4. Nadzieja jest w Forks

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W drodze kompletnie zapomniałam o wydarzeniach z mamą, moja głowę zaprzątał Olly który nieświadomie zatrzymał mnie w tym domu na dłużej. 

-------------------------------------

Byłam tak zamyślona że ocknęłam się dopiero wchodząc do Pops'a, nie pamiętam nawet drogi tutaj, moja świadomość odpłynęła po tym jak z nim rozmawiałam.  U Popa zawsze jest dużo ludzi, jednak tego dnia były może  z 3 osoby. Usiadłam przy oknie i wbiłam wzrok w ludzi chodzących ulicą. 

- Co podać? Z zamyślenia wyrwała mnie Pani Alice, kelnerka którą okoliczna młodzież traktuje jak przyjaciółkę której można wszystko powiedzieć i która daje najlepsze rady. Wiem bo sama niejednokrotnie próbowałam.

- Naleśniki z syropem i jogurt truskawkowy / Jednak Alice wbiła we mnie wzrok jakby właśnie czytała z mojej głowy, zapewne zwróciła uwagę na siniaka. Po chwili odparła:

- Widzę że dzisiaj na słodko... / Usiadła naprzeciwko mnie i położyła ręce na stole.

- Co ci się stało złotko? Jakie smutne wydarzenia próbujesz sobie osłodzić tak mdłym śniadaniem?

- Po prostu lubię słodycze / Odpowiedziałam i zmusiłam się do uśmiechu by nie dać po sobie nic poznać. 

- Chodź / Alice chwyciła mnie za rękę /- Pójdziemy ci jakoś zamaskować tego siniaka pod okiem.

Nie stawiałam oporu, czułam że nie potrafię już udawać, że zbyt mnie to męczy. Na zapleczu Alice bardzo zgrabnie zrobiła mi naturalny makijaż który świetnie wszystko maskował. W podziękowaniu byłam w stanie jedynie obdarować ją szczerym uśmiechem.

- Pamiętaj że możesz mi wszystko powiedzieć, jeśli masz jakieś problemy, jeśli ktoś ci grozi...

- To nie tak.. 

Alice westchnęła głęboko / -  Jeżeli ten ktoś jeszcze raz cię skrzywdzi to nie wahaj się mu oddać ale tak żeby zapamiętał. Wychowałam się w biednej dzielnicy pełnej mafiozów i gangów złotko, i jedynym sposobem żeby tam przetrwać było pokazanie że jesteś twarda - inaczej po tobie. 

Skierowałam zmęczony wzrok na ścianę, żeby tylko wiedziała że to moja matka zgotowała mi takie piekło... Chciałam jej powiedzieć, chciałam się otworzyć, miałam na końcu języka słowa "Pomóż mi, moja matka jest okropna" otwierałam już usta a brwi zaczynały mnie mrowić gdy nagle zadzwonił telefon. Cała moja odwaga i pewność siebie w momencie runęły, wiedziałam że nie jestem już w stanie drugi raz się na to zdecydować. 

- Dziękuję / odparłam i wyszłam z baru odbierając telefon.

- Halo? / wydusiłam do słuchawki.

- Vee? Głos mojej siostry promieniał szczęściem.

- Udało się, wynajęłam detektywa a on /Alex wzięła szybki wdech tak by nie udusić sie przez tak szybkie mówienie/ a on znalazł naszego ojca! Vee on znalazł tatę! 

 Zatkało mnie / - Ale jak to, kiedy, skąd miałaś pieniądze?

- Uzbierałam już 2 tygodnie temu ale nie chciałam ci robić nadziei, tata jest w Forks w stanie Waszyngton. 

- T-to świetnie! Kiedy do niego jedziemy?

- Nie wiem Vee, wszystkie pieniądze wydałam na detektywa, nie zostało nic na podróż...

- Ja, ja mogę znaleźć pracę to pójdzie szybciej, albo pojedziemy stopem!

- Vee, z Florydy do Forks dzielą nas 2 dni z hakiem, bez pieniędzy nie damy rady, a ciebie nikt nie zatrudni... / powiedziała ze współczuciem w głosie/

Po chwili ciszy dodała / - Nie martw sie pieniędzmi ja się tym zajmę, teraz muszę kończyć bo przerwa mi się kończy/

-Pa  / Nie wiedziała co myśleć niby super bo wiemy gdzie jest tata ale z drugiej strony uzbieranie na wyjazd zajmie zbyt długo. 

Postanowiłam wrócić do domu, po powrocie okazało się że moja mama gdzieś wyszła, było cicho i spokojnie. Zazwyczaj gdy mama wychodzi z domu w dni wolne to wraca późno w nocy więc postanowiłam wykorzystać ten fakt i wpadłam na pewien pomysł. Ponieważ nie wydałam nic z moich 20 dolarów, mogłam zrobić większe zakupy, ugotować coś dobrego i zaprosić na obiad  chłopaka z sąsiedztwa, tak o, żeby pogadać i żeby nie być sama. Wmawiałam sobie że właśnie po to go zapraszam, chodź gdzieś głęboko we mnie czułam ogromną ekscytacje i szczęście jakie nie czuje się wobec sąsiada a raczej  kogoś bardzo bliskiego. 

Chwilę po tym byłam juz w markecie. Krążyłam z wózkiem między regałami szukając inspiracji na obiad. Zastanawiałam się co on może lubić, ostre jedzenie? orientalne dania? może domowa kuchnia? a jeśli nie je mięsa? Pytań było tak dużo a ja wiedziałam tak mało. W pewnym momencie przyłapałam sie na tym że od dłuższego czasu chodzę uśmiechnięta od ucha do ucha, rozbawiona tą sytuacją. Pierwszy raz od dłuższego czasu moim jedynym problemem było to co zrobić na obiad, tak błaha sprawa, chciałabym mieć tylko takie problemy.

Ostatecznie zdecydowałam się na makaron z warzywami i kurczakiem. Proste danie, lubią je chyba wszyscy a jeśli okaże sie że jest wege to zawsze będzie mógł zjeść tylko makaron. 

Po powrocie do domu włączyłam muzykę i przepis. Potem gdy wszystko sie gotowało i smażyło posprzątałam w jadalni na błysk oraz przygotowałam nakrycie dla trzech osób, ponieważ zaplanowałam że zaproszę również jego młodszego brata. 

Gdy wszystko było już gotowe doszło do mnie że nie zrobiłam najważniejszej rzeczy, nie zapytałam. Usiadłam na krześle załamana swoją głupotą. A co jesli nie będzie ich w domu lub nie będą mieli czasu? Wyszłam z domu z zaciśniętymi kciukami, "żeby tylko byli, żeby tylko byli" powtarzałam w myslach kierując sie w strone ich drzwi. Głeboki wdech i dzwonek. 

Drzwi otworzył chłopiec, z zadarta głowa do góry i wbitym we mnie wzrokiem czekał aż cos powiem.

- Cześć jestem Vee, chciałam zap..

Nie zdążyłam dokończyć bo chłopiec uśmiechnął się szeroko i z wymalowanym bananem na twarzy poleciał na górę wołając: "Olly! Vee przyszła!!! Mówiłeś że..." 

Chłopiec również nie zdążył dokończyć, Olly szybko zbiegł na dół łapiąc po drodze brata pod ramię co bardzo go rozbawiło bo śmiał sie na cały dom.

- Cześć / Odparł chłopak stawiając w progu drzwi swojego brata którego wcześniej "porwał". 

- Hej, słuchaj tak się składa że jestem sama w domu i pomyślałam że może chciałbys z bratem wpaść do mnie na obiad? Moglibyśmy się lepiej poznać.

- Jasne, fajnie będzie zjeść coś innego niz pizze czy jedzenie na wynos / usmiechnął się.

- To ja tez mogę? / Zapytał chłopiec który przysłuchiwał sie całej rozmowie zza pleców Ollyego. 

- Jasne, mam nadzieje że lubisz makaron? / odparłam.

 Chłopiec energicznie pokiwał głową a Olly dodał roześmiany:

- Zach lubi wszystko, na twoim miejscu bym uważał bo może ci opróżnić całą lodówkę.

- Ejjjjj / obruszył się chłopiec a ja parsknęłam śmiechem.

- To kiedy mamy wpaść? / Dodał chłopak.

- Teraz / uśmiechnęłam się.

Poczekałam parę minut i razem poszliśmy w stronę mojego domu. W progu stanęłam na chwile bo coś mnie zaniepokoiło. Uchylone drzwi.  Olly szybko załapał o co chodzi:

- Może ktoś wrócił do domu jak cie nie było?

- Nie możliwe, siostra pracuje do późna a mama wróci pewnie koło 23. Jestem pewna że domknęłam te drzwi.

Nagle rozległ się dźwięk tłuczonego szkła. Wszyscy odskoczyliśmy od wejścia jak poparzeni.


  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro