2410.02.18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


2410.02.18

Yoongi musiał przyznać, że Jin całkiem nieźle po sobie posprzątał. Na biurku w pracowni, która przylegała do jego sypialni, nie zalegały już żadne stosy tabletów, ani ulubionych przez starszego chłopaka logicznych zabawek, którymi potrafił bawić się godzinami, rozwalając na części. Łazienka też była pusta, a wszystkie kosmetyki sprzątnięte. Podobnie szafa. Yoongi mógł w końcu rozsunąć swoje byłe mundury i t-shirty wiszące na wieszakach. Wreszcie nie mięły się i nie dotykały do siebie, co w jakiś sposób zawsze go trochę wkurzało. No i przede wszystkim na podłodze nie było materaca Jina, o który potykał się prawie za każdym razem, kiedy chciał iść po jakieś ubrania albo po prostu wstać z łóżka.

Yoongi zamknął oczy i usiadł na fotelu w rogu pokoju, uśmiechając się z zadowoleniem. Wreszcie miał upragnioną przestrzeń i wolność. Nawet na chwilę przestała boleć go głowa.

- Kim Namjoon - oświadczył komputer, gdy zabrzęczał dzwonek przy drzwiach wejściowych. Pulsujący ból pojawił się gdzieś przy jego skroni. Aż syknął z niezadowoleniem, dotykając miejsca obok prawego oka.

- Otwórz - powiedział, wstając z miejsca. Co znowu? Co znowu? Powtarzał w myślach, idąc w stronę biurka. - Co? - powiedział tym razem na głos, łapiąc spojrzeniem wzrok Namjoona, który właśnie niepewnie wchodził do pomieszczenia.

- Ja...- chłopak zatrzymał się na chwilę. Przez jakiś czas stał w miejscu, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. - Kapitanie - powiedział wreszcie, odzyskując fason.

On, podobnie jak nikt poza Jinem i Hoseokiem, nie potrafił do niego mówić po imieniu. Yoongi był wciąż dla niego kapitanem i koniec. Nigdy Min Yoongim. Może i wszyscy zdecydowali o dezercji, ale to jakby nie było, był statek Yoongiego i nikt nie chciał nawet o tym dyskutować.

- Kapitanie...- powtórzył. - Przyszedłem spytać, czy nie potrzebuje może pan czegoś - powiedział wreszcie i spuścił wzrok pod naporem spojrzenia Yoongiego, który złapał się na tym, że znów się wkurzył bez wyraźnego powodu. Znów zaciskał szczękę i pięści. Przez tę opaskę na szyi ostatnio naprawdę nie panował nad sobą i wszyscy schodzili mu z drogi, no może z wyjątkiem Jina, który się wyprowadził, więc może jednak nie było żadnych wyjątków.

- Czego miałbym potrzebować? - spytał, opanowując się. Prawdopodobnie Namjoon nie miał złych intencji. - Jin cię przysłał? - dodał podejrzliwym tonem, na co chłopak zareagował zdziwieniem.

- Doktor? - upewnił się. - Nie, nie - dodał od razu i wszedł głębiej do pokoju. - Mogę? - spytał pokazując na drugie stojące przy biurku krzesło. Yoongi skinął lekko głową.

- Więc kto? - pytał dalej Yoongi. Widząc konsternację w oczach Namjoona, poczuł, że chyba powinien przestać robić mu przesłuchanie. Chłopak wydawał się szczerze zaniepokojony.

- Nikt. Po prostu doktor się wyprowadził i przyszedłem sprawdzić, czy wszystko w porządku - powiedział Namjoon. - Tylko tyle - brzmiało to dość szczerze. Yoongi zastanawiał się chwilę nad odpowiedzią.

- Jest dobrze - powiedział w końcu suchym tonem. - Jak tam pańska... twoja obroża? - poprawił się, zmieniając szybko temat.

Namjoon prawie od razu po dezercji zaproponował mu, żeby zwracał się do niego po imieniu. Być może była to wina adrenaliny i haju z nią związanego, po tym jak znaleźli Jimina i JK'a żywych i Yoongi  zgadzając się na to, nie do końca przemyślał swoją decyzję, ale teraz było za późno. Starał się jednak pamiętać o tym, żeby nazywać Namjoona Namjoonem, mimo że dla młodszego chłopaka wciąż był tylko, albo aż kapitanem. Prowadzenie rozmowy, która nie miała dotyczyć działania statku, wychodziła im wciąż dość koślawie, ale obaj starali się.

- Głowa bolała mnie tylko na początku. Teraz już jest do zniesienia - przyznał Namjoon. - Tylko ta wysypka jest wkurzająca - pokazał na czerwony ślad wokół czarnego paska na szyi. - Doktor powiedział, że zejdzie po usunięciu chipa, ale blizna może zostać.

- Nie zostanie. Jin cię tylko straszy - Yoongi pokręcił głową. - Trzeba będzie tylko użyć regeneratora w przeciągu dwudziestu czterech godzin. Obtarcie jest małe. Nie będziesz musiał nawet przyjmować zastrzyków związujących kolagen w skórze. Będzie dobrze - a potem się uśmiechnął pocieszająco, co chyba najbardziej zdziwiło go samego. Namjoon też wydawał się zdziwiony, ale z innych powodów.

- Byłeś na specjalizacji lekarskiej? - spytał. - Tego nie było w twojej karcie - a Yoongi uśmiechnął się pod nosem, siadając znów na krześle. Chyba każdy z nich, zamiast rozmawiać ze sobą, przeczytał dane na temat innych osób. - Myślałem, że byłeś na inżynierii orbitalnej, a potem na czymś związanym ze strategią i uzbrojeniem.

- Byłem, ale Jin wysłał mnie na szkolenie przed misją - wzruszył ramionami. - Tak na wszelki wypadek. Nie narzekam - dodał, co brzmiało trochę jak tłumaczenie. Właściwie to Namjoon też nie powinien narzekać, gdyby nie szkolenie w szpitalu, Yoongi nie potrafiłby mu pomóc na Ulyssesie.

- Kapitanie, nasze skanery wykryły obecność statków Federacji - ich dyskusję przerwał komunikat z mostku od Jimina. Yoongi od razu wcisnął interkom.

- Tryb awaryjny - zarządził od razu. Namjoon nawet nie zdążył podnieść się z krzesła, gdy Yoongi już był za drzwiami i biegł coraz szybciej.

Z każdym pokonanym przez niego metrem, lampy przysufitowe przygasały coraz bardziej. Gdy znalazł się przy zakręcie prowadzącym na mostek, zgasły kompletnie i zapaliło się awaryjne oświetlenie przy podłodze. Gdzieś w oddali słychać było czyjeś szybkie kroki. Dwie pary nóg, pomyślał Yoongi, skręcając obok kantyny. Słychać było je wyraźnie i głośno, bo cały statek zamarł w oczekiwaniu na dalsze rozkazy.

Energia rdzenia Horizon, spadała z każdą milisekundą i wszystkie szumy i procesy, toczące się w jego ścianach ustały lub przechodziły w tryb czuwania. Być może to było paranoiczne działanie, bo nie było powiedziane, że Federacja cały czas skanuje najbliższą okolicę w poszukiwaniu niezarejestrowanych statków, ale Yoongi wolał być paranoiczny niż martwy. Za każdym razem, gdy wychwytywali jakiekolwiek Federacyjne sygnały, Horizon udawała się w stan spoczynku, żeby zminimalizować widoczność energii ich rdzenia, ciepła i jakichkolwiek innych wykrywalnych czynników, które mogłyby zostać zauważone na innych skanerach, zwracając na nich uwagę kogokolwiek.

Tryb awaryjny nie był idealnym rozwiązaniem, ale dzięki niemu można było zyskać trochę czasu do namysłu.

On i Namjoon, wbiegli na mostek w tym samym czasie. Jego wzrok padł od razu na Jimina, który siedział na miejscu kapitana, obserwując coś na ekranie przed sobą.

- Cztery statki, kapitanie - powiedział, podnosząc na chwilę wzrok, gdy Yoongi zbliżył się do jego stacji. - Jeden krążownik, korweta z załadunkiem i dwa niszczyciele - dodał i odpiął pas, robiąc Yoongiemu miejsce. Chłopak zanim zajął swoje krzesło, ogarnął wzrokiem mostek.

Hoseok przełączał właśnie pozostałe systemy Horizon w tryb uśpienia i nie zwracał na pozostałych uwagi. Jego palce w zaskakująco szybkim tempie odłączały od źródła zasilania kolejne, nieużywane w tym momencie pokłady i pomieszczenia. JK, siedzący po jego lewej stronie, wiercił się na fotelu Taehyunga, poprawiając wbijający się mu w ramię pas.

- Wyjdź stąd - rozkazał od razu Yoongi. Chłopak spojrzał na niego zaskoczony.

- Ale...- zaczął bronić się, ale gdy Yoongi dodał krótkie.

- To rozkaz - od razu zamknął buzię. Z tym nie dało się dyskutować. Nawet JK to wiedział i bez dalszych protestów odpiął pas, robiąc miejsce Jiminowi, który cierpliwie stał obok, czekając, aż chłopak sobie pójdzie. Yoongi widział, że dzieciak nie jest zadowolony. Widać to było w jego szybkich i gwałtownych ruchach, w naburmuszonej minie, ale JK był ostatnią osobą, którą chciał teraz widzieć za sterami swojego statku.

- Wygląda na to, że coś transportują - głos Namjoona przerwał ciszę, która nastąpiła po tym, jak drzwi grodzi zamknęły się za najmłodszym członkiem załogi. Odwrócił się w stronę pozostałych stacji, pokazując im na ekranie podgląd z kamery.

- Pewnie benitoity z Keplera - mruknął pod nosem Yoongi, obserwując na swoim ekranie ich trasę. - Da się sprawdzić, czy mają włączone skanery?

- Wygląda na to, że przeczesują tylko najbliższą okolicę. Nasze systemy ostrzegawcze nie aktywowały się, więc możemy założyć, że nas nie wykryli - odparł Hoseok. Yoongi popukał palcem po ekranie swojego tabletu. Przygryzł mocno wargę.

- Kapitanie? - spytał Namjoon. Statki stawały się coraz większe i Horizon niedługo wejdzie w obszar działania ich krótkodystansowych skanerów. Musieli podjąć jakąś decyzję, i to teraz. - Musimy...

- Wiem o tym. Musimy się stąd wydostać. Jesteśmy prawie na środku ich trasy - odparł Yoongi, przerywając mu. Złapał za tablet i zaczął powiększać mapę. Okolica wydawała się pusta. Nigdzie nie było ani jednej asteroidy za którą mogli się schować, ani jednego kawałka większej skały. Yoongi podniósł gwałtownie głowę do góry - Ile kilometrów do księżyca Beta Cepheusza? - zapytał, prawie rzucając swój tablet na podłogę. Ściskał go mocno w ręce, wpatrując się teraz z ekran przed sobą.

- Około tysiąca sześciuset...- odparł Namjoon bez sprawdzania danych na komputerze.

- Wyłączyć silniki, teraz - rozkazał od razu Yoongi. Wszystkie pary oczu zwróciły się w jego stronę.

- Nie mieliśmy... uciekać? - zaczął ostrożnie Hoseok. Nikt inny nie odważył się zadać tego pytania, jednak gdy Yoongi nie odpowiedział, Namjoon wykonał rozkaz. Wciąż wpatrywał się w kapitana z lekkim przerażeniem. Dopiero, gdy Horizon szarpnęło do tyłu i zaczęła sunąć po łuku bez żadnego dodatkowego wspomagania, odetchnął.

- Jesteśmy wciąż w polu Lagrangiana, polu przyciągania grawitacyjnego, księżyca Cepheusza - powiedział cicho Jimin. - Ściąga nas z powrotem w swoją stronę. Nie musimy używać żadnej energii. Nie wydalamy żadnych cząsteczek, silniki są martwe, nie istniejemy dla skanerów - zaczął wymieniać.

Yoongi wciąż wpatrywał się w ekran przed sobą. Fregata sunęła wolno w ich stronę, ale oni sami z taką samą prędkością byli odciągani w tył. Niedługo znikną im nawet z pola widzenia, chociaż to usiane było drobniejszymi skałami, okalającymi Cepheusza beta. Nawet jeśli ktoś robił zdjęcia okolicy, to i tak nie wyłapałby Horizon pomiędzy setkami, jeśli nie milionami skalnych okruchów tego samego koloru.

- Od teraz aż do rana - zaczął wolno Yoongi. - Cisza w eterze. Żadnej komunikacji wewnętrznej na statku. Wyłączcie swoje komunikatory i wszystkie inne niepotrzebne urządzenia. O braku komunikacji zewnętrznej chyba nie muszę wam przypominać. I tak jesteśmy martwi dla wszystkich dookoła - dodał, odpinając pas. - Jimin... - zwrócił się do chłopaka, który od razu podskoczył w miejscu. - Do tego czasu proszę ograniczyć zużycie energetyczne statku do minimum.

- Już jesteśmy w trybie oszczędzania energii, kapitanie - odparł chłopak. - Co jeszcz... - nie dokończył, bo Yoongi wszedł mu w słowo.

- Obniżyć temperaturę do niezbędnego minimum. Piętnaście stopni powinno wystarczyć. Proszę powiadomić o tym resztę załogi - rozkazał, prostując się. - Bez wyjątków - dodał.

- Tak jest, powiem... przekażę doktorowi, Taehyungowi i JK'owi - powiedział posłusznie.

- Eksperyment botaniczny doktora w kuchni...- zaczął nieśmiało Hoseok, ale urwał szybko, napotykając wzrok Yoongiego, który ożywił się raptownie. - Nieważne - dodał. - Już nic - uśmiechnął się niepewnie.

- Wszystko jasne? - upewnił się jeszcze Yoongi po raz ostatni, podchodząc do grodzi. Odpowiedział mu chór nierównych pomruków. - To dobrze. Od teraz Horizon ma być martwa.

***

Taehyung znowu pochylił się nad swoim tabletem. Rzędy znaków, które nadal pojawiały się na nim, zajmowały już prawie cały ekran, a nie wyglądało na to, żeby ich skaner kończył pracę. Nowe linijki cały czas dochodziły do kodu, tworząc nieprzerwany, niezrozumiały ciąg.

- Ten od razu można będzie wykasować, to znacznik naszego skanera, nie ma żadnej funkcji - Taehyung pacnął palcem w tablet, aż równe rzędy znaków rozproszyły się lekko, by po chwili wrócić na swoje miejsce. - Nigdy takiego nie widziałem - w jego głosie słychać było ekscytację. Wyglądał jak dzieciak, który tylko czeka, aż będzie mógł otworzyć pudełko z nową zabawką.

- Czego nie widziałeś? - zapytał Hoseok. Co prawda nie do końca interesowało go, co tak fascynującego widział Taehyung w niekończącym się ciągu liter i cyfr, ale do odkrycia doszło na jego zmianie. Jeśli to coś ważnego, to lepiej by było, żeby przynajmniej wiedział, czemu to dla nich istotne.

- Takiego kodu - odpowiedział nieuważnie drugi chłopak.

- Po co Federacja miałaby kodować jakieś wiadomości, skoro wysyłają je do siebie? - Taehyung nie mógł się z nim nie zgodzić. To było nietypowe i nie znalazł na to żadnego racjonalnego wytłumaczenia. Nie było na procedury, a przynajmniej takiej procedury, o której by wiedział.

- Dobre pytanie - mruknął. - Może to procedura specjalna?

- Albo ktoś się włamał na ich kanał tak jak my, tylko zamiast podsłuchiwać, wysyła sobie jakieś wiadomości - Hoseok zakręcił się na swoim fotelu. Taehyung aż podniósł głowę zaskoczony tym, ile w wypowiedzi chłopaka mogło być sensu i tym, że sam na to nie wpadł. Szybkim ruchem odsunął od siebie tablet i poszedł do radaru przy stacji Namjoona. Okolica, w której znajdowała się Horizon, wydawała się pusta. Radar nie wyczuwał już żadnych statków.

- Nic tutaj nie ma - młodszy chłopak pokręcił głową. Jednak skaner sczytywał skądś kod, który przecież musiał mieć jakieś źródło. Skądś jest nadawany, coś oznacza i dokądś dochodzi, inaczej nie ma racji bytu. Taehyung zaczął nerwowo skubać wargę, przyglądając się w milczeniu urządzeniom pomiarowym. Coś musiał przeoczyć.

- Może to przypadek? - Hobi wstał w końcu i podszedł do chłopaka, zaglądając mu przez ramię. - Jakiś stary sygnał, który złapaliśmy przez przypadek? Już nic nie znaczy.

- Możliwe - Taehyung zawahał się. Kosmos był pełen wiadomości, urwanych, niekompletnych strzępków informacji, które czasem zostawały wyłapywane przez skanery. To było logiczne przypuszczenie, ale też bezpieczne i usypiające czujność. - Możliwe też, że nie pochodzi z Federacji, w końcu jesteśmy prawie przy Granicy - podrapał się po głowie i zanim wrócił na swój fotel, zwiększył obszar, który miał monitorować ich radar. Jimin się pewnie wkurzy, że marnuje niepotrzebnie energię, ale to było na wszelki wypadek. Yoongi się wkurzy, że przez to mogą stać się bardziej widoczni. Zwłaszcza, że nadawca kodu nadal mógł być w pobliżu. - Myślisz, że powinniśmy o tym komuś powiedzieć? - zapytał, przesuwając palcem po ekranie tabletu.

- W ogóle czy teraz? - Hoseok oparł się o kapitański fotel, ale kiedy tylko zorientował się, co robi, szybko od niego odskoczył. - Nie wiem... nic nie ma w pobliżu, więc... ja bym to olał - wzruszył ramionami.

Dopóki coś nie stanowiło realnego, namacalnego zagrożenia, nie miał zamiaru się tym przejmować. To nie był statek Federacji, który się do nich zbliżał, tylko jakiś szlaczek z liter i liczb. Nawet jeśli miał jakieś znaczenie, to nie dla nich.

- Ok, będzie na ciebie - Taehyung wyjątkowo szybko się z nim zgodził. Jak praktycznie nigdy wcześniej. -Jesteś starszy, masz wyższy stopień.

- Miałem- burknął Hoseok ponuro. Mimo że żaden z nich po dezercji nie miał już stopnia wojskowego, temat degradacji nadal był dla niego dość bolesny. Już prawie był w stanie przyznać, że nie do końca przemyślał swój plan, a Yoongi zachował się tak, jak wynikało z regulaminu i nie chodziło mu o zemstę, bo był skończonym dupkiem. Mógł to nawet przyznać, ale nadal traktował całą sytuację bardzo osobiście.

- Chcesz iść do kantyny po coś do jedzenia? - zapytał Taehyung pojednawczo, co brzmiało prawie jak przeprosiny. Odpiął od swojej stacji tablet i przełączył na niego widok z radarów.

Oczywiście nie powinni tego robić. Wychodzenie z mostka podczas dyżuru musiało mieć ważną przyczynę i być ściśle udokumentowane, Yoongi bardzo tego pilnował. Jednak ostatnio przez działanie obroży i fale magnetyczne nie czuł się najlepiej i większość jego obowiązków nadzorował Namjoon, który z całą pewnością miał ciekawsze rzeczy do roboty niż sprawdzanie obecności na mostku. Nie to, żeby Taehyung był z tego powodu zadowolony.

- Tylko weź tablet - Hoseok zabrał ze swojego fotela bluzę i otworzył grodzie, nie patrząc, czy chłopak idzie za nim.

Kuchnia o tej porze była ciemna i cicha. Kiedy tylko weszli do pomieszczenia, listwy przypodłogowe i te przy stole zaświeciły się słabym światłem. Ustawiony w kącie replikator mrugał tylko, wgrywając aktualizacje systemu. Hoseok wiedział, że nie powinni go w tej chwili używać, ale postanowił za bardzo się tym nie przejmować. W ostateczności będzie mógł to zgonić na JK'a, a poza tym nie stanie się nic strasznego. Najwyżej rano jedzenie będzie trochę dziwnie wyglądało i tak naprawdę nikt oprócz Jimina się tym nie przejmie. Taehyung usiadł przy stole, zajmując swoje zwyczajowe miejsce naprzeciwko drzwi. Spojrzał niechętnie na dziwną papkę, którą przyniósł mu Hoseok.

- Co... co to jest? - zapytał, krzywiąc się. - Wygląda, jakby już ktoś to raz zjadł - westchnął. Brakowało mu ziemskiego jedzenia. Może i nie było w nim nic naturalnego i odżywczego, ale przynajmniej wyglądało zachęcająco.

- Replikator się aktualizuje - wyjaśnił Hobi, niewiele sobie robiąc z wyglądu tego, co znajdowało się na jego talerzu. - Nie bądź taką divą Tae, przynajmniej nie musisz gryźć.

- Lubię gryźć - mruknął, grzebiąc niechętnie widelcem w szarawej mazi. Hoseok przewrócił oczami, kompletnie ignorując jego nieszczęścia. - Serio, w ogóle cię to nie rusza?

- Nie, w ogóle - przyznał. - Przypomina mi trochę dom - dodał po chwili. Taehyung aż podniósł głowę.

Nigdy nie słyszał, żeby Hoseok wspominał o domu. Może raz, kiedy nie wiedzieli jeszcze, gdzie powinni lecieć, ale później już nigdy. Przynajmniej nie przy nim.

Oczywiście, ostatnio każdy z nich starał się nie poruszać tego tematu. Tak było łatwiej, bo dom był pojęciem, od którego zostali odcięci. Miejscem, do którego już nigdy nie będą mogli wrócić. Tak było łatwiej, bo chyba na razie jeszcze żaden z nich do końca nie zdawał sobie sprawy z konsekwencji decyzji, która wtedy wydawała się taka oczywista. Jednak czasem, zwłaszcza kiedy Jimin odblokowywał opcję replikacji alkoholu, wspominali o tym. Nawet Yoongi, chociaż nie wyglądało to jakby tęsknił za swoją stacją.

Taehyung często myślał o Ziemi, o tym, że gdyby mógł, pożegnałby się z domem jak należy. Jednak nie zmieniłby swojej decyzji, nadal uważał, że to było najlepsze, co mogli zrobić.

- Przynajmniej nie brakuje ci domowego żarcia - mruknął, próbując zdecydować, jaki smak ma coś, co właśnie je. Nie potrafił. Hoseok uśmiechnął się lekko, opierając głowę na ręce.

- Trochę brakuje - przyznał. - I alkoholu, mamy najlepszy alkohol w kosmosie, Namjoon może sobie mówić, co chce - dodał. - A w ogóle widziałeś?! - Taehyung aż podskoczył, nie spodziewając się tak nagłej zmiany głośności. Powinien się już przyzwyczaić. - Dostaliśmy odznaczenia od Akademii, pośmiertnie.

- To super - spojrzał niechętnie na tablet, który podsunął mu Hoseok. Nie do końca wiedział, czy było to powód do dumy. To byłaby głupia śmierć, zwykła katastrofa. Za bycie debilem, który ginie w taki sposób, nie należy się żadna nagroda. - Nie awansowali cię pośmiertnie? - zapytał zamiast tego. Hoseok prychnął obrażony.

- Nie, ale napisali o mnie bardzo miły artykuł na Niflheim - Taehyung spojrzał na niego zaskoczony.

- Serio... czytasz takie rzeczy? - zapytał, na co chłopak kiwnął twierdząco głową.

- To ważne, żeby być szanowanym w swoim miejscu urodzenia - wyjaśnił, otwierając jakiś plik i stukając palcem w ekran.

- A mówią, że to ja jestem dziwny - Taehyung od niechcenia przeleciał wzrokiem po tekście. - Jakim ty byłeś paskudnym dzieciakiem, Hoseok - dodał z szerokim uśmiechem, kiedy na ekranie pojawiło się zdjęcie małego Hoseoka z czerwonymi od mrozu policzkami, ubranego w ohydny sweter, albo kilka warstw swetrów, bo wyglądał, jakby za bardzo nie mógł się ruszać.

- Oj odwal się Tae, ciekawe jak ty byś wyglądał przy minus trzydziestu pięciu stopniach -Hobi odebrał mu tablet, odsuwając się, wyraźnie urażony.

- Nie wiem, mieliśmy szczęście z globalnym ociepleniem - rzucił ironicznie. - Ale i tak mroźne te wasze zimy - dodał, chcąc złagodzić atmosferę.

- To akurat było lato - Hoseok nie wydawał się do końca udobruchany. - Zimą było jakieś minus siedemdziesiąt. W tych cieplejszych partiach - wyjaśnił, zamykając artykuł. - Trudno dobrze wyglądać w takiej sytuacji - nadal brzmiał, jakby był trochę urażony i Taehyunga zaczęła ogarniać panika.

Co prawda Hoseok bywał irytujący i często zmieniał głośność, ale obecnie był jedyną naprawdę przychylną mu osobą, od kiedy jego dobry kumpel Namjoon zaczął się puszczać z jego, wydziedziczonym już mentalnie, bratem. Taehyung nie chciał psuć tej relacji.

- Ok, ok... masz rację - westchnął, szukając czegoś przez dłuższą chwilę w swoim tablecie. - Masz - przesunął urządzenie do Hoseoka, który sięgnął po nie z zaciekawieniem. - To moja rodzina - wyjaśnił.

Hoseok przyjrzał się poważnemu, starszemu mężczyźnie, który stał w pewnym oddaleniu od kobiety trzymającej na kolanach małego, może rocznego dzieciaka.

- To ty? - upewnił się, patrząc na Taehyunga, który tylko kiwnął głową. - Też nie oszałamiałeś urodą wtedy - mruknął. Nie chciał być złośliwy.

- A teraz oszałamiam? - zapytał Taehyung i odsunął od siebie talerz z niedojedzoną porcją papki. Hoseok parsknął śmiechem, powiększając trochę zdjęcie.

- Chciałbyś - odparł szybko, chociaż prawda była taka, że Taehyung naprawdę był ładny. W zupełnie obiektywnym sensie, nie seksualno-pociągającym sensie. Był i nie dało się z tym dyskutować. Hoseok nie był tylko pewien, czy drugi chłopak zdawał sobie z tego sprawę. A jeśli tak, czy naprawdę go to obchodziło. - A Jimin? - zapytał zamiast tego. Taehyung wyraźnie się spiął.

- Jimina nie było wtedy jeszcze z nami - wyjaśnił spokojnie.

- Jest... jest dość podobny do twojej mamy - powiedział ostrożnie, badając reakcję drugiego chłopaka, który z uwagą patrzył na zdjęcie.

- Tak, nawet nie wiesz, jak bardzo - powiedział głosem pozbawionym emocji.

***

Jimin cicho otworzył drzwi do pokoju, który dzielił z Taehyungiem. Trochę miał nadzieję na to, że Taehyung będzie jeszcze spał i nie zorientuje się, że nie było go w nocy, bo spędził ją z Namjoonem. To było głupie. Fakt, że musiał się skradać do swojego pokoju jak nastolatek, który musi udawać, że wcale nie wymknął się na imprezę, wydawał mu się niedorzeczny. I niczego nie zmieniał. Może powinien postawić sprawę jasno od samego początku i się postawić, a nie unikać konfrontacji, ale nie chciał się kłócić.

Jimin był zmęczony. Co prawda było to ten przyjemny rodzaj zmęczenia, który rozluźniał napięte nerwy. Rozleniwiał. To było bardzo pozytywne zmęczenie. Przeciągnął się tak mocno, że aż poczuł wszystkie mięśnie i już miał się kierować do swojego łóżka, żeby jeszcze trochę pospać, kiedy drzwi do łazienki rozsunęły się ze zgrzytem. Skrzywił się. Już dawno powinien naprawić ślizgacz, który trochę się wyszczerbił, ale jakoś ciągle o tym zapominał.

Ostatnio nie myślał o wielu rzeczach, o których powinien i czuł, że trochę zaniedbuje statek. Oczywiście z Horizon nadal wszystko było w zupełnym porządku, ale nie troszczył się o nią tak bardzo jak na początku. Powinien bardziej się starać. Zwłaszcza teraz, kiedy nie mają nic poza nią.

- Hej - przywitał się cicho. Nie było sensu udawać, że dopiero wstał. Taehyung rzucił mu przeciągłe spojrzenie. Widać było, że nadal jest rozespany i najchętniej wróciłby do łóżka. - Chcesz... zjeść razem śniadanie? - zaryzykował. Może to był jeden z tych dobrych dni Taehyunga i warto było przejąć inicjatywę.

- Nie jesz z Namjoonem? - spytał drugi chłopak, a Jimin pomyślał, że może lepiej było siedzieć cicho i udawać, że nie zauważa, jak jego brat przewraca oczami za każdym razem, kiedy on sam i Namjoon byli w jednym pomieszczeniu. Taehyung minął go i usiadł na swoim łóżku, wycierając włosy.

- Chcę zjeść z tobą - westchnął, zajmując miejsce naprzeciwko niego.

- A ja chcę, żebyś w końcu zmądrzał i nie pakował się naiwnie w głupią relację, która nie wiadomo dokąd prowadzi - odparł znudzony Taehyung, nie przerywając wycierania włosów. - No ale widzisz, w życiu nie można mieć wszystkiego - dodał tym samym, wypranym z emocji tonem.

- Jesteś niesprawiedliwy - powiedział Jimin tak cicho, że sam ledwo mógł siebie usłyszeć. Miał wrażenie, że zaraz się podda i zacznie przepraszać brata, nawet jeśli wszystko się w nim buntowało przeciwko temu. Nie zrobił nic złego, ale był gotów przyznać, że jest inaczej, byleby tylko Taehyung przestał się tak zachowywać.

- Tak jak życie, Jiminnie - Taehyung spojrzał na brata nieco łagodniej, jakby naprawdę nie był wrednym chujem i zależało mu na jego szczęściu, w co Jimin wątpił.

- Namjoon mnie lubi - sam zdziwił się desperacją w swoim głowie. Jednak taka była prawda, wiedział, że starszy chłopak naprawdę go lubi. Może nie kocha, może nie jest w nim zakochany, ale go lubi. Był tego pewien.

- Po prostu nie przychodź do mnie z płaczem - Jimin chciał już zaprotestować, bo nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek przychodził z płaczem właśnie do Taehyunga. Jeśli już czuł potrzebę użalania się nad sobą, to wolał spotkać się z Hoseokiem, dla którego życie też było zawsze niesprawiedliwe, ale nawet wtedy nie płakał. - Znam Namjoona, on się dla ciebie nie zmieni, nie licz na to. To mój kumpel i widziałem już niejeden jego związek - kontynuował ze spokojem, zakładając bluzę. - Możesz myśleć, co chcesz, ale zdajesz sobie sprawę z tego, że jesteś tutaj jego jedyną opcją. No chyba, że wolisz się oszukiwać.

To było jak policzek, a przynajmniej tak poczuł się Jimin. Zacisnął usta w wąską linię. Chciał zaprotestować. Czuł, że powinien stanąć w obronie Namjoona, że ma do tego pełne prawo, bo starszy chłopak już się dla niego zmienił. Nie był tym narwanym kretynem, którego poznał pierwszego dnia na statku. A może zawsze był właśnie taki, jak teraz; czuły i opiekuńczy. Tylko tego nie pokazywał. Podobał mu się sposób, w jaki Namjoon go traktował. Jakby był kimś ważnym. Jakby był wyjątkowo piękny, chociaż Jimin zdawał sobie sprawę z tego, że nie jest ani piękny, ani przystojny. Namjoon był po prostu dla niego dobry.

Chciał powiedzieć to wszystko Taehyungowi, ale miał wrażenie, że drugi chłopak by go nie zrozumiał. Dla dodania sobie otuchy wymacał pod poduszką szorstki materiał swetra Namjoona. Ten, który zupełnie przypadkiem znalazł się w jego posiadaniu i którego Jimin przez długi czas nie potrafił mu oddać. Potem okazało się, że Namjoon ma całe mnóstwo paskudnych, szorstkich swetrów i chłopak uznał, że jeden w tę czy w tamtą nie zrobi mu różnicy. Dlatego z nim został.

- Jiminnie - usłyszał nad sobą głos brata, który z całą pewnością oczekiwał od niego jakiejś reakcji. - Jiminnie, to idziesz na to śniadanie? - młodszy chłopak kiwnął głową, dokładnie zakrywając szorstki materiał pościelą.

***

Pokój Jina nie zmienił się od jego ponownej wprowadzki. Wszystkie jego rzeczy wciąż stały w opakowaniach zaraz przy drzwiach i nie wyglądało na to, że coś miało się zmienić w tej kwestii w najbliższym czasie. Półki wciąż były puste, podobnie jak biurko i łazienka, w której mężczyzna siedział od dłuższego czasu. Tak naprawdę odkąd wrócił z ostatnim opakowaniem, które stały przy windzie, nie wychodził z niej.

Jin patrzył się w lustro. Nie wiedział, jak długo to robił, ale na pewno od dłuższego czasu, bo nie czuł swoich stóp. Gdzieś podświadomie wiedział, że nie powinien stać boso na zimnej podłodze, ale na to było za późno. Jego palce, mocno przyciśnięte do blatu obok umywalki, bolały go od zimna, ale nie zmieniał swojej pozycji. Jin czekał i tylko to teraz się liczyło. Nic więcej.

Mijały kolejne minuty. Podobnie jak pół godziny wcześniej i czterdzieści minut wcześniej nic się nie działo. Pomieszczenie było ciche. Tak ciche, że było słychać tylko jego miarowy i spokojny oddech. Światło w całym jego pokoju było przygaszone i ograniczone tylko do przypodłogowych paneli. Powinien czuć się śpiący, powinien czuć się odprężony, ale tak nie było. Czuł coraz mocniej rozchodzącą się w jego żyłach adrenalinę i ledwie powstrzymywał się przed wyjściem z łazienki. Jeśli zaraz coś się nie stanie, sam zrobi to, na co czekał. Bez niczyjej pomocy. Sam. Jego myśli coraz szybciej krążyły po głowie. Jego palce, same z siebie zacisnęły się mocno w pięści.

Wreszcie, balansujący na samej krawędzi umywalki, komunikator rozżarzył się na biało. Ledwie powstrzymał się przed rzuceniem się w jego stronę i odebraniem połączenia.

- Kanał szósty...- powiedział cichy głos nagrywając się na sekretarkę. - Jest gotowy - dodał jeszcze ciszej, ale to wystarczyło. Jina już nie było w pomieszczeniu. Podszedł w kilku długich krokach do biurka i usiadł przed komputerem. Poprawił szybkim ruchem ręki włosy i spojrzał po raz ostatni w swoje odbicie w czarnym ekranie, którego jeszcze nie uruchomił.

- Komputer, nawiązać połączenie. Kanał szósty, kodowanie L5 - powiedział stanowczym głosem, kładąc ręce na blacie.

Przez chwilę nie działo się nic i miał nawet ochotę wrócić z powrotem do łazienki, ale ekran ożywił się zaraz, oślepiając go na chwilę jasnym światłem. Obraz na monitorze wieszał się przez moment, sekundę wręcz, ale to wystarczyło, że serce podskoczyło mu do gardła. Przekleństwa same cisnęły mu się na usta. Kodowanie nie udało się, Yoongi zaraz się o wszystkim dowie, nie udał...

- Seokjin - powiedziała kobieta po drugiej stronie. Cokolwiek Jin chciał powiedzieć na głos, zostało szybko zapomniane. Dopiero w tym momencie, chłopak z przerażeniem zdał sobie sprawę, że nie był do końca przygotowany na tę rozmowę.

Kobieta po drugiej stronie ekranu nie wydawała się wzruszona. Tak naprawdę nie wyglądała, jakby miała jakiekolwiek emocje. Wpatrywała się w niego tępo, nie mrugając nawet i chłopak nie miał pewności, czy obraz z kamery nie jest zamrożony. Jin widział wyraźne bruzdy i zmarszczki wokół jej oczu. Tak jasnych, tak przeszywających i przyszpilających, że nie był pewien, czy byłby teraz w stanie wstać z fotela o własnych siłach. Gdy uniosła jedną z cienkich, wydepilowanych brwi do góry, opanował się. Długo, za długo zwlekał z odpowiedzią.

- Witaj - odparł, odzyskując fason. Kobieta przysunęła się bliżej do ekranu. Tło za jej plecami zniknęło kompletnie i teraz nic, poza jej twarzą nie było widoczne.

- Widzimy was - powiedziała, zanim zdążył dodać coś więcej. Jin wstrzymał oddech, gdy uśmiechnęła się do niego szeroko. - Widzimy - powtórzyła, a serce chłopaka podskoczyło jeszcze bardziej. - Raport - zażądała krótko, a Jin nie potrafił powiedzieć nie.

Słowa płynęły z jego ust same. Daty, miejsca, wszystko co zapamiętał, wylatywało z jego ust z zaskakującą jego samego prędkością. Nic już nie mogło go zatrzymać.

a/n: długie wyszło, więc trochę sorry. 

Wgl. myślałam o tym, żeby między rozdziałami dawać retrospekcje jako coś regularnego, więc jeśli ktoś ma jakiś pomysł, chciałby poczytać o (mrocznej) przeszłości jednego z bohaterów, to piszcie. o ile nie będzie miało wpływu na fabułę i nie będzie zdradzało zbyt wiele - to postaram się napisać. 



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro