White Gold

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Thor rzucił w nich ubraniem, a jego mina była najzabawniejszą, jaką kiedykolwiek widzieli.

- Ubierzcie się, na brodę mego ojca! - krzyknął, wychodząc. Wymamrotał pod nosem coś o niewychowanej młodzieży.

Loki zaśmiał się cicho, zdejmując bordową bluzę z głowy. Brunhilda natychmiast ją przejęła i naciągnęła na siebie, co jeszcze bardziej potargało jej włosy. Na łóżku leżały różne losowo dobrane ubrania. Ewidentnie para damskich legginsów nie była przeznaczona dla księcia Asgardu, lecz walkiria już zapinała jeansy leżące obok, nie pozostawiając wyboru.

- Szybciej - ponagliła go, szturchając łokciem.

- Przecież tego nie założę - prychnął wstając i ruszając do szafy, ignorując fakt swojej nagości. Z bezczelnym uśmieszkiem powoli się ubrał, następnie jako tako poprawił włosy.

- Loki - złapała go za nadgarstek, ciągnąc go za bluzę. Zatrzymał się, kładąc rękę na jej ręce.

- Słucham? - odparł uprzejmie.

- Jeśli... wiesz, jeśli chcesz to potraktować jak romansik, przygodę... dobra. Rozumiem. - Chaotycznie gestykulowała, ledwo panując nad głosem, by się nie łamał. - Jakoś sobie poradzimy... poradzę... - plątała się, dopóki bóg chaosu nie ujął jej twarzy dłonią. Spojrzał głęboko w jej oczy, wprawnie odczytując uczucia; strach, stres.

- Wcale nie chcę traktować tego jak romansik - powiedział poważnie, chyląc głowę. - Ani jak przygodę. A... - spuścił wzrok, z wymuszoną ciekawością oglądając parkiet - podobało ci się chociaż? - szepnął w jej dłoń.

Pokiwała głową, spontanicznie wtulając się w niego.

- Bardzo. - Pocałowała go, oplatając ramionami. Ich usta uderzyły o siebie, gotowi byli pozbyć się ubrań i współżyć teraz i tutaj, gdy szatynka puściła Lokiego.

Uśmiechnął się z lekkim niedowierzaniem, powstrzymując cisnący mu się na wargi uśmiech. Pełen radości, szczęśliwy, nie sarkastyczny, jaki prezentował od lat.

- Wspaniale - dodał niewyraźnie, tłumiąc głos w jej włosach.

- Chodźmy, może nie spalił kuchni - pociągnęła go żartobliwie za rękaw, prowadząc za sobą.

- Mam nadzieję, że Thor opanował nareszcie
obsługę tostera - mruknął. - Jestem głodny - swoje słowa poparł udawanie smutnym zawyciem.

Brunhilda tylko pokiwała głową, zatapiając się we własnych myślach.

Weszli do kuchni, zastając blondyna stojącego przy tosterze i sprawnie kończącego robić tosty.

- Bracie! - Thor wytarł dłonie i objął bruneta. Loki położył mu dłonie na przedramionach.

- Wystarczy, Thor - syknął Trickster, odsuwając się. Przyszła kolej na dziewczynę.

- Brun! - rozpromienił się Gromowładny, zamykając ją w iście niedźwiedzim uścisku.

- Cześć, Panie Piorunów.

- Boże Piorunów - poprawił ją, po czym pogroził jej palcem.

- Nie pokazuj jej tak, bo ci palce utnę - mruknął Kłamca, bawiąc się nożem.

Nie był to żart.

- Idę pod prysznic, nie zaczynajcie beze mnie - powiedziała walkiria, ruszając do łazienki. Thor wykorzystał niecnie moment, w którym zostali z Lokim sami, postanawiając zapytać brata o ostatnią noc.

- Jak tam? - spytał, poruszając sugestywnie brwiami.

- Jak tam co? - skrzywił się Loki, unosząc brwi.

- Nie udawaj - zniecierpliwiony Odinson przewrócił oczami. - Jak było? - niemal krzyknął.

- Nie twoja sprawa - prychnął brunet, wysuwając szufladę i odkładając do niej nóż. - Nie interesuj się tym. To moje prywatne sprawy.

- Cholera, Loki, mam dość twoich sekretów - powiedział gniewnie blondyn. - Nigdy nie powiedziałeś mi całej prawdy o ile kiedykolwiek mi jakąś mówiłeś!

- Nie mam obowiązku mówienia ci o wszystkim - odparł spokojnie Loki, robiąc dwie herbaty.

- Ale mógłbyś chociaż mi ufać! - krzyknął mężczyzna, łapiąc nadgarstki brata.

- Nikt nie powiedział, że tak nie jest - wyjawił po chwili namysłu Asgardczyk.

- Więc - Thor oparł się o blat - jak było? - wyszczerzył się.

Laufeyson uśmiechnął się do siebie, przywołując wspomnienia nocy. Ciche wymiany zdań, ciepło czy nieopisaną przyjemność ich dwojga. Połowę nocy zajęła im rozkoszna kompilacja przyjemnych słów oraz jeszcze lepszych czynów. Żałował, że nie miał żadnych jej portretów: roześmiana, śpiąca, zamyślona... Otrząsnął się prędko z otępienia, wracając myślami do mieszkania.

- Było... dobrze - powiedział niechętnie.

- Tylko dobrze? - zapytała nieco zawiedziony bóg piorunów.

- Niech ci będzie, wspaniale - burknął Loki, jawnie niezadowolony z wścibstwa brata.

Rozmowę przerwało wejście Brunhildy ubranej w wilgotną bluzkę i miękkie spodenki, wycierającej mokre włosy. Rzuciła niedbale ręcznik na oparcie swojego krzesła, zgarniając filiżankę z herbatą.

- Dzięki - mruknęła, całując Lokiego w policzek. - Zrobiliście coś? - dopytała, siadając.

- Jasne. - Brunet postawił talerz tostów i trzy talerzyki na stole, zabierając jeszcze swoją filiżankę.

- Musimy powiedzieć Tony'emu, że kończy nam się alkohol - obwieściła ze smutkiem. - Potrzebujemy jak najwięcej... - umilkła pod spojrzeniem boga kłamstw wyrażającym dezaprobatę. - No, może ograniczoną, ale dużą ilość - poprawiła się, wzruszając ramionami.

- Mamy dzisiaj gościa - rzucił Thor z uśmiechem. - Sif!

- Nie! - zaprotestował Loki. Walkiria położyła mu delikatnie dłoń na kolanie.

- Nie znoszę jej i nie będę mieszkał z nią pod jednym dachem! - wrzasnął Loki. - Prędzej się stąd wyniosę niż zamieszkam z tą kobietą! - dodał, odstawiając zbulwersowany filiżankę.

- Nikt cię tu nie trzyma, bracie - odparł wesoło jasnowłosy. - Bruce powiedział, że ją przywiezie, Sif od wczoraj jest bazie! - krzyknął podekscytowany Thor, pędząc do drzwi, gdy usłyszał dźwięk dzwonka.

Otworzył je gwałtownie, gdy z windy wysiadała piękna, ciemnowłosa kobieta. Uśmiechnęła się do niego, pozwalając się przytulić, jednak na widok już ubranych współlokatorów uśmiech zrzedł.

- Kłamco - warknęła, wchodząc.

- Lady Sif - odparł uprzejmie Loki, choć złośliwe iskierki błyszczały w jego oczach. - Mam paść na kolana? - spytał kpiąco.

- Daruj sobie, Loki - wysyczała jadowicie, witając się z szatynką. Utrzymywały chłodny dystans. - Zadomowiliście się już, co? - powiedziała, omiatając wzrokiem pomieszczenie.

- Tak. Jeszcze się urządzamy, ale jest w porządku - zapewnił ją Odinson.

Sif najwidoczniej zaopatrzyła się już w niezbędne rzeczy, co zrozumieli, gdy do mieszkania wszedł Banner i przywitał się z przyjaciółmi uściskami. Niósł walizkę kobiety, hołdując niezłomnym zasadom Rogersa o traktowaniu dam dobrze. Postawił ją w kącie, uspokajając oddech.

- Cześć, Bruce - powiedział cicho Loki. Naukowiec spojrzał na niego z ledwo skrywanym strachem; nadal się go nieco bał i zdecydowanie najbardziej spośród Avengers szanował boga.

- Cześć, Loki - odparł niepewnie. Laufeyson obdarzył go uśmiechem.

Sif obrzuciła bruneta uważnym, krytycznym spojrzeniem. Jej uwagę przyciągnęła malinka na szyi boga, miała talent do wypatrywania drobnych detali. Identyczną miała walkiria, na pewno więcej, więc konkluzja była prosta - między tą dwójką coś zaszło. Coś poważnego, sądząc po rozkojarzonych spojrzeniach, tak niepodobnych do zwykłych zachowań Kłamcy i Brunhildy. No i całkiem niedawno, jeśli takie oznaczenia utrzymują się kilka dni.

- Brakuje ci czegoś, Sif? - spytał złośliwie Loki.

- Dla ciebie Lady Sif - odparła zimno bogini, patrząc jednak na Thora i Bruce'a z ciepłem w oczach.

- Ja, um, powinienem się zbierać. Obiecałem Tony'emu... - powiedział Banner, jasne jednak było, że nie chce pozostawać zbyt długo w jednym pomieszczeniu z Laufeysonem.

- Odprowadzę cię, przyjacielu! - zawołał entuzjastycznie Thor, wychodząc z naukowcem.

Salon przemienił się w mały Vigrid.

Sif i Loki jednocześnie wyciągnęli broń.

- Moment, moment - przerwała Brunhilda, kładąc dłoń na piersi rozwścieczonego Lokiego. - Spokojnie, oddychaj - wyszeptała mu do ucha. - Odłóżcie broń.

- Mowy nie ma - wycedził Loki. - Całe moje życie w Asgardzie było koszmarem właśnie z jej powodu! Jej i jej cholernej paczki! Nękanie przez całe dzieciństwo i dopóki nie spadłem z Bifrostu, kpiny, gdy po wypraniu mi mózgu przez niego siedziałem w celi... - wyliczał, podając przykłady. Bardzo dobrze pamiętał upokorzenia z ich strony.

- I mieliśmy rację. Odyn powinien był cię zabić - syknęła bogini, przystawiając czubek miecza do gardła księcia, który roześmiał się histerycznie. - Brudny kłamca i morderca, w lochach twoje miejsce!

- Puść mnie, Brun, zabiję ją! - krzyknął z furią Loki. Samą Sif widocznie bezgranicznie bawiło kpienie z bruneta.

- Loki, nie. Szkoda twojego czasu - powiedziała stanowczo. - A ty, Lady Sif... myślałam, że nie nadają teraz tytułów byle komu - warknęła.

- Jak śmiesz! Kim ty w ogóle jesteś, żeby-

- Reszta z mojego oddziału walkirii oddała życie za Asgard, a ja byłam temu bliska podczas Ragnaröku - przerwała jej. - Myślisz, że dlaczego mieszkamy tutaj? Zniszczenie domu umożliwiło nam pokonanie Heli, a ty średnio się w to zaangażowałaś - syknęła Brunhilda. - Nawet palcem nie kiwnęłaś!

- Byłam na misji! - krzyknęła Sif.

- Tak, którą zlecił ci fałszywy Odyn!

Po tych słowach wojowniczka zamilkła. Fałszywy...?

- Nie, nikt ci nic nie wyjaśni - prychnął, wychodząc z salonu. Szatynka obrzuciła kobietę chłodnym spojrzeniem i również opuściła pomieszczenie. Sif z trudem powstrzymywała złość. Co zrobiła źle, że musiała mieszkać z nimi? Skrzywiła się z obrzydzeniem. Nienawidziła Kłamcy, nie dało się ukryć.

Loki zamknął drzwi od sypialni. Za co musiał cierpieć siedząc z tą kobietą w jednym domu? Już ty dobrze wiesz za co, powiedział głosik w jego głowie.

Do sypialni wsunęła się Brunhilda, niosąc dwa kubki kakao. Postawiła je na stoliku, po czym usiadła na łóżku, przerzucając kolana przed uda bruneta. Objęła go za szyję, czując jego zmartwienie i żal.

- Nikt oprócz Thora jej tu nie chce - powiedziała pocieszająco.

- I tak jej stąd nie wyrzucimy. Zabije mnie - mruknął markotnie Laufeyson, mając na myśli blondyna.

- Wyjdźmy gdzieś, co? - zaproponowała, powodując lekki uśmiech kochanka. - Chociaż pochodzić.

- Tak. Już. Chętnie. Wszędzie, byle nie z nią. - Wstał, zaczynając zbierać swoje rzeczy jak klucze oraz nie do końca swój portfel i wkładać je do kieszeni. - Chodźmy - zgodził się, przyciągając walkirię do siebie i całując w czubek głowy.

Akurat na tą scenę trafił Odinson, wchodząc do pokoju. Zmarszczył brwi.

- Brun, możesz zostać na chwilę? - spytał. - Loki, zostaw nas samych.

Trickster prychnął pogardliwie.

- Sam wyjdź, to mój pokój - odparł. - Będę tu robił, co zechcę - dodał bezczelnie.

- Zawsze krnąbrny - westchnął Thor, zamykając drzwi za sobą i szatynką. - Posłuchaj - położył ręce na jej ramionach. - Loki to oszust, kłamca. Myślisz, że ile miał takich romansów?

- Nie-

- Daj mi skończyć. To Loki, cholerny, Loki, znudzi się tobą kiedyś! Każdej tak mówił, każdej, z jaką miał przygodę! Jedna noc, czasem dwie, i odchodził, udawał, że tego nie było! - powiedział Odinson, ściskając jej barki. - To bóg kłamstw, nie możesz oczekiwać jego wierności! Iluzje i oszustwa to jego natura, nie zmienisz tego!

- Jak miałabym to zmienić i jak on miałby to zrobić, skoro nawet jego brat w niego nie wierzy? I w głębi ducha ma go za zimnego, wyrachowanego drania? - odparowała, uwalniając się.

- Chcę cię ostrzec, Brun - mruknął Thor. - On nie jest godny zaufania. Za każdym razem się na nim zawodziłem, nieważne ile razy dostawał szansę.

- Nie obchodzi mnie twoje zdanie! - krzyknęła, odpychając go od siebie. Mimo tego słowa dotknęły ją do żywego. A jeśli on ma rację, jeśli jest tylko kolejną przygodą?

Nie zniosłaby tego, to pewne. Wróciła do sypialni, trzaskając drzwiami.

- Co ci o mnie nagadał? - spytał cicho Loki, stając przy niej.

- Nie chcę nawet tego mówić - odparła, opierając głowę na jego piersi. - Nie wierzę w ani jedno jego słowo!

- Ale musisz - Loki smutno ją objął i przycisnął do siebie. - Ma rację. To jest część mojej natury. Niestałość, zmiana, kłamstwa i oszustwa. To ja - dodał, chyląc przed nią głowę. Odgarnęła mu włosy z twarzy. - Tak właśnie walczyłem z przyjaciółmi Thora. Zawsze umiałem użyć inteligencji lub magii wobec nich, ale nigdy wobec tych, których kochałem. Frigga... ty... - Westchnął ciężko. - Jestem doskonałym kłamcą, ale was nie chcę okłamywać.

- Kłamałeś bez przerwy - powiedziała. - Na Sakaar, gdy mówiłeś, że nie jesteś poszukiwany. Że nazywasz się inaczej, że...

- Shh - mruknął, szybkim ruchem owijając ramię w talii dziewczyny. - Możesz mu wierzyć, ale zapewniam cię, że tylko ty możesz poruszać się w moich iluzjach.

- Tylko ja, hm? - przeciągnęła palcem po jego piersi.

- Tylko ty - zapewnił ją ze śmiechem.

Odkąd poczuli do siebie coś więcej, coraz rzadziej był dla niej tym sarkastycznym, bezczelnym Lokim, wyniosłym księciem i dziedzicem tronu. Powoli opuszczał tarcze, jakie wzniósł przez lata, jakie skutecznie chroniły go przed innymi.

Coraz więcej pokazywał jej siebie; wrażliwego, ponadprzeciętnie inteligentnego boga, zawiedzionego przyszłością księcia, okłamanego przez własnego ojca, a kochanego jedynie przez matkę. Wstydził się swojej przeszłości, haniebnych uczynków, blizn na ciele i ran. Błędów, które popełnił i za które go nieludzko ukarano.

Potarł przedramię; tam, gdzie śladów było najwięcej.

- Loki - zaczęła, puszczając go. - Jesteś bogiem, żadne z nas nie jest święte.

- Wiem - mruknął cicho, bawiąc się rękawem koszuli i skubiąc go. - Przemyśl to - dodał. - Jötuni są niebezpieczni, to najgorsi wrogowie Asgardu. - Ruszył do drzwi, ale powstrzymało go silne uderzenie w plecy ze strony Sif.

- Wystarczyło poprosić - warknął.

Kobieta zignorowała tę uwagę.

- Wracaj do niej! - zażądała. - Jesteście w sobie zakochani, widzą to wszyscy, tylko nie wy!

Przesunął wzrokiem po bogini, lustrując jej bordową bluzkę z rozpiętymi dwoma górnymi guzikami.

- Powiedz mi, Sif - zaczął zagadkowo - gdybyś ty kogoś kochała, dopuściłabyś możliwość skrzywdzenia tej osoby swoją mroczną stroną? Nie? Tak myślałem - stwierdził beznamiętnie. - Miałem rację. Znowu - dorzucił złośliwie, podrzucając wyczarowany sztylet.

- Zamknij się - burknęła brunetka, pozwalając sobie jednak na uśmiech. - Jesteś niemożliwy.

- To moja specjalność - odparł spokojnie. - To nie są magiczne sztuczki, jak raczyliście to nazywać. To potężna magia.

- Jasne - zaśmiała się lekceważąco kobieta. - Wracaj do niej, idioto. Stark robi jakąś kolejną imprezę jutro.

- Nieważne jaki dzień tygodnia, on pije, pracuje lub imprezuje - westchnął Loki. Zdążył już na tyle poznać i zrozumieć geniusza. - Co mam zrobić w związku z tym?

- Zaprosić ją, zanim zrobi to Thor - puściła oko do boga i wyszła.

Sama Frigga była świadkiem zadowolonego uśmiechu na twarzy Sif.

swoisty filler, ale coś się musi dziać xdd

w następnym zaszaleją ;)

trzymajcie się, jesteście wszyscy bohaterami

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro