ROZDZIAŁ 30

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

              Otrząsnęłam się i rzuciłam w stronę Boyd'a. Alfy zniknęły z pomieszczenia. Odepchnęłam od ciała Dereka i sama skupiłam się na przyjacielu. Rozgryzłam swój nadgarstek i próbowałam podać mu krew, ale on jej nie pił. Zmieniłam taktykę. Położyłam dłonie na jego klatce piersiowej i użyłam magii. Nic. Zrobiłam to ponownie zwiększą siłą. Dalej nic. Nie mogłam się poddać, Boyd musi żyć.

              Usłyszałam za sobą kroki, ale nie odwróciłam się. Po moich policzkach leciały łzy. Nie poddam się. Obiecałam , że nikt więcej nie zginie. Nie mogę teraz odpuścić i nie dotrzymać obietnicy. Musze zrobić wszystko, aby on się obudził. Przynajmniej muszę spróbować mu pomóc. Skupiłam się ponownie i próbowałam przywrócić go do życia. Dalej zero reakcji. Byłam wściekła.

- Nina – ktoś położył mi rękę na ramieniu.

              Nie zwróciłam na to uwagi. Walczyłam dalej o życie Boyd'a. Wierzyłam, że mi się uda. Musi mi się udać, prawda? On nie może odejść. Przecież jestem jedną z najsilniejszych istot na świecie, nie może mi się nie udać.

- Nina, on nie żyje – powiedział spokojnie Scott.

- Nie, on żyje. Uratuję go.

- Nina ...

              Odepchnęłam od siebie Scott'a, który następnie upadł na podłogę. Muszę coś zrobić. Płakałam coraz mocniej. Chciałam uratować przyjaciela, muszę to zrobić. Obiecałam. Tak bardzo chciałam, aby to wszystko okazało się być tylko głupim snem, z którego za chwile się obudzę.

- Boyd, otwórz oczy. Proszę .

               On mnie nie słuchał. To na nic. Dlaczego ja nie mogę go uratować? Krzyknęłam z całej siły z bezsilności. To nie może być prawda, on musi żyć. Ktoś podbiegł do ciała, ktoś inny złapał mnie od tyłu i mocno przytulił. Nie rozpoznawałam nikogo.

              Cały czas w mojej głowie krążyło jedno zdanie. Boyd nie żyje. To moja wina. Powinnam być tu wcześniej. Powinnam coś zrobić. Poczucie winy zaczęlo mnie atakować coraz bardziej. Zamiast być tu i im pomóc, ja chodziłam sobie z Lydia po sklepach i bawiłam się w najlepsze. Jak mogłam być taka głupia?

- Nina, spokojnie - usłyszałam czyjś spokojny głos.

- Nie mogę. To moja wina. Powinnam coś zrobić.

- Nina, to nie Twoja wina.

- Powinnam go uratować. Zjawić się szybciej. Zrobić coś.

- To nie Twoja wina – odezwała się Cora.

- Jak to nie! - wstałam z podłogi. - To moja wina! Obiecałam, że nikt nie zginie!

- Nina...

- Nie! To moja wina. Ja nie potrafię mu pomóc. Nie umiem go uratować. Nie mogę. Ja tak nie mogę.

              Nie wytrzymałam. Wybiegłam szybko z budynku i skierowałam się do lasu. Dlaczego nie potrafiłam go uratować? Przecież jestem silna, tak? Dlaczego on nie odżył. Powinnam go uratować, przybyć wcześniej. Zrobić cokolwiek, aby zapobiec tragedii. Przecież mogłam to przewidzieć. Wiedziała, ze Kali za wszelką cenę będzie chciała się zemścić po śmierci Ennis'a.

              Ból rozrywał mnie od środka. Boli mnie to, że nie mogłam mu pomóc. Nie mogłam? A może jednak mogłam? Już sama nie wiem, zgubiłam się. Nie chcę czuć straty. Nie potrafię pogodzić się ze śmiercią kolejnej osoby. Nie chcę czuć tej pustki. To rozrywa mnie od środka.

              Muszę to wyłączyć. Nie czuć, skończyć z bólem. Zamknęłam oczy, nie chcę mieć uczuć. Nie chcę nic wiedzieć, nic słyszeć, nic czuć, nie chcę płakać. Bez uczuć jest łatwiej żyć. Nie musiałabym ponownie płakać po kimś, kogo nie zdołałam uratować.

- Nina!

         Nie słyszeć, nie czuć, nie płakać. Nie słyszeć, nie czuć, nie płakać.Nie słyszeć, nie czuć, nie płakać.Nie słyszeć, nie czuć, nie płakać. W kółko powtarzałam sobie to samo, aby w końcu przestać czuć ten cholerny ból.

- Nina! Przestań!

              Ktoś mną potrząsnął. Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą wystraszoną twarz Dereka. Patrzył prosto w moje oczy. Nie potrafiłam jednak odwrócić wzroku i ponownie rozpocząć próby wyłączenia człowieczeństwa. 

- Dlaczego? - spytałam szeptem.

- Wiem, co chcesz zrobić, ale to Ci nic nie da.

- Da. Nie chcę tego czuć, Derek. Nie poradzę sobie. Nie potrafię żyć ze świadomością, że mu nie pomogłam.

- Pomogłaś. Zrobiłaś co mogłaś.

- Nie, mogłam go uratować - kolejne łzy wypłynęły z moich oczu.

- Jak? Nina, próbowałaś. Nie możesz teraz wyłączyć uczuć. Wiem, że to boli. Wiesz co ja czuję? Zabiłem go.

- To nie Ty. Oni Cię zmusili.

- Tak jak zmusili Cię do zabicia Twojej mamy. Pomyśl o niej. Jakby się poczuła, gdybyś wyłączyła uczucia?

- Pewnie byłaby zawiedziona.

- Właśnie. Pomyśl o swoich bliskich. Nie możesz tego zrobić. Nie możesz nas opuścić. Potrzebujemy Cię. Dasz radę.

              Przez chwilę się nad tym zastanowiłam. Ale on nie ma racji. Straciłam wszystkich, których kochałam. Tracę kolejne osoby. Każdy, kogo kocham, kończy martwy, a ja nie jestem w stanie ich ochronić. To ja powinnam już dawno znaleźć się w zaświatach, nie oni.

- Nie chcę czuć. Nie potrafię , Derek. Chce się tego pozbyć. On nie żyje przeze mnie. Gdybym przybiegła szybciej, on by żył. Moja rodzina nie żyje przeze mnie. Wy zginiecie przeze mnie. Ja nie ...

              Przerwał mi. Jego usta znalazły się na moich. Złapał moją twarz w swoje dłonie. Przez kilka sekund nie wiedziałam, co mam zrobić. Dopiero po chwili zaczęłam oddawać pocałunek. Przelałam w nim wszystkie moje uczucia. Cały ból, rozpacz, tęsknotę. Chciałam tego. Chciałam, aby Derek Hale był blisko mnie. Potrzebowałam bliskości drugiej osoby. On mi ją dał.

              Zaczęliśmy całować się gwałtowniej, mocniej. Derek przycisnął moje ciało do najbliższego drzewa. Nie przerwałam pocałunku, chociaż powinnam. Jego ręce znalazły się na mojej talii, a moje na jego twarzy. Miał lekki zarost, miękkie usta. Był idealny, w tej chwili go pragnęłam.

              Sceny z mojego życia zaczęły przewijać się w mojej głowie. Zobaczyłam śmierć. Każdy, kto się do mnie zbliżył, umierał. Nie mogę mu na to pozwolić. On nie może przeze mnie zginąć. Dodatkowo spotyka się z Jennifer Blake.

              Odsunęłam się od Dereka. Musiałam to przerwać, nie mogę tego ciągnąć dalej. Zrobilibyśmy coś, czego byśmy później żałowali. Derek spojrzał na mnie zdziwiony.

- Nie możemy - wyszeptałam.

- Dlaczego? - spojrzał na mnie zdezorientowany.

- Derek, to nigdy nie powinno się wydarzyć.

- Dlaczego? Nina, chciałaś tego.

- Nie chciałam - pokręciłam głową.

- Kłamiesz. Chciałaś tego, oboje o tym wiemy.

- Nie. Wykorzystałeś to, że jestem załamana. A co powiesz swojej dziewczynie, co?

- Nina ...

- Nie – przerwałam mu. - To nigdy nie powinno się wydarzyć. Między nami nic nie ma . My nie możemy, ja nie mogę. Przepraszam.

              Uciekłam. Po prostu zwiałam z miejsca zdarzenia. Pobiegłam do samochodu. Słyszałam jego krzyki, ale nie zatrzymałam się. Wsiadłam do samochodu i zablokowałam drzwi. Serce waliło mi jak szalone. Derek zaczął pukać w szybę, a ja co zrobiłam? Ruszyłam z piskiem opon przed siebie.

              Dlaczego uciekłam? Ze strachu. Wszyscy odchodzą. Boję się kogoś pokochać, boję się do kogoś zbliżyć. Każdy ode mnie odchodzi. Rodzice, Elizabeth, Stefan, teraz Boyd. Nie zniosę kolejnej śmierci, a taka zapewne nastąpi. Nie chcę się do nikogo przyzwyczaić. Później ból po stracie jest jeszcze gorsza. Derek jest dla mnie ważny, a ja nie mogę stracić również jego. Nie podniosłabym się po tym.

              Nie wyłączę uczuć, Derek miał rację. To nic nie da, nikt by tego nie chciał. Ale nie tylko w tym miał rację. Chciałam go pocałować, chciałam czegoś więcej. Potrzebowałam go jak tlenu. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam o nim tak myśleć. Muszę się od niego odsunąć, nie mogę do niego nic czuć. Za późno to niestety zrozumiałam. Moje głupie serce chce inaczej. Ale będę z nim walczyć. Nie pozwolę Derekowi Hale wejść do mojego serca. Nie mogę.



****************************

Hej, Kochani :*

Dzisiejsze rozdziały są do dupy. Nie jestem z nich zadowolona :( Mam nadzieję, że mi to wybaczycie.

Nareszcie Nina i Derek całowali się. Co wy na to? Czy Nina dobrze zareagowała?

Miłego czytania :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro