramionami. - A wtedy najpewniej znajdę Cie i zabiję od razu, bez czekania na wyjaśnienia.

- Najpierw ja pozbawię życia Ciebie.

- Stop! - usłyszałam ryk Alfy, więc skierowałam wzrok w jego stronę. - Co tu się dzieje?!

- A nie widać? Twoja laska chciała mnie zabić – ponownie wzruszyłam ramionami. Nie pierwszy raz ktoś grozi mi śmiercią i pewnie nie ostatni.

- Nie prawda – oburzyła się Kira . - Ona mnie sprowokowała.

- Powiedziała Ci prawdę – odezwała się Lydia. - Nie rzuciła się na Ciebie, a Ty wyjęłaś broń.

- Ty też stoisz po jej stronie? - Kira najwyraźniej była oburzona zachowaniem Lydii, a mi zachciało się śmiać.

- Nie jestem po żadnej stronie – pokręciła głową. Kiedy z niej się taka kłamczucha zrobiła? Ja w dalszym ciągu czytam w ich myślach. - Po prostu to Ty zachowałaś się źle w tym przypadku.

- Nie ważne – machnęłam ręką i spojrzałam na Scott'a. - Co chciał Hale?

- Braden była w lesie i znalazła martwe ciało.

- Wiadomo kto to był?

- Wilkołak, został zamordowany. Imienia ani nazwiska nie znają.

               No i pięknie. Pierwszy dzień pobytu w mieście, a tu już od razu takie atrakcje. Ciekawa jestem, jak rozwinęłaby się sytuacja, gdyby nie wszedł Scott. Może miałabym okazję w końcu zabić Kirę? Lydia i Stiles stanęliby po mojej stronie. Było by ciekawie. Ale teraz warto zając się tym ciałem, może znajdziemy jakiś trop i trafimy na tych Łowców.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro