ROZDZIAŁ 16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


          Szkoła, ponownie to piękne słowo rozbrzmiewa w moich uszach. Jak tylko pozbędziemy się Alf, ja z wielką przyjemnością pozbędę się jej z mojego życia. Wstałam niechętnie z łóżka i zrobiłam poranną toaletkę i wybrałam ubrania na dzisiejszy dzień, czyli jasne spodnie, kurtkę jeansową, czarną bluzkę na ramiączkach ze złotym zamkiem z przodu oraz czarne botki na obcasach.

          Po zejściu na dół od razu udałam się do lodówki. Wyjęłam torebkę krwi i przelałam sobie ją do szklanki. Zrobiłam kawę i usiadłam wygodnie przy kuchennej wysepce. Ciekawie jakie przygody czekają mnie dzisiaj. Znając moje szczęście, coś się dzisiaj wydarzy. Ale jakoś nie mam zamiaru być ostrożna. Raz się żyje.

           Wyszłam z domu, zamknęłam drzwi na klucz i udałam się do garażu. Ponownie wybrałam do jazdy mazdę i odjechałam w stronę szkoły. Na parkingu zauważyłam jeepa należącego do Stiles'a, ale chłopaków nie widziałam. Zapewne już są w środku. Nie powiedziałam im, że dzisiaj się zjawię.

           Weszłam do środka i rozejrzałam się dookoła. Nie myliłam się. Moi przyjaciele stali koło szafki Scott'a i o czymś dyskutowali. Podeszłam więc do nich.

- Hej wam – uśmiechnęłam się.

- Nina? Myślałem, że dzisiaj też Cię nie będzie - powiedział zdziwiony Stiles.

- Mała zmiana planów. Muszę tu chodzić, jeśli chcę was chronić przed Alfami, prawda?

- Racja. I dzisiaj będziesz miała okazję – powiedział Isaac.

- Dlaczego? - spojrzałam na niego.

- Chłopcy twierdzą, że bliźniaki coś knują – odezwała się łowczyni.

- Ponieważ? - czy zawsze trzeba ciągnąć ich za języki?

- Odkąd ich zobaczyliśmy, cały czas się kłócą. Raz nawet wypowiedzieli Twoje imię – powiedział tajemniczo Stiles.

- Oni dramatyzują – odezwała się Lydia. - To, że się kłócą, nie oznacza od razu, że coś knują. Dajcie sobie już spokój.

- Mówisz tak, bo z jednym sypiasz – odpowiedział jej zły syn szeryfa.

- A co, zazdrosny jesteś?

- O niego? Nigdy. - prychnął Stiles.

- Ej, dość . W taki sposób do niczego nie dojdziemy – powiedziałam spokojnie. - Usłyszeliście coś ciekawego z ich rozmowy?

- Mówili o wczorajszym zajściu u Dereka. Ethan twierdzi, że Deucalion przegiął, ale Aiden się z nim nie zgadza.

- Czyli Deucalion już się poskarżył swoim małym pieskom.

- Najwyraźniej tak, ale nie to nas martwi.

- A co? - spytałam zdziwiona.

- Ty – powiedziała Lydia. - Jesteś na ich celowniku.

- I to dosłownie – powiedziała Allison i kiwnęła głową w drugą stronę, jakby mi coś pokazywała.

          Odwróciłam się we skazanym kierunku i ujrzałam bliźniaków, którzy patrzyli prosto na mnie. Zmarszczyłam brwi. O co im tym razem chodzi? Deucalion jest na tyle głupi, aby nasyłać na mnie dwa młode wilkołaki?

- Nie rób tego – powiedział jeden z nich, chyba Aiden , i odszedł w przeciwnym kierunku.

          Drugi dalej stał i patrzył na nas. Uśmiechnął się lekko i też odszedł. Dobra, teraz to sie zdziwiłam. O co w tym wszystkim chodzi? Może Deucalion chce prowadzić jedną z tych swoich chorych gierek? Ale chyba ma świadomość tego, ze Ci dwaj nie są dla mnie zbyt wielkim zagrożeniem.

- Dobra, to było dziwne – w tym momencie zabrzmiał dzwonek. - Ale teraz , drogie dzieci, czas na lekcję! - krzyknęłam do nich z uśmiechem.

- Ona jest dziwna. Skąd ma tyle energii? - wyszeptał Stiles do Scott'a.

- Słyszałam – odwróciłam się do niego i puściłam mu oczko.

          Podczas okienka byłyśmy z dziewczynami na dworze. Chłopcy w tym czasie mieli trening, więc oglądałyśmy ich ,, wybitną '' grę. W pewnym momencie podszedł do nas jeden z bliźniaków.

- Nina, możemy pogadać przez chwilę? - zapytał.

- Pewnie – powiedziałam ostrożnie. - Zaraz wracam – skierowałam do dziewczyn.

          Szłam za bliźniakiem, odeszliśmy kawałek od boiska. Podejrzewam, że nie chciał, aby ktoś usłyszał naszą rozmowę. Ciekawe, w co oni wszyscy próbują grać. Wiem jednak, ze nie dam się na nic nabrać.

- O co chodzi? - zapytałam, gdy wreszcie przystanęliśmy.

- Chodzi o Deucaliona.

- Kolejna przerażająca wiadomość o tym, co mi zrobi, jeśli nie dojdę do was? Dzięki, nie chcę mi się tego słucham – odwróciłam się z zamiarem odejścia, ale złapał mnie za nadgarstek.

- Nie. Ja ...

- Co Ty? - spojrzałam na niego.

- Chciałem z Tobą pogadać o nim. Ale nie tutaj. Możemy się spotkać po zajęciach?

- Abyś mnie zabił i zakopał w lesie?

- Nie, naprawdę chcę pogadać. A tylko Ty jesteś w stanie mnie wysłuchać.

- Skąd ta pewność?

- Jako jedyna z paczki Scott'a nie patrzysz na mnie z nienawiścią.

          Zastanowiłam się na chwilę. Złapałam za jego rękę i weszłam do umysłu. Skupiłam się na jego myślach dotyczących mojej osoby.  Faktycznie, nie miał złych zamiarów wobec mnie.

- Zgoda. Będę czekać koło auta po zajęciach.

- Dziękuję.

          Uśmiechnęłam się do niego i odeszłam do dziewczyn. Zajęłam poprzednie miejsce i patrzyłam na odbywający się trening. Wyczułam na sobie wzrok dziewczyn. Spojrzałam na nie, a one patrzyły na mnie ze ściągniętymi brwiami .

- Co? - zapytałam.

- Co chciał? - zapytała Allison.

- Chce się ze mną spotkać po lekcjach.

- Ale odmówiłaś?

- Nie – Scott w tym momencie zatrzymał się gwałtownie. Wiedziałam, że mnie słyszy.

- Dlaczego? Chcesz popełnić samobójstwo czy jak?

- Spokojnie, nic mi nie zrobi. Sprawdziłam go. Gdyby to był Aiden, to wtedy bym się nie zgodziła. Ale Ethan wydaje się być spoko.

- Aiden też jest - powiedziała pewnie Lydia.

- Bronisz go, bo z nim sypiasz i zapewne jest dobry w łóżku - powiedziałam zła. - To jest moja decyzja.

- Martwimy się o Ciebie – usłyszałam głos Scott'a.

- Potrafię o siebie zadbać.

          Wstałam z miejsca i poszłam w stronę szkoły. Rozumiem, że się martwią. Ale ja mam zamiar dowiedzieć się, czego chce ode mnie Ethan. Nie zrezygnuję ze spotkania z nim, bo jest Alfą. Poradziłabym sobie z nim. Zresztą, sprawdziłam go, nie idę w ciemno. Czasami wkurza mnie nadopiekuńczość Scott'a i reszty. Z drugiej strony nie mogę ich winić, znają moją sytuację. Wiedzą, że Deucalion mnie chce.

          Po skończonych lekcjach ruszyłam do samochodu, ale ktoś mnie zatrzymał za rękę. Już chciałam puścić wiązankę przekleństw w stronę tej osoby, jednak w ostatniej chwili ugryzłam się w język. Przecież nie mogę być na wszystkich zła, bo się o mnie troszczą.

- Uważaj na siebie – powiedział Scott.

- Będę, obiecuję. Jeśli do trzech godzin się nie odezwę, wtedy mnie szukajcie. Namierzcie mój telefon.

- Przecież potrafisz o siebie zadbać – powiedział z sarkazmem Stiles.

- Potrafię, ale nie z przebitym sercem. Zawsze mam plan awaryjny. Tym razem jesteście nim wy.

- Namierzymy Cię, spokojnie. Tylko bądź ostrożna i odzywaj się jakby co – powiedział mój mały wilczek.

- Będę – pocałowałam go w policzek i wyszłam z budynku.

          Skierowałam się do swojego samochodu, tak stał już Ethan. Wyglądał na zdenerwowanego. Ciekawe co jest tego powodem. Przecież nie mam zamiaru go zabić. Chyba, ze zrobi jakiś błąd i sam mnie zaatakuje, w innym wypadku go nie ruszę. Nie lubię zabijać młodszych, taka natura.

- Wszystko dobrze? Nie wyglądasz najlepiej - powiedziałam na wstępie.

- Tak, trochę się stresuję rozmową z Tobą.

- Gdzie czujesz się najlepiej?

- W lesie. Po co pytasz? - spojrzał na mnie zdziwiony.

- To tam pojedziemy – wsiadłam do auta.

- Myślałem, że będziesz się chciała spotkać w miejscu publicznym. No wiesz, w razie czego.

- Nie boję się Ciebie, więc nie widzę takiej potrzeby. A jeśli masz być taki drętwy przez całą naszą rozmowę, to już wolę biegać z Tobą po lesie.

- Miło z Twojej strony – uśmiechnął się.

          Całą drogę przemilczeliśmy. Nie chciałam go poganiać. Wypytam go o wszystko podczas spaceru. Teraz chwilowo dam mu spokój. Po dotarciu na miejsce wysiadłam z auta i zamknęłam je. Skierowaliśmy się po dróżce wgłąb lasu.

- Więc, o czym chciałeś pogadać?

- O Deucalionie.

- To już wiem. Powiedz mi coś o czym nie wiem. Spokojnie, nie gryzę.

- Z tym bym się kłócił – zaśmiał się.

- I wzajemnie. Ty też gryziesz i Ciebie teraz coś gryzie. Możesz mi powiedzieć.

- Ale zatrzymasz to w tajemnicy?

- Tak, masz na to moje słowo.

- Chodzi o Deucaliona – westchnął, a ja nie przerywałam. - Wiem, co Ci zrobił. Co zrobił Twojej rodzinie. Z nami było trochę inaczej.

- To znaczy? - spojrzałam na niego.

- Deucalion nas uratował. Razem z Aidenem byliśmy Omegami w stadzie. Wiesz, popychadła i te sprawy. Nasz Alfa był okrutny. Mordował każdego, kto mu się sprzeciwił. Z nami robił co chciał. Pewnego dnia zjawił się Deucalion.

- Pomógł wam się go pozbyć?

- Tak jakby. Nauczył nas kontroli. Nauczył nas, jak stworzyć jedną, potężną istotę z naszej dwójki. Zabiliśmy Alfę wspólnie.

- Abyście oboje stali się Alfami.

- Dokładnie. Na początku było dobrze. Poczuliśmy siłę, władze. To było coś wspaniałego. Ale od jakiegoś czasu przestaję mi się to podobać.

- Dlaczego? - spytałam spokojnie, zaciekawił mnie.

- Deucalion jest coraz gorszy. Każe nam zabijać niewinnych. Atakować słabszych, którzy na to nie zasłużyli. Stwierdził, że za wszelką cenę chce Dereka i Scott'a. Nie wiem po co mu ten drugi, ale nie pytałem.

- Ja wiem - szepnęłam.

- Podejrzewam, ale nie będę pytał. Chyba nie chcę wiedzieć.

- Dobrze - kiwnęłam mu głową.

- Deucalion pewnego razu powiedział nam, że jeśli będzie taka potrzeba, mamy zabić wszystkich po kolei. Ale ja już tak nie potrafię. Chcę ułożyć sobie życie. Zakochać się, stworzyć rodzinę.

- Już się zakochałeś – powiedziałam z uśmiechem.

- Skąd wiesz? - ponownie spojrzał na mnie zdziwiony.

- Jestem świetnym obserwatorem.

- Widać – zaśmiał się. - Tak, kocham Danny'ego. Ale Deucalion nam na to nie pozwala. Dostał jakiejś chorej obsesji na Twoim punkcie. Wczoraj wrócili od Dereka wściekli. Nieźle dałaś im popalić.

- Uznam to za komplement.

- I dobrze - uśmiechnął się lekko.

- Posłuchaj, Ethan. Nikt nie trzyma Cię tam na siłę. Jesteś wolnym człowiekiem, masz prawo do szczęścia, a Deucalion nie ma prawa Ci tego zabronić. Nie jest Twoim właścicielem.

- Ale Aiden nie chce odejść. Zresztą, Kali by mnie zabiła.

- Aidena możesz namówić, a Kali zostaw mnie.

- On już jest zły za to, że chciałem się z Tobą spotkać.

- On wie? - spytałam ostrożnie.

- Tak, chciałem, aby przyszedł razem ze mną, ale się nie zgodził.

- Jego strata. Nie wie ...

          Przerwałam swoją wypowiedź, bo usłyszałam trzask gałęzi. Rozejrzałam się dookoła, słyszałam czyjeś kroki. Wiedziałam, ze te spotkanie nie będzie spokojne. To akurat było do przewidzenia, że napotkamy na swojej drodze jakieś przeszkody. 

- Mamy towarzystwo – powiedziałam.

- Bystra jesteś – z cienia wyłoniła się postać. A dokładnie cztery postacie.

- Kali – wysyczałam.

- Witaj ponownie, Nina. Tęskniłaś?

- Za Tobą? Zawsze i wszędzie. Czego chcesz?

- Twojej śmierci - wywarczała w moją stronę.

- Jak nas znalazłaś?

- Aiden zdradził mi waszą tajemnicę. Nie ładnie , Ethan. Nie powinieneś się spotykać z wrogiem.

- Więc co tutaj robisz? - zapytałam.

- Zabijam Cię.

          Zza paska wyjęła ostrze. Bardzo ostry nóż. Spojrzałam na nią, a ona uśmiechnęła się zwycięsko. No chyba sobie w tym momencie ze mnie żartuje. Znowu mam mieć przebite serce? 

- Mam coś , co Cię zabiję.

           Czyli ona myśli, że to ostrze może mnie zabić. Jest w błędzie, ale nie mam zamiaru jej z niego wyprowadzać. Co prawda czeka mnie chwilowa śmierć, ale będę miała później przewagę nad nią.

- Nie zrobisz tego – powiedziałam i wycofałam się lekko do tyłu.

- Niby dlaczego?

- Deucalion mnie chce. Zabije Cię za moją śmierć.

- On się o niczym nie dowie. Brać ją.

           Dwa wilkołaki skoczyły w moją stronę. Nie walczyłam z nimi. Mogłabym ich zabić, a to zniszczyłoby mój plan. Złapali mnie za ramiona. Kali podeszła do mnie. Nawet nie miałam zamiaru z nimi walczyć, to nie miało sensu.

- Ostatnie życzenie, słonko?

- Dzięki, zatrzymam je dla siebie.

           Ta uśmiechnęła się wrednie do mnie i wbiła mi nóż w serce. Poczułam ostry ból, a świat wokół mnie zrobić się ciemny. Ostatnie co usłyszałam, to krzyk Ethana i śmiech Kali.


* Perspektywa Scott'a *

          Minęły już trzy godziny, a Nina nie daje znaku życia. Nie wytrzymam zaraz. Ściągnąłem do siebie Core, Isaac'a i Stiles'a. Dziewczyny nie mogły się wyrwać, a Derek jest zajęty naszą nauczycielką od angielskiego. Nina będzie zła, jeśli jeszcze żyje.

- Scott, usiądź na dupie. Wkurza mnie Twoje chodzenie w kółko – powiedziała Cora.

- Nie mogę. Coś się stało, ja to wiem.

- To sprawdźmy to – powiedział Isaac.

           Spojrzałem na niego, następnie podszedłem do laptopa. Namierzę Ninę i zobaczę, czy żyje. Oby nic jej nie było. Wpisałem jej numer i odczekałem chwilę. Jest w lesie, ale się nie rusza. Czyżby stała w miejscu?

- Może siedzą w miejscu? - powiedział Stiles. On mi chyba czyta w myślach.

- Nina siedzi w miejscu? Nie możliwe. Coś się stało. Muszę to sprawdzić.

- Idziemy z Tobą – powiedział Isaac.

           Cała nasza czwórka wsiadła do jeepa Stilesa i pojechaliśmy w stronę lasu. Mam złe przeczucia. Nina nie odbiera telefonu. Napisałaby chociaż, że nic jej nie jest. Podjechaliśmy pod wjazd.

- To jej auto - powiedziałem.

- Serio? Fajne – powiedziała Cora.

          Ruszyliśmy wgłąb lasu, kierowaliśmy się tam, gdzie pokazywał GPS. Miałem złe przeczucia, dlaczego ona nigdy nie może mnie posłuchać? Przeszliśmy kawałek drogi.

- To gdzieś tutaj – powiedziałem.

          Każdy z nas rozejrzał się dookoła. Nigdzie nie widziałem mojej przyjaciółki. Coraz bardziej mnie to martwi. A jeśli Deucalion ją dorwał i teraz właśnie jest przez niego torturowana? Albo zabił ją i przetrzymuje jej ciało? 

- Scott! To jej telefon! - Krzyknął Stiles.

          Podbiegłem do niego i wziąłem urządzenie do ręki. Faktycznie, to telefon Niny. Skupiłem swoje zmysły. Poczułem zapach. Dziwny, metaliczny zapach.

- Czujecie? - zapytałem.

- To krew – powiedziała Cora i ruszyła z miejsca.

           Poszliśmy za nią. Daleko nie zaszliśmy. Na ziemi leżało ciało dziewczyny. Podbiegłem do niego i odwróciłem na plecy.

- Jezu! Nina! - krzyknęła Cora.

- Musimy ją zabrać do domu.

- Ale ona nie żyje! - Cora krzyknęła, płacząc mocno. Stiles objął ją ramieniem.

- Spokojnie, da radę.

          Bez słowa wziąłem ciało przyjaciółki i skierowałem się do naszych samochodów. Przecież jak ona tylko się obudzi, to sam osobiście ją zamorduje. Ciekawe tylko, co tu sie wydarzyło. Kto ją zabił?Spojrzałem na Stiles'a.

- Znajdź w jej kieszeni klucze od auta. Ja pojadę jej, a wy Twoim. Spotkamy się w domu Niny.

           Stiles chwilę później podał mi kluczyki i wsiadł do jeepa. Ja wsadziłem Ninę na tylnie siedzenie auta i wsiadłem za kierownice. Ciekawe, czy się wkurzy za to, że ruszyłem jej auto. To jej oczka w głowie. Ona jest dziwną kobietą. Ruszyłem w stronę jej domu.

          Od godziny siedzimy u Niny w domu. Jeszcze się nie obudziła. Cora wpadła w panikę, ja próbowałem dodzwonić się do Dereka. Na marne. Ten facet zaczyna mnie coraz bardziej wkurzać. Nie dziwię się już Ninie, dlaczego tak często ma ochote pozbawić go życia.

- Zabiję go! - krzyknęła dziewczyna.

- Którego? - zapytał Stiles.

- Ethana i Dereka. Tego pierwszego za zabicie Niny, a drugiego za brak kontaktu. Cholerny Alfa.

- To Twój brat - powiedziałem.

- Brat? Gówno nie brat. Powinien być tu teraz z nami, a nie bzykać nauczycielkę!

- Cicho – powiedziałem – Słyszycie?

          Każdy umilkł, a ja wsłuchiwałem się w dźwięki. Usłyszałem lekkie bicie serca. Spojrzałem na Ninę. Ta nagle zerwała się z kanapy nabierając powietrze. Spojrzała szeroko otwartymi oczami. Cora od razu rzuciła się w ramiona dziewczyny.

- Nina! Ty żyjesz!

- Tak, nic mi nie jest.

- Jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś? Chcesz mojej krwi? Albo czegoś innego? Albo ...

- Cora. Stop. - powiedziała Nina. - Nic mi nie jest. Ale krwi bym się napiła.

- Już niosę – powiedział Stiles i zerwał się z miejsca.

- Zabiję ich za to, co się stało.

- Ich? - zapytała zdezorientowana Nina.

- Ethana i Dereka .

- A co ma Derek do tego?

          Stiles podał Ninie szklankę krwi, a ta wzięła się od razu na wypicie zawartości. Kolory zaczęły wracać na jej skórę. Widziałem, jak odetchnęła z ulgą.

- Powinien tu być. Ale on woli bzykać pieprzoną Blake.

          Nina opluła się krwią. Spojrzała zdziwiona na Core. W innym wypadku wybuchłbym śmiechem na ten widok. Jednak wolę teraz nie ryzykować. Nie wiem, jak zareagowałaby na to wampirzyca, ale jednak wolę jej teraz nie podpaść.

- Kogo? - spytała zdziwiona.

- Naszą nauczycielkę od angielskiego.

- Wiem, kim jest Blake, Stiles. Pierdole, Twój brat ma gust, nie ma co.

- Co nie? Pieprzony idiota. Powinien być tutaj teraz z Tobą, a nie z nią.

- Nie przesadzasz przypadkiem? Nas nic nie łączy. Derek ma prawo spotykać się, z kim chce.

- Serio? Mi się wydaję, że jednak was coś łączy.

- Zmiana tematu. Co do tego wszystkiego ma Ethan?

- Zabił Cię – powiedział wściekły Isaac. Tego to już nie powstrzymamy. Będzie ciężko.

- Ale to nie on.

- A kto? - spytałem zdziwiony.

- Kali. Była tam, Aiden jej powiedział. Ta myślała, że ma na mnie broń i że jest w stanie mnie zabić. Ja jej nie wyprowadziłam z błędu i tak oto zostałam przebita.

- Dlaczego jej nie powiedziałaś?

- Bo mam teraz przewagę? Już chcę zobaczyć ich miny.

- Czyli od jutra nie chodzisz do szkoły? - zapytał Stiles.

- Chodzę, ale unikam bliźniaków.

          Zawsze zastanawiałem się nad pomysłami Niny. Wpada na nie cały czas. Może ona je planuje i zapisuje w swoim tajemniczym dzienniczku? Musze się jej kiedyś o to zapytać. Może sam zacznę stosować jej taktykę? 




****************************

Hej, Kochani :*

Jak wam minął dzień? Spędzacie go na cmentarzu u bliskich? Ja tak spędziłam czas do południa. Niestety, później nie pozwoliła mi na to pogoda :(

Jak wam podoba się inna perspektywa? Chcielibyście przeczytać jeszcze czyjąś perspektywę? Komentujcie, a ja postaram się to dla was zrobić. Tylko napiszcie, kogo byście chcieli :D

Miłego czytania :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro