2410.03.15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Namjoon zdążył już zapomnieć, jak bardzo małym statkiem była Horizon. Wcześniej, na co dzień, nawet o tym nie myślał, ale po krótkim pobycie na Aningan znów miał z tym problem. Mostek był tak ciasny i wąski, że musiał ciągle uważać, żeby nie uderzyć niechcący ręką Yoongiego siedzącego w kapitańskim fotelu. Zrobił tak już kilka razy i teraz, za każdym razem kiedy miał zmianę i siedział w swoim fotelu, bardzo pilnował się, żeby trzymać ramiona przy sobie.  Stołówka wcale nie była lepsza, nie dość, ze ciągle przesiadywało w niej przynajmniej kilka osób, i trzeba było uważać na nie i lawirować pomiędzy nimi, to przeciskanie się między ścianą, a wmontowaną w podłogę ławą nie zawsze mu wychodziło. Cały czas potykał się o nią albo o kogoś. Najczęściej o Jungkooka i Jonesie, która w najmniej spodziewanym momencie wybiegała zza rogu, drąc się wniebogłosy. Jej ciasnota wydawała się nie przeszkadzać; wyglądała na całkiem zadowoloną z siebie, nawet kiedy chłopak potrącał ją przez przypadek. Namjoon nie podzielał jej opinii. Nawet maszynownia, która kiedyś wydawała mu się przytulnym miejscem, teraz robiła na nim przytłaczające wrażenie. Cały statek taki był. Po kilku tygodniach na Aningan cała Horizon była dla niego właśnie taka i klaustrofobiczna. Wszystko na statku wydawało mu się za małe i w ogóle nieprzystosowane do jego gabarytów.

Zastanawiał się, czy Jin ma podobne problemy, bo chociaż był trochę delikatniej zbudowany niż on sam, to właściwie dorównywał mu wzrostem, jednak nie odważyłby się zadać lekarzowi tego pytania.

Mógł wyobrazić sobie, że ciemność za niewielkimi oknami statku jest nieskończona, ale to nie pomagało. Dopóki nie przelatywali obok czegoś, co wybijało się z mroku, pokazując ogrom przestrzeni, Namjoon nie potrafił wyobrazić sobie jej wielkości. Równie dobrze okrągłe bulaje mogła pokrywać czarna farba. Nie zrobiłoby to Namjoonowi żadnej różnicy. Nadal wglądałyby równie przygnębiająco.

Najważniejsze jednak było to, że Jimin był szczęśliwy. Zawsze był w lepszym humorze, kiedy znajdowali się na statku i to w jakiś sposób wynagradzało Namjoonowi za wąskie korytarze, czy zbyt niskie sufity. Dlatego nie narzekał, chociaż mógłby przysiąc, że przejścia na Horizon były wcześniej znacznie wyższe.

- Jiminnie - zaczął zupełnie niezobowiązującym tonem, wchodząc do maszynowni. Młodszy chłopak siedział bez ruchu wpatrzony w migające na panelu kontrolnym diody. Namjoon zawsze miał ochotę zapytać, co one właściwie pokazują, ale być może powinien to wiedzieć.

- No co? - Jimin odwrócił się w jego kierunku i spojrzał na niego uważnie,  jakby wyczuł, że Namjoon niekoniecznie przyszedł do niego bez ukrytego celu.

- Jesteś bardzo zajęty teraz? - zapytał. Młodszy chłopak zawahał się, przejechał ręką po swoich obecnie blond włosach, jakby zastanawiając się, co powiedzieć. Nie miał mu za złe tej ostrożności. Zawsze, kiedy prosił Jimina o przysługę, wiązało się to z jakimś niezbyt przyjemnym zajęciem, na przykład malowaniem całego statku albo tworzeniem algorytmów. - To nic strasznego, obiecuję - dodał na wszelki wypadek. - I nie zajmie długo - usiadł obok niego, opierając się o konsoletę.

- Joonie, ale właśnie zmieniłem prognozy zużycia benitoitów i kalibruję systemy - westchnął zawiedziony. Namjoon nie był ekspertem od mechaniki, co więcej nigdy specjalnie go nie interesowała, jednak był prawie pewien, że systemy kalibrują się same po wprowadzeniu odpowiednich danych i nie potrzebują do tego niczyjej pomocy.

- Nie musisz tu siedzieć przecież.

- Ja wiem, ale lubię patrzeć, jak to robią - trudno było walczyć z takim argumentem i Namjoon nie bardzo wiedział, co mógłby odpowiedzieć. Nie wiedział również, co o tym myśleć, bo chociaż kochał Jimina, to nie mógł zaprzeczyć, że chłopak był dziwny. I to na tyle dziwny, że nie wiedział czasem, co z tym zrobić. A już z pewnością nie odważyłby się zapytać go o to, co jest dla niego najważniejsze. Nie wiedział, czy jest na to gotowy. Naprawdę nie chciał przegrać z Horizon.

- No weź, Jiminnie, nawet nie wiesz, o co chce cię prosić.

- No to o co chcesz mnie prosić? - Jimin oderwał się na chwilę od migających diod, a Namjoon posłał mu swój najlepszy uśmiech, ten z dołeczkami, bo to była jego jedyna szansa, żeby przyciągnąć uwagę Jimina i wygrać ze statkiem. Chyba mu się to udało, bo młodszy chłopak w końcu przesunął się w jego stronę.

- Czy możesz popilnować JK'a? - Jimin zmarszczył brwi. Od dawna żaden z nich nie pilnował już młodszego chłopaka i chociaż nie wszyscy w pełni mu ufali; a na przykład on, Namjoon w ogóle mu nie wierzył i spodziewał się po tej małej gnidzie samych najgorszych rzeczy, to jednak dzieciak nie wymagał tak naprawdę żadnego specjalnego nadzoru. - Jungkooka - poprawił się po chwili, wypowiadając wolno imię najmłodszego załoganta Horizon. - Miał przerobić materiał o kulturze w różnych koloniach Federacji i... - Namjoon nabrał powietrza. - Nie chce. Powiedział, że to nudne i nigdy mu się do niczego nie przyda - przygryzł wargę, zdając sobie sprawę, jak to może brzmieć. Jakby sobie nie radził i przyszedł na skargę, co poniekąd było prawdą, ale nawet przed samym sobą nie chciał się do tego przyznać.

Jimin patrzył na niego, jakby absolutnie nie rozumiał problemu. I może faktycznie nie rozumiał, bo dzieciak zawsze go słuchał.

- Nie słucha mnie, poza tym muszę rozpisać grafik na najbliższe dni - dodał ciszej, pogrążając się już kompletnie. Wiedział, co zaraz się stanie, bo Jimin nie był pierwszą osobą, którą poprosił o zajęcie się Jungkookiem. Hoseok nawet nie zaszczycił go odpowiedzią, a Taehyung odparł, że wolałby bardziej wyjść na zewnątrz. Bez skafandra, więc uznał to za nie.

- Joonie... Yoongi wysłał grafik kilka godzin temu - zauważył młodszy chłopak łagodnym tonem, jakby w ogóle nie miał Namjoonowi za złe, że nie dość, że próbuje go wrobić w niewdzięczne zadanie, to jeszcze oszukuje. - Ale ok, dobra.... Mogę z nim posiedzieć trochę. Jest na stołówce?

- Mógłbyś?

- Jasne - Namjoon wyczuł jednak wahanie w jego głosie, jakby Jimin planował powiedzieć coś innego. Poczuł małe ukłucie poczucia winy, bo prawdę mówiąc młodszy chłopak nigdy mu nie odmawiał i to nie odnosiło się tylko do mniej lub bardziej oficjalnych próśb. I chociaż teraz powinien czuć ulgę, bo udało mu się pozbyć niewdzięcznego zadania, to nie potrafił.

Jimin ze skupieniem wystukał coś na głównej konsoli. Wyglądało na to, jakby ustawiał nowy widok i przenosił możliwość zarządzania konfiguracja na swój tablet. Zablokował systemy w maszynowni i odwrócił się do Namjoona, który nadal obserwował go, siedząc bez ruchu.

- Idziemy? - zapytał, a Namjoon, chociaż nadal tego nie rozumiał, uśmiechnął się tylko, wstając niechętnie. Za drzwiami czekała ich rzeczywistość, niebędącą do końca tak naprawdę jego. Musiał się od niej na nowo przyzwyczaić, oswoić otaczającą go przestrzeń, która na razie wydawała się zbyt mała i przytłaczająca.

Jeszcze nie był na to gotowy, jeszcze chciał zostać tutaj, z Jiminem, żeby zrozumieć, dlaczego w ogóle znowu znalazł się w metalowej puszcze pośrodku ciemności. Dlatego zanim wyszli z maszynowni, złapał młodszego chłopaka za rękę i przyciągnął do siebie.

Całowali się długo i powoli, bo nagle JK, który nigdy nie otrzyma odpowiedniej edukacji kulturowej, przestał mieć znaczenie, podobnie jak kalibracja systemów Horizon. Jimin nawet nie zareagował, kiedy jego komunikator zabrzęczał już dwa razy, kiedy otrzymał powiadomienie o wysyłanych raportach. Zamiast tego młodszy chłopak mocniej go objął, druga ręką głaszcząc go delikatnie po karku.

Nic innego nie miało znaczenia i Namjoon wiedział, że nic więcej się dla niego nie liczy.

***

Jungkooka nie było w kantynie, widocznie wyczuł plan Namjoona i ewakuował się, zanim ktoś zdążył go znaleźć. Jimin nie miał nic przeciwko; mógł wrócić do siebie i skoncentrować się na pracy, mógł również odwiedzić Namjoona i zająć się czymś równie przyjemnym. Obawiał się jednak, że starszy chłopak jest zbyt zdeterminowany do tego, by JK jednak czegoś jednak się nauczył i cała historia zaczęłaby się od początku.

Odwrócił się w stronę otwartych drzwi na mostek. Hoseok musiał mieć dyżur, bo Taehyung zawsze zamykał śluzy, odgradzając się od codziennego życia i hałasu, jaki zwykle panował na statku.

- Hej - Jimin niepewnie wszedł do kabiny pilotów i wspiął się na krzesło Namjoona. Usiadł na nim powoli i ostrożnie, obserwując Hoseoka, który ze zmrużonymi oczami wpatrywał się w ciemność przed sobą.

- Namjoon gdzieś poszedł - powiedział od razu Hoseok, pocierając nos, kiedy Jimin właśnie otwierał usta, żeby coś powiedzieć. Cisza w pomieszczeniu, przerywana jedynie szumem z głośników przy stacji pilota aż brzęczała w uszach.

- Do ciebie przyszedłem - powiedział w końcu Jimin, nieśmiało wyciągając w stronę Hoseoka kawę w jego ulubionym kubku z dziwnym serduszkiem. To miał być gest pojednania, jego własna gałązka oliwna, chociaż tak naprawdę to nigdy się nie pokłócili.

W pewnym momencie po prostu, niedługo po zniszczeniu Ulyssesa, zaczęli się od siebie oddalać, mijać się, a potem Jimin z zaskoczeniem zauważył, że już nie szuka towarzystwa starszego chłopaka. Że już go nie potrzebuje, bo pojawił się Namjoon i zajął jego miejsce. Hoseok wydawał się to rozumieć, bo bez żadnych wymówek usunął się w cień i zostawił przyjacielowi całą przestrzeń i czas, które powoli i zupełnie naturalnie zapełnił Namjoon. Oczywiście plan był inny, jednak Jimin nie stworzył harmonii i nie pogodził swojego dawnego życia z tym zupełnie nowym, które dzielił z Namjoonem. Chyba tak naprawdę to nawet nie próbował.

- Super - odpowiedział Hoseok, biorąc od niego kubek. W jego głosie nie było sarkazmu, ale Jimin nie wyczuł też zbytniego entuzjazmu.

Przez chwilę siedzieli w milczeniu, co wcześniej często im się zdarzało, jednak teraz nie była to przyjacielska i komfortowa cisza, która pozwalała odpocząć od natłoku spraw i obowiązków. Ten rodzaj ciszy stresował i Jimin nerwowo usiłował znaleźć jakikolwiek temat do rozmowy, co okazało się wyjątkowo trudnym zadaniem.

Hoseok od jakiegoś czasu był poważniejszy i bardziej zamyślony, jakby coś go martwiło, ale nie do końca. Młodszy chłopak nie potrafił tego rozgryźć, bo w końcu z Yoongim wszystko było w porządku, a Hobi rzadko przejmował się czymś innym. Nie znajdowali się też w jakiejś beznadziejnej sytuacji, więc wszystko było okej.

- Złapaliście już jakiś sygnał? - zapytał w końcu. Był zawiedziony sam sobą, że jedyny temat do rozmowy, jaki udało mu się znaleźć dotyczy pracy. Jimin miał jednak nadzieję, że uda mu się tak przełamać pierwsze lody.

- Na razie nie, jakieś strzępy dialogów, ale to raczej przypadkowe kawałki rozmów z przeszłości - Hoseok ostrożnie wziął łyk kawy i odstawił kubek na panel. - Nic nie znaczą - dodał, zakładając ręce za głowę. - A co, powinniśmy się martwić? - przesunął trochę fotel w stronę Jimina.

- To zależy - odpowiedział ostrożnie. - Jeśli Jungkook i Taehyung nie będą przesadzać z grami... - zaczął, mrużąc oczy. Dobrze wiedział, że to się tyczy również Hoseoka.

- I ja, chciałeś powiedzieć - odparł od razu starszy chłopak.

- I ty - zgodził się Jimin. - A Yoongi nie będzie brać tak długich pryszniców - dorzucił. - To naprawdę zabiera mnóstwo energii, nawet nie masz pojęcia...

- Całe szczęście, że ty i Namjoon tak dbacie o niskie zużycie energii - prychnął Hoseok i przeciągnął się, o mały włos nie zrzucając kubka z konsoli. Jimin powstrzymał się od komentarza. To była gałązka oliwna, którą sam tu przytargał, na własne nieszczęście. - Możecie nawet nie zapalać światła.

- Nie, akurat światło jest... bardzo przydatne - powiedział cicho. Lubił patrzeć na Namjoona, ale to nie był jeszcze etap tych rozmów. Hoseok spojrzał na niego z rozbawieniem, więc Jimin szybko ukrył się za oparciem fotela. - Aparatura do kwiatów doktora... - zaczął znowu, zmieniając temat, jednak Hoseok zamiast go podchwycić, szybko sięgnął po swój kubek i zacisnął na nim rękę.

- Jasne - mruknął niewyraźnie, skupiając całą swoją uwagę na kawie.

Napięcie między nimi wróciło i Jimin do końca nie rozumiał, co powiedział nie tak. Cisza wróciła na dobre i tym razem młodszy chłopak nie próbował zrobić nic, żeby się jej pozbyć. Być może była im obu potrzebna.

***

Taehyung siedzący w fotelu pilota, zamknął oczy, wsłuchując się w jednostajny szum dochodzący z głośników zamontowanych przy oparciu.

- Statki Federacyjne w tym sektorze, zmieniają częstotliwości kanałów komunikacyjnych zgodnie z czasem na Hyperionie. Zawsze o trzeciej trzydzieści, a potem o szóstej trzydzieści, dziewiątej trzydzieści i tak dalej...- mówił, zniżając coraz bardziej głos. - Ostatni komunikat, jaki przechwyciliśmy, był nadany w nocy i dotyczył rozpoczęcia misji wydobywczej, ale nie przesyłali żadnych danych. Trudno powiedzieć, o co chodzi. Od tamtej pory nic nie nadawali.

- Mmm...- stojący nad nim z założonymi rękoma Yoongi pokiwał wolno głową. - Czy ktokolwiek słyszał jakieś pogłoski o kopalniach benitoitów w tej okolicy? - spytał. - albo stacji przeładunkowej, czymkolwiek gdzie mogliby je składować?

- Nie, transport jest bezpośrednio z systemu Keplera na Ziemię. Statki Federacji nie robią tu żadnych przystanków, to martwa strefa...- odparł Taehyung.

- Niebezpieczna strefa - powiedział Yoongi i usiadł na swoim fotelu. Podrapał się mocno za uchem.

Od prawie godziny siedział razem z młodszym chłopakiem na mostku, studiując mapy gwiezdne i wyniki skanerów, które miały im pokazać chociaż jakieś śladowe ilości kryształów w kosmosie i naprowadzić ich na dobry trop.

Aningan miało dla nich tylko jedną radę; wyruszyć na zachód od wrót, którymi tam przylecieli. Na zachód od oceanu Egariańskiego i nebuli. Yoongi wiedział, że i tak otrzymali od nich sporą pomoc. Tak wielką, że nie chciał nawet o tym myśleć i o tym, co musiałby zrobić, żeby im się odpłacić, ale po cichu liczył, że będą trochę bardziej konkretni w swoich radach. Jednak tylko to miała im do powiedzenia Hani, więc tego się trzymali.

Ruszyli na zachód, schowali się za księżycami oplatającymi bezimiennego, gazowego olbrzyma zajmującego prawie cały ekran przed nimi i czekali na sygnał. Na jakiś strzępek informacji nieprzeznaczony dla ich uszu, który pozwoliłby im odkryć położenie choćby najmniejszej kopalni albo składowiska benitoitów. Te zawsze były trzymane w tajemnicy i jedne, o jakich oficjalnie się mówiło, były na Keplerze, ale o locie na rodzinną planetę Jina mogli dawno zapomnieć.

- Zwiększ...- zaczął znów mówić Yoongi. Szum wydobywający się z głośników wzmógł się. Mężczyzna założył szybko swoje gogle, włączył słuchawkę i zaczął nasłuchiwać i obserwować sygnał dobiegający do nich z jednego z satelit Federacyjnych.

- Pheme do Halimede, odbiór...- sygnał na początku był słaby. Ledwie zauważalny, ale po chwili ich własne czujniki wyłapały go i wzmocniły. Taehyung, który od początku miał założony swój sprzęt do VR, aż podskoczył w fotelu.

- Prawie jakby byli z nami w kabinie, co nie kapitanie? - spytał zadowolony, ale Yoongi nic nie odpowiedział.

Podłożył rękę pod brodę i obserwował żółtą linię sygnału przeskakującą z nadajnika do nadajnika na mapie, którą miał włączoną przed oczami. Z jakiegoś powodu powoli zaczynał się denerwować, ale nie wiedział dlaczego. To były dobre wieści. Wreszcie coś znaleźli i nie musieli czekać tak długo, jak zakładał na jakiś komunikat. Yoongi aż przeklął się w myślach za ten wrodzony pesymizm.

- Tu Halimede, potwierdzam odebranie sygnału - niebieska linia symbolizująca drugi statek włączyła się w skomplikowaną i splątaną sieć sygnałów na mapie. Miękki i delikatny głos kobiety kontynuował. - Kod. Dwadzieścia, Trzynaście, Trzy, Dwanaście. Odbiór.

- Potwierdzam, Halimede - żółta linia podskoczyła znów do góry. Taehyung odwrócił się w stronę Yoongiego.

- Przesyłają dane! - powiedział głośno podekscytowany. - Przechwytuję - Yoongi skinął mu głową.

Widział, jak zakodowany ciąg danych, ładuje się w rogu jego własnego ekranu. Wyglądało to na jakąś mapę, jakieś koordynaty. Pojawił się nawet numer zamówienia. Trafili w dziesiątkę, wiedział to, ale nie potrafił uśmiechnąć się tak szeroko jak Taehyung. Nie potrafił się na to zdobyć, nawet na nieśmiałe uniesienie kącika ust jak Namjoon, który właśnie wszedł do pomieszczenia i widząc, co się dzieje na ekranie odwrócił się do Jina, który mu towarzyszył. Pierwszy oficer jak zwykle garbił się przy nim, starając się wyglądać na mniejszego niż był w rzeczywistości. Widać było, że wciąż boi się, a może raczej odczuwa głęboki respekt do Keplerczyka, ale widząc dobre wieści, na moment zapomniał o Epsiliańskiej etykiecie i nawet wystawił rękę do przodu, starając się przybić lekarzowi piątkę. Jin spojrzał na niego zaskoczony, a potem na Yoongiego, obok którego zaraz stanął.

- Znaleźliście coś? - spytał zdziwiony, ignorując kompletnie Namjoona, który tym razem odwrócił się do Taehyunga, który dalej szczerzył się szeroko.

- Chyba - odparł Yoongi. Skrzywił się na sekundę, starając się zamaskować swoje zakłopotanie. Jego głos zachwiał się lekko. Machnął w powietrzu ręką, przesuwając ciąg danych, który zapisywał się na jego stacji.

Koordynaty czyściły się szybko z zakodowania i im wyraźniejsze się stawały, tym wydawały się chłopakowi bardziej znajome. Gdzieś to już widział, ale gdzie? Myślał gorączkowo, obserwując symulację.

- Ziemianie są zdesperowani. Eksodus z Ziemi na Keplera się zbliża...- mówił cichym i spokojnym tonem, nie spuszczając wzroku ze statusu ładowania. - Muszą zdobyć jak najwięcej kryształów do swoich transporterów, satelit... - jego głos był coraz cichszy i niższy. - Komór hibernacyjnych - urwał i zatrzymał gwałtownie dane, które pojawiły się w rogu jego gogli. Zabębnił palcami drugiej ręki o poręcz swojego fotela.

- Yoongs? - Jin od razu to wyłapał, że coś jest nie tak.

Nie chodziło nawet o głos młodszego chłopaka. Spięty, cichy i w jakiś sposób niepokojący. Mieszkali ze sobą na tyle długo, że wszystkie tiki nerwowe Yoongiego były mu znane. Nerwowe skubanie grzywki, układanie jej, bębnienie palcami w blat stołu, co chłopak właśnie robił. Yoongi nawet na niego nie spojrzał. Zdjął gogle i ruchem ręki przerzucił widok z ich wnętrza na ekran główny.

Mapa Oriona od razu wypełniła go po brzegi. Krwiście czerwona i błyszcząca. Poprzetykana co jakiś czas młodymi, masywnymi gwiazdami, które błyszczały jak diamenty. Mgławica w jej rogu pulsowała setkami maleńkich światełek i tam właśnie zaczął naprowadzać ich komputer. Przybliżył obraz. Ciche "Och", które wyrwało się z ust Jina od razu ścisnęło boleśnie żołądek Yoongiego.

- Dalej przybliża obraz - powiedział Taehyung monitorujący coś na swoim ekranie. W jego głosie nie było już humoru. Nawigator powoli kończył pracę, wszyscy to widzieli. Kolor liter w rogu ekranu zmieniał się i zaraz będzie zielony.

Ekran przeładował się po raz kolejny. Rigel, najjaśniejsza gwiazda w tym układzie, pokazała się w jego prawym boku, a potem cały monitor rozbłysnął setkami, maleńkich nazw. Ich komputer pokładowy ledwie nadążał z ich ładowaniem.

Nazwy wraków statków, obu stron bitwy o Oriona, wyglądały jak mrówki. Osiemset tysięcy statków. Tyle naliczył komputer, gdy Yoongi zerknął w róg ekranu. Osiemset tysięcy krążowników, satelit, transporterów i niszczycieli obu stron konfliktu dryfowało w przestrzeni kosmicznej bez celu, zostawiając po sobie białą smugę pyłu i wygiętego metalu.

- Aegir, Kallisto...- wyszeptał cicho Namjoon. Nazwy szkoleniowych statków Federacyjnych mignęły równie szybko, jak się pojawiły. Yoongi potarł mocno grzywkę. Jego wzrok przykuwało jednak coś innego. Coś, na co nawigator wskazywał od samego początku.

- Orvandil - powiedział mocnym i zdecydowanym tonem. Wszystkie nazwy zniknęły z ekranu w tej samej sekundzie i widok przybliżył się w sam środek tego upiornego oka cyklonu.

Stacja Orvandil, która przez wiele lat dawała opór Federacji, świeciła na zielono. Nawet bez dokładnego wizualnego podglądu robiła wrażenie. Jej wybebeszony szkielet, przypominający w zarysie wieloryby z oceanu otaczającego Aningan, był gigantyczny. Okruchy wraków wirowały wokół niego, przyciągane najwyraźniej przez jego wciąż działającą, sztuczną grawitację.

- Ale to...- zaczął Taehyung - ...przecież to cmentarzysko - Yoongi zacisnął mocniej wargi i zerknął w stronę Jina. Jego wzrok napotkał jedynie zamyślonego Namjoona, który czytał raport załączony do mapy.

- Wychodzi na to, że chcą oczyścić to miejsce. Na stacji są jakieś zapasy benitoitów. Chcą je zabrać. Jeśli wyruszymy dziś to zdążymy przed statkami Federacyjnymi. Będziemy mieli nad nimi dużą przewagę...- wyjaśnił pierwszy oficer, ale Yoongi nie był teraz tym zainteresowany. Odwrócił się z całą stacją w stronę wyjścia. Jina nie było już jednak na mostku. 


A/n: czy jesteście już gotowi na dramy?

a tak poza tym, jeśli ktoś chciałby hint to może sprawdzić Pas Oriona, a jeśli sprawdzi, co to tam się dzieje, to będzie mieć hint również do kolejnego ff, który planuję :)

a jeśli ktoś zna jakiś fajny horror (TV, film) to ja poproszę o tytuł, bo widziałam chyba wszystko. Serio ;;;


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro