ROZDZIAŁ 80

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

               Życie składa się z różnych rozdziałów. Każdy ma przypisany swój własny tytuł, a my musimy się do tego dopasować. Nie zawsze chcemy, jednak nie mamy innego wyboru. Ktoś tam na górze pisze scenariusze, a my jesteśmy jedynie aktorami odgrywającymi swoje role. Nikt nie jest w stanie tego zmienić, chociaż wielokrotnie byśmy tego chcieli. Możemy jednak walczyć o lepszą drogę, lepszą role. To od nas zależy, jak potoczy się środek tej historii.

               Ja przez cały czas dopełniałam swoją postać własnymi pomysłami i własnym zachowaniem. Nie zawsze wychodziło mi to na dobre, jednak i tak robiłam to, co chciałam. Popełniałam wiele błędów, za które przyszło mi zapłacić w bliższej lub dalszej przyszłości. Tak naprawdę każdy z nas otrzyma swoją karę lub nagrodę, w zależności od tego, jak się zachowujemy i w jaki sposób żyjemy. Sami pracujemy na swój los i na swój koniec, chociaż i tak wszyscy trafimy do jednego miejsca, do piachu.

                 Początek i koniec każdej historii jest taki sam, nie zmienny. Każdy z nas rodzi się jako małe dziecko, żyje wśród rodziny, przyjaciół, znajomych i wrogów. Na samym końcu czeka nas ten sam los, śmierć. Nie możemy tego pominąć, jedynie możemy to opóźnić. Moja śmierć została opóźniona, chociaż sama sobie tego nie wybrałam. Chciałam dożyć starości i patrzeć na własne wnuki bawiące się w pięknym ogródku z psem. A teraz? Nigdy tego nie dożyję, ponieważ moje ciało będzie cały czas takie samo, moja twarz nigdy się nie zmieni. Bycie wampirem jest ciężkie.

                 Jedyne, co mnie trzyma przy zdrowych zmysłach, to moi przyjaciele. Oni byli, są i będą zawsze przy mnie, niezależnie od sytuacji. Niektórzy w pewnym momencie się wycofują, ponieważ moja droga jest zbyt ciężka, jednak Ci prawdziwi zawsze zostają i pomagają, nieważne, jak źle by było. To nazywa się miłość, która nigdy nie zniknie. Zawsze będziemy stać u swojego boku, nawet jeśli jedno z nas zrobi coś okropnie głupiego. Naszym zadaniem jest stać przy nich na dobre i na złe. Nakrzyczeć, jeśli zrobią coś złego lub przytulić, gdy im będzie źle.

               W tym momencie jednak mam ochotę zdecydowanie krzyczeć. Zostałam wplątana w coś, na co nie mam ochoty. Nie chodzi mi tu o walkę z Łowcami czy Heretykami, a o imprezę, na którą wkręciła mnie Lydia. Trudno jej czasami czegoś odmówić, chociaż zdecydowanie powinnam to zrobić. W tym momencie mam ważniejsze sprawy na głowie, które powinny zostać już dawno rozwiązane. Fakt, każdemu z nas przyda się odpoczynek, jednak nie w tej chwili. Mamy za dużo wrogów, aby pozwolić sobie na świetną zabawę wśród pijanych nastolatków, którzy i tak nie będą większości pamiętać.

              Obawiam się tego, że stracę nad sobą panowanie. Każdy wie, że ostatnio nie idzie mi z kontrolą najlepiej, więc powinnam zostać w domu otrzymać się od tego z daleka. Oczywiście moje argumenty nie trafiły do Lydii i dziewczyna uparła się, że mam pojawić się na miejscu, inaczej zmusi mnie do tego siłą. Chciałabym to zobaczyć, jak Banshee wyciąga wampira z domu i zmusza go do imprezy, jednak z drugiej strony Lydia bywa nieobliczalna. Kto tam wie, co jej strzeli do głowy.

             Od jakiejś godziny jestem sama w domu i staram się wymyślić jakąś dobrą wymówkę, aby nie pojawić się na zabawie nastolatków. Niby mogłabym zahipnotyzować Lydie i kazać jej o tym zapomnieć, ale co z resztą? Oni nie dadzą się tak łatwo, a ja nie chcę nic na nich wymuszać. Chyba pozostaje mi modlić się o to, aby zapomnieli o mnie i poszli sami, co graniczy z cudem. Jak to mówią, nadzieja umiera ostatnia, więc jakaś szansa istnieje, tego się trzymajmy.

             Sięgnęłam po księgi mamy i wygodnie usiadłam na podłodze. Postanowiłam spożytkować te kilka godzin i ponownie przeszukać cholerne tomy zaklęć i różnych informacji zapisanych przez moją mamę. Kto wie, może nareszcie znajdę coś, co mi pomoże i rozwiąże chociaż część problemów, jakie na mnie spadły. Zadanie oczywiście nie jest proste, jednak ktoś musi to zrobić. Za pomocą magii przywołałam do siebie kubek kawy i wzięłam się za robotę, czas ucieka.

                Czytałam dokładnie każde zdanie, każde słowo. Tym razem postanowiłam wziąć się za to porządnie, nie szukając poszczególnych słów i nie przekładając zbyt szybko kartek na drugą stronę. Czytałam wszystko po kolei, aby nie przegapić niczego, co mogłoby się okazać przydatne. Nie było to zbyt łatwe i przyjemne, ponieważ większość z zapisanych stron było napisane zagadkowo, co cechowało moją mamę. Dla niej odczytanie takich zdań nie było wyzwaniem, dla mnie przeciwnie, miałam z tym problem.

                 Musiałam porządnie się skupić, aby zrozumieć to, co chciała mi przekazać poprzez te słowa. Musiałam dokładnie zwracać uwagę na dosłownie wszystko, nawet na głupie przecinki. Każdy symbol zapisany w księgach mógł mieć jakieś znaczenie, niektóre strony były specjalnie zakodowane, aby ktoś niepożądany nie mógł tego odczytać. Większość z nich pamiętałam z dzieciństwa, więc dla mnie to nie było wyzwanie, jednak niektóre skutecznie wypadły z pamięci. Ciężko było to wszystko ogarnąć, jednak wiem, że w niektórych momentach mama chciała przekazać mi coś bardzo ważnego.

               Te strony, których nie potrafiłam rozpracować, zaznaczałam za pomocą różnych zakładek, aby później do nich wrócić i spróbować rozszyfrować wszystko tak, jak powinno być. Nie chciałam tracić niepotrzebnie czasu teraz, którego i tak miałam zdecydowanie za mało. Moja mama uwielbiała szczegóły, co doskonale widać po ilości ksiąg, jakie w tym momencie mam przy sobie. Wszystko, co należało do niej, jest teraz w moich rękach. Chciała, abym miała przy sobie jej wspomnienia i przeżycia, które w przyszłości mi się przydadzą. Wiedziała, że kiedyś będę miała w czymś problem, więc chciała mi pomóc, nawet po śmierci. Zawsze o nas dbała bardziej, niż o siebie samą.

               Przez godzinę czasu zdążyłam dokładnie przejrzeć aż dwie księgi! Tak, to prawdziwy rekord. Do końca zostało mi jeszcze jakieś dwadzieścia trzy, ale kto by na to zwracał uwagę. Oczywiście, że ja. Miałam wrażenie, że mój umysł zaczął się smażyć, a oczy wypadną z orbit. Najgorsze było to, że to dopiero początek, nawet do połowy było mi daleko. Jakim cudem mam to przeżyć na trzeźwo? Oczywiście, że nie dam rady. Wstałam więc z podłogi i podeszłam do barku, zabierając butelkę wódki. Nawet nie zastanawiałam się nad kieliszkiem czy szklanką, od razu otworzyłam butelkę i wypiłam kilka łyków boskiego napoju parzącego mój przełyk. Tak, zdecydowanie tego było mi trzeba.

                  Po czterdziestu minutach butelka była prawie pusta, a ja doszłam do połowy kolejnej księgi. Literki zaczęły zlewać się w całość, i wcale nie była to wina wypitego przeze mnie alkoholu. Mój telefon co chwile wydawał z siebie dźwięki powiadamiające mnie o nowych połączeniach, które najprościej w świecie olałam, aby nie tracić dobrego zapału do pracy. Nie odrywając oczu od tekstu, przywołałam ruchem ręki kolejną butelkę alkoholu, który musiał jakoś pomóc mi z tym wszystkim. Umysł pijanego czasami lepiej pracuje, niż trzeźwego. Przynajmniej tak jest w moim przypadku.

               Mój telefon kolejny raz zaczął dzwonić, więc podniosłam się lekko z ziemi i sięgnęłam po urządzenie. Spojrzałam na ekran i ujrzałam uśmiechniętą twarz Lydii, co poprawiło mi chwilowo humor. Wiedziałam, po co dzwoniła Ruda, więc odrzuciłam jej kolejne połączenie i położyłam telefon na stoliku, powracając do czytania magicznych stron. Szkoda, że nie istnieje zaklęcie przywołujące odpowiednią stronę. Chociaż w sumie istnieje, ale za cholerę nie chce działać na księgach mamy, ponieważ ta skutecznie o to zadbała, rzucając Bóg wie jaką blokadę. Ta to miała szalone pomysły.

                Sięgnęłam po piątą księgę, drugą ręką łapiąc na butelkę wódki. Mogłam szczerze przyznać, że alkohol zaczął uderzać do mojej głowy, przez co wszystko wydawało się być mniej wyraźne. Pociągnęłam porządnego łyka i otworzyłam księgę, a następnie zaczęłam studiować wszystkie zawarte w niej informacje. Opisane zostały wilkołaki i ich zachowanie podczas pełni. Znajdowała się tu również informacja dotycząca skutecznej walki z nimi i szkolenia młodych, ich wrogowie oraz przyjaciele. Przewróciłam kartkę na następną stronę i znalazłam coś, co przykuło moją uwagę. Były tam symbole, które kiedyś pokazywała mi mama. Wyszeptałam cicho zaklęcie, które wyjątkowo zapadło mi w pamięci, a litery zaczęły ustawiać się w składne zdania. Wyraz, który był na samej górze, zadziwił mnie. Brzmiał on: NISZCZYCIEL. Postanowiłam przeczytać informacje o nim. Na początku znajdował się tekst podpisany przez moją mamę jako ,,Przepowiednia''.

,,Z ciemności wyłoni się istota potężniejsza od każdego stworzenia na ziemi. Pokona każdą przeszkodę, aby zaprowadzić pokój na świecie, likwidując zło stworzone przez złych. Powstanie z popiołów, aby zniszczyć to, co powinno zostać dawno zniszczone. Odrodzi się po to, aby świat zapomniał o tych złych. Na świecie pojawi się ktoś, kto nie powinien istnieć. Istota tak potężna, zdolna do wywołania zamieszania w świecie nadprzyrodzonym. Urodzi się piętnastego dnia, gdy księżyc będzie górował nad ziemią, a gwiazdy będą świecić wokół niego. Każdy będzie miał przednią obawy, chociaż sama w sobie nie będzie groźna. Jednak stanie się niszczycielem, jeśli dobrze się jej nie przypilnuje. Ma moc, o której nikomu się nie śniło. To od niej zależy, co się stanie. Ona ma siłę i władzę. Każdy jej zaufa, czy ona zaufa komuś? Każdy, kto ją zobaczy, obdarzy ją miłością i wiernością, zaufaniem i sympatią. Zamieniona przez krew, która płynie w jej krwi. Czująca jedynie to, co powinna czuć. Żądza władzy będzie tak silna, że nie zdoła się jej oprzeć. Śmierć poniesie każdy, kto nie należy do świata ludzkiego. Potężna istota stworzona po to, aby zniszczyć wszystko, co nie jest dobre.''

                 Spojrzałam zdziwiona na tekst, który przykuł moją uwagę. Przepowiednia prawdopodobnie jest o tym samym Niszczycielu, o którym mówiła mi jakiś czas temu Freya. Już chyba rozumiem, dlaczego to mnie osądziła o bycie nim. Niektóre fakty się zgadzają, jednak przecież to nie mogłabym być ja, prawda? Nie byłabym zdolna zniszczyć czegoś, do czego sama należę. Nie mogłabym zabić Scott'a czy Lydii, nie potrafiłabym wyłączyć uczuć i z zimną krwią pozbyć się wszystkich należących do świata nadprzyrodzonego. Moje serce waliło jak szalone, gdy przeniosłam wzrok trochę niżej. Rozpoznałam pismo mamy, najwyraźniej sama zrobiła na ten temat notatki. Zaczęłam w skupieniu czytać słowa, które zostały napisane jej ręką.

Niszczyciel – przebudzona istota trafiająca w ciało silnej osoby, ponownie uśpiona. Cechuje go brak empatii i uczuć. Niszczy wszystko, co należy do świata nadprzyrodzonego. Stworzony po to, aby ludziom żyło się lepiej, bez jakiejkolwiek rasy nadprzyrodzonej. Niszczyciel to potężna istota zwiastująca koniec tego, co nie powinno nigdy powstać. Ciężko zidentyfikować osobę, która go w sobie nosi. Najczęściej objawia się on negatywnymi cechami, brakiem chęci pomocy innym, rządzą zemsty i śmierci, nagłymi atakami agresji. Można go zabić jedynie specjalnym sztyletem, jednocześnie zabijając nośnika. Niszczyciel nie posiada sumienia, dla niego śmierć istot nadprzyrodzonych jest czymś dobrym. Nie posiada pozytywnych cech, tak samo jak sam nośnik. Aby odkryć prawdziwe oblicze podejrzanej osoby, należy dokładnie obserwować jej ruchy przez kilka dni, zanim osądzi się ją o bycie Niszczycielem.

               Dobra, więc istnieje mała szansa na to, że wcale nie jestem Niszczycielem. To prawda, jestem agresywna, mam czasami ataki, ale mam w sobie również dobro, prawda? Potrafię pomóc innym bez mruknięcia okiem, przynajmniej się staram. Nie mam ochoty pozabijać każdej istoty, jaką spotkam na swojej drodze. Może Freya się myliła i to nie była przepowiednia o mnie? Przecież mama sama napisała, że nosiciel ma negatywne cechy, nie posiada tych dobrych. Może nie jestem idealna, ale złą istotą chcącą wybić innych też nie jestem.

                Zadziwia mnie fakt, że mama napisała o kimś takim w księdze. Gdy opisała jakąś istotę, to tylko dlatego, że spotkała ją osobiście i coś wie na jej temat. Rzadko kiedy brała jakieś fakty z legend i zapisywała je w księgach. Musiała mieć na wszystko dowody, aby nie popełnić jakiegoś błędu. Wychodzi na to, że spotkała kiedyś Niszczyciela, który może chciał pozabijać innych. Skoro spotkała go w swoim życiu, to oznacza, że ja nie mogłabym nim być. Muszę to zdecydowanie sprawdzić, a na to jest tylko jeden sposób. Trzeba będzie wejść w zaświaty i znaleźć mamę, aby zapytać ją o to wszystko. Wolałam mieć pewność, aby wiedzieć, jak mam postąpić. Jeśli jednak okazałoby się, że jestem Niszczycielem, sama wbiłabym sobie sztylet w serce, aby nie zniszczyć nikogo innego.

                 Starałam się znaleźć wszystkie argumenty, które przemawiałyby na moją korzyść. Nie chciałam być Niszczycielem, nie potrafiłbym żyć z tą myślą. Nie wyobrażam sobie siebie biegającą po mieście i zabijającą swoich przyjaciół, którzy byli dla mnie wszystkim. Moje rozmyślania zostały ponownie przerwane przez telefon. Niechętnie podniosłam się z podłogi i spojrzałam na wyświetlacz. Tym razem zdziwiłam się osobą próbującą się do mnie dodzwonić, ponieważ nie była to Lydia, a Rebekah. Niepewnie odebrałam telefon, przykładając urządzenie do ucha.

- Tylko nie mów, że pojawiły się nowe problemy – jęknęłam do słuchawki.

- Nie tym razem – odparła dziwnym tonem Pierwotna. - Coś dziwnego się stało.

- Co takiego? - zapytałam zaciekawiona.

- Kol do mnie napisał.

- Co? - jej informacja mnie okropnie zadziwiła. Co takiego się stało, że Kol postanowił się do niej odezwać?

- Chce się ze mną spotkać – zaczęła niepewnym głosem. - Co mam zrobić?

- Co dokładnie do Ciebie napisał?

- ,,Przepraszam, spotkaj się ze mną. Wytłumaczę Ci wszystko''.

- Dziwne – mruknęłam zdziwiona. - Może coś się u niego zmieniło?

- Może chce grać na czas?

- Nie sądzę, Rebekah. To Twój brat, może warto mu zaufać?

- Brat, który chciał Cie zabić – warknęła. - Może to kolejna sztuczka z jego strony? Dlaczego napisał akurat do mnie?

- Pomyśl logicznie, Klaus zabiłby go na miejscu, Elijah nie byłby lepszy. Tylko Ty potrafisz wysłuchać każdego z nich bez wcześniejszego osądzania.

- Mam się z nim spotkać? - zapytała zdziwiona.

- Moim zdaniem powinnaś. Może zmienił zdanie i faktycznie chce wszystko wyjaśnić? Nie dowiemy się, dopóki do niego nie pójdziesz.

- Ty byś mu zaufała?

- Kocham go, Rebekah. Nie ważne, co zrobił, każdy zasługuje na drugą szansę. Może on się zmienił? Może zrozumiał to, co chciał zrobić i teraz stara się nawiązać kontakt z Tobą, abyś mu pomogła?

- Zadziwiasz mnie. Nina. Ja po takim czymś życzyłabym temu komuś śmierci, a Ty tak po prostu chcesz dać drugą szansę.

- Każdy na nią zasługuje, nawet Kol. Spotkaj się z nim.

- Skoro tak twierdzisz, to tak zrobię. Może wszystko się wyjaśni.

- Miejmy taką nadzieję.

- Jeśli mnie zabije, to będę Cie nawiedzać w snach.

- Będę czekać – zaśmiałam się. - Daj znać jak poszło spotkanie.

- Jeśli je przeżyję – parsknęła śmiechem. – Kocham Cie.

- Ja Ciebie też. Uważaj na siebie i bądź ostrożna – rozłączyłam się z dziwnym uczuciem.

                  Nie mam pojęcia, jak zachowałabym się na miejscu Rebekah. Zapewne przez pół dnia zastanawiałabym się na tym, co oznacza ten zwykły tekst wysłany sms'em. Następnie szukałabym oznak tego, czy na pewno napisał to Kol i czy nie jest to przypadkiem jakaś pułapka. Ostatecznie zapewne zgodziłabym się na spotkanie, chociażby po to, aby dowiedzieć się prawdy. Nawet jeśli Kol nie zmienił swojego podejścia i w dalszym ciągu knuje przeciwko nam, po tym spotkaniu będziemy wiedzieć na czym stoimy, a to nam się bardzo przyda. W tym momencie nie wiemy, czy Kol jest po naszej stronie czy nie. Tak po prostu rozpłynął się w powietrzu i nikt nie wie gdzie aktualnie się znajduje.

               Stwierdziłam, że nie mam sensu, abym siedziała i rozmyślała na temat zachowania Kol'a. Nie będę rozmyślać nad scenariuszami, jakie mogą się zdarzyć na spotkaniu rodzeństwa. Cokolwiek się wydarzy, Rebekah sobie z tym poradzi. Jakby nie patrzeć, to właśnie ona dłużej chodzi na tym świecie, Kol w większości leżał zasztyletowany w trumnie. Wierzę w nią i wiem, że wyjdzie z każdej sytuacji obronną ręką. Jeśli jednak coś się stanie, to będę wiedzieć, kto jest za to odpowiedzialny i wtedy nic mnie nie zatrzyma przed powstrzymaniem Kol'a, nawet jeśli będę musiała go uśpić na długie stulecia, zrobię to bez mruknięcia okiem.

              Ponownie wzięłam do rąk księgi, tym razem nie ruszając już wódki. Może powinnam je przeglądać na trzeźwo? Co prawda jest to trochę trudne, jednak trzeba spróbować wszystkiego. Spojrzałam na stronę, którą zdążyłam przeczytać przed telefonem Rebekah i przewróciłam kartkę. Ponownie zagłębiłam się w lekturze, zapominając na chwile o imprezie, Kol'u i Niszczycielu. Musiałam odnaleźć odpowiedzi na moje teraźniejsze pytania, na resztę przyjdzie czas później. Westchnęłam ciężko, czytając kolejne zdania, które nie wnosiły nic nowego do mojej sprawy. Zaczęłam się lekko wkurzać, gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Warknęłam cicho pod nosem i nie podniosłam wzroku, tylko dalej wlepiałam go w litery.

- Czy Ty wiesz, co to telefon komórkowy? - zapytała wkurzona Lydia. Czyli teraz zacznie się moje własne piekło.

- Wiem – kiwnęłam głową, dalej na nią nie patrząc.

- A wiesz, do czego on służy?

- Wiem – ponownie przytaknęłam.

- A wiesz, że powinnaś patrzeć na osobę, z którą rozmawiasz? - warknęła i wyrwała mi księgę, co spotkało się z moim jękiem rozpaczy. - Nie jęcz, tylko wstawaj i idź się ogarniać.

- A co, jestem nieogarnięta?

- Śmierdzi od Ciebie wódką na kilometr, wyglądasz jak siedem nieszczęść i do tego nie jesteś gotowa na imprezę.

- Nigdzie nie idę – mruknęłam. - Mam ważne zadanie do wykonania.

- Przeglądanie ksiąg mamy i szukanie informacji? - zapytała.

- Dokładnie tak. Ktoś musi to zrobić, więc padło na mnie.

- Zrobisz to jutro, dzisiaj idziemy się bawić.

- Ani mi się śni, ja nigdzie się nie wybieram.

- Załóż się – ponownie warknęła i złapała mnie za ramiona. - Wstajesz w tej chwili i maszerujesz pod prysznic.

- Daj mi żyć – jęknęłam załamana. - Mam tyle do roboty, a...

- Kopnę Cie, jeśli się nie zamkniesz. Zabiję Cie, jeśli w tej chwili nie ruszysz tyłka na górę. Będę Cie torturować, jeśli nie pójdziesz ze mną na tą imprezę.

- Skąd u Ciebie tyle agresji? - zapytałam rozbawiona, jednak szybko spoważniałam, gdy zobaczyłam jej wyraz twarzy. - Już idę.

- Grzeczna dziewczynka – uśmiechnęła się zwycięsko i zaciągnęła mnie na górę. - Ty pod prysznic, ja do garderoby.

- Jeśli wybierzesz mi sukienkę, to ja Ciebie zabiję.

- Nic Ci się nie stanie, jak raz na rok ją założysz.

- Idziemy na imprezę, która będzie na dworze, będzie mi zimno.

- Ty i tak nie marzniesz, więc po co narzekasz?

- Żadnej sukienki – warknęłam zła.

- Dobra, wybiorę coś innego – odparła zrezygnowana dziewczyna.

                Ze zwycięskim uśmiechem skierowałam się do łazienki i zrzuciłam z siebie ubrania. Nie rozumiem, o co jej chodzi, przecież wcale nie wyglądam tak źle. To, że śmierdzi ode mnie alkoholem, też nie jest czymś złym. W końcu tam na pewno nie będą sami abstynenci, więc co to za różnica, czy przyjdę podpita czy upiję się tam?Jednak wolałam już nie dyskutować z Lydia, która jest cholernie uparta. Mogłoby to się skończyć trzecią wojną światową, a ja jakoś wolę tego uniknąć i wyjść żywa z domu, a nie wyniesiona w czarnym worku. Mój prysznic nie trwał zbyt długo, umyłam ciało żelem brzoskwiniowym, dokładnie spłukując pianę. Włosy oczywiście zostały związane tak, aby woda ich nie tknęła.

               Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam spod prysznica. Rozpuściłam swoje włosy i z radością stwierdziłam, że są suche. Machnęłam ręką, aby ułożyć je w jakiś sensowny sposób, co zakończyło się rozpuszczonymi włosami, ale za to miałam ładne loki. Wzięłam się za makijaż, który był mocniejszy niż zwykle, na ustach pojawiła się matowa szminka w kolorze czerwonym, co jest u mnie rzadkością. Stwierdziłam, że jak już mam szaleć, to na całego. Wyszłam gotowa z łazienki i skierowałam się do garderoby, odnajdując tam Rudą, która najwyraźniej była w swoim żywiole.

- Możesz tu zamieszkać – powiedziałam ze śmiechem.

- Nie odrzucę takiej propozycji – zaśmiała się. - Bierzesz to i idziesz się ubrać, a później ruszamy się rozerwać.

- Uparta dziewczyna – mruknęłam pod nosem, niestety Lydia i tak zdołała to usłyszeć.

- Zaraz dostaniesz po głowie – zagroziła mi palcem, a ja parsknęłam śmiechem.

                Wzięłam od niej wybrany strój i ponownie skierowałam się do łazienki, po drodze zabierając komplet czarnej bielizny koronkowej. Zamknęłam za sobą drzwi i spojrzałam na rzeczy, które wybrała Ruda. Jej wybór padł na krótką, czarną, odkrywającą brzuch bluzkę ze skrzyżowanymi ramiączkami z tyłu, do tego czarne spodnie, czarna skóra i czarne, wysokie buty na szpilkach, oraz czarne rękawiczki bez palców. Tyle dobrego, że trafiła w kolorze, idealnie odzwierciedla mój teraźniejszy stan.

                 Wyszłam z pomieszczenia z grymasem na twarzy. Naprawdę nie miałam ochoty na imprezę wśród pijanych nastolatków, którzy wpadają na głupie pomysły. Sama z wielką chęcią upiłabym się do nieprzytomności, ale z taką ilością osób jest to niemożliwe. Muszę zachować trzeźwość umysłu, aby przypadkiem nie stracić nad sobą panowania i nie rzucić się na kogoś, kto mi nie podpasuje. To będzie trudne zadanie nawet na trzeźwo, ale nie przetłumaczę tego Lydii. Dziewczyna siedziała na moim łóżku z szerokim uśmiechem na twarzy i wpatrywała się we mnie.

- Wszyscy faceci Twoi – powiedziała radośnie i klasnęła w dłonie.

- Szkoda tylko, że sami młodzi – prychnęłam.

- Zawsze możemy zadzwonić po Dereka – puściła mi oczko.

- To już wolę tych młodych – mruknęłam. - Idziemy, chcę mieć to już za sobą.

- Imprezę czas zacząć! - krzyknęła radośnie, nie przejmując się moim złym wyrazem twarzy.

- Chyba zacznę kopać Ci grób – szepnęłam sama do siebie. - Niech te piekło szybko się skończy.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro