ROZDZIAŁ 46
Wszyscy zebraliśmy się u mnie w domu. Od razu zostałam obsłużona przez Stiles'a, który czuł się jak u siebie, co akurat ani trochę mnie nie dziwiło. Zasiedliśmy wszyscy w salonie. Chciałam napić się krwi, ale Szeryf dziwnie na mnie patrzył.
- To ja na chwilę wyjdę .
Wymaszerowałam z salonu do kuchni i tak dopiero wypiłam krew. Nie dziwie mu się, że źle się poczuł od tego widoku. Na jego miejscu pewnie też nie byłabym zachwycona. Nie każdy przepada za widokiem krwi, a co dopiero jak ma patrzeć, gdy ktoś ją pije.
Wróciłam do pozostałych, dokładnie wycierając usta z krwi. Usiadłam między Derekiem, a Scott'em. Ten pierwszy objął mnie ramieniem. Uśmiechnęłam się do niego. Naprawdę w jego ramionach czułam się coraz lepiej.
- Więc, ktoś mi to wszystko wytłumaczy? - zaczął Szeryf.
- To może ja? - zgłosiłam się na ochotnika.
- Zgoda - kiwnął mi głową.
- A więc tak – wstałam z miejsca. - Wilkołaki, wampiry, wróżki, wiedźmy i takie tak istnieją.
- Wszystkie postacie z bajek?
- Nie. Jednorożca jeszcze nie spotkałam w swoim życiu.
- Ile masz lat?
- 23 - odpowiedziałam automatycznie.
- A tak naprawdę?
- 23 - powtórzyłam.
- Serio? Od kiedy jesteś wampirem?
- Skąd Pan wie? - spojrzałam na niego zdziwiona. - Od 5 lat. W wieku 18 lat zostałam przemieniona. Ale po kolei.
- Stiles mi się wygadał wcześniej. Niech będzie.
Opuściłam na chwilę salon, aby powrócić z alkoholem w ręce. Na trzeźwo tego nie zniesiemy. Sama czasami wolałam wypić i spróbować coś zrozumieć, na trzeźwo w niektórych sytuacjach idzie zwariować. Polałam sobie, szeryfowi, Derekowi, Chrisowi i Melissie.
- A ja? - zapytał z wyrzutem Stiles.
- Wy jesteście za młodzi – odpowiedział mu szeryf. - Opowiadaj.
- Ja jestem w połowie wampirem, a w połowie czarownicą. Jak to się stało, to wyjaśnię innym razem. Isaac i Cora są wilkołakami, betami. Derek jest wilkołakiem, Alfą. Allison jest łowcą, a Lydia banshee.
- A Scott?
- Wilkołakiem - wzruszyłam ramionami.
- Jakim? - spojrzał na mnie zaciekawiony.
- To się okaże - mruknęłam tajemniczo.
- Co? - zapytał zdziwiony Scott.
- Zobaczysz – puściłam mu oczko. - Na razie jest betą.
- A Stiles? - spojrzał na syna.
- Człowiek - odparłam, kiwając głowa w jego stronę.
- Taki zwykły? - Szeryf był zdziwiony.
- Nie, Szeryfie. On jest bardziej sarkastyczny. I ma dobrą głowę do genialnych pomysłów.
- Wiem, co to wilkołak i Łowca. Czym jest Banshee?
- Do końca nie wiadomo. Przynajmniej my nie wiemy. Osobiście spotykam się z tym pierwszy raz. Lydia przewiduje śmierć i ją wyczuwa. Dlatego zawsze była na miejscu zbrodni.
- Co, widzi ją? - zapytał zdziwiony.
- Tak jakby – odpowiedziała mu Lydia. - Bardziej ją czuję.
- Jest coś jeszcze? - ponownie przeniósł wzrok na mnie.
- Tak. To, z czym walczymy to stado Alf. Czy grupa osób, które są wilkołakami Alfami.
- To normalne?
- Ani trochę. Każdy z nich zabił swojego Alfę i stado.
- Możesz mi dolać? - wskazał na szklankę.
- Pewnie - sięgnęłam po butelkę z alkoholem i polałam szeryfowi. - Rok temu była tu Kanima.
- Co? - zmarszczył brwi. Współczuję mu, tyle informacji na jeden dzień to zdecydowanie za dużo.
-Wielka jaszczurka biegająca po mieście i zabijająca ludzi. Matt był jej Panem.
- Serio? -uniósł brwi, wyraźnie zdziwiony.
- Tak. To on dyktował jej, kogo ma zabić.
- A ta kobieta, wasza nauczycielka , to kto to?
- To jest Darach. Kiedyś była Druidem, ale przeszła na złą stronę. Również była Emisariuszką, ale Kali próbowała ją zabić. Nie będę wchodzić w szczegóły, bo zajmie nam to za dużo czasu.
- Dobra. Istnieją istoty nadprzyrodzone. Przyjaciele mojego syna są takimi istotami.
- Dokładnie - kiwnęłam potwierdzająco głową.
- Od kiedy wy wiecie? - zwrócił się do Melissy i Chrisa.
- Ja od zawsze. Jestem Łowcą, polowałem na wilkołaki.
- Co się zmieniło?
- Zawarliśmy sojusz rok temu. Teraz im pomagam.
- A Ty? - spojrzał na kobietę.
- Wiem od prawie roku – powiedziała Melissa. - Widziałam Scott'a po przemianie. Wtedy, na posterunku, gdy Matt nas zaatakował.
- Dlaczego ja o tym dowiaduję się dopiero teraz?
- A co Ci miałem powiedzieć? ,, Hej, tato. Scott jest wilkołakiem, a Ciebie atakował Pan Kanimy '' ? - zapytał Stiles.
- Mogłeś mi powiedzieć.
- Baliśmy się – wtrąciłam. - Nie każdy dobrze przyjmuje wiadomości o istotach nadprzyrodzonych.
- Dokładnie. Ja nie odzywałam się do Scott'a przez tydzień. Omijałam go szerokim łukiem – powiedziała Melissa.
- Chociaż, Pan wyjątkowo spokojnie to przyjął.
- Gdybym nie zobaczył na własne oczy, nie uwierzyłbym.
Szeryf spojrzał na każdego z nas. Postanowiłam dolać mu jeszcze trochę alkoholu, to samo uczyniłam w swoim przypadku. Czasami lepiej się upić, niż rozmyślać nad wszystkich.
- I co teraz? - zapytał po chwili ciszy.
- To co zawsze. Musimy wymyślić genialny plan na pozbycie się Alf i Darach'a – powiedziałam.
- Ktoś, coś? - zapytał Stiles.
- Trzeba zwabić Deucalion'a i Jennifer w jedno miejsce.
- Po co? - spojrzeli na mnie zdziwieni.
- Możliwe, że któreś z nich zabije to drugie. Będzie mniej roboty.
- Jak chcesz to zrobić?
I tu jest problem. Nie mam bladego pojęcia, jak to zrobić. Przecież nie pójdę i nie powiem im, że umówiłam ich na randkę w ciemno z ich wrogiem. Prędzej by mnie zabili, niż się na to zgodzili. Chociaż ...
Pokręciłam głową. Czasami moje pomysły przerażają nawet mnie. Spojrzałam na pozostałych. Każdy z nas intensywnie myślał nad nowym planem. Na coś wpaść musieliśmy, im szybciej, tym lepiej.
- Wiem! - Scott poderwał się z miejsca.
- Dawaj - zachęciłam go.
- Musimy ich zwabić, tak?
- Już to mówiłam - potwierdziłam.
- Oni muszą chcieć tego spotkania.
- Do brzegu, Scott.
- Kogo chce Jennifer?
- Deucalion'a, chce go zabić – powiedziała Lydia.
- A oprócz Deucalion'a? Komu proponowała współprace?
- Derek – powiedziałam.
- Właśnie. Więc Derek może ściągnąć Blake.
- Zgoda – powiedział Alfa.
- Ale zostaje jeszcze Deucalion – powiedział Isaac.
- To samo pytanie. Kogo chce on?
- Mnie – powiedziałam pewnie. - Mam go zwabić? Jak?
- Powiedz , że chcesz do niego dołączyć.
- Nawet o tym nie myśl – powiedzial Derek. - Ona nie będzie się narażać.
- Ona tu jest – powiedziałam i pomachałam mu ręką. - Derek, przykro mi, ale masz gówno do gadania. I tak to zrobię.
- A my? - zapytała Cora.
- Coś się pomyśli.
W rezultacie miałam już pomysł na nich. Oczywiście zostaną wszyscy tutaj. Ale jeśli bym im o tym teraz powiedziała, to wybuchłby bunt. Nie chciałam kłócić się z nimi bez potrzeby, ale tu chodziło o ich bezpieczeństwo.
- Pytanie, gdzie się spotkamy.
- Ja wiem, gdzie – odpowiedział mi Scott.
Określił nam wszystkim dokładnie miejsce, w którym spotkają się Deucalion i Jennifer. My mieliśmy jutro pójść na spotkanie z nimi. Ja mam jeszcze jedno zadanie. Nie mogę pozwolić im do jutra opuścić mojego domu. To jedyny sposób, aby ich chronić. Jedynie Scott musi iść z nami. Dla niego to jeszcze nie koniec. On musi jeszcze odkryć, kim tak naprawdę jest. A ja mu w tym pomogę.
********************************************************
Hej, Kochani :*
Zbliżamy się do końca. Zostały jeszcze trzy rozdziały i epilog :(
Miłego czytania :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro