ROZDZIAŁ 27

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

           Kolejny nowy dzień, kolejny zmarnowany w szkole. Przez pół nocy nie mogłam spać. Zastanawiałam się nad Darach'em. To musi być ktoś, kto jest blisko. Stwierdziłam, że sprawdzę szkołę. Mam przy sobie sproszkowany jarząb, który dostałam w prezencie od Deaton'a. Teraz nareszcie mi się przyda. Jak to zrobię? Nie mam pojęcia, ale coś wymyślę.

            Wzięłam szybki prysznic, jak co ranek i wybrałam ubrania na dzisiaj, czyli białą bluzkę z długim rękawem, ciemne jeansy, czarne botki na obcasie oraz jasną kurtkę. Włosy, tradycyjnie, zostawiam rozpuszczone, a makijaż taki jak zawsze. W tej kwestii akurat nigdy się nic nie zmieni.

           Zeszłam na dół i weszłam do kuchni. Dzisiaj na śniadanie zrobię sobie tosty i kawę. A co, trzeba zaszaleć. Krew również znajdzie się w moim menu. Muszę w końcu przystopować. Przydałby mi się odwyk. Jednak znając moje szczęście, do niego nie dojdzie. Pewnie zarobię kilka ran i będę musiała się szybko uleczyć.

             Podczas śniadania po raz kolejny dużo myślałam. Zastanawiała mnie Katherine. Ona zawsze była fałszywa, ale podczas ostatniej rozmowy wydawała się być szczera. Czyżby się faktycznie zmieniła? Z jednej strony nie chciałam w to wierzyć, bo Pierce to wredna i podstępna żmija. Ale z drugiej strony przecież każdy się zmienia, może i ona się zmieniła? Postanowiłam mieć dystans co do niej. Nigdy nie wiadomo, czy przypadkiem nie knuje czegoś za moimi plecami. Po niej można się wszystkiego spodziewać.

            Po skończonym śniadaniu wstawiłam naczynia do zmywarki, zostawiłam Klausowi kartkę w kuchni na stole i wyszłam z domu. Skierowałam się do garażu po Nissana.

          Jazda do szkoły nie była długa. Starałam się dojechać jak najszybciej, aby mieć czas na dokładne przygotowanie swojego planu odnośnie Darach'a. Pod szkołą spotkałam Stiles'a, Scott'a i Isaac'a. Pocałowałam każdego w policzek i weszliśmy wspólnie do budynku.

- Jakieś nowości? - zapytałam.

- Brak – odpowiedział Scott.

- Jakieś pomysły? - tym razem zapytał Stiles.

- Brak – odpowiedzieli równocześnie Scott i Isaac.

- Są. A właściwie jest jeden – odpowiedziałam.

- Dajesz - ręką zachęcił mnie do mówienia.

- Mam zamiar rozsypać jarząb w szkole. W ten sposób sprawdzimy, kto jest istotą nadprzyrodzoną.

- Przecież możemy to wywąchać – wtrącił Isaac.

- Niekoniecznie, Darach'a nie wyczujesz. Doskonale potrafi się ukrywać.

- Dlaczego sądzisz , że to ktoś ze szkoły?

- Nie sądzę. Po prostu chcę od czegoś zacząć. To pierwsze, co wpadło mi to głowy.

- Niech będzie – powiedział Scott. - Ale przecież wtedy my nie wyjdziemy z klasy.

- Brawo, geniuszu. Szybko na to wpadłeś – powiedziałam z sarkazmem. - Dlatego będziecie wychodzić pierwsi, albo w ogóle się nie pojawicie w klasie. Proste? Proste.

- Nie do końca - mruknął wilczek pod nosem.

- Och, Scott. Proszę Cię, nie podnoś mi ciśnienia z samego rana. Mam sporo problemów na głowie i nie mam zamiaru słuchać tekstów typu : ,, To za trudne, nie damy rady '' . Serio, trochę więcej wiary.

            Odeszłam od nich i skierowałam się do sali. Ja rozumiem wszystko, ale bez przesady. Mam na głowie Alfy, Katherine i Darach'a. Wystarczy mi problemów na najbliższy rok. Czy chociaż przez chwile nie mogłoby być spokojnie?

- Nina, czekaj!

        Przeklnęłam w duchu na osobę, która własnie mnie zatrzymuje. Chciałabym mieć to już wszystko za sobą i odkryć, kto jest naszym wrogiem. Zatrzymałam się w miejscu i poczekałam na Stiles'a. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.

- Jak chcesz to zrobić? Sama?

- A co? Chcesz mi pomóc?

- Tak? Mamy dzisiaj wszystkie lekcje razem, więc nie widzę problemu.

- Świetnie. Dziękuję, Stiles.

- Zawsze do usług.

            Ukłonił się, a ja zaśmiałam się z jego reakcji. Jest uroczy. Szkoda, że musi przechodzić przez to wszystko. Nie zasłużył na to. Stiles jest bardzo pozytywną osobą, która potrafi poprawić humor każdemu. Może czasami przesadza z sarkazmem, ale taka jego natura. I właśnie takiego go kocham.

            Sprawdziliśmy już 3 klasy. Resztę sprawdza Lydia i Allison. Na jednej z przerw poprosiłam je o pomoc, a one się zgodziły. Jak na razie nie znaleźliśmy żadnych istot, o których byśmy wiedzieli. Ale bądźmy dobrej myśli.

           Weszliśmy do klasy i czekaliśmy na lekcje. Przez cały czas zastanawiałam się, kim może być Darach. Nie byłam w stanie go wyczuć, ponieważ skutecznie potrafił się ukryć. Przecież na dobrą sprawę to może być każdy, bez wyjątku. Stiles wbiegł zdyszany i kiwnął mi głową.

- Gdzie byłeś? - zapytałam szeptem.

- Przygotowałem klasy. W każdej jest rozsypany krąg, wystarczy go tylko dokończyć. Przed końcem lekcji wyjdę i to zrobię.

- Jak? Będziesz wchodził do każdej z klas?

- Zostaw to mnie.

             Puścił mi oczko. Postanowiłam nie zadawać mu więcej pytań. Jest mądrym chłopakiem i wierzę, że coś wymyśli. Dodatkowo jest sprytny, wiec wiem, że poradzi sobie z każdym zadaniem. Rozejrzałam się po klasie i zauważyłam brak jednej osoby.

- Gdzie Isaac? - wyszeptałam, ale Scott mnie usłyszał.

- Nie wiem.

              Wyostrzyłam swoje zmysły i próbowałam go znaleźć. Usłyszałam trzask na korytarzu, a później huk. Spojrzałam zdziwiona na Scott'a, a on na mnie. Wzięłam głębszy wdech i wyczułam Alfy i ... Isaac'a. Cholera.

- Mogę wyjść? - zapytałam nauczyciela od historii.

- Musisz?

- Bardzo - uśmiechnęłam się lekko.

- Proszę, ale szybko.

             Nie musiał mi tego dwa razy mówić. Wypadłam z klasy niczym strzała i zatrzymałam się gwałtownie na korytarzu. Zobaczyłam coś, co by mi się nawet nie przyśniło. Jeden bliźniak uderzył drugiego, a później rzucił do pod nogi Isaac'a. Tak chcecie grać?

- A co tu się dzieje? - wyszedł jeden z nauczycieli.

- To nie ja – powiedział Isaac.

- Właśnie widzę. Masz szlaban, po lekcjach w moim gabinecie.

             Spojrzałam na Isaac'a, a on zacisnął mocno pięści. Podeszłam szybko do niego i chciałam go uspokoić. Pieprzone Alfy, w co oni próbują grać? Gdyby nie Scott to zapewne już dawno wąchaliby kwiatki od spodu. A ja głupia chciałam im pomóc.

- Nie daj się sprowokować. Proszę.

             Złapałam jego dłoń, a on zaczął się rozluźniać. Spojrzałam na Ethan'a, przy którym był już Danny. Patrzył na nas ze złością. Ja chciałam zabić Ethan'a. Kto mnie powstrzymał? Scott. Jasne.

- Gdzie Stiles?

- Dokańcza kręgi.

- Serio? Teraz?

- Tak - kiwnął głową, patrząc na mnie.

             Nic nie odpowiedziałam. To była moja szansa. Zadzwonił dzwonek, a ja ruszyłam wzdłuż klas. Chciałam zobaczyć, kto nie wyjdzie z klas. Niestety, wszystkie były puste. Prawie wszystkie. Jedna była zamknięta. Otworzyłam drzwi i ujrzałam Panią Blake. Ściągnęłam brwi.

- Nina? Potrzebujesz czegoś?

- Co Pani tu robi?

- Pracuję . Coś nie tak?

             Podeszła bliżej mnie, ale nie przekroczyła progu. Spojrzałam na dół. Krąg z jarzębu był ukończony, a ona nie mogła go przejść. Spojrzałam ponownie na nią, a ona otworzyła szeroko oczy.

- Pani Blake!

             Krzyknęła jakaś uczennica i weszła do klasy, przerywając krąg nogą, nieświadomie oczywiście. Ale krąg otwarty. Spojrzałam ponownie na nauczycielkę i odeszłam. Czyżby to nasza kochana Pani Blake była Darach'em? Jeśli tak, to trzeba powiadomić ...

- Nina! Derek jest w szkole – podbiegł do mnie Stiles.

- Świetnie. O wilku mowa. Idziemy.

             Złapałam za rękę i pociągnęłam za sobą. On spojrzał na mnie zdziwiony, ale poszedł ze mną. Powinien się już przyzwyczaić, że jestem nieprzewidywalna i moje zachowanie jest zmienne jak pogoda. W oddali zobaczyłam Dereka i podeszłam szybko do niego.

- Nie spotykaj się z Blake .

- Co? - zapytał wyraźnie zdziwiony.

- To co słyszałeś .

- Zazdrosna jesteś? - uśmiechnął się.

- Co? Nie! Z nią jest coś nie tak. Nie przekroczyła kręgu.

- Jesteś pewna? - zapytał Stiles.

- Tak. Nie mogła tego zrobić.

- Serio? To dlaczego teraz właśnie tu idzie?

- Co? - odwróciłam się. Faktycznie. - Bo pewna dziewczyna nieświadomie przerwała krąg. Przetarła go butem.

- Czy Ty siebie słyszysz? Wiesz jak to brzmi? Jesteś żałosna – odpowiedział Derek, a we mnie się gotowało.

             Blake podeszła do nas, spojrzała na mnie i Stiles'a, a następnie podeszła do Dereka. Ten spojrzał na mnie i złączył namiętnie usta z Blake, patrząc mi w oczy. Coś we mnie pękło. Nie mam pojęcia, jak się poczułam. Wiem tylko, że źle.

- Nic tu po nas – wysyczałam.

             Pociągnęłam ponownie Stiles'a i ruszyła m w stronę szkoły. Byłam cholernie zła. Mam ochotę kogoś zabić. Kogokolwiek. Gdyby teraz się ktoś napatoczył, to zapewne skończyłby bez krwi.

- Nina, to trochę boli .

             Spojrzałam na Stiles'a, a później na jego rękę. Cholera, za mocno go ścisnęłam. Zapomniałam o tym, że go trzymam.

- Przepraszam, Stiles. Nie chciałam Ci zrobić krzywdy.

- Wiem – potarł obolałą rękę. - Co teraz?

- Nic. Mamy oko na Blake.

- A z Derekiem?

- Tym bardziej nic. Najwyżej ona go zabije.

              Wzruszyłam ramionami i ruszyłam na lekcję. W środku się gotowałam. Specjalnie to zrobił, chciał mnie wkurzyć. Niestety, udało mu się. Dlaczego ja w ogóle się wkurzyłam? Przecież mnie z nim nic nie łączyło, nie łączy i łączyć nie będzie. Czasami samej siebie nie rozumiem.

             Po lekcjach pojechałam od razu do domu. Cora zadzwoniła do mnie i poprosiła o spotkanie, zgodziłam się. Ale najpierw muszę ochłonąć. Trzasnęłam mocno drzwiami. A nie mówiłam? Złość sama mnie kontroluje.

- Zły dzień? - z salonu wyłonił się Klaus.

- Żebyś wiedział. Wiem, kto może być Darach'em i wiem, kto na 100% jest cholernie wkurwiającym dupkiem.

- Kto i kto?

- Nasza nauczycielka od angielskiego. Nie przeszła kręgu z jarzębu, czyli jest istotą nadprzyrodzoną. Ale nie wyczułam jej zapachu.

- Więc może być Darach'em – zamyślił się Klaus. - A kto Cię wkurzył? A nie, czekaj. Sam zgadnę. Derek!

- Bingo! Jednak jesteś mądry.

- Co Ci zrobił?

- Nie uwierzył. Zresztą, nie ważne. Muszę iść się ogarnąć, bo za niedługo wychodzę.

- Randka? - poruszał brwiami, a ja przewróciłam oczami.

- Tak, z Corą.

- Jesteś lesbijką?!

- Zgadłeś.

             Zaśmiałam się i poszłam na górę. Nawet nie chcę mi się przebierać. Usiadłam na łóżku i odpaliłam laptopa. Poszukam jeszcze czegoś, co może mi się przydać. Np. : Jak nie zabić cholernego kretyna. To dobre, pewnie się tak nie da. Derek Hale zginie.

             Po 2 godzinach zeszłam na dół, krzyknęłam Klausowi, że wychodzę i pojechałam do parku na umówione spotkanie. Przynajmniej Cora należy do tej normalnej części rodziny Hale. 

- Hej – przytuliłam dziewczynę.

- Hej – oddala uścisk. - Co zrobiłaś Derekowi?

- Słucham? - spojrzałam na nią zdziwiona.

- Przyszedł wściekły do domu i powiedział, że Cię nienawidzi i że masz urojenia.

- Świetnie. Co za dupek. Mogę go zabić?

- Dopiero go odzyskałam. Mów, co się stało.

              Opowiedziałam Corze całą historię. Wszystko, od początku do końca. Jak się poznaliśmy, ile razy chciałam go zabić i takie tam. Nie chciałam mieć przed nią tajemnic. Serio ją polubiłam. A jak ona to podsumowała?

- Będziecie razem, na bank. Kiedyś będziecie się z tego śmiać.

            Już nie tylko chciałam zabić Dereka Hale'a , ale również jego siostrę. Czy wszyscy w tej rodzinie mają coś nie tak z głową?





*******************************

Hej, Kochani :*

I jak? Podoba wam się opowiadanie? A może macie jakieś sugestie? Jeśli tak, to śmiało piszcie w komentarzach lub w wiadomościach :)

Chcę wam również bardzo podziękować za wszystkie gwiazdki i komentarze. To bardzo motywuje mnie do dalszego działania . Daje mi siłę do codziennego pisania nowych rozdziałów i dodawanie ich :* Jesteście Kochani <3

Miłego czytania :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro