Affair

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Thor! - krzyknął Loki, czując czerwień wypływającą mu na policzki. Jednocześnie trzymał Brunhildę w pasie, bardzo starając się nie puścić dziewczyny, rzucić w brata nożem i ponownie ją złapać, a to wszystko w ciągu sekundy.

Thor psotnie mrugnął, odpychając się ramieniem od framugi.

Loki prawdopodobnie stałby tak i patrzył się z rozwartymi w proteście ustami, gdyby nie lekkie uderzenie ze strony walkirii.

Odwrócił głowę, nadal ściskając szatynkę w pasie. Uśmiechnął się do siebie pod nosem, zwalniając uścisk. Usłyszał tylko ciche, zaskoczone przekleństwo, a zaraz po nim mocniejsze uderzenie.

- Loki!

- Tak? - spytał jadowicie słodkim tonem.

- Jeśli myślisz, że teraz sobie pójdziesz, to-

- To jestem w błędzie? - spytał z przebiegłym uśmiechem. Była piękna, gdy się złościła.

- Nie, zwyczajnie ci przyłożę - uśmiechnęła się, wyciągając sztylet.

- Nie tak ostro, siostro - mruknął, szybkim gestem uderzając ją w klatkę piersiową. Brunhilda złapała go za nadgarstek, wykorzystując jego siłę do obliczenia go i powalenia na ziemię.

- Kto się śmieje ostatni? - zaśmiała się, usadawiając się wygodnie na jego biodrach.

- Na pewno nie ty - brunet oblizał wargi.

Prychnęła, wstając i wychodząc. Laufeyson podniósł się, czując zwycięstwo w potyczce, ale również delikatne rozczarowanie.

Oboje musieli zdecydować; czy to był jednorazowy incydent, czy to coś więcej.

Walkiria usiadła na łóżku, odkładając noże. Owszem, Lokiemu nie można było odmówić zarówno urody, jak i inteligencji, jednak bała się. Bała się, że mężczyzna nie będzie chciał z nią zostać, wyżej ceniąc domniemaną "wolność".
Podobał się jej, jasne. Od razu zauważyła na Sakaar tego przystojnego młodzieńca zawsze będącego blisko Arcymistrza, jakby był na smyczy. Postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Od razu przyszły jej na myśl zachody niewidocznych, lecz potężnych słońc Sakaar, wielobarwne hałdy złomu lub przydatnych rzeczy, czasem ciał i statków, piekielnie mocny alkohol, osobliwa budowa pałacu, znalezienie Hulka i zrobienie z niego gladiatora na Igrzyskach, gorąco i intensywny zapach potu towarzyszący szatniom dla wojowników, w okolicach których kupowała podejrzane napoje, kolorowe ulice zawsze zatłoczone i pełne istot. Jedynym, co lubiła, było uczucie wiatru i urzekającej wolności, skryte uśmiechanie się podczas lotu gdy miała gwarancję prywatności. Wtedy przestała używać własnego imienia, które, jak sądziła, umarło z jej poprzednim wcieleniem, asgardzkim wcieleniem, ale nie. Złomiarka 142 nadal miała w sobie walkirię, dobrze ukrytą pod maską sarkazmu i obojętności.

Otrząsnęła się ze wspomnień. Nie może się ich trzymać.

Bardzo podobał jej się Loki.

Laufeyson leżał na łóżku, odtwarzając bez przerwy moment pocałunku. Błądził wzrokiem po suficie, uśmiechając się lekko na samo wspomnienie. Nigdy nie zaznał czegoś takiego, może oprócz Friggi, dbającej o niego i kochającej go jak syna.

Nie przepadał za asgardzkimi kobietami, zwłaszcza za Lady Sif. Silną i świetną wojowniczką, ale chłodną. Bezwzględną. Konfrontacja z nią zazwyczaj była bolesna.

Od małego lubił walkirie, potajemnie patrzył na ich treningi razem z bratem. Thor bardzo chciał wstąpić do ich oddziału, zanim Frigga nie powiedziała mu, że to elitarna drużyna kobiet. Tylko dla kobiet. Pamiętał rozczarowanie ma twarzy blondyna i łezki w niebieskich oczach.

Zaśmiał się cicho z tego wspomnienia. Założył ręce za głowę, przywołując inne zabawne sytuacje.

Och, tak. Najlepsza była zabawa z wężem. Zachichotał niekontrolowanie, odruchowo zasłaniając usta dłonią.

Miał też dobre wspomnienia, nie był bezbronny w walce z koszmarami.

Już wiedział, czego będzie się trzymał, gdy złe sny będą go dopadać.

Na dźwięk kroków wstał, kładąc dłoń na rękojeści noża.

- Aż tak mi nie ufasz?

Brunhilda stała w drzwiach, trzymając w dłoniach kubek kawy. Długie włosy miała rozpuszczone, opadające na ramiona, okryte niebieskim swetrem. Ależ była piękna.

- Miałaś okazję mnie zabić - odparł, pokazując jej, żeby weszła. - Teraz mój ruch.

- Jasne, Lackey.

- Loki.

Błyskawicznie złapał ją za przedramię. Odstawiła powoli kubek... i się zaczęło. Wymiana ciosów, krótka i zwięzła.
Jej dłoń chwytająca jego pięść i na odwrót. Uderzenia otwartą dłonią oraz sprawne kopnięcia.

Po chwili leżał na niej, dysząc z satysfakcją. Czarne włosy opadały po obu stronach jego twarzy, tworząc delikatną zasłonę. Oddychał szybko, przez rozwarte usta.

Nie spodziewał się tego.

Szatynka z prędkością błyskawicy złapała go za kark, przyciągając do siebie.

Czas na chwilę zatrzymał się dla zdezorientowanego Lokiego, zajęło mu kilka sekund, by przybrać zszokowany wyraz twarzy, jeszcze kilka, by uświadomić sobie, co się dzieje i nareszcie zamknąć oczy, oddając się momentowi.

Ani się obejrzał, a ona stała już przy jego łóżku, pijąc kawę. Uśmiechała się kpiąco, podrzucając jego nóż.

Wstał, sięgając po niego.

- Daj - powiedział spokojnie.

Parsknęła śmiechem.

- Łatwo wytrącić cię z równowagi.

- Ciężko jest się oprzeć - odparł.

- Bracie! - rozległ się krzyk. Thor stanął w drzwiach.
Na widok stojących tuż przy sobie Lokiego i Brunhildy zamarł, a oni odskoczyli od siebie. - Nie przeszkadzam? - spytał z przepraszającym, lecz cwanym uśmieszkiem.

- Nie, nie...

- Jak zwykle - mruknął brunet. - O co chodzi?

Odinson wyszczerzył się jeszcze bardziej. Od początku czuł, że ich coś łączy. W końcu znaleźli Lokiego związanego w jej pokoju, a on nie dałby się nikomu związać. Dotknąć by się nie dał.

- Jak obsługuje się tę rzecz? - blondyn wskazał na laptopa stojącego na stole.

Laufeyson westchnął. Nie mógł uwierzyć, że jego mało rozgarnięty brat przerwał im tylko po to, żeby zapytać, jak się to uruchamia.

- Nie mam pojęcia - warknął. - Stark nie mówił?

- Nie, był zajęty piciem. - Starszy z braci podrapał się po karku, spuszczając wzrok.

- Daj to - mruknął, kładąc laptop na kolanach.

Trójka Asgardczyków stanęła przed nieznanym. Przed włączeniem midgardzkiego komputera.

Brunhilda jako jedyna się nie odzywała, patrzyła tylko uważnie. Wcisnęła na boku obudowy największy przycisk. Ekran wyświetlił znak Stark Industries.

Obaj spojrzeli na nią, zdumieni.

- Nie dziękujcie tak gorliwie - rzuciła, podśmiewując się z nich w duchu. - I co teraz?

- Nic. - Thor odłożył laptop na stół. Uśmiechnął się do siebie. - A może byśmy gdzieś wyszli?

- Po co? - skrzywił się Loki. Istniało ryzyko, że ktoś go rozpozna, a co za tym idzie, może chcieć zemsty za Nowy Jork. To było tak dawno, ale wspomnienia ciągle wracały; zwłaszcza to, w którym wbrew swojej woli wyrzucił miliardera przez okno jego własnej wieży. Nigdy nie czuł się tak... zależny od kogoś, posłuszny czy zwyczajnie sterowany. Jak marionetka, której ktoś pociąga za sznurki. Ciągle pamiętał, jak zmieniał mu się sposób postrzegania; jakby ktoś zakładał mu okulary podle zmniejszające pole widzenia. Widział tylko tego, kogo miał skrzywdzić.

- Bo ani razu nie wyszliśmy na zewnątrz! Nic nie wiemy o okolicy! - krzyknął entuzjastycznie Thor, obejmując ich.

Loki wykonał klasyczny facepalm.

- Ja znam ten... teren, chodziłem tu na spacery wiele razy - powiedział. - Wiem, jak chodzić.

- Będziesz prowadził, bracie. - Thor bezceremonialnie, gestem pluszowego misia złapał brata za kołnierz i postawił na nogi.

- Thor! - wrzasnął Loki. - Puść mnie natychmiast! - zażądał, wierzgając,

- Dobrze, bracie - odparł wesoło jasnowłosy, puszczając go. Brunet mało się nie przewrócił. Spojrzał na niego spode łba, po czym otrzepał ubranie.

- Nienawidzę, jak tak robisz - mruknął, unosząc podbródek w próbie przywrócenia sobie godności.

- Wiem. - Roześmiany Thor potargał mu włosy, czym zasłużył sobie na drugi krzyk protestu ze strony Lokiego.

- Przestań!

- Już, już - rozbawiony Odinson zostawił brata.

Brunhilda wstała, po czym stanęła obok Laufeysona.

- Zawsze się tak zachowujecie? - spytała cicho, kładąc mu rękę na ramieniu.

- Tak, odkąd jeden z nas był o drugiego zazdrosny. I na odwrót - westchnął brunet. - To skomplikowane.

- Nie nalegam. Nie chcesz, nie mów - powiedziała.

Loki odwrócił się do niej, odrywając wzrok od okna.

- To nie jest proste.

- Wiem. - Objęła go lekko, szybko zacieśniając uścisk i wciskając twarz w jego pierś. Również ją objął, całując w czoło. Była od niego sporo niższa, co bóg kłamstw wykorzystał, opierając brodę na jej głowie.

Ujął jej twarz w dłonie niemal czułym gestem, uśmiechając się delikatnie. Odwzajemniła uśmiech, zerkając na niego. Uniósł podbródek dziewczyny palcami, w duchu podziwiając jej urodę.

Bał się uczuć, to oczywiste. Tak samo jak ona.

Uczucia niejednokrotnie zawiodły ich w niebezpieczne miejsca i prowadziły do straszliwych czynów.

Brunhilda splotła palce na karku Lokiego, uśmiechając się psotnie.

Nie była pewna, czy to nie tylko gra. W końcu Loki to bóg kłamstw i oszustw, mistrz iluzji. Z iloma osobami już tak grał? Ile oszukał, a ile serc złamał?

- Wiem, co myślisz - powiedział cicho, spuszczając wzrok. - Myślisz, że sobie pogrywam. Dla zabawy? Żeby się wyżyć? Jak myślisz, jakie są moje motywy? - spytał łamiącym się głosem. - Jakie? - powtórzył, odpychając ją. Już dawno nauczył się, że to nie krzyk wzbudza najwięcej emocji, ale spokojne mówienie.

Brunhilda spojrzała na niego, zaskoczona.

- Loki - zaczęła ostrożnie. - Loki...

- Nie próbuj - warknął. - Wiem, co myślisz, wiem, że nie jesteś pewna. Ja też nie. Żadne z nas nie jest pewne.

Zaczynała być powoli zła.

- Ja jestem.

- Więc chodź.

Przeszedł do kuchni, nawet nie sprawdzając, czy walkiria idzie za nim. Wiedział, że pójdzie.

Szarpnięciem, ledwo powstrzymując furię, otworzył jeszcze niewypełnioną zamrażarkę i wyciągnął kostki lodu. Położył je na swojej dłoni, pozwalając im zabarwiać jego skórę na niebiesko, bezboleśnie zdzierać iluzję jego ludzkiego wyglądu.

Szatynka z rozchylonymi ustami przyglądała się lodowemu błękitowi pełznącemu po skórze Lokiego oraz jego czerwieniejącym tęczówkom. Gdy iluzja całkowicie zniknęła, Laufeyson spojrzał na nią.

- I co? Nadal jesteś pewna? - spytał. - Już wiesz, kim jestem, dlaczego nie nazywam Thora bratem, dlaczego mamy inne nazwiska. Nadal jesteś pewna i tego chcesz? Odpowiedz! - krzyknął, chwytając ją za ramiona, po czym przyszpilając do ściany. - Jesteś?


huh, 1458 words of chapter, im proud!

chapter for amazing Laufeyson92

you go, baby

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro